post 16: tania komedia romantyczna
p o s t 1 6
s o n g: p r i n c e t o n - x o x o m y a h
+
Było coś magicznego w naszym powrocie do mieszkania, kiedy ani ja, ani Luke nie mogliśmy powstrzymać się przed ciągłymi przystankami na wymienienie chociaż jednego buziaka. Nigdy nie znałem kogoś tak zachłannego w całowaniu, kto nie mógłby się ode mnie odkleić nawet na chwilę, jakbyśmy pozbawili się wszelkich pozorów, a zatem wstydu w tym, czego tak naprawdę oboje pragnęliśmy. Chodziło o ten poziom cielesności, którego wcześniej potrafiłem zaznać tylko przy zbliżeniach z Chadem, choć to również nie do końca było to. Tamta relacja zawierała w sobie wiele złości, zawiści, żalu, a nawet ochoty, by zwyczajnie oderwać sobie nawzajem łeb. Z Lukiem to zaangażowanie było inne, bardziej skupione na delikatności i dokładności, ponieważ on taki był.
Zapomniałem o Lisie oraz swoich zasadach, gdyż to niczego nie zmieniało. Robiłem bardziej szalone, albo nieodpowiednie rzeczy z facetami mocniej onieśmielającymi, niż on. Dlatego uznałem, że nic mi nie będzie, bo skoro i tak nie potrafiłem zaangażować się w nic nigdy, to czemu teraz miałoby stać się inaczej?
Momenty naszej samotności w powrocie wyglądały jak z taniej komedii romantycznej, gdzie szliśmy trzymając się za ręce, co mnie nie robiło żadnej różnicy, ale Luke był tym zafascynowany, mocniej zacieśniając, by po chwili rozluźnić swoje palce. Zerkał tam, a potem na mój profil, oblizywał dolną wargę, szturchał mnie biodrem, niby właśnie odkrył jakąś nową kartę o sobie, we własnej historii. Pewnie tak właśnie było. Tak samo jak bardziej roztapiały mnie jego reakcje na rzeczy, niż sam fakt, iż robiliśmy cokolwiek, co zaburzało naszą przestrzeń osobistą.
Na ziemię wracałem, kiedy pojawiały się światła uliczne, albo ktoś nas mijał. Hemmings chował wówczas dłonie do kieszeni i odchodził ode mnie na dość bezpieczną odległość. Zmieniała się jego mimika, a nawet postura, co z jednej strony okrutnie mnie bawiło, z drugiej natomiast było niesamowicie przykrym do obserwowania.
Pod moją kamienicą stało paru dawnych znajomych z podwórka, którzy tylko powiedzieli nam cześć, ale to wystarczyło, aby Luke nie dotknął mnie do momentu przekroczenia progu windy. Nie było mi z tym źle, ani nie czułem się zawiedziony. Ustaliliśmy zasady, a on posiadał własny burdel w głowie do sprzątania, ja chciałem się tylko zabawić, przynajmniej w to wierzyłem, tak samo jak potrzebowałem wyłącznie jego ciała... i zapachu, śmiechu, tonu głosu, tej niepewności, czy zbijania jej przez nieprzemyślane, głupie decyzje.
Wiecie... Stojąc w windzie, gdzie Luke lekko się pochylił, by bardziej opierać się o mnie, niż ja o niego, troszeczkę strzelałem w ciemno, bo nie miałem stuprocentowej pewności, jak trzyma się moja powierzchnia podpisana: „mam to gdzieś, po prostu się pieprzmy". Podświadomie byłem pewny, że zostanie mi do niego sentyment, ale znałem również tę część siebie, która potrafiła być okrutna wobec ludzi, którzy mieli czelność mnie kochać. Bo umówmy się, co gdyby taki słodki, niewinny Luke Hemmings, zupełnie akceptujący własną naturę, nagle zechciałby czegoś więcej. Gdybyśmy spotykali się tak, jak robiłem to z Calumem, przede wszystkim pozostając dobrymi kumplami? Już czułem się niekoniecznie stabilnie, a wtedy, kiedy jeszcze pewnie by naciskał, stawiał mnie na piedestale, próbując słowami powiedzieć „nie będę cię zmieniał", ale gestami wprowadzał cały plan naprawczy, godny najlepszych firm consultingowych, co bym zrobił? Znając mnie... Założył skorupę i kazał mu spadać.
Tym lepiej, że nasza sytuacja z góry została spisana na straty: mnie nigdy nic nie było, a Luke'owi mogłem oszczędzić złamanego serca.
Z tą myślą, gdy tylko weszliśmy do mieszkania, gdzie mama spokojnie spała już na wersalce w salonie, zaciągnąłem go za rękę do swojego pokoju, a tam, raz jeszcze namiętnie pociągnąłem za materiał bluzy i soczyście ucałowałem najsłodsze usta, jakich przyszło mi kiedykolwiek dotykać.
