(8)

— Miło z twojej strony, że pozwoliłeś mi wygrać — powiedziała, odkładając kontroler na bok. Chłopak pokręcił głową.

— Nie pozwoliłem, sama mnie pokonałaś — oparł, a jasnowłosa spojrzała na niego z politowaniem.

— Proszę cię — prychnęła. — Nigdy w życiu w to nie grałam, ledwo wiem jak się poruszać.

— Wrodzony talent — wzruszył ramionami, a Hikari zaśmiała się szczerze. Hitoshi wyłączył konsolę i oparł się o brzeg łóżka, spoglądając na nią z uśmiechem. Dziewczyna osunęła się na poduszki, wyściełające podłogę i położyła się, wlepiając spojrzenie w sufit.

— Dzięki — powiedziała cicho. Chłopak opadł na podłogę tuż obok i westchnął.

— Za co znowu? — spytał. — Przecież nic takiego nie zrobiłem.

— Zaufałeś mi — odparła, jakby to było oczywiste. — Nikt mi nigdy na poważnie nie zaufał, Hitoshi.

Chłopak milczał. Doskonale znał to uczucie. Jego też wszyscy dookoła odrzucali, odkąd ujawniła się jego umiejętność. Nikt nie chciał mieć do czynienia z dzieciakiem, który może przejąć na nim kontrolę. Nikt nigdy nie pomyślał o nim inaczej niż o przyszłym złoczyńcy, a przynajmniej tak uważał sam Shinsou.

— Ty też mi zaufałaś — zauważył. — Wiem, że to musiało być trudne.

— Bzdura — mruknęła, przechylając głowę w jego stronę. Chłopak również na nią spojrzał i uniósł lekko kącik ust.

— Jesteśmy dwoma wyrzutkami, których nie chce społeczeństwo — powiedział.

— Nie myśl sobie, że zaczęłam się z tobą przyjaźnić z braku lepszego wyboru — mruknęła z powagą w głosie. — Wybrałam ciebie, bo jesteś naprawdę wspaniałą osobą.

— Słodzisz.

— Bo nie chcesz mnie słuchać — westchnęła. — Strasznie jesteś uparty.

— Po prostu ciężko uwierzyć w to, że ktoś naprawdę mnie polubił.

— Bardzo cię lubię — powiedziała, ponownie wlepiając spojrzenie w sufit pokoju chłopaka.

— Ja ciebie też, Katō.

Dziewczyna westchnęła ciężko. Krople deszczu, uderzające w szyby pokoju chłopaka były jedynym dźwiękiem, dochodzącym do ich uszu. Oboje leżeli obok siebie, wpatrzeni w jeden punkt przed sobą i rozmyślali.

— Dlaczego poszedłeś do UA? — spytała cicho. Jej głos prawie znikał w szumie deszczu za oknem. Hitoshi zamyślił się.

— Chciałem udowodnić wszystkim, że nawet z takim quirk mogę zostać bohaterem — odparł. — Albo sobie... Ale zawaliłem egzaminy na bohaterstwo i oto jestem. Moje marzenia zostały brutalnie zdeptane.

— Przykro mi — powiedziała, a brzmiało to zaskakująco szczerze. — Uważam, że byłbyś świetnym bohaterem.

— A ty? — zapytał, ignorując komplement. — Dlaczego UA?

Jasnowłosa milczała chwilę.

— Nie wiem — odparła w końcu. — Chyba liczyłam na to, że ludzie tutaj będą bardziej tolerancyjni. Kiedyś chciałam być bohaterką, ale wyrosłam z tych marzeń. Zderzyłam się z rzeczywistością i zrezygnowałam.

— Ja też uważam, że byłabyś dobrą bohaterką — powiedział.

— Wcale tak nie myślisz.

— Myślę.

— Nieprawda.

Hitoshi podniósł się lekko, opierając ciężar ciała na przedramieniu.

— Naprawdę chcesz się o to kłócić? — zapytał, a dziewczyna posłała mu lekki uśmiech. — Wyciągnę ci takie argumenty, że ci gacie spadną.

— Już mi spadają — zauważyła, a chłopak parsknął śmiechem.

— Jeden zero dla ciebie, Katō.

— Nie masz ze mną szans, Hitoshi — powiedziała.

— Ah tak?

— Tak.

Chłopak z westchnieniem opadł na poduszki i pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Dlaczego ja cię jeszcze lubię? — jęknął.

