26 → fear
━━━━━ 🏆 ━━━━━
FEAR
chapter twenty six
━━━━━ 🏆 ━━━━━
Uciekali w popłochu, nie wiedząc tak naprawdę, gdzie biegną. Liczyło się tylko to, aby nie dać się trafić przez komandosów i żeby się przy okazji nie zgubić. Droga jednak jak na razie była prosta i Sam z Red, którzy prowadzili ten krótki korowód biegli przed siebie, czując już jak płuca i nogi odmawiają im posłuszeństwa.
— Szybciej! — krzyknął Sam i moment później jak kula drasnęła go w ucho, powodując palący ból. Zaklął pod nosem, a Red pisnęła tylko cicho, nie chcąc, aby coś mu się stało, ale brunet w porę zauważył coś w stylu pułapki, która miała się aktywować, gdy ktoś nieumyślnie stanął na ruchomej płycie na ziemi i specjalnie na nią nacisnął swoją stopą. Ostre kolce zaczęły się wysuwać tuż za nimi i gdy na szczęście pozostała trójka dała radę dotrzeć w bezpieczne miejsce bez nadziewania się na nie. Komandosi jednak utkwili w sporej odległości od nich i nie mieli jak przejść dalej.
— Jesteś geniuszem, Sam! — krzyknął Nate, przez co jego starszy brat roześmiał się pod nosem, a później pociągnął całą grupkę za sobą, aby oddalić się od tamtego miejsca jak najszybciej. W końcu nikt nie chciał dać się zranić, tak jak zrobił to już Drake.
— Wiem, nie musisz mi tego powtarzać, braciszku - Roześmiał się, a później odetchnął z ulgą, gdy w końcu znaleźli się ostatecznie daleko, aby nikt im nie zrobił już krzywdy. — Pamiętasz, gdzie mamy iść? — dodał, zwracając się do Red.
— Myślę, że tak, ale prawda jest taka, że do tego wszystkiego będzie nas prowadzić jakaś ścieżka, tak było wyryte na płycie — powiedziała brunetka, wzdychając ciężko, po czym spojrzała na bruneta z troską wymalowaną na twarzy. Clarie nie umknęło to, że coś zaczynało się między nimi tworzyć i była ciekawa jak to wszystko się z nimi potoczy. Oczywiście życzyła im jak najlepiej i trzymała za nich kciuki.
— Może zajrzę do dziennika, co? — zaproponował Nate i rozejrzał się dookoła. Victor stał gdzieś z tyłu, łapiąc oddech.
— Nie wiem czy to coś da. Wszystko co mogłam przeczytać, przeczytałam. Resztę też raczej znasz — Red spojrzała na Drake'a, po czym wróciła do ucha Samuela, aby je opatrzyć i zobaczyć, co się dzieje. Miała nadzieje, że to nie było nic poważnego.
— W każdym razie najlepiej będzie się tu nie zatrzymywać, wydaje mi się, że prędzej czy później i tak dotrą w to miejsce i lepiej, aby nas już tu nie było — powiedział Sully. — Chodźcie — dodał i ruszył przodem, aby poprowadzić młodszych, chociaż nie orientował się dokładnie, co się stało i gdzie powinien iść.
Clarie spojrzała na Red i Samuela, a oni wzruszyli tylko ramionami, więc blondynka pociągnęła za sobą Nathana, bo szczerze mówiąc miała już serdecznie dość komandosów i nie zamierzała natknąć się na nich po raz drugi tamtego dnia. Wolała już zobaczyć jaguara na swojej drodze czy innego dużego kota, ale nie tych ludzi, którzy chcieli zrobić wszystko, aby tylko ich unieszkodliwić.
— Miejmy nadzieje, że idziemy w dobrą stronę — mruknął tylko młodszy Drake i westchnął ciężko, a później zagadał Victora o jakąś sprawę z przeszłości.
━━━━━ 🏆 ━━━━━
Opuszczając wodny ołtarz, nie spodziewali się, że tak dobrze im pójdzie i że tak łatwo zgubią komandosów. Każdy jednak obawiał się, że to wcale nie koniec i woleli mieć oczy dookoła głowy, gdy znowu przedzierali się przez bujne zarośla. Byli jednak pewni, że szli w dobrym kierunku, co potwierdzały wyrastające z ziemi azteckie pozostałości, które pojawiały się na ich drodze co jakiś czas.
— Mam nadzieje, że nie siedzą nam na ogonie — przyznała Red, która posłusznie szła za Samuelem. Całkiem jej to odpowiadało z punktu widzenia Clarie i tylko uśmiechała się, gdy patrzyła na tę dwójkę. Przeczuwała, że Nate też już coś odczuwał, dlatego starał się ciągle nie zaczynać rozmowy z bratem, aby dać Samuelowi trochę prywatności z brunetką.
— Nie sądzę. Gdyby tak było, to bylibyśmy już podziurawieni i to porządnie — powiedział Victor, pykając przy okazji swoje cygaro. — Liczę na to, że dotrzemy do tego drugiego ołtarza zanim się ściemni. Nie mam ochoty łazić po tych krzakach po zmroku. Nie wiadomo, co tu w nich żyje.
— Pewnie jakieś jaguary — przyznała zgryźliwie Clarie, po czym zachichotała, a młodszy Drake dołączył się do niego. Przybili sobie nawet piątkę.
Droga jednak płynęła im coraz szybciej, pomimo tego, że byli naprawdę zmęczeni tym atakiem komandosów i ucieczką przez jakiś tunel. Nikt tak naprawdę nie przyglądał się dokładnie tamtemu miejscu, ale każdy był pewien, a w szczególności Sam, że gdyby się tak rozejrzeć bardziej, to sami natknęliby się na jakieś pułapki, z których tak prędko by się już nie uwolnili. Na szczęście - zresztą jak zawsze - dopisał im fart, bo co innego mogłoby się stać w obecności braci Drake?
— Nogi mnie już bolą — przyznała Red, gdy tak szli pod jakąś górkę. Nie wiedziała jak daleko było do następnego ołtarza, bo takiej informacji nie widziała na płytach wystających z wody, zresztą i tak podejrzewała, że wtedy Aztekowie nie za bardzo przejmowali się pomiarem odległości, chociaż kto ich tam wiedział? Brunetka odgarnęła swoje włosy na plecy i zerknęła na sama, któremu z rany przestała się w końcu sączyć krew. W prawdzie potrzebował się umyć, bo wyglądał jakby stało mu się coś poważnego, ale nie przejął się tym.
— Może odsapniemy na szczycie na chwilę? — zaproponował Victor, który sam był zmęczony. Wcześniej jednak uparcie oponował temu, aby się zatrzymać.
— Co to, staruszku? Już nie te lata, aby hasać po łąkach? — zażartował Nate, przez co Victor przewrócił oczami, ale później skinął głową.
— Jestem za stary na takie akcje.
— Zaczyna się — Sam pokręcił głową i spojrzał przez ramię na Sully'ego. — Od kilkunastu lat powtarzasz, że jesteś za stary — dodał i przewrócił oczami.
— Bo jestem stary. I nie pyskuj gówniarzu, bo gdyby nie ja, to by was tu teraz nie było — powiedział Sullivan przez co bracia roześmiali się pod nosem, ale musieli przyznać mu rację. Dużo mu zawdzięczali, jakby by nie był i jak bardzo by nie marudził czy się powtarzał.
━━━━━ 🏆 ━━━━━
jeszcze cztery do końca:(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top