- Mikey – wymruczał Luke, ponieważ chciałem go w tych pocałunkach rozebrać, na co pozwolił mi tylko do etapu pozbycia się ubrania wierzchniego.
Ja sam pozostałem przed nim w jeansach i koszulce, podczas gdy nasze bluzy leżały już jedna na drugiej pod ścianą.
Naparłem plecami na drzwi, ciągnąc Luke'a za kark, by mnie do nich przydusił, ale on złapał się otwartą dłonią ściany. Przewróciłem oczami, zakluczyłem prędko nas w pomieszczeniu, by wreszcie założyć zagubiony kosmyk jego różowych włosów za ucho. Pogłaskałem znacząco policzek chłopaka, który uśmiechnął się niewinnie. Pochylił się do mnie, więc mocniej zacisnąłem palce na jego karku, drugą dłoń wsuwając pod materiał jego koszulki. Luke mruknął coś pod nosem, przechodząc z mokrymi śladami od kącika moich ust, przez policzek, aż do żuchwy. Nie wiedziałem na czym mam się skupiać, czy na jego pocałunkach, czy być może na tym, że pod palcami czułem miękką, przyjemną w dotyku skórę Luke'a, którego miejsce pomiędzy talią, a biodrem stanowczo ścisnąłem.
Przypomniałem sobie swoją fantazję z imprezy, dlatego westchnąłem, raniąc go nieznacznie swoimi paznokciami. Luke syknął cicho, ale spodobało mu się to, więc potarłem nosem o jego skroń, bo obcałowywał moją szyję. Zdjąwszy natomiast dłoń z jego karku, powiodłem nią do miejsca, które chciałem uścisnąć od dłuższego czasu, to znaczy pogłaskałem wybrzuszenie w jego spodniach, powodując, że chłopak nagle przestawszy mnie całować, oparł czoło na moim ramieniu. Od samego muśnięcia opuszkami przez gruby materiał spodni, nie mógł powstrzymać urywanego, ściszonego jęknięcia.
- Mikey – mruknął znów.
- Tak, skarbie? – zapytałem dość nisko, drugą ręką znów unosząc jego policzek na wysokość własnej twarzy. – Co cię trapi? – Uśmiechnął się w reakcji na mój szept.
Nie straciłem pokerowej twarzy, wpatrując się prosto w oczy rozpalonego Luke'a. Nieustannie wisiał nade mną w futrynie, choć od łóżka dzieliło nas tylko parę kroków. Nie mogłem się jednak powstrzymać, rozpinając jego rozporek. Nie spuścił ze mnie wzroku ani na moment, choć jego ręka zadrżała, kiedy z zadziornym uśmiechem dotknąłem męskość Luke'a najpierw przez delikatną strukturę jego bokserek, później wsuwając za nie dłoń.
- O kurwa – wypaliłem, by trochę rozładować napięcie, choć tak naprawdę miałem ochotę wyjść z roli tego opanowanego i zacząć krzyczeć na Luke'a, że marnuje się w związku z kobietą (co i tak jest faktem), jeśli nie uprawiają seksu analnego! To był tak niesamowity penis! Zrobiłem się nawet trochę zazdrosny, choć nie wiedziałem, czy zazdroszczę sobie, bo zaraz będę miał go w ustach, czy jemu, że... Zaraz będę miał go w ustach.
Ale przestałem myśleć o technicznej stronie naszego zbliżenia, nie było mi już do śmiechu, bliżej takiej frustracji, aby móc wręcz wsiąknąć w siebie nawzajem, bo nigdy wcześniej nie widziałem takiej pięknej przyjemności, którą ktoś wyrażał mimiką. Luke był w innym świecie, kiedy powoli, tak naprawdę przygotowując go na to co nadejdzie, masowałem jego męskość, by chwilę potem zainicjować posuwiste ruchy po całej jego długości.
Zgłupiałem, oszalałem i mnie po prostu pogięło, bo zamiast uklęknąć, by jak najszybciej doprowadzić chłopaka do orgazmu, z intencją przejścia do mojej przyjemności, byłem zbyt zafascynowany tym jak na mnie reagował, co samo w sobie doprowadzało mnie do białej gorączki. Zakochałem się w tym obrazie i wiedziałem, że za każdym razem, gdy zostanę sam ze sobą, będę właśnie tę minę i ten sposób pomrukiwania wspominał.
Nie chcąc samemu wydać z siebie dźwięku, pocałowałem go dość natarczywie, na co Luke niemalże pisnął, bo wcale się nie spodziewał, zwłaszcza, że miał zamknięte oczy. Puścił się ściany, więc mocniej posunąłem dłonią po jego członku w dół, dość gwałtownie złapał się moich ramion, wydąłem usta, a on pociągnął mnie za włosy.
Odsunęliśmy od siebie głowy niemocno, ponieważ w tej pozycji nie było możliwym zbyt natarczywe oderwanie się od siebie. Spojrzał na mnie odrobinę zdezorientowany, jakby się bał, że coś zepsuł, