(13)
Hitoshi obudził się grubo po północy. Zderzenie z rzeczywistością było dla niego zbyt trudnym przeżyciem po kilku godzinach tak błogiego snu. Chłopak jęknął, przekręcając się na plecy i przecierając twarz lewą ręką. Prawa spoczywała luźno na materacu. Nastolatek cierpliwie czekał aż odzyska w niej czucie.
Rozejrzał się niepewnie po pokoju, jednak po Hikari nie było ani śladu. Trudno się dziwić. W końcu ile miałaby na niego czekać? Chłopak miał zamiar ostro opierdzielić ją za to, że go nie obudziła i prawdopodobnie wróciła sama o All Might jeden wie jakiej godzinie.
Hitoshi sięgnął po leżący na skraju łóżka telefon, dziękując siłom fizycznym, które powstrzymały go przed śmiertelnym upadkiem na podłogę i sprawdził wszystkie powiadomienia. Przescrollował obojętnie wiadomości o nowej grze wypuszczonej przez Capcom, informacje o jutrzejszej pogodzie, kilka maili z durnymi reklamami, a kiedy nie znalazł wśród nich żadnej wiadomości od przyjaciółki, ponownie upewnił się, która godzina i otworzył prędko konwersację z jasnowłosą. Sprawnymi ruchami wklepał treść wiadomości, pytając tym samym czy dotarła bezpiecznie, o której wróciła i dlaczego nie napisała po powrocie, jednak szara kropka przy awatarze dziewczyny sugerowała, że nie była aktywna od kilku dobrych godzin.
Hitoshi podniósł się z miejsca, wsuwając telefon do kieszeni mundurka, w który nadal był ubrany, zgarnął puste kubki po herbacie i skierował kroki do kuchni. Widząc ojca, drzemiącego przy kuchennym stole, westchnął ciężko i wstawił naczynia do zlewu z łoskotem. Mężczyzna powoli otworzył oczy i mruknął coś niezrozumiale.
— Jest dwunasta w nocy — oznajmił Hitoshi. — Dawno wróciłeś?
Ojciec chłopaka przetarł twarz w westchnieniem i przeczesał palcami krótkie fioletowe włosy. Gdyby nie pierwsze plamy siwizny i dwudniowy zarost, obaj wyglądaliby jak dwie krople wody.
— Dwie godziny temu? — mruknął mężczyzna. — A ty? Od kiedy się tak wcześnie kładziesz?
— Odkąd zarywam nocki — odparł chłopak, biorąc się za zmywanie. Mały zlew był zapakowany niemal po brzegi, głównie kubkami po kawie i herbacie.
— Znowu grasz w te swoje gry? — spytał mężczyzna, a Hitoshi wydał z siebie długie, pełne zmęczenia westchnienie.
— Nie... Tym razem to nie to.
— Przestałeś brać leki?
— Już dawno.
Mężczyzna podrapał się w kark i spojrzał na syna.
— Może znowu ci się pogorszyło — zasugerował. — Jutro kupię ci nową paczkę. Gdzieś powinna być recepta...
— Mogę się założyć, że już jej nie znajdziesz — powiedział chłopak.
— Ej, jestem policjantem — oburzył się czterdziestolatek. — Nie wątp w moje zorganizowanie.
— Tato, gdzie masz odznakę? — Hitoshi uniósł brew z uśmiechem, oglądając się przez ramię na ojca. — Tę pierwszą.
— Słuchaj, niewdzięczny gnojku — zaśmiał się mężczyzna. — Oficjalnie zginęła podczas służby, tak? Ktoś mi ją pewnie zawinął.
— Nie wierzę, że twój przełożony uwierzył w tę bajeczkę — prychnął Hitoshi, a mężczyzna ponownie westchnął.
— Nie mam siły do ciebie, synu — powiedział, podnosząc się z miejsca. — Idę spać.
— Dobranoc — mruknął chłopak, odstawiając kolejny kubek na suszarkę na blacie.
— Wypij ciepłe mleko i też się połóż — rzucił na odchodne policjant i zniknął w korytarzu.
Hitoshi zakręcił kran i sięgnął po telefon. Hikari odpisała.
Przeprosiła za nieuwagę, wyjaśniła, że rozładował jej się telefon, potem poszła wyjść z psem, zajęła się zadaniem domowym z japońskiego i straciła poczucie czasu. Ulga zalała ciało chłopaka jak fala tsunami. Dobrze było mieć pewność, że nic jej nie jest.
Chłopak z nudów posprzątał jeszcze blat kuchenny i ułożył walające się na stole dokumenty ojca, kiedy telefon w jego kieszeni zawibrował, zaskakując go nadzwyczaj przyjemną wiadomością od Hikari.
"Chcesz pogadać?"
