6 → rescue

━━━━━ 🏆 ━━━━━

RESCUE
chapter six

━━━━━ 🏆 ━━━━━

Nate niewiele pamiętał z tego jak się wydostał z krainy wiecznego lodu. Victor natomiast w dalszym ciągu żył w podziwie do niego, bo to czego dokonał było prawie niemożliwe. Nie zmieniło to jednak faktu, że wciąż uważał go czasami za głupiego i nieodpowiedzialnego. Czasami miał wrażenie, że naprawdę był jego przybranym ojcem i musiał pilnować, aby wychodził ze wszystkiego cało lub, żeby nie zabił się po drodze do znalezienia skarbu. W prawdzie powinien być przyzwyczajony do tego przez wszystkie te lata, kiedy to Drake, a potem on i jego starszy brat dawali mu w kość, ale do tego nie dało się przywyknąć. 

Po drodze udało mu się jeszcze skontaktować z Chloe, aby wyjaśnić jej jaka była sytuacja. Ona jedyna była do dyspozycji i mogła załatwić jakiś nocleg - co przecież zrobiła. Victor natomiast zajął się samym poszkodowanym i chociaż nie znał się prawie w ogóle na zajęciach sanitariusza, to opatrzył bruneta, który nieźle dostał w tym poradzieckim kompleksie i odlecieli z powrotem do Ameryki. Plan na razie wyglądał tak, aby się gdzieś zaszyć, wyciszyć, a przede wszystkim sprawić, żeby Drake znów stanął na nogi. Na razie był tylko wielką kupą nieszczęścia, która nie wiedziała na którym boku leżeć, aby wszystko go tak nie bolało. 

━━━━━ 🏆 ━━━━━

Clarie wyjaśniła Lupicie całą sytuację. Kobiecie na początku się to nie spodobało, a potem uznała, że w końcu każde pieniądze są dobre, niezależnie od tego, kto przyjdzie spać w pensjonacie i uznała, że blondynka dobrze zrobiła. Potem udała się robić obiad i dziewczyna tyle ją widziała. Przez resztę dnia nadal cierpiała na chroniczną, bo nikt poza Gigi się nie pojawił i nie zarezerwował sobie pokoju. O'Harze trochę to czymś śmierdziała, ale uznała, że lepiej będzie, jeśli nie wetknie nosa w nieswoją sprawę, bo wolała być cała i zdrowa, a nie wywieziona nie wiadomo gdzie i ukarana za nadmierną ciekawość ludzką. 

Niestety czas płynął, a gości nie było widać. Blondynka dostała od Lupity wolny wieczór, bo nie zanosiło się na to, aby ktoś jeszcze się pojawił, więc mogła robić co chciała. Uznała jednak, że i tak mimo wszystko poczeka na kobietę i jej towarzystwo, aby zachować się fair w ich stosunku. Wybiła północ, gdy Clarie usłyszała z oddali silnik samochodu i wyprostowała się na ławce, na której siedziała od blisko dwóch godzin. Była już zmęczona i naprawdę chciała się wyspać, a jej na to nie pozwalano. Nie podobało jej się to ani trochę i chociaż zdawało się, że powinna do tego przywyknąć, to jednak zarywanie nocy dla innych to nie było jej ulubione zajęcie. 

Samochód w końcu się pojawił. Clarie zsunęła koc ze swoich nóg i wstała, aby się przygotować na zaprowadzenie gości do pokojów. Rozpoznała Gigi, która wysiadła zza kierownicy. Obok niej pojawił się siwiejący mężczyzna z cygarem wsuniętym pomiędzy wargi. Miał na sobie koszulę w tropikalne wzory, co w zasadzie na miejsce takie jak to, było całkiem stylowe. Był jednak ktoś jeszcze. Wyciągnęli go z tylnego siedzenia pojazdu. Mężczyzna. Brunet. Był nieźle pokiereszowany i wyglądał tak, jakby coś nienamacalnego trzymało go jeszcze na tym świecie. Miał wszędzie opatrunki, a jego twarz zdawała się wyrażać jeden wielki wyraz. Clarie nie chciała wiedzieć, co się stało, ale przypuszczała, że nic zgodnego z prawem.

