Rozdział 11: Dzień zero cz.2
Ostatnie zdanie odbijało się echem w jego głowie.
– Wynoś się stąd!
Bez słowa patrzał jak Jimin odwraca się i po prostu wychodzi z mieszkania. Zaraz po tym jak drzwi się zamknęły on upadł na kolana z drżącą wargą między zębami.
Był sam. Wiedział, że partner nie wróci w ciągu kilkunastu minut, dlatego pozwolił łzą swobodnie płynąć. Wszystko uderzyło z niego z zdwojoną siłą.
W pierwszej kolejności najbardziej zabolała go zdrada Jimina. Nigdy by się tego po nim nie spodziewał. Nigdy by nawet nie przypuszczał, że do tego może dojść, że byłby do tego zdolny. Od samego początku ich związku nie wątpił w wierność partnera.
To zabolało go najbardziej, bo wszystko inne o czym mówił Park było prawdą, którą usilnie wypierał.
Nadal znajdując się na podłodze zaczął odsuwać się w tył, aż jego plecy nie napotkały kanapy. Objął rękoma kolana podciągnięte pod klatkę piersiową, po czym oparł na nich czoło. W głowie zaczął analizować ich ostatnie wspólne tygodnie, miesiące. Przypominał je sobie starając się zachować obiektywizm.
Czuł się gorzej z każdą chwilą, uświadamiając sobie, że był naprawdę okropny. Jimin miał w zupełności rację co do niego.
Gdy poczuł wibracje swojego telefonu w kieszeni, szybko spojrzał z nadzieją na wyświetlacz. Rozczarował się widząc, że osobą, która próbuje się z nim skontaktować był jego przyjaciel. Odrzucił połączenie, jak również kolejne.
Gdzie jesteś?! Czekam!
Szybko wystukał odpowiedź.
Sorki, nie zjawie się
Normalnie zapewne zignorowałby dopiero co przebytą kłótnię i udał się do przyjaciela na noc, lecz nie tym razem.
A zawieziesz mnie rano do pracy??
Yoongi pokręcił głową.
Raczej nie
Zaraz otrzymał odpowiedź jakiej się spodziewał. Chociaż dobrze wiedział, że w razie potrzeby może liczyć na przyjaciela.
Zapamiętam to sobie...
Dzisiaj miał zamiar zaczekać na powrót Jimina. Zdawał sobie sprawę, że może to potrwać. Czasami młodszy wracał po pół godzinie, czasami po dwóch. Ale zawsze wracał i cicho zakradał się do ich mieszkania, a później jak myszka wślizgiwał się do sypialni by zasnąć.
Liczył jednak, że nie zjawi się on za szybko, bo nie miał ochoty by widział go w tym stanie. W kompletnej rozsypce.
Tym razem było mu ciężej się pozbierać. Zdrada partnera niczym drzazga cały czas kuła jego serce. Zawsze miał wyrzuty sumienia po ich kłótniach, a tym bardziej gdy dochodziło do rękoczynów. Zawsze obiecywał sobie, że już nigdy więcej nie podniesie na niego głosu czy ręki. Kończyło się niestety jedynie na obietnicach.
W tym wypadku zamierzał dotrzymać słowa. To wszystko zaszło za daleko. Nie chciał stracić Jimina. Nie mógł na to pozwolić. Naprawdę zaczął go zaniedbywać, wyżywać się na nim za stres w pracy. Tak dłużej nie może być. Może i młodszy popełnił błąd, ale Yoongi również czuł się temu winny. Zamierzał się zmienić, bo obawiał się, że kolejnej takiej kłótni ich wystarczająco nadszarpnięty związek może nie wytrzymać.
Gdy emocje nieco opadły, Yoongi powstał i udał się do kuchni. Z smutkiem spojrzał na stłuczoną przez niego szklankę. Pierwszą niewinną ofiarę jego dzisiejszego napadu gniewu.
Cofnął się do salonu i zaczął zastanawiać się, gdzie w mieszkaniu znajdzie zmiotkę. Zaczął poszukiwania od łazienki, lecz z marnym skutkiem. Kilkanaście minut bezpowrotnie zmarnowanych. Tchnięty przeczuciem cofnął się do kuchni. Uważając na szkło, zaczął przeszukiwać szafki.
