(5)

— Przepraszam — rzuciła Hikaru, odsuwając się lekko od wysokiego chłopaka, który właśnie na nią wpadł. Ten skinął jej głową i ruszył w swoim kierunku, wsuwając dłonie w kieszenie szarej marynarki. Wyglądał na trzecioklasistę, a sądząc po smarze na twarzy i przedramionach, prawdopodobnie był na profilu inżynierskim. Dziewczyna odwróciła się do Hitoshiego i skrzywiła z obrzydzeniem.

— Co jest? — zapytał chłopak, widząc jej zdegustowany wyraz twarzy.

— Tyle razy już słyszałam... znaczy... czytałam niestosowne komentarze w moją stronę, że to już naprawdę robi się uciążliwe.

— Powinienem wyjaśnić tamtego gościa? — spytał, a jasnowłosa uśmiechnęła się do niego.

— Rycerz w lśniącej zbroi — zakpiła. — Musiałbyś wybić jedną trzecią męskiej populacji.

— Da się zrobić — odparł chłopak wzruszając ramionami. — A tak na poważnie... Nie możesz po prostu nie czytać ludziom w myślach?

Dziewczyna westchnęła.

— Staram się — odparła. — Ale czasami taki bodziec po prostu... Nie wiem, to tak niechcący.

Hitoshi skinął głową.

— No i wiesz jaki jest świat... Czasem gdy widzę jak ktoś się na mnie usilnie patrzy wolę się upewnić, że nie ma zamiaru mnie zabić czy cokolwiek...

— Wy naprawdę macie z tym problem — mruknął do siebie, wpatrując się w korytarz przed sobą.

— Wy?

Hitoshi podrapał się zakłopotany w kark.

— No dziewczyny... — odparł. — Wybacz, Kato, nie miałem nigdy przyjaciółki.

— Nie szkodzi — odparła, częstując go jednym z mochi, które dopiero co kupiła w szkolnym sklepiku. — Mogę cię wprowadzić w ten tęczowy świat pełen jednorożców i brokatu.

— Spasuję — mruknął nastolatek, wsuwając kuleczkę do ust. — Nigdy nie byłem fanem jednorożców.

— Są tam też pingwiny — powiedziała.

— Zamieniam się w słuch.

— Wiesz... — westchnęła, a chłopak otworzył drzwi, prowadzące na dach szkoły. Usiadła pod barierką i spojrzała na rozciągający się pod nimi dziedziniec. — Bycie kobietą jest dużo cięższe niż się wydaje.

Hitoshi otworzył puszkę z mrożoną kawą, nie odrywając od niej wzroku.

— Czasami boję się wracać do domu inaczej niż główną drogą, bo nigdy nie wiem czy ktoś nie postanowi mnie zaczepić. Po zmierzchu w ogóle nigdzie sama nie wychodzę. Zawsze mam przy sobie cokolwiek, co może mi posłużyć jako potencjalna broń i... Cholera, to takie uciążliwe — westchnęła. — Wiem, że mamy bohaterów. Znam podstawy samoobrony i jestem silniejsza niż wyglądam, ale... Nawet jeśli mogę przewidzieć zamiary drugiej osoby... Nic mnie tak nie przeraża jak wizja bycia napadniętą w jakiejś ciemnej uliczce.

Hitoshi wziął łyka zimnej kawy, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą.

— Ale to ssie — mruknął. — Strasznie mi przykro, Kato.

— Spoko — westchnęła, biorąc od niego puszkę. — Takie życie, nie? Jest jak jest.

— Jak będziesz musiała gdzieś kiedyś iść sama, dawaj znać. Będę cię eskortował.

— Coś ty taki nadopiekuńczy? — zaśmiała się. — Nie to, że narzekam...

— Szczerze, Kato? — westchnął ciężko, odbierając dziewczynie swoją kawę, zanim jeszcze zdążyła wziąć choćby łyk. — Perspektywa utraty jedynej mi bliskiej osoby, która nie jest moim ojcem jest nie do zniesienia. Trochę mi zbrzydła samotność po szesnastu latach.

