(16)
— Nie jest ci zimno?
Pytanie Hitoshiego zmaterializowało się wokół jego ust w postaci obłoczka pary na chłodnym wieczornym powietrzu. Rozciągające się nad nimi bezchmurne niebo prezentowało na swoim tle miliony jasnych gwiazd, wraz z blaskiem księżyca rozświetlających otaczającą ich ciemność. Delikatne, mokre od rosły źdźbła trawy muskały odsłonięte fragmenty skóry nastolatków, gdy leżeli na małym kocu na pobliskim wzgórzu. Żadne z nich nie odrywało wzroku od sklepienia, ramię w ramię wpatrując się w piękny obraz nad ich głowami.
— Nie bardzo — odparła cicho. Jej głos był jak lekka mgiełka, unosząca się w powietrzu.
Hitoshi przechylił głowę i spojrzał na jej profil. Lekko zaczerwienione policzki, kontrastujące z bladą karnacją, zadarty nosek, pełne usta, długie rzęsy i włosy, rozrzucone po trawie, pojedyncze kosmyki rozwiane przez delikatny wietrzyk. Następnie spojrzał na mały, gładki kamień, który obracała w dłoni.
Podarował jej go, gdy wchodzili na wzgórze.
— Co to? — zapytała wtedy z wyraźnym rozbawieniem, a Hitoshi wzruszył ramionami.
— Nie słyszałaś o tym, że pingwiny dają sobie kamienie w wyrazie sympatii?
Hikari skwitowała to głośnym parsknięciem i obiecała, że go zachowa.
Teraz jej smukłe palce gładziły jego powierzchnię rytmicznymi ruchami. Było w tym coś dziwnie uspokajającego i chłopak pozwolił sobie na głębszy oddech. Nie powinien się tak spinać. W końcu nadal byli przyjaciółmi.
— Hikari — odezwał się cicho, a jego głos zabrzmiał lekko ochryple. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Hitoshi również uniósł kącik ust. — Tak myślałem.
Dziewczyna wyglądała na zagubioną.
— Ale co?
— Twoje oczy — wyjaśnił. — Naprawdę świecą w ciemności.
Hikari zaśmiała się, a jego po raz kolejny uderzyło to, jaka jest piękna. Jak kąciki jej ust unoszą się, jej malinowe wargi odsłaniają białe zęby, jak wokół jej cudownych oczu tworzą się delikatne zmarszczki. Była idealna pod każdym względem i Hitoshi nie mógł pojąć, jakim cudem nikt wcześniej tego nie dostrzegł. Była aniołem. Perfekcyjnym pod każdym względem.
— Bzdury gadasz — westchnęła. — Chociaż niektórzy mówią, że zaczynają naprawdę świecić, gdy czytam komuś w myślach.
— A więc wlazłaś mi do głowy — powiedział z udawanym oburzeniem, a jasnowłosa pokręciła głową, ponownie wlepiając spojrzenie w niebo.
— Nigdy tego nie zrobiłam, Hitoshi — odparła cicho, nie przestając obracać w palcach kamienia. — Nie słyszałam ani jednej twojej myśli.
— Skąd mam mieć pewność, że mnie nie oszukujesz? — zapytał, a kącik ust dziewczyny uniósł się jeszcze wyżej.
— Nie masz pewności — odparła. — Ale na tym właśnie polega zaufanie, nie?
Przez chwilę jedynymi dźwiękami był szum liści pobliskich drzew, cykanie świerszczy i odgłosy miejskiego życia dochodzące z oddali.
— Ufasz mi, HItoshi?
Chłopak położył dłonie pod głową i wlepił spojrzenie w jeden konkretny gwiazdozbiór, którego nazwy nie pamiętał.
— Tak — powiedział. — Ufam ci bardziej niż sobie.
— Zabawne — westchnęła. — Ja mam tak samo.
— Sobie ufasz bardziej? — bardziej oznajmił niż zapytał, a jasnowłosa parsknęła.
— Umiesz zniszczyć nastrój — zakpiła. — Ja też ci ufam, głupku. Bardzo.
Hitoshi milczał, wpatrzony w blask pojedynczych punkcików na czarnym wręcz niebie. Oboje zatracili się w myślach o sobie nawzajem.
