Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?
Kojarzycie to uczucie, gdy zostajecie przeniesieni do zupełnie innego świata? Raczej nie.
Stałam przy stole bilardowym, czarna kula trafiła do ostatniej łuzy. Wykonałam taniec zwycięzcy.
– Widzisz tak się gra – dobiłam mojego przyjaciela. Nie mogłam się powstrzymać przed tą uwagą.
– Chociaż raz mogłaś dać mi wygrać – mruknął.
– Wiesz, że jestem zołzą – powiedziałam. Ten nie zamierzał zaprzeczać.
– Kiedyś trafisz na lepszą od siebie w złośliwościach – stwierdził.
Po jego słowach zrobiło mi się słabo, a świat zakręcił się wokół mnie. Poczułam, jakbym spadała w dół. Serce biło mi jak szalone. Widziałam setki kolorów, wszystko wirowało.
Lot skończył się równie nagle, jak się zaczął. Upadłam na jakieś zielsko. Krzak z różowymi kwiatami. Gałęzie wbijały się w moje ciało. Nie wątpiłam, że będę miała ślady po tym zbyt bliskim spotkaniu.
– Złaź rododendronu – usłyszałam za sobą. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co chodzi. – Głucha jesteś, czy co? – warknęła.
Wstałam z krzaka. Spojrzałam na moją rozmówczynię. Ta była ubrana w podarte spodnie, w nosie miała kolczyk. Jej zbyt mocny makijaż postarzał ją, tak że wyglądała na jakieś dwadzieścia pięć lat.
– Gdzie ja jestem? – zapytałam, rozglądając się dookoła.
– Z choinki się urwałaś, czy co? Ogrodu Zołz, nie rozpoznajesz?
– Nie łaska normalnie odpowiedzieć? – warknęłam. Ta kiwnęła głową z uznaniem.
– Faktycznie jesteś zołzą. Faceci się ucieszą.
Nie rozumiałam, o co jej chodzi. Wolałam jednak nie pytać. Nie chciałam, by uważała mnie za głupią dziewuchę. Ta bez słowa ruszyła do… wigwamu. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Namiot uszyty z kolorowych materiałów z słupem po środku był naprawdę obszerny.
W środku kręciło się mnóstwo ludzi. Podszedł do mnie jakiś koleś. Położył rękę na moim ramieniu.
– Spadaj! – Strzepnęłam jego dłoń.
– Zołza, takie lubię – odpowiedział.
– Jest nowa – powiedziała nieznana mi kobieta. Wyglądała na jakąś szefową. Wzięła mnie za ramię i poprowadziła w bardziej ustronne miejsce. – Skoro tu trafiłaś, musisz być zołzą. W tym świecie jesteśmy elitą. Możesz mieć każdego.
– Ale ja chcę wrócić do domu – odpowiedziałam.
– To niemożliwe. Naucz się żyć tutaj. Oni – wskazała na gości wokół – chcą zołzy, jednostki samodzielnej, ty taką jesteś. Wykorzystaj to. Niezależność ich pociąga.
Na samą myśl o podrywaniu, któregoś z tych facetów, dostawałam mdłości. Po raz pierwszy żałowałam, że nie byłam milsza. Ten świat był okropny. Wydawał się pełny negatywnych emocji, które unosiły się w powietrzu.
– Idź – pogoniła mnie. – Nie chcesz, żebym stała się nie miła – szepnęła, gdy nie ruszyłam się z miejsca.
– Nie! – niemal krzyknęłam.
Poczułam uderzenie. Zapadła ciemność. W którym świecie się obudzę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top