Prolog

W jednej chwili Marinette zniknęła. Jeszcze sekundę temu stała tuż obok niego. Tak blisko, że stykali się ramionami. Tak blisko, że mógłby w każdej chwili dotknąć jej dłoni, lub musnąć palcami ciemne kosmyki opadające na jej twarz. Jednak teraz... Teraz tak po prostu zniknęła jakby nigdy nie istniała.

- Marinette! - Krzyknął zrozpaczony, ignorując zaskoczone spojrzenia swoich przyjaciół, którzy nie mieli bladego pojęcia dlaczego wydziera się na całe gardło, wołając imię dziewczyny której nikt nie zna. Jak za jednym pstryknięciem Marinette Dupain-Cheng wyparowała nie tylko jako fizyczna osoba, ale także jako wspomnienie z umysłów swoich najbliższych. To nie mogła być prawda. Nie mógł przecież tak po prostu jej stracić. Swojej Księżniczki, swojej Kropeczki... Jego największy koszmar właśnie się ziścił. Koszmar Czarnego Kota, który tak panicznie bał się, co by się z nim stało gdyby Biedronki nigdy nie było w jego życiu.

- Stary wszystko z tobą w porządku? - zapytał Nino kładąc dłoń na jego ramieniu - wyglądasz nie najlepiej - dodał spoglądając na niego jakby miał do czynienia z kimś niespełna rozumu.

- Nic nie jest w porządku! - powiedział z mieszanina złości i rozpaczy - zupełnie nic - dodał już ciszej i z większą rezygnacja.

- Okeeej chyba potrzebujesz dobrego lekarza - powiedział Nino bacznie mu się przyglądając. Adrien zupełnie zignorował jego wypowiedź  zanurzając się coraz bardziej w otchłani rozpaczy. Nie tak sobie wyobrażał przyszłość o jakiej jeszcze do niedawna marzył. Czuł jak jego własne serce powoli zaczyna umierać z żalu na równi z każdą mijająca sekunda, która coraz bardziej uświadamiała mu ile stracił. Ich przeciwnik tym razem wygrał. Bez Biedronki nie mieli żadnych szans. Bez Biedronki nie było Czarnego Kota.

- Plagg! chowaj pazury! - Krzyknął i obdarzając swoje Kwami jednym pełnym boleści spojrzeniem, zdjął z palca pierścień i schował go do kieszeni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top