22 → shadows

━━━━━ 🏆 ━━━━━ 

SHADOWS
chapter twenty two

━━━━━ 🏆 ━━━━━ 

Clarie i Nate nieco zabłądzili, ale na szczęście udało im się znaleźć drogę powrotną do obozu. Gdyby nie spostrzegawczość dziewczyny i fakt, że jakoś radziła sobie z orientacją w terenie, to pewnie w ogóle by niczego nie znaleźli, bo Drake zupełnie zgłupiał i nie miał pojęcia, gdzie się znajdował. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i nawet Sully odpuścił sobie żartowanie, że coś długo ich nie było i ciekawe czy aby na pewno tylko rozglądali się po okolicy. Jak się okazało staruszek złowił też parę ryb na coś w rodzaju kolacji dla nich i smażył je już na ogniu z ogniska, mając nadzieje, że będą nadawały się to zjedzenia. 

— Dobra wiadomość jest taka, że komandosów naprawdę nie widać. Pociesza mnie to, bo naprawdę nie mam zamiaru znowu uciekać. I mam nadzieje, że nikt nas nie obudzi w nocy i nie będziemy znowu w podskokach biec przez las, aby się uratować — mruknął Drake, siadając blisko ognia, aby się trochę ogrzać. Wieczór był chłodny i miał nadzieje, że we trójkę pomieszczą się jakoś w cieple, aby nikt nie musiał marznąć. 

— Ja już też za to podziękuje — Blondynka zgodziła się szybko i odgarnęła swoje długie włosy, które aż prosiły się o umycie na plecy i westchnęła cicho. Chociaż przez cały dzień nie miała żadnego zastrzyku adrenaliny, to jednak była zmęczona i ziewnęła szeroko. - Jestem zmęczona i nie pogardziłabym całą przespaną nocą. Nie wiem jak wy - dodała i zerknęła na bruneta, a potem na Victora, chociaż z tym drugim jej stosunki nadal nie były zbyt najlepsze. Nie ufała mu i nie zamierzała szybko tego zmieniać, chyba, że jakimś cudem by musiała to zrobić. 

— O niczym innym nie marze — Drake westchnął cicho i zaczął jeść rybę, którą podał mu Sully. Skrzywił się lekko, czując w ustach mięso bez przypraw, ale uznał, że nie będzie wybrzydzał, bo równie dobrze mógł niczego nie jeść, a to już nie było takie przyjemne. — To na pewno jest jadalnie? — dodał i spojrzał na Victora, a ten skinął głową, cały czas pykając przy tym swoje cygaro. Nikt już nie zwracał na to uwagi, bo było to zjawisko tak częste, że przeszło do porządku dziennego i stało się rzeczą naturalną. Nawet Clarie już przestała się irytować dymem. 

— Jedz, a nie marudź, bo już dzisiaj zgłupiałeś, to nie chce wiedzieć, co będzie dalej, kiedy nie będziesz miał niczego w ustach — Blondynka spojrzała na niego wymownie, a później roześmiała się pod nosem. 

— Będziesz mi to teraz wypominać?

— Tak, bo nie przestanie mnie to śmieszyć — wytknęła w stronę Drake'a końcówkę języka, a ten przewrócił teatralnie oczami i szturchnął ją w bok, gdy jadła. Pisnęła cicho, a później pokręciła głową. — Clarie, zgubiliśmy się! Nie wiem, co robić! Nie wiem! — dodała, naśladując jego głos, po czym roześmiała się głośniej. 

— Nie piszczałem tak, nie przesadzaj! Mój głos jest o wiele bardziej męski — powiedział, wypinając dumnie pierś i pokręcił głową. Clarie pokiwała lekceważąco głową, a później zajęła się jedzeniem. Chociaż nie było smaczne i nie była pewna czy na pewno dało się to zjeść, to uważała na ości i połykała kolejne kawałki, bo chciała mieć siły na następny dzień. Nie wiedziała, co mieli w planach, ale jeśli wiązało się to z dalszą wędrówką w dół rzeki czy wgłąb lądu, to chciała się na to przygotować i nie marudzić potem, że bolą ją nogi czy że jest już zmęczona i chciałaby odpocząć. 

— Zachowujecie się jak dzieci — przyznał Victor. — Znowu muszę niańczyć dzieci. Jak nie braci, to dwójkę, która będzie się przegadywać, kto ma rację, a kto jej nie ma — dodał, kręcąc głową. — Chyba naprawdę jestem już stary. 

━━━━━ 🏆 ━━━━━ 

Było całkiem późno i cała trójka spała, kiedy ktoś zaczął się zbliżać do obozu. Dwa ludzkie cienie przemykały się pomiędzy zaroślami, starając się nie hałasować. Mężczyzna i młoda kobieta szli jedno za drugim, mając nadzieje, że uda im się wślizgnąć w niezauważony sposób. Byli zmęczeni, ale szczęśliwi, że udało im się uciec i mieli nadzieje, że tak prędko nie dadzą się odnaleźć. 

Był to nie kto inny jak Samuel Drake. Udało mu się trafić do aresztu komandosów i nawet znieść trochę tortur oraz przesłuchań, aby ostatecznie uwolnić siebie oraz swoją towarzyszkę z celi, która tak naprawdę nie miała nic na sumieniu, a komandosi mścili się na niej za jakieś rodzinne porachunki z wcześniejszych lat. Drake nie mógł jej tam zostawić, szczególnie wtedy, gdy okazało się, że mają ze sobą wiele wspólnego. Tak więc niska brunetka, o pięknych brązowych oczach podążała teraz za nim, ciekawa tego, co chciał zrobić. Samowi przede wszystkim zależało na tym, aby odnaleźć brata i dowiedzieć się tego czy udało cokolwiek ustalić, odkąd rozłączono ich ze sobą na Antarktydzie. Od komandosów po części zrozumiał, że byli w dżungli, że im uciekli oraz, że ktoś ukradł im łódkę. 

Od późnego popołudnia kierowali się za śladami dymu na niebie. Na szczęście komandosi byli zajęciem sprowadzania sobie nowego środku transportu i nie mieli głowy do tego, aby szukać kolejnych zbiegów, chociaż z pewnością im się to nie podobało. Samuel ze swoją towarzyszką na szczęście zdążyli się szybko oddalić i gdy w końcu ustalili, gdzie są i skąd widać dym, ruszyli w tamtym kierunku. Po kilku godzinach marszu udało im się dotrzeć na miejsce i gdy Sam stanął na krańcu roślin, zerknął na trójkę śpiącą przy ogniu i podszedł bliżej, aby się im przyjrzeć. Wszystko mu się zgadało, a sylwetkę Victora poznał jeszcze z daleka, bo nikt inny nie nosił takich koszul jak on, więc wszystko było jasne. Brata również rozpoznał, ale nie wiedział kim była ta dziewczyna, która spała po środku.

Brunetka zajrzała mu przez ramię, a później sama podeszła na placach bliżej ognia, który już dogasał i spojrzała na Clarie. Blondynka jakby wyczuła, że coś się dzieje i otworzyła oczy. Brunetka od razu zakryła jej usta dłonią, aby nie krzyczała, ale O'Hara zaczęła się niemiłosiernie głośno szamotać i zamiast spokojnego przeczekania do rana i poinformowania o swojej obecności reszty, Nate i Victor się obudzili. 

— Sam?!

━━━━━ 🏆 ━━━━━

lubię kończyć w takich momentach:")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top