Odnalazł zmiotkę z szufelką w szafce pod zlewem obok pustego kosza na śmieci.
– Dlaczego tutaj? – Szepnął cicho pod nosem.
Ostrożnie zaczął zamiatać roztrzaskaną szklankę z podłogi. Robił to dokładnie, nie chcąc zostawić żadnego kawałka. Wyrzucił wszystko do kosza, po czym zrobił krok w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Zatrzymał się nim odruchowo udał się z zmiotką do łazienki, gdzie trzymano ją w jego rodzinnym domu. Odłożył ją z powrotem na swoje miejsce w kuchennej szafce.
Emocje całkowicie odebrały mu apetyt, lecz nalał sobie do szklanki zimnej wody. Udał się z nią do salonu na kanapę, gdzie zamierzał poczekać na powrót Jimina.
Nie włączał telewizora, chociaż na pewno pomógłby on zagłuszyć ciążące mu myśli. Zamierzał się nimi katować, dopóki nie wróci młodszy. Nie chciał zmienić swojej decyzji. Tym razem naprawdę zamierzał się zmienić i chciał mu to obiecać, a później pokazać. Z każdym dniem udowadniać, że to wcale nie są puste słowa i naprawdę mu na nim zależy.
Minuty zamieniały się w godziny, a on nie zmieniał swojego miejsca na kanapie. Przez cały czas wpatrywał się w drzwi jakby siłą woli próbując zmusić wszechświat by ściągnął tu Jimina z powrotem.
Robiło się coraz później. Mimowolnie jego powieki zaczęły się zamykać na coraz dłużej. Trudy dnia dawały o sobie znać, a organizm domagał się chwili wytchnienia.
Gdy brunet drgnął przebudzając się z drzemki szybko rozejrzał się po pomieszczeniu szukając oznak powrotu partnera do domu. W korytarzyku jednak nadal brakowało jego butów. Mężczyzna przeniósł zmęczone oczy na zegar. Było już po piątej nad ranem.
Yoongi wstał i z nieco obolałym ciałem od niewygodnej pozycji podczas snu, udał się do sypialni. Pusto. Naprawdę nie wrócił. Zmarszczył brwi wracając do salonu i zastanawiając się nad obecną sytuacją.
Uczucia skruchy i wybaczenia były powoli wypierane przez złość i gniew. W głowie starszego pojawiła się wizja ucieczki Jimina do swojego kochanka. Spędzenia nocy z nim, zamiast powrotu do domu.
– Niewdzięczny chuj.
Nie miał zamiaru jednak bezczynnie czekać. Zrobił dwie rundy wokół kanapy zastanawiając się nad opcjami. Nie znał swojego rywala, nie wiedział gdzie mieszka, nie wiedział jak się nazywa. Nie chwila, to ostatnie wiedział, prawie. Jak przez mgłę kojarzył jak Jimin podawał mu imię kochanka.
– Jeon... Jeon, kurwa, jak?! – Pocierał palcami czoło próbując sobie przypomnieć. – Jeon Jin... Jeon Junghwan? Nie. Jungkook!
Szybko wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer do przyjaciela.
– No proszę, któż to do mnie dzwoni. – Usłyszał nieco teatralnie obrażony głos przyjaciela.
– Jesteś już w pracy? – Spytał nie przejmując się nastrojem rozmówcy po drugiej stronie.
– Gdybyś mnie zawiózł to już byłbym na miejscu. – Wytknął mu wahania.
– Jak będziesz po odprawie zadzwoń. Musisz kogoś dla mnie sprawdzić.
– A ja pisałem ci wczoraj, że zapamiętam sobie to twoje wystawienie i...
– Hoseok, potrzebuje zdobyć adres kochanka Jimina. – Powiedział wprost przerywając przyjacielowi.
– Co?
Zapadła długa cisza po obu stronach.
– Zadzwonię. – Odparł w końcu. – Ale jak gościu jest poszukiwany to masz przesrane i przywozisz go do mnie. Nie mam zamiaru wylecieć.
– Jak go dorwę to nie będzie czego przywozić. – Powiedział, po czym się rozłączył.
