(12)

— Wszystko gra? — Dziewczyna oparła przedramiona na ławce chłopaka, odwracając się plecami do tablicy. Hitoshi przeniósł spojrzenie z widoku za oknem na delikatny uśmiech przyjaciółki i westchnął. Ręka, na której opierał głowę od początku zajęć zaczynała mu drętwieć, dlatego opuścił ją wzdłuż tułowia i osunął się na krześle.

— Ta — mruknął.

— Hitoshi — spojrzała na niego z powagą. — Mów co się dzieje.

— Nie spałem — mruknął.

— Wcale?

— Wcale.

Dziewczyna westchnęła ze zrezygnowaniem.

— Próbowałeś coś z tym zrobić?

Hitoshi przetarł twarz dłonią i spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem. Cienie pod jego oczami odznaczały się siną barwą na bladej skórze. Wyglądał tak żałośnie, że miała ochotę go przytulić.

— Katō, nie raz, nie dwa — westchnął. — Przeżyje jakoś ten dzień i będzie dobrze.

— Nie możesz się tak męczyć — mruknęła, a gdy Hitoshi obrzucił ją zirytowanym spojrzeniem, zacisnęła zęby. — Obiecaj mi, że pójdziesz spać od razu jak wrócisz.

Chłopak wpatrywał się w nią dłuższą chwilę.

— Jak tylko cię odprowadzę — odparł. Dziewczyna parsknęła.

— To ja cię odprowadzę — powiedziała dobitnie. — Wyglądasz jakbyś miał zemdleć.

— Nic mi nie jest.

— Za kogo ty mnie uważasz? — zapytała z kpiącym uśmieszkiem. — Myślisz, że nie umiem wyczuć tak oczywistego kłamstwa? Przyznaj się, że ledwo siedzisz.

Hitoshi patrzył na nią beznamiętnie. Nie miał nawet siły zastanawiać się nad słowami dziewczyny. Owszem był zmęczony, wręcz padał na pysk, a każda kolejna sekunda była jak walka o przytomność.

— Obiecuję — powiedział. — Ale masz napisać jak wrócisz do domu.

— Nie matkuj mi — przewróciła oczami, ale i tak obdarzyła go delikatnym uśmiechem.

— Nie znoszę cię — powiedział, kładąc głowę na ławce i zamykając zaczerwienione oczy. Dziewczyna popatrzyła na niego i westchnęła.

— Ja też cię lubię, Hitoshi.

***

— Żyjesz? — zapytała, zerkając na niego z dołu. Chłopak przewrócił oczami, wydając z siebie ciężkie, pełne bólu westchnienie

— Uduszę cię jeśli jeszcze raz mnie o to zapytasz, przysięgam.

— Martwię się o ciebie — mruknęła, a smutny ton jej głosu sprawił, że Hitoshi poczuł subtelne ukłucie wyrzutów sumienia. Chłopak odwrócił wzrok, jednocześnie kładąc dłoń na czubku jej głowy. Ten gest był bardzo intuicyjny. Przeprosiny brzmiały w jego głowie zbyt sztucznie, a ten delikatny kontakt fizyczny wydawał się dobrym sposobem na pokazanie dziewczynie, że wcale tak nie myśli, a jej troska znaczy dla niego więcej niż jej się wydaje.

Hikari dobrze zinterpretowała ten ruch. Uśmiechnęła się lekko.

Oboje robili wszystko bardzo intuicyjnie, licząc na to, że druga strona poprawnie zinterpretuje ich intencje. Nie mieli doświadczenia w tym temacie, dlatego tak ciężko było im czasami wyrazić swoje uczucia. Nie zawsze im się to udawało, ale w większości przypadków rozumieli się bez problemu.

Hitoshi zatrzymał się przed wejściem do skromnego budynku, w którym znajdowało się jego mieszkanie. Przeczesał włosy palcami i zerknął na dziewczynę. Hikari posłała mu delikatny uśmiech.

— Widzimy się jutro — powiedziała. — Ślicznie proszę, połóż się spać jak tylko wejdziesz do domu. NIe mogę już na ciebie patrzeć.

Hitoshi wziął głębszy oddech, nie odrywając wzroku od jasnowłosej i podrapał się w kark.

— Wejdź chociaż na herbatę — powiedział w końcu. — Głupio mi tak cię zostawić. Poproszę tatę żeby cię odwiózł.

— Daj spokój — uśmiechnęła się. — Nie chcę robić problemu. Idź spać, nic mi nie będzie.

