(14)
Hikari nie była pewna co takiego wydarzyło się przez te kilka dni, ale Hitoshi nagle zrobił się bardziej zdystansowany, bardziej rozkojarzony i praktycznie nieobecny. Przez wszystkie lekcje wpatrywał się w okno, podpierając brodę ręką. Odpowiadał jej zdawkowo lub wcale, tak bardzo zagubiony we własnych myślach, że nawet nie słyszał pytania.
Dziewczyna odpuściła w połowie zajęć.
Hitoshi toczył walkę z samym sobą. Ojciec namówił go do regularnego brania leków, które miały jakoś pomóc mu z bezsennością, a że chłopak miał definitywnie dość gapienia się w sufit od zmierzchu do świtu, przytaknął i od tamtej pory łykał tabletki każdego dnia po śniadaniu. Zdążył już zapomnieć jak negatywny wpływ miały na jego samopoczucie.
Tego dnia, lekcja wuefu dosłownie zniszczyła jakąkolwiek nadzieję na poprawę jego humoru. Nauczyciel zdecydował się na zajęcia na świeżym powietrzu, dokładnie w tym samym czasie, kiedy klasa 1-A miała swoje lekcje sztuki walki. Hitoshi biegał wokół boiska, wpatrując się z żalem w sparingi swoich rówieśników, którzy mieli od niego dużo więcej szczęścia w losowaniu puli genowej.
Z zazdrością patrzył na chłopaka o dwukolorowych włosach, posyłającego lodowe ciosy w stronę swojego partnera, głośnego blondyna o piorunującym quirk. Dosłownie piorunującym. Chłopak strzelał w rywala cholernymi błyskawicami.
Ta jedna godzina robienia idiotycznych kółek dla zdrowia i grania w jeszcze bardziej idiotyczną piłkę doprowadziła go na granicę wytrzymałości psychicznej, dlatego kiedy Hikari podeszła do niego po zajęciach, omal na nią nie nakrzyczał.
W ostatniej chwili jednak zacisnął wargi i wziął głębszy oddech, prosząc tylko by zostawiła go w spokoju. Normalnie zaoferowałaby pomoc w rozwiązaniu problemu, jakikolwiek by nie był. Normalnie już wiedziałaby o co się rozchodzi i dlaczego jej przyjaciel unika jej towarzystwa jak ognia. Normalnie byłoby łatwiej. Chodziło jednak o Hitoshiego, a dziewczyna miała zamiar trzymać się danej mu obietnicy, dlatego nie odezwała się już do niego ani słowem, dając mu upragnioną przestrzeń.
Hitoshi się za to nienawidził.
Droga do domu w samotności była niemal bolesna. Oboje minęli się w drzwiach szkoły i mimo że Hikari posłała mu na pożegnanie ciepły uśmiech, chłopak miał wrażenie, że popełnia ogromny błąd, pozwalając jej odejść ot tak, bez żadnych wyjaśnień.
W mieszkaniu nie było żywej duszy. Chłopak nie miał siły ani na zadania domowe, ani na gotowanie, ani na gry komputerowe. Opadł na łóżko z westchnieniem, nie będąc nawet pewnym, czy znajdzie w sobie wystarczająco dużo energii, by zdjąć z siebie mundurek.
Kolejne minuty upływały nieubłaganie, jednak Hitoshi nadal wpatrywał się w sufit, kompletnie wypruty z emocji. Nienawidził tego stanu, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później wszystkie te uczucia i myśli zaleją go jak fala tsunami.
Hitoshi nie był w stanie myśleć o niczym innym poza zmartwionym wzrokiem dziewczyny, gdy prawie stracił nerwy po głupiej lekcji wuefu. Na pewno wiedziała, że chciał podnieść na nią głos. Nie zniósłby smutku w jej oczach, gdyby do tego doszło. Nie byłby w stanie poradzić sobie z faktem, że ją zranił.
Chłopak nie należał do najmilszych osób na świecie i nie raz dośc ostro komuś odpysknął, dość mocno kogoś załatwił i nigdy go to jakoś nie obchodziło. Jednak kiedy myślał o Hikari, nagle wszystkie drobne szczegóły wydawały mu się nadzwyczaj ważne. Każde pojedyncze słowo, ton głosu, każdy drobny gest i sarkazm, którego mogłaby nie zrozumieć.
Zachował się jak dupek i idiota, pozwalając wściekłości przejąć nad sobą kontrolę. Hikari nie zasługiwała ani na krzyk, ani na bycie ignorowaną przez cały cholerny dzień, a nawet dłużej.
Hitoshi uzmysłowił sobie, że w jego mniemaniu Hikari zasługiwała tylko na to co dobre, tylko na to co najlepsze. Na wszystko to, czego nie był w stanie jej dać.
Nie był dobrym przyjacielem. Jak mógłby być, skoro życie nie nauczyło go nawet tego jak powinien się zachować przeciętny przyjaciel?
Hitoshi nie wiedział, co powinien mówić, jak powinien mówić, jak się do niej zwracać, jak się zachować... Nie wiedział niczego, z wyjątkiem tego, że na pewno nie powinien słuchać swojej intuicji, która od kilku dni podpowiadała mu, że powinien wykroczyć poza ramy przyjaźni.
Shinsou nienawidził swojego zidiociałego mózgu, spragnionego ciepła serca i wszystkiego, co podpowiadało mu, że to co czuje w jej obecności nie jest takie niewinne jak mu się początkowo wydawało. Ani szybsze bicie serca, ani to dziwne ciepło, rozchodzące się po jego ciele, ani nadzwyczaj silne impulsy nerwowe, gdy przelotnie go dotykała, ani szeroki uśmiech, który pojawiał się na jego twarzy za każdym razem gdy ją widział.
Nic w umyśle Hitoshiego nie działało tak jak powinno i chłopak miał ochotę krzyczeć. Nie znał tych uczuć, nie wiedział skąd się wzięły i bał się ich. Bał się, że przerodzą się w coś, czego nie będzie mógł już ukrywać, a co Hikari uzna za obrzydliwe.
Hitoshi tak właśnie o sobie myślał. Był okropnym, obrzydliwym człowiekiem, którego w życiu nie czekało nic poza serią porażek i zawodów. Nie czekała na niego ani kariera, ani długa przyjaźń ani miłość.
W szczególności miłość.
Bo kto byłby w stanie pokochać takiego potwora jak on?
Pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopaka, który miał już dość palącego bólu w swojej piersi. Był wściekły na siebie za bycie skończony idiotą, na Hikari za bycie tak cudowną dziewczyną i na cały świat, za to, że testował jego wytrzymałość psychiczną, stawiając na jego drodze takiego anioła.
Anioła, który zasługiwał na kogoś lepszego niż Shinsou Hitoshi.
Chłopak spojrzał na leżący obok telefon, z którego dobiegały pojedyncze dźwięki, oznajmiające kolejne powiadomienia.
Chciał je zignorować. Wrócić do patrzenia w sufit i użalania się nad sobą i z pewnością tak by zrobił, gdyby nie były od Hikari.
Dlatego podparł się na przedramieniu i odczytał obie wiadomości.
"Wiem, że to trochę niegrzeczne, że tak bez zapowiedzi, ale stoję pod twoim blokiem i jeśli chcesz możemy się przejść czy coś."
"Kupiłam ciasteczka"
Hitoshi rozpłakał się jak dziecko.
Naprawdę na nią nie zasługiwał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top