17 → silence
━━━━━ 🏆 ━━━━━
SILENCE
chapter seventeen
━━━━━ 🏆 ━━━━━
Nathan błądził po dżungli. Trochę bez sensu, trochę z zamysłem na to, że może jednak wpadnie na jakiegoś komandosa, który będzie miał przy sobie krótkofalówkę. Musiał skontaktować się jakoś ze światem wewnętrznym, chociaż nie sądził, że w ogóle mu się to uda. Aktualnie nie wiedzieli nawet z Sullym, gdzie się znajdowali i w którą stronę mieli się udać, więc bliższe kontakty z wrogiem były niestety wskazane. Poza tym wciąż nie miał pojęcia, gdzie był Sam i czy w ogóle wszystko było z nim w porządku. Nie zniósłby tego, gdyby okazało się, że z jego bratem też nie jest najlepiej.
Na niebie robiło się coraz ciemniej, gdy brunet przedzierał się przez zarośla. Nie podobało mu się to, że czuł się śledzony, bo miał wrażenie, że stale ktoś siedzi mu na karku i obserwuje każdy jego ruch, a jednak zamierzał wrócić do jaskini, gdzie zostawił Victora, bo wiedział, że ten stary grzyb tak dobrze sobie nie poradzi bez niego i chociaż Sullivan strzelił na niego porządnego męskiego focha, to uznał, że byli ze sobą na dobre i na złe, w przyjaźni czy w niezgodzie, ale Nathan już nie wyobrażał sobie tego, że mógłby nagle stracić tego starego wyjadacza. Bardzo dużo mu zawdzięczał i chociaż Victor zachowywał się jak dziecko, to w wielu momentach był bardzo pomocny.
— No dawaj, Drake. Wymyśl coś — mruknął sam do siebie, zdając sobie sprawę z tego, że chyba zaczął kręcić się w kółko, gdy kolejny raz minął jedno i to samo drzewo z charakterystycznym konarem, który utknął mu w pamięci. — Starzeje się czy co? — dodał i pokręcił głową. Nie wiedział, co ze sobą zrobić i tylko obrócił broń w dłoniach, zastanawiając się czy to wszystko miało jeszcze sens. Cała podróż zaczęła się sypać jeszcze na Antarktydzie, kiedy komandosi zabrali Sama. Potem pojawiła się Clarie, ale ją też zostawili na pastwę losu i Drake nawet nie wiedział czy był jakikolwiek sens jej jeszcze szukać. Nie chciał jej pod żadnym względem obrażać, ale nie wyglądała na taką, która poradzi sobie zupełnie sama w dżungli. W otoczeniu komandosów, dzikich zwierząt, bez podstawowego wyżywienia i ubrań, które pozwolą przetrwać chłodne noce.
Wtedy jeszcze nie miał pojęcia jak bardzo się mylił.
— Chyba nic tu po mnie — westchnął widząc, że dookoła nigdzie nie było śladów komandosów. Zaczął się nawet zastanawiać czy oni też przypadkiem nie zwątpili w to wszystko i nie zostawili ich dla jakiś jaguarów czy innych mieszkańców dżungli.
━━━━━ 🏆 ━━━━━
Nathan w końcu zrezygnował z kręcenia się bez sensu wokół jaskini, mniej czy bardziej oddalając się od niej, bo komandosi jakby wyparowali i nie wiedział czy to źle, czy dobrze. Odtworzył drogę, którą pokonał i po jakimś czasie, gdy było już zupełnie ciemno stał pod jaskinią. Wdrapał się do środka, zastanawiając się czy Victor chociaż wysprzątał, tak jak go o to prosił zanim wyszedł. Przeczesał palcami swoje włosy, czując przy tym jak się lepił od brudu, ale nie miał nawet, gdzie się wykąpać. Zresztą wtedy ostatnie o czym myślał, to była jakaś ciepła kąpiel.
— Wróciłem — powiedział, widząc staruszka siedzącego przy ogniu. Victor najwidoczniej nie był taki obrażony jak Nathan spodziewał się, że będzie. Usiadł przy ognisku, chcąc się ogrzać, bo nie zorientował się nawet, kiedy tak zmarzł. Sullivan jednak zmierzył go tylko wzrokiem i wrócił do zabawy scyzorykiem. Nate przewrócił dyskretnie oczami, a później potarł o siebie swoje dłonie, chcąc je rozgrzać. Broń odłożył na bok, zastanawiając się, ile tak Sully wytrzyma w tych swoich cichych dniach. Na pewno nie miał zamiaru mu przeszkadzać, oprócz tego, że chciał mu powiedzieć podstawowe rzeczy, o których się dowiedział. — Komandosów nie widać. Nie wiem czy dali nam spokój, czy jeszcze się pojawią, ale nie wpadłem na żadnego. Jutro spróbuje przeszukać te jaskinie, może coś znajdę w środku - dodał, wzruszając ramionami. Jeszcze wcześniej zauważył, że jaskinia nie kończyła się tam, gdzie sądzili, tylko ciągnęła się o wiele bardziej w dół. Na upartego dałoby się też wejść na górę, ale Nathan wolał poszukać bezpieczniejszej drogi niż ta, o której cały czas myślał. Wspinaczka nigdy nie wychodziła mu za dobrze, a nie zamierzał pozwolić na to, aby Victor śmiał się, że znowu coś sobą rozpieprzył. Sobą i swoim szczęściem. Wolał też nie dołączać do martwych komandosów, bo jeszcze nie był ciekawy jak wygląda byt po tej drugiej stronie.
Victor podczas całego wieczora odzywał się zdawkowo albo w ogóle. Nathan po jakimś czasie przestał w końcu go zagadywać, bo jeśli miała odpowiadać mu cisza, to wolał już porozmawiać sam ze sobą w głowie niż wysilać się, aby Sullivan z łaski swojej coś do niego powiedział. Nadal nie odpowiadało mu to, że się obraził, bo przecież wcześniej nie powiedział niczego takiego, ale stwierdził, że niech już się ten stary grzyb obraża. Przynajmniej nie marnował swojej energii życiowej, a to było już coś. Drake obawiał się tylko, że gdyby zasnął, to zostawiłby go samego, zabierając ze sobą broń, ale uznał, że to jednak nie było w stylu Sullivana. Tym bardziej, że nie miał gdzie uciec, no chyba, że na jakieś drzewo do małp.
— Idę spać, mam nadzieje, że do jutra ci przejdzie — powiedział zaczepnie do starszego mężczyzny, a ten tylko spojrzał na niego spode łba, jakby Drake właśnie zamordował mu matkę albo zabrał whisky do wypicia. Nate tylko roześmiał się pod nosem, a później pokręcił głową. Ułożył się blisko ognia, aby nie zmarznąć i przez jakiś czas jeszcze patrzył się w ogień. Nie było to specjalnie porywające zajęcie, ale uznał, że może w jakiś sposób go to uśpi. W końcu zaczął nawet liczyć owce, łudząc się, żeby to pomogło. Naprawdę był zmęczony, ale sen nie przychodził. Wcale mu się to nie podobało i chociaż się starał, to nie potrafił oczyścić swojej głowy z myśli. Wkrótce też każda jedna pozycja okazała się być wyjątkowo nieznośna i nie wiedział już co zrobić, aby naprawdę zasnąć. Nathan mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a później spojrzał na Victora, który nie miał problemów ze snem i spał odwrócony do niego plecami.
— Jak ja ci zazdroszczę, staruszku, jak ja ci zazdroszczę...
━━━━━ 🏆 ━━━━━
dzisiaj będzie jeszcze jeden x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top