Hikari milczała przez chwilę, wpatrując się w błękitne niebo. Szturchnęła go przyjacielsko ramieniem i posłała mu ciepły uśmiech.

— W takim razie możesz mnie eskortować — odparła. — Będzie mi bardzo miło.

Hitoshi westchnął i podniósł się z miejsca.

— Już za późno, Kato — powiedział. — Zmieniłem zdanie.

— Nie wierzę ci — odparła z uśmiechem.

— Nie, no serio. Oferta nieaktualna — upierał się, kierując w stronę wyjścia z dachu.

— Hitoshi, wiem, że tak nie myślisz — powiedziała. Shinsou odwrócił się z uniesioną brwią i kpiącym uśmieszkiem.

— Wlazłaś mi do głowy?

— Nie, ale cię znam i wiem, że tak nie myślisz.

Hitoshi patrzył na nią intensywnie.

— Na pewno?

Dziewczyna zmieszała się, Milczała, na zmianę otwierając i zamykając usta. Hitoshi uśmiechnął się złośliwie.

— Mam cię.

— Oj przestań! Nie umiem w kontakty międzyludzkie! To strasznie trudne, kiedy nie wiem o czym myślisz! — oburzyła się, zgarniając marynarkę z podłogi i ruszając w stronę chłopaka.

— Jestem dla ciebie wyzwaniem, co, Kato?

— Jesteś upierdliwy — mruknęła, a chłopak zaśmiał się gardłowo, zerkając na nią z góry, gdy w końcu się z nim zrównała. Przez chwilę szedł w milczeniu, co chwilę zerkając na jej oburzony wyraz twarzy.

— Odprowadzić cię dzisiaj? — zapytał. Hikari wzięła głębszy oddech i zerknęła na niego kątem oka.

— Tak — powiedziała z nutką złości w głosie, a Hitoshi uśmiechnął się do siebie.

Uwielbiał tę dziewczynę.

***

Hikari wsunęła dłonie w kieszenie marynarki i spojrzała na chłopaka, lekko zadzierając głowę.

— Hitoshi... — zaczęła. — Jesteśmy przyjaciółmi już dość długo i...

— Jakieś dwa tygodnie — zauważył, jednak dziewczyna go zignorowała.

— Muszę ci się do czegoś przyznać — dokończyła. Chłopak spojrzał na nią lekko zbity z tropu.

— No?

— Nigdy nie widziałam pingwina na żywo.

Hitoshi zmarszczył brwi i spojrzał na nią z powagą.

— Żartujesz?

— Nie, mówię serio, nigdy.

— Nie, ja... — westchnął ciężko. — Myślałem, że chodzi o coś poważnego, ale... — zaśmiał się i przetarł twarz dłonią w geście rezygnacji. — Czego ja się po tobie spodziewałem?

Hikari uśmiechnęła się do siebie.

— A ty? Widziałeś pingwina?

— A bo to raz? — zdziwił się. — Nigdy nie byłaś w tokijskim ZOO?

Dziewczyna pokręciła głową.

— Nie gadaj — spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Już wiesz co będziesz robić w weekend.

— Zabierzesz mnie do ZOO? — spytała z nutką nadziei w głosie.

— Tak — odparł bez wahania. — Czuję się zobowiązany.

— Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam — oznajmiła.

— Ciężko to uznać za komplement — zmarszczył brwi, a dziewczyna zaśmiała się.

— Uznajmy, że to był komplement.

Oboje spojrzeli na siebie z uśmiechem. Znali się tak krótko, a jednak ta nić porozumienia, która ich połączyła wydawała się nadzwyczaj mocna. Oboje miewali problemy z komunikacją, oboje nie mieli zielonego pojęcia o przyjaźni i relacjach międzyludzkich, ale obecny stan rzeczy bardzo im odpowiadał.

Liczyło się tylko to, że mają siebie nawzajem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top