Chłopak westchnął ciężko i uśmiechnął się krzywo.

— Proszę? — spróbował jeszcze, patrząc na nią wyczekująco. Hikari nie mogła oprzeć się temu spojrzeniu.

— Tylko na herbatę — westchnęła i razem z chłopakiem ruszyła na szóste piętro.

***

Hitoshi odłożył pusty kubek na stolik nocy i osunął się na materac z westchnieniem. Hikari przechodziła właśnie kolejny rozdział Devil May Cry 5, próbując pokonać ogromnego bossa, z którym główny bohater nie mógł sobie poradzić.

— Trzymaj dystans — ziewnął chłopak, kładąc głowę na poduszce i wykręcając ciało tak, by mieć jakikolwiek widok na telewizor.

— Trzymam — mruknęła w odpowiedzi, robiąc unik. Nie miała doświadczenia w grach, jednak jej sprawne ruchy sugerowały, że ma całkiem sprawne palce. Hitoshi zastanawiał się skąd się to wzięło.

— Grasz na czymś? — zapytał cicho, przymykając oczy. Dźwięk gry był na najniższym poziomie głośności. Hitoshi słyszał klikanie przycisków na kontrolerze i ciche westchnienia jasnowłosej gdy jej postać po raz kolejny oberwała potężnym ciosem.

— To znaczy? — zapytała, posyłając potworowi serię wystrzałów z broni palnej. Była dużo lepsza w bezpośredniej walce i teraz, gdy musiała zachować większy dystans, było jej dużo trudniej.

— Jakiś instrument? — sprecyzował chłopak, a dziewczyna wydała z siebie długi pomruk.

— Nie bardzo — odparła. — Dlaczego pytasz?

— Masz sprawne dłonie — mruknął w poduszkę, kompletnie przestając zwracać uwagę na to, co dzieje się na ekranie. Jego umysł powoli się wyłączał.

— Aaaa... Dużo piszę — powiedziała. — W sensie na komputerze.

— Wiersze? — zaśmiał się niemrawo, a dziewczyna przewróciła oczami, sprawnym kliknięciem zmieniając broń na miecz.

— Nie — odparła. — Artykuły albo bloga.

— Co?

— Czasami ćwiczę pisanie artykułów — wyjaśniła, większość uwagi skupiając jednak na grze. — Bo interesuje się dziennikarstwem.

Hitoshi milczał, trawiąc tę informację.

— Chcesz być dziennikarką? — mruknął nieprzytomnie, a dziewczyna zaklęła, ponownie odrywając.

— Jasne — odparła. — Chcę kiedyś przeprowadzić z tobą wywiad, bohaterze.

Dziewczyna wskoczyła na grzbiet ogromnego stwora i zadała mu kilka ostatecznych ciosów, uśmiechając się triumfalnie, a kiedy gra przeniosła ją do podsumowania rozdziału, odłożyła na chwilę pada i strzeliła kostkami palców, zerkając na chłopaka, leżącego niecałe pół metra od niej.

Widok śpiącego przyjaciela był rozczulający.

Po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło, kiedy zdała sobie sprawę jak bardzo zależy jej na tym wiecznie niewyspanym idiocie z zaczerwienionymi oczami i włosami w ciągłym nieładzie. Wyglądał tak błogo i spokojnie, odcięty od rzeczywistości, w końcu będąc w stanie zregenerować siły po tylu godzinach na nogach. Jasnowłosa wyciągnęła dłoń w jego stronę, jednak zawahała się. Czuła, że granica pomiędzy przyjaźnią a czymś zupełnie innym powoli się zaciera i bardzo jej się to nie podobało. Mimo wszystko odgarnęła mu z czoła luźny kosmyk miękkich włosów i westchnęła. Czy takie gesty były normalne w przyjaźni? Czy ta troska, rozchodzące się po klatce piersiowej ciepło i przyspieszone bicie serca były czymś na porządku dziennym? Czy to naturalne czuć się w taki sposób przy swoim najlepszym przyjacielu?

Jakiś głos w jej głowie powtarzał, że to nie ma racji bytu i powinna jak najszybciej pozbyć się tych uczuć. Zdusić je w zarodku zanim przerodzą sie w coś nie do zdarcia.

Właśnie dlatego, pomimo cichego pragnienia zwinięcia się w kłębek na miękkim materacu tuż obok chłopak, Hikari podniosła się z miejsca z zamiarem jak najszybszego opuszczenia tego domu, zanim zniszczy wszystko co razem zbudowali. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top