Hikari odetchnęła głęboko. Obecność Hitoshiego była tak kojąca. Była wszystkich czego wtedy potrzebowała. Jego spokojny oddech, ostra woń wody kolońskiej i sama świadomość, że jest tak blisko sprawiała, że chciała przylgnąć do jego boku i zamknąć oczy, odcinając się od świata i osuwając zmęczony umysł w objęcia snu. Ale tylko przy nim.
— Co o mnie pomyślałeś, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy? — spytała nagle, a Hitoshi spojrzał na nią zdziwiony.
— Co?
— Ciekawa jestem — odparła, wzruszając ramionami. — Nie czytam ci w myślach, nie?
Hitoshi parsknął.
— Byłem strasznie wściekły — odpowiedział, znowu patrząc w gwiazdy. — To samo słyszałem przez całe gimnazjum i podstawówkę. Słowo w słowo. Zasrane gnojki. Żałuję, że im wtedy nie przywaliłem.
— Agresywny jesteś — zauważyła ze śmiechem. — Oddychaj.
— Nie mogę kiedy ktoś zachowuje się jak skończony dupek — odparł. — Dlatego wtedy zareagowałem. Nikt nie powinien słyszeć takich słów. Co to w ogóle za goście?
— Znajomi z gimnazjum — westchnęła. — O dziwo bardzo ich zdenerwowało, że przyjęli mnie do UA.
— Wydawałaś się wtedy taka nieporuszona — zauważył Hitoshi. — Naprawdę to tak po tobie spłynęło?
— A i owszem — odparła. — Przyzwyczaiłam się , a poza tym wiem co tak naprawdę myślą tacy ludzie.
— Co? — zapytał, zerkając na nią kątem oka.
— Nie chcą przebywać blisko, bo boją się, że wejdę im do głowy, a potem rozpowiem wszystkim, że oglądają pornosy na laptopie rodziców, albo ściągają na testach.
Hitoshi zaśmiał się.
— Zmyśliłaś to, prawda?
Dziewczyna pokręciła głową z westchnieniem.
— Zdziwiłbyś się co siedzi ludziom w głowach.
— Przerażające... — mruknął. — A co z tobą?
— Pytasz o pornosy?
Hitoshi zakrył oczy przedramieniem, zanosząc się głośnym śmiechem. Dziewczyna dołączyła do niego bez wahania, mimo że żart był dość idiotyczny i nieprzemyślany.
— Co ty o mnie pomyślałaś? — wyjaśnił, przecierając twarz dłonią. — Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy.
Dziewczyna zamyśliła się, próbując sobie przypomnieć jakie konkretnie myśli przebiegły w tamtym momencie przez jej umysł.
— Pierwsze co przyszło mi do głowy to: "O matko jaki on wysoki" — powiedziała z odpowiednią intonacją. Hitoshi parsknął. — Potem przyjrzałam ci się bliżej i stwierdziłam, że jesteś...
— Jaki? — zapytał z delikatnym uśmiechem.
— Całkiem przystojny — odparła. Serce Hitoshiego zabiło trochę mocniej.
— Dzięki — rzucił jakby od niechcenia.
— I wtedy spojrzałam ci w oczy i postanowiłam, że dam ci szansę i nie będę grzebać ci w głowie — dokończyła. — Nie żałuję.
— I dobrze — powiedział. — Nie spodobałby ci się mój umysł.
Dziewczyna milczała chwilę.
— Powinnam pytać?
— Absolutnie nie.
Hikari uniosła lekko kącik ust. Jakiś głos w jej głowie szeptał, że powinna złapać go za rękę. Spleść ich palce, pogładzić delikatną skórę, poczuć jej ciepło na swojej dłoni.
Zacisnęła ją jednak na kamieniu i zerknęła na niego.
— Dzięki, że jesteś — powiedziała cicho, a Hitoshi spojrzał na błyszczące w świetle księżyca stalowe oczy.
— Obiecałem ci, że będę — odparł. — I mam zamiar dotrzymać obietnicy.
— Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłabym sobie wymarzyć — szepnęła, na co Hitoshi odpowiedział uśmiechem i wrócił do patrzenia w gwiazdy.
To jedno zdanie rezonowało w jego umyśle przez długi czas, a Hikari nie mogła pozbyć się wrażenia, że z każdym kolejnym dniem, słowo "przyjaciel" coraz bardziej brzmiało jak kłamstwo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top