W zniecierpliwieniu oczekiwał na telefon. Miał nadzieję, że przyjaciel nie będzie miał zbyt dużych problemów z znalezieniem odpowiedniej osoby. Bo przecież ile osób może być o tym samym imieniu i nazwisku? Zgadza się, że czasami jest ich sporo, jednak tutaj nie spodziewał się tłumów. Nawet jeśli było kilka osób, to zawęziłby krąg podejrzanych do osób zbliżonych do nich wiekiem.
Kolejne czekanie, które zdawało się trwać nieskończoność. Telefon jednak w końcu zadzwonił. W ułamku sekundy urządzenie znalazło się przy jego uchu.
– I jak? Masz?
– Tak. Najprawdopodobniej chodzi o niego. – Mówił półszeptem.
Zaraz usłyszał adres, który zanotował na paragonie wyciągniętym z kieszeni spodni. Podziękował przyjacielowi, po czym ponownie się rozłączył. Chwycił kluczyki do samochodu z szafki i ubierając w pośpiechu buty wyszedł z mieszkania.
Będąc na parterze i zauważając brak roweru partnera, tylko utwierdził się w przekonaniu, że musiał pojechać do kochanka. Gdyby poszedł na spacer by ochłonąć jego środek transportu nadal by tu stał, a sam Jimin byłby już dawno w domu.
Wyszedł z budynku kierując się do swojego auta zaparkowanego na parkingu. Duszne powietrze nadal straszyło wizją deszczu.
Nie trudząc się w zapięcie pasów od razu odpalił silnik. Zegarek na wyświetlaczu wskazywał kilka minut po szóstej. Miasto dopiero budziło się do życia, chociaż drogi pełne już były ludzi spieszących się na poranną zmianę w pracy.
Yoongi starał się uważać na drodze, chociaż jego noga jak nigdy ciążyła na pedale gazu. Dłonie nerwowo zaciskał na kierownicy, starając się skupić na drodze. W głowie jednak cały czas zastanawiał się co powiedzieć Jiminowi, jak zabrać go z powrotem do ich domu, gdzie jego miejsce. Starał sobie wmówić by zachował opanowanie, lecz z każą chwilą bliżej celu zdawał się mieć go coraz mniej.
Po kilkunastu minutach drogi dotarł pod adres wskazany mu przez Hoseoka. Miał nadzieję, że żaden z nich się nie pomylił. On dobrze zapamiętał jego imię i nazwisko, a przyjaciel sprawdził odpowiednią osobę.
Zapukał do drzwi, a dźwięk rozniósł się echem po korytarzu. Zaciskając zęby i starając się brać uspokajające wdechy, czekał na pojawienie się gospodarza.
I pojawił się on. Mężczyzna najprawdopodobniej zbliżony do niego wiekiem, jednak wyższy o dobre pięć do dziesięciu centymetrów. Kruczoczarne włosy średniej długości rozwiane były w różne strony sugerując, że najprawdopodobniej Yoongi swoją niezapowiedzianą wizytą go obudził. Ciemne brązowe oczy spoglądały na niego z wyraźnym zaskoczeniem, lecz brunet nie widział w nich zmieszania. Rozpoznawał go.
– Co tu robisz? – Jungkook odezwał się jako pierwszy. To tylko potwierdziło przypuszczenia starszego.
– Gdzie on jest?! – Spytał wprost.
– Znowu go pobiłeś? – Zarzucił mu, co tylko zadziałało na jego niekorzyść.
– Nie twój zasrany interes, tak samo jak Jimin. – Warknął i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka.
Szybko rozejrzał się po wnętrzu poszukując oznak obecności swojego partnera.
– Jimin. – Zawołał.
– Nie uważasz, że zasługuje na kogoś kto ma do niego nieco więcej szacunku? – Odezwał się Jeon, jakby nie posiadając instynktu samozachowawczego.
Yoongi od razu do niego dopadł, przyciskając do ściany.
– Na pewno taki sukinsyn nie będzie mi mówił co dla niego lepsze. – Wysyczał, po czym puścił mężczyznę. – Jimin! Jimin!
– Nie ma go tutaj. – Jungkook postanowił dłużej nie ukrywać prawdy.