— Dobrze, że poczekałaś — odezwała się Chloe, ciesząc się w tamtym momencie, że dziewczyna dalej myślała o niej jak o jakiejś Gigi. — Musimy go zanieść do pokoju i od nowa opatrzeć, dasz radę zorganizować jakieś bandaże, albo chociaż gazy? — dodała, gdy blondynka wpuściła ich do środka. Lupita z resztą pracowników już dawno spała i miała gdzieś, to co się właśnie działo. Clarie to ucieszyło, bo wiedziała, że nie zniosłaby jeszcze jej uporczywych pytań. I tak widok człowieka, który ledwo żyje już ją zwalił z nóg. 

— Spróbuje czegoś poszukać — powiedziała, wręczając brunetce klucz. Potem zniknęła w głębi domu, licząc na to, że faktycznie coś takiego jak opatrunki gdzieś się znajdowało. Czuła jak drżą jej dłonie, bo naprawdę nie była przyzwyczajona do takich widoków i gdyby ktoś jej powiedział jakiś czas temu, że faktycznie ucieknie, ale zobaczy coś takiego, a raczej kogoś takiego, to bez skrupułów, by go wyśmiała. Nie planowała przecież łamać prawa, a czuła, że ta trójka nie przestrzega go w ogóle. Przez to jeden z nich skończył tak, a nie inaczej. Zaczęła zaglądać w kuchni do wszystkich szafek, licząc, że może tam coś znajdzie, bo przecież takie rzeczy trzyma się albo w kuchni albo w łazience. Niczego jednak nie było w kuchni, więc postanowiła udać się do łazienki na dole, która była używana raczej tylko i wyłącznie przez Lupitę. Blondynka znalazła tam kawałek gazy i bandażu i uradowana pobiegła na górę. Mimo wszystko chciała, aby ten mężczyzna jakoś wylizał się z tego stanu, w którym się znalazł i liczyła, że wszystko jeszcze będzie z nim dobrze. 

Zapukała ostrożnie do drzwi, a potem uchyliły się i zobaczyła w nich tego siwiejącego faceta w koszuli rodem z Hawajów. Uniosła do góry rękę, po czym spojrzała na niego. 

— Tylko tyle znalazłam — przyznała, gdy wpuścił ją do środka. Niepewnie przekroczyła próg i zobaczyła tego młodszego leżącego na łóżku. Wydawało się, że spał, ale wątpiła, że w takim stanie udałoby mu się zmrużyć oko. Na pewno mocno go bolało. - Mogę przynieść jeszcze jakieś tabletki przeciwbólowe, może to coś pomoże - dodała, odkładając opatrunki na materac obok nóg bruneta. 

— Nie wiem, czy to coś da. On jest przyzwyczajony do dostawania po dupie, z tym wyjątkiem, że teraz dostał naprawdę mocno — przyznała brunetka i poprawiła kosmyk włosów, który wydostał jej się z warkocza. Clarie przez myśl przeszło, że coś mogło łączyć tę kobietę z człowiekiem, który właśnie próbował się przekręcić na drugi bok, ale mu nie wyszło. — Nie musisz się martwić i dzięki, że poczekałaś. Przynajmniej nie musieliśmy się tu wkradać — dodała, śmiejąc się pod nosem. 

— No t-tak — przyznała, po czym odsunęła się już, aby nie przeszkadzać. — Idę do siebie, jestem zmęczona i chce się położyć, ale gdyby coś trzeba było, to po prostu pukajcie. Mieszkam na końcu korytarza na górze — dodała, po czym już wyszła i pokręciła głową. To było bardzo dziwne. 

━━━━━ 🏆 ━━━━━

mam wrażenie, że ten rozdział jest jakiś nijaki:/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top