Hitoshi bez wahania, zamknął się w pokoju, położył na łóżku i rozpoczął połączenie.
***
— Jestem okropna — westchnęła jasowłosa, odwracając się do chłopaka. Hitoshi popijał właśnie kawę, którą mu przyniosła, gdyż sam niemal spóźnił się na zajęcia. — Kazałam ci iść spać, po czym zadzwoniłam o pierwszej w nocy i...
— Oj weź nawet nie zaczynaj — westchnął chłopak, przystawiając do ust papierowy kubek. — Rozmowa z tobą jest lepsza niż sen.
— Ale to słodkie — zaśmiała się. — Dzięki, Hitoshi. Jesteś najlepszy.
Chłopak wzruszył ramionami, wracając do popijania ledwo ciepłej już kawy. Nauczyciel spóźniał się dobre kilka minut, ale żaden z uczniów zdawał się tym nie przejmować.
— Jesteś wolna dzisiaj po szkole? — spytał bardziej dla zasady, doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź.
— Zawsze jestem wolna po szkole — odparła. — Coś planujesz?
Jasnowłosa oparła łokcie na ławce chłopaka i spojrzała na niego hipnotyzującymi oczami. Hitoshi zaniemówił. Nagle wydały mu się jeszcze piękniejsze. W kolorze jasnego błękitu i zimnej stali jednocześnie, tak jasne, że byłyby w stanie oślepić człowieka w ciemności. Tak cudowne, że zapierały dech w piersi.
Hitoshi po raz kolejny zadał sobie pytanie, czy to uczucie rodzące się w jego piersi było normalne.
— Moglibyśmy pójść się przejść czy coś — mruknął, odwracając wzrok od tego onieśmielającego spojrzenia. — Nie mam dzisiaj siły na nic ambitnego.
— Jasne — uśmiechnęła się. — Nie ważne gdzie ważne, że z tobą.
Serce Hitoshiego zabiło trochę zbyt mocno.
***
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji na twardej ławce w niemal pustym parku.
— Gorzej ci? — zapytał chłopak, patrząc na nią kątem oka. Hikari przewróciła oczami.
— Tragiczne miejsce, boli mnie tyłek — westchnęła.
— To się połóż — rzucił chłopak od niechcenia i wsunął do ust słomkę, sącząc spokojnie swoją mrożoną herbatę. Dziewczyna osunęła się na ławce, zgięte nogi ułożyła na pomalowanym na czarno drewnie a głowę położyła na kolanach przyjaciela. Hitoshi poczuł jak krew odpływa mu z twarzy.
— Wygodnie? — rzucił, starając się ukryć zakłopotanie. Dziewczyna spojrzała na niego z dołu i uśmiechnęła się. Białe włosy odznaczały się na ciemnym materiale spodni chłopaka.
— A i owszem — odparła, przymykając oczy. Przebijające przez koronę drzew słońce oświetlało jej delikatne rysy, rzucało nieregularne cienie na bladą skórę. Hitoshiemu wydawało się jakby nagle został wyrwany z rzeczywistości. Jakby utknął w jakimś inny wymiarze, gdzie wszystkie zmysły nagle mu się wyostrzyły. W jednym momencie kolory stały się żywsze, śpiew ptaków głośniejszy, powiew wiatru bardziej odczuwalny, a zapach jej kwiatowych perfum intensywniejszy niż kiedykolwiek.
Shinsou nigdy nie czuł się w ten sposób. Jakby ktoś wyrwał mu serce, wykręcił jak mokrą szmatę i odłożył na miejsce, niechlujnie zszywając dziurę w piersi. Puls mu przyspieszył, oddech stał się cięższy, a siła grawitacji jakoś wyjątkowo silna. Ciągnęła go w dół, a konkretnie bliżej niej. Jeszcze bliżej jej gładkiej skóry, słodkiej kwiatowej woni, bliżej miękkich włosów i tych pięknych oczu, które patrzyły na niego teraz pytająco.
Hitoshi ocknął się z tego transu, uświadamiając sobie, że Hikari wpatruje mu się prosto w twarz.
— Wszystko gra? — spytała, a jej głos wydał mu się nagle tak ciepły i miękki, że zapragnął się w nim zatracić.
— Nie — odparł, zanim zdążył zastanowić się nad odpowiedzią. Dziewczyna nie odrywała od niego wzroku.
— Chcesz o tym porozmawiać? — spytała, jednak Hitoshi pokręcił głową.
— Nie trzeba — odpowiedział. — Wystarczy, że ze mną posiedzisz.
— Z miłą chęcią — powiedziała. — Daj znać jeśli zmienisz zdanie.
Chłopak skinął głową jednak wiedział, że kłębiące się w jego głowie myśli nigdy nie opuszczą jego ust, a dziewczyna pozostanie nieświadoma jego rodzących się uczuć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top