— Bo dzięki mnie masz pingwina — powiedziała. Hitoshi sięgnął po telefon, leżący obok i spojrzał na zawieszkę z czułością.

— Sam sobie go wyszperałem — odparł.

— Ale to i tak dzięki mnie — uśmiechnęła się znowu, przekręcając na bok. Ułożyła dłonie pod głową, wpatrzona w jego profil. — To symbol naszej przyjaźni.

— Tak uważasz? — mruknął, obracając pingwina w palcach. Dziewczyna przytaknęła.

— To nasze własne bransoletki przyjaźni.

— Ale to dziecinne — westchnął. — I takie... babskie.

— Jak będziesz tak narzekał, to się zostawię — powiedziała, a chłopak spojrzał na nią, unosząc brew.

— Nie ma opcji — odparł z pewnością. — Wiem, że mnie uwielbiasz.

— Toleruję — sprecyzowała. Shinsou westchnął ciężko.

— Ja też cię nie znoszę — warknął. — Podła kobieto.

— Aleś ty nerwowy — mruknęła i uśmiechnęła się do niego. — Odprowadzisz mnie do domu?

— Nie.

— Hitoshiiiii... — spojrzała na niego błagalnie.

— Nie ma opcji — powiedział dobitnie. — Ale możesz spać na wycieraczce.

— Zdzielę cię.

— Proszę bardzo. Mój ból egzystencjalny jest bardziej uciążliwy.

Dziewczyna milczała przez chwilę.

— Chcesz o tym porozmawiać?

Oboje wybuchnęli śmiechem niemal w tym samym czasie. Cisza, która po nim nastąpiła, ponownie zmusiła nastolatków do jakichś głębszych refleksji nad swoją relacją.

— Dzięki, że jesteś — powiedział chłopak ciepło, a dziewczyna wzięła głębszy oddech zanim odpowiedziała.

— Zawsze będę.

***

Hitoshi pozwolił jej zatrzymać pożyczone rzeczy. Wręcz na to nalegał, nie chcąc słyszeć żadnych sprzeciwów z ust przyjaciółki. Ojciec chłopaka po powrocie z pracy z miłym zaskoczeniem zastał w swoich progach obcą dziewczynę, ubraną w stare ubrania swojego syna. Bardzo ładną, miłą dziewczynę, którą natychmiast zaoferował się odwieźć. Młody Shinsou oczywiście im towarzyszył, a gdy w końcu zatrzymali się przed domem dziewczyny, kilka dzielnic dalej, wysiadł, otworzył jej drzwi i obiecał, że następnego dnia rano kupi jej kawę za to, że wytrzymała piętnaście długich minut na wysłuchiwaniu idiotycznych żartów jego ojca. Dziewczyna nie uważała ich za głupie, wręcz przeciwnie, niejednokrotnie szczerze ją rozbawiły, jednak nie mogła odmówić darmowej gorącej kawy o poranku.

Tego wieczoru długo nie mogła zasnąć. Krople deszczu, nieustannie uderzające w szyby w pokoju jasnowłosej, skutecznie uniemożliwiały jej zapadnięcie chociaż w płytki sen. Przekręcała się z boku na bok, starając się znaleźć wygodną pozycję, jednak na próżno. Nie czuła nawet cienia zmęczenia, a delikatny zapach obcego płynu do płukania nieustannie rozpraszał jej uwagę. Nie wiedziała dlaczego zdecydowała się na pozostanie w koszulce chłopaka. Żaden racjonalny argument nie był w stanie przyjść jej do głowy, ale mając na sobie za duży, czarny, męski t-shirt czuła się dziwnie bezpieczna. Czuła, że nareszcie ma kogoś, na kim jej zależy i komu - miała nadzieję - zależy również na niej. To uczucie było jej kompletnie nieznane i obce, ale przyjemne.

Około drugiej w nocy zrezygnowała z dalszych prób zaśnięcia i napisała do Hitoshiego. Mały pingwinek kołysał się na sznureczku przyczepionym do telefonu dziewczyny, gdy leżąc płasko na materacu, trzymała go nad głową.

Shisou Hitoshi nigdy nie kładł się wcześniej niż przed trzecią, dlatego widząc wiadomość dziewczyny uśmiechnął się i wyłączył konsolę, postanawiając całą swoją uwagę i energię poświęcić jej i tylko jej.

Wysłuchał jej narzekań na bezsenność, ale już po kilku wiadomościach zdał sobie sprawę, że nie chce żeby szła spać. Żeby którekolwiek z nich szło spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top