13 → bonfire
━━━━━ 🏆 ━━━━━
BONFIRE
chapter thirteen
━━━━━ 🏆 ━━━━━
Clarie przysunęła się bliżej ogniska, które Sully rozpalił jakiś czas temu i potarła swoje dłonie o siebie. Nie spodziewała się, że będzie tak marznąć w tej gwatemalskiej dżungli, ale z drugiej strony mogła się tego spodziewać, tylko o tym nie pomyślała. Blondynka westchnęła cicho, a później spojrzała na Nathana, który próbował wyczyścić pistolet. Nie mieli przy sobie zbyt wiele amunicji czy broni, dlatego trzeba było szanować, to co udało im się zorganizować. O'Hara założyła kosmyk włosów za ucho i podciągnęła kolana pod klatkę piersiową, słuchając jak ogień strzelał. Oparła brodę na kolanach, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Na sen było stanowczo za wcześnie, bo dopiero się ściemniało, a wolała nie budzić się nad ranem i marznąć jeszcze bardziej.
— Co tak cicho siedzicie? Przecież Nate niczego nie spieprzył i nie ma żadnej stypy, nie musimy udawać, że jesteśmy poważni - powiedział Sully, racząc się swoim cygarem, gdy rozsiadł się już wygodnie. Clarie zachichotała pod nosem, a później westchnęła cicho i ostatecznie wzruszyła swoimi ramionami.
— Bardzo śmiesznie, Sully. Bardzo śmiesznie — mruknął Nate, po czym pokręcił głową i prychnął. Victor wzruszył ramionami, jakby nie przejął się tym, że znowu zagrał młodszemu na nerwach i zaczął jeść kawałek suszonej wołowiny. Nikt nie wiedział w jaki sposób znalazła się w samolocie, ale nie straciła daty ważności, więc dało się ją zjeść.
— Wiem. Ja się świetnie bawię. Jeszcze lepiej niż w El Dorado, w Shambali czy na tej pustyni.
— Przestań staruchu, nie zaczynaj dalej — Nathan spojrzał groźnie na Victora, a ten tylko się roześmiał i machnął na niego ręką.
— Mogę wiedzieć, o co zaczynacie się kłócić między sobą? — Wtrąciła się Clarie i spojrzała to jednego, to na drugiego.
— Sully'ego bierze na wspominki. I to wszystko. A do pewnych rzeczy nie chce wracać. Przynajmniej nie teraz. A ten stary dureń zrobił się wyjątkowo sentymentalny.
— Tylko nie dureń!
Clarie zaśmiała się głośniej, a później pokręciła głową, wiedząc już, że tylko oni byli zdolni do kłócenia się w środku dżungli o taką pierdołę. Blondynka odgarnęła kosmyk włosów za ucho, a potem spojrzała na Amerykanina, opierając dłonie o ziemię za swoimi plecami.
— To co to za sekrety? — Zainteresowała się i odchyliła głowę, chcąc obejrzeć bruneta w całej jego okazałości. Miał w sobie coś takiego, że mimowolnie pałało się do niego sympatią. Nawet jeśli życie wszystkich dookoła wisiało na włosku.
— Nathan Drake ma już za sobą kilka miejsc, które puścił z dymem, w których o mało nie zginął i w których teraz na pewno nie jest mile widziany.
— Sully...
— No co? Mówię prawdę. Dobrze wiesz, że mam rację. Kto cię wyciągał za każdym razem z kłopotów i kto był z tobą prawie zawsze? No przecież nie Elena. Skaranie boskie z tą babą — mruknął Victor, kręcąc głową. — Nigdy więcej nie umawiaj się z blondynkami. Bez urazy, młoda, ale Elena była najgorszą pomyłką w całym życiu tego tu - dodał, wskazując cygarem na bruneta. Nathan roześmiał się pod nosem, nie wierząc, że słyszał to wszystko i westchnął później cicho.
— Tu się ciężko z tobą nie zgodzić - przyznał po chwili ciszy.
Zanim się zorientował, dał się wplątać w całą te rozmowę o przeszłości, chociaż tak naprawdę to Sully ją prowadził. Brunet tylko przysłuchiwał i wcinał się mniej czy bardziej kulturalnie, gdy Victor oczywiście przesadzał. Kto jak kto, ale ten stary wyjadacz miał do tego wyjątkową skłonność, a Drake po prostu nie chciał wyjść na głupiego w oczach Clarie. Niby mu nie zależało na tym, co myśleli o nim ludzie, ale skoro już ta dziewczyna ryzykowała wszystko, aby być razem z nimi w środku niczego, to wypadało, aby sobie chociaż ufali, a przez Sully'ego blondynka mogła to zaufanie stracić. Skończyli tak naprawdę późną nocą. Clarie ziewała już przynajmniej od godziny, a pomimo to nie zamierzała się kłaść, chociaż coraz bardziej ciągnęło ją do ziemi. El Dorado, Shambala i ta pustynia, której nazwy nie potrafiła nawet zapamiętać okazały się być jednak o wiele ciekawsze niż sen. Oczywiście mogła potem tego żałować, ale wiedziała, że nie zanosiło się na ucieczkę w płomieniach przez brak uwagi na ognisko czy pogoń za kimś z bronią, tudzież ucieczka przed kimś, kto miałby broń, bo nikt ich nie zauważył, a owi ludzie chcący ich skrzywdzić zostali na Kubie.
— Pora spać, dzieciaki. Mówię to poważnie, bo coś mi się wydaje, że rano będziecie zdychać, a mamy spory kawałek drogi do przejechania — zaczął Victor, wrzucając resztki cygara do ognia. Ułożył się wygodniej na sowim śpiworze i spojrzał na Nate'a oraz Clarie. — Za stary się robię na takie rzeczy.
— A dopiero byłeś takim młodzieniaszkiem, co?
— Przestań już, przestań.
— Ja mam przestać, ale to jak ty robiłeś ze mnie idiotę i głupka to jest dobrze, tak? — zaczął Nate i spojrzał z wyrzutem na Sully'ego. Mężczyzna machnął ręką i odwrócił się do nich plecami.
— Ja mogę, a ty nie. O to w tym wszystkim chodzi, jakbyś się jeszcze zastanawiał i nie domyślił się, o co tak naprawdę chodzi w tym wszystkim. — Victor mruknął tylko, a później już zamilkł, jakby miał już dość tej rozmowy, a Drake przewrócił oczami i również się odwrócił.
— Zachowujecie się jak dzieci. Dosłownie. — stwierdziła O'Hara, przenosząc wzrok z jednego na drugiego i na odwrót. Myślała już, że niczym jej nie zaskoczą, ale cały czas była narażona na szok ze strony Victora czy Drake'a. Całkiem jej to odpowiadało i zdała sobie sprawę, że wciąż była ciekawa tej całej Eleny i co ona takiego zrobiła, że Sully jej tak nienawidził. Nie trzeba było się długo mu przypatrywać, aby to odkryć, a Clarie wydawało się, że robiła to już wystarczająco dużo razy.
Zasnęła lekkim snem, mając wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale gdy kilka razy wstawała i rozglądała się dookoła, nikogo nie widziała i zdała sobie sprawę, że chyba popadła w jakąś paranoję, bo to nie było normalne, żeby jacyś inni ludzie, zupełnie bez potrzeby znaleźli się w środku gwatemalskiej dżungli i obserwowali to, co miał w zamiarze Nathan Drake oraz jego zespół na czele z cygarem Victora.
━━━━━ 🏆 ━━━━━
zbliżamy się do połowy :x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top