– Co?
– Ale cieszę się, że nie ma go z tobą. Nie rozumiem co go przy tobie trzyma.
Yoongi zignorował jego słowa, czując ukłucie niepokoju.
– Nie przyjechał do ciebie dzisiaj w nocy? – Spytał całkowicie zmieniając ton.
Jeon odparł jedynie kręceniem głowy. Min starał się w głowie znaleźć miejsce, do którego w takim wypadku mógł się udać Jimin. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Za klubami nie przepadał. Bary zamknięto dawno temu, do tego czasu by wrócił. Chociaż zdawał sobie sprawę, że młodszy nie jest fanem upijania się. Wątpił by spędził tę noc na dworze, jeśli do wyboru miał nocleg u swojego kochanka.
Yoongi wyciągnął telefon próbując dodzwonić się do Jimina. Od razu włączyła się poczta głosowa. Ma wyłączony telefon czy zablokował jego numer by nie wydzwaniał?
– Spróbuj zadzwonić do Jimina. – Zwrócił się do Jeona nie wierząc w własne słowa.
Mężczyzna chociaż niepewnie wykonał jego polecenie. Tutaj również bez skutku. Brunet zaczynał mieć coraz gorsze myśli w głowie, a uczucie strachu o partnera zaczęło rozchodzić się po całym jego ciele.
Chwycił się myśli, że może jednak poszedł pić i nie był w stanie wrócić do domu. Był rowerem. Albo miał jakiś wypadek, chociaż w duchu liczył, że nie ma racji, albo jakiś zaniepokojony jego stanem przechodzień mógł zadzwonić na policję, która zawiozła go na izbę wytrzeźwień.
Nie zamierzał marnować czasu, a Jungkook w tej chwili mógł mu się do czegoś przydać. Rozliczyć się z nim za zdradę ukochanego miał zamiar później.
– Zadzwoń do najbliższych szpitali czy nie ma go tam. – Polecił.
– Co? Dlaczego?!
– Po prostu to zrób!
Więcej nie wdawał się z nim w dyskusję samemu zabierając się za dzwonienie do najbliższych punktów wytrzeźwień. W ciągu dziesięciu minut mieli już odpowiedź. Nigdzie go nie było.
Zaniepokojenie Yoongiego zaczęło udzielać się Jungkookowi, lecz nie w tak dużym stopniu.
– Może odpoczywa od ciebie gdzieś na świeżym powietrzu? – Zaproponował.
– Nie było jego roweru. Pojechał gdzieś nim. Poza tym wątpię by od północy siedział na dworze, nawet jeśli noc była w miarę ciepła.
Yoongi usilnie starał się znaleźć jakąś racjonalną odpowiedź. Gdzie był Jimin? Nie miał żadnych znajomych, u których mógłby przenocować.
– Długo się spotykaliście? – Zapytał niechętnie.
– Poznaliśmy się z dwa miesiące temu.
Zacisnął dłonie w pięści, lecz pohamował swoją złość.
– Spotykał się z... kimś jeszcze? – To pytanie z trudem przeszło mu przez gardło.
– Nie. – Odparł niepewnie. – Wątpię, żeby... Byłem tylko ja.
Szczęście w nieszczęściu. Tylko dlaczego Jimin tu nie dotarł? Gdzie pojechał ochłonąć? Yoongi nie widział innej opcji jak tego, że coś mu się stało.
– Jadę go szukać. – Rzucił pod nosem.
– Chwila! Dlaczego myślisz, że mu się coś stało? Może zaraz wróci do domu?
– Wyszedł chwilę przed północą. Nie ma jego roweru. Nie ma z nim kontaktu. Wybacz, ale znam Jimina na tyle by wiedzieć, że skoro nie wrócił do domu, a w tych cholernych okolicznościach nie ma go u ciebie, to coś musiało mu się stać.
Yoongi ruszył do drzwi.
– Czekaj! Jadę z tobą.
– Po jaką cholerę mi ty?! – Prychnął. – Na twoim miejscu trzymałbym się z daleka, bo jak tylko go znajdę masz wpierdol za to co się stało.
– Z jakiegoś powodu się sto stało. – Odparł pewnym siebie tonem.
– Nie wkurwiaj mnie Jeon. – Warknął w jego stronę.
Brunet ruszył do wyjścia, a Jungkook razem z nim. Starszy nie skomentował tego. Nie miał teraz ochoty na kłótnie, a możliwe, że ten ruchacz cudzych mężczyzn na coś mu się przyda.
Oboje udali się do samochodu Mina. Była już niemal siódma. Yoongi przez chwilę się wahał, lecz ostatecznie włączył radio licząc, że zniechęci to Jungkooka do zaczynania jakichkolwiek rozmów. Po zapięciu pasów ruszył ponownie w drogę do swojego domu, tym razem uważnie przyglądając się chodnikom i skrajom zieleni w najbliższej okolicy. Wypatrywał Jimina.
Yoongi obserwował jedną stronę, Jeon drugą. Krążyli między dwoma domami, przejeżdżając różne możliwe trasy jakimi mógł się przemieszczać poszukiwany. Żaden z nich jednak nigdzie nie mógł go dostrzec.
– Może jest już w domu? – Zaproponował, gdy poszukiwania nie przynosiły żadnego skutku.
Starszy nic nie odpowiedział tylko w milczeniu ruszył pod swój blok. Prowadził w skupieniu, w duchu modląc się by tam był. Chciał zakończyć te poszukiwania i zacząć realizować swój plan, który powstał podczas tej samotnej nocy.
Gdy dotarli na miejsce Jungkook jako pierwszy wyleciał z samochodu. On również bardzo martwił się o Jimina. Początkowo uważał, że Yoongi panikuje, lecz z mijającym czasem sam również zaczynał w głowie mieć czarne scenariusze.
– A ty gdzie się wybierasz? – Powstrzymał go starszy. – Czekaj na dole.
Sam wszedł na klatkę schodową by udać się pod drzwi swojego mieszkania. Młodszy nie miał zamiaru słuchać się poleceń Mina, dlatego utrzymując dystans kroczył za nim, aż ten doprowadzi go do celu. Gdy widział jak Yoongi znika za drzwiami swojego mieszkania, natychmiast podszedł bliżej, przystawiając ucha do zimnej powierzchni drewna nasłuchując odgłosów z środka.
Policjant wpadł do domu niczym burza. Wszędzie rozglądał się za śladami chociaż chwilowej obecności partnera. Wszystko w mieszkaniu było na swoim miejscu, tak jak pozostawił to wychodząc z domu. Nigdzie nie było mężczyzny, jednocześnie żadna z jego rzeczy nie zniknęła. Nie było go tutaj.
– Słońce, gdzie jesteś? –Szepnął bezradnie pod nosem.
Opcje zaczynały mu się kończyć. Panika ogarniała jego ciało i umysł.
Słyszą pukanie do drzwi ruszył pędem otworzyć. Warknął na widok Jeona.
– Miałeś czekać na dole. – Burknął.
– Długo cię nie było. – Odparł niechlujnie. – Jest tutaj?
Mężczyzna pokręcił przecząco głową. Młodszy westchnął bezradnie zaczynając samemu gorączkowo myśleć, gdzie mógł się podziać Park. Jednak on również w głowie miał pustkę. Yoongi wyczerpał temat wystarczająco.
– Naprawdę nie miał żadnych przyjaciół, znajomych, u których mógł się zatrzymać? – Próbował chwycić się czegokolwiek.
– Jego znajomi porozjeżdżali się. Mieliśmy wspólnych znajomych, moich. Do nich na pewno by się nie udał. – Pokręcił głową. – Poza tym zadzwonili by. Dali znać.
– Rodzina?
– Wracaj do domu. – Warknął w jego stronę wychodzą z mieszkania.
– A ty gdzie?! – Jungkook od razu ruszył za nim.
– Jadę na komendę zgłosić jego zaginięcie. – Odpowiedział nie zatrzymując się ani na chwilę.
– Przecież minęło dopiero kilka godzin, poza tym nie mamy pewności.
– Nikt cię o zdanie nie pytał. Nie wyjdę stamtąd, dopóki tego nie przyjmą. Jedź do domu i módl się, żebyś mnie nigdy więcej nie spotkał. – Ostrzegł go surowym tonem.
– Nie ma mowy, jadę z tobą. – Mówił dotrzymując starszemu kroku, docierając razem z nim pod jego auto.
– Chyba cię pogrzało. Nigdzie nie jedziesz. Nie chcę cię widzieć na oczy. Nic by się nie stało, gdyby nie ty.
– Naprawdę uważasz, że tylko ja tu jestem problemem. Sądzę, że gdyby nie ty to w ogóle nie musiałby opuszczać mieszkania.
– Tobie chyba życie nie miłe. – Yoongi tracił już cierpliwość do mężczyzny.
– Jadę z tobą czy tego chcesz czy nie. Trzeba go znaleźć. – Powiedział wsiadając do samochodu starszego. – Jedziesz czy nie? Wygląda jakby ci się niespecjalnie spieszyło.
Brunet spiął się zdenerwowany, lecz jedynie wsiadł do samochodu zamykając za sobą drzwi z o wiele większą siłą niż było to konieczne. Opony zabuksowały w miejscu przy próbie ruszenia, zaraz uwalniając pojazd.
Droga na komendę na pewno nie należała do przepisowych czy bezpiecznych. Jednak żaden z obecnych w środku mężczyzn się tym nie przejmował. Liczyło się by jak najszybciej dotrzeć do celu.
Yoongi zaparkował na miejscu dla pracowników, po czym wyskoczył z auta. Nie zwracał uwagi na kroczący za nim wrzód na tyłku.
– Yoongi, co ty tu robisz? – Zabrzmiał glos Hoseoka. – I co on tu robi? – Spytał obrzucając Jungkooka nieprzyjemnym spojrzeniem.
Jeon poczuł się dosyć nieswojo przy umundurowanym policjancie wyraźnie niedarzącym go sympatią, chociaż widzieli się pierwszy raz. Po części rozumiał, dlaczego Jiminowi nie było łatwo zebrać się do zgłoszenia przemocy domowej.
– Wpuścisz mnie do dyżurnego? Nie wziąłem legitymacji.
Nie zabrał z domu właściwie niczego poza telefonem oraz kluczami do domu i auta.
– Jasne. – Odparł niepewnie. – Co od niego chcesz?
– Muszę zgłosić zaginięcie Jimina.
– Co?!
Mężczyźni przeszli drzwiami dla personelu zostawiając za nimi Jungkooka, który miał zamiar czekać na ponowne pojawienie się Mina.
– Jak to zaginięcie? Od kiedy go nie ma? – Przyjaciel dopytywał przejęty.
Najpierw wieść o tym, że młodszy miał kochanka, a teraz zaginięcie. Jung niepokoił się o Parka, jak o cały związek przyjaciela.
– Od północy.
– Nie przyjmie ci tego. To za wcześnie.
Hoseok próbował się jeszcze czegoś dowiedzieć, lecz brunet milczał szybkim krokiem zmierzając do pomieszczenia, w którym urzędował dyżurny.
Docierając od celu oboje ukłonili się starszemu stopniem koledze.
– Cześć chłopaki. – Przywitał się z nimi z uśmiechem na twarzy. – Min, nie masz służby jutro rano?
– Chciałem zgłosić zaginięcie. – Powiedział rzeczowo.
Mężczyzna wyprostował się wyraźnie poważniejąc na twarzy.
– Wiem, że zaraz powiesz, że nie minęła doba, ale proszę cię, przyjmij zgłoszenie.
– O kogo chodzi? Co się stało? – Zaczął. – Zobaczymy co da się zrobić.
– Mojego partnera nie ma od północy. Pokłóciliśmy się. Nie odbiera telefonów, ma wyłączony telefon. Nie ma go w jedynym miejscu, w którym spodziewałem się go zastać, ani na drogach do niego. Nie ma jego roweru, więc pojechał raczej nim.
– To... – Spojrzał na zegar. – Dziesięć godzin, odkąd wyszedł z domu. Dlaczego sądzisz, że mogło mu się coś stać? O co się pokłóciliście?
– Powiedział mi o zdradzie. – Powiedział z trudem. – Łatwo się domyśleć, że później nastąpiła niemała kłótnia. Z mojej strony stało się za dużo tego czego nie powinno. Jimin wyszedł tuż przed północą. Myślałem, że zaraz wróci. W takich sytuacjach zawsze wracał maksymalnie do dwóch godzin. Gdy o piątej rano go nie było poszedłem go szukać. Nie ma prawka, jego roweru nie było. Pomyślałem, że pojechał do kochanka. – Mówił wszystko przez zaciśnięte gardło. – Tam go nie było. Nie widział go. Jeździłem go szukać na trasie od naszego domu do jego, ale nigdzie go nie widziałem. Ma wyłączony telefon, co też nie jest w jego stylu. Zawsze pilnuje by bateria była naładowana.
– Może wyłączył go, bo chciał chwilę spokoju, by zebrać myśli?
– Wyciszyłby go. – Odparł Yoongi.
– Może zatrzymał się u znajomych?
– Mamy wspólnych, głównie moich i to są chłopaki z komendy. Daliby mi znać.
– Może...
– Panie Lee, niech mi pan wierzy. Jestem z Jiminem od siedmiu lat. Znam go naprawdę dobrze by wiedzieć, że obecna sytuacja nie należy do normalnych. Proszę. Obdzwoniłem już wszystkie szpitale i izby wytrzeźwień, tam również nikt go nie widział.
– Yoongi, zrobimy tak. Spróbujemy namierzyć, gdzie po raz ostatni logował się jego telefon. Po tym zobaczymy co dalej. Albo się znajdzie albo zaczniemy poszukiwania. Może tak być?
Nie miał wyboru jak się zgodzić. Znalezienie jego telefonu już będzie jakimś rozpoczęciem poszukiwań. Miał nadzieję, że to wystarczy by go odnaleźć.
– Myślisz, że mógł sobie coś zrobić? Że sam dla siebie stwarzał zagrożenie? – Dopytał dyżurny.
– Nie. – Odparł od razu. – Nie. – Powtórzył już mniej pewnie. Nigdy nie przypuszczał, że Jimin mógłby w jakikolwiek sposób targnąć się na swoje życie. Jednak również nigdy nie posądzałby go o zdradę. – Raczej nie.
Policjant skinął głową, po czym wziął od Mina numer telefonu jego partnera.
– Jak będę miał lokalizację, od razu wyślę tam patrol Junga by sprawdzili czy nie ma go gdzieś w pobliżu. Dobrze?
Yoongi potwierdził skinieniem głowy, po czym opuścił pomieszczenie. Hoseok czekał nieopodal nie mając obecnie żadnej interwencji i nie chcąc zostawiać przyjaciela samego w takiej chwili. Oboje skierowali się do poczekalni na wejściu do komisariatu.
– Wszystko będzie dobrze. Na pewno zaraz się odnajdzie.
– Oby, Hobi. Oby.
Przemierzali korytarz w ponurach nastrojach mijając roześmianych policjantów nie mogących doczekać się końca służby. Gdy tylko z powrotem przekroczyli drzwi dla personelu, docierając do poczekalni, Jungkook zerwał się z miejsca, będąc ciekaw co udało się zdziałać brunetowi.
– Nie odzywaj się do mnie. – Powiedział Yoongi mijając go, siadając na wolnym krześle w rogu pomieszczenia.
– Będą go szukać? Wiedzą, gdzie jest?
– Niech pan grzecznie siedzi i milczy, panie Jeon. – Powiedział sztucznie miłym tonem Hoseok, mocno chwytając bark mężczyzny i sadzając go na krześle.
Nie mając innego wyboru spoczął na niewygodnym stołku przez cały czas obserwując Yoongiego, licząc, że w końcu czegoś się od niego dowie.
– Jakim cudem on tu jest z tobą, w dodatku z całą buźką?
– Co się odwlecze to nie uciecze. – Odparł. – Teraz mam coś ważniejszego nagłowie. Tego wrzodu na dupie pozbędę się z naszego życia później.
_____________________
Ha! Przyznawać się, tego się chyba nikt nie spodziewał! (Poza jedną osobą 🤫🙈)
Jestem bardzo ciekawa waszych teorii na temat tego, gdzie się podział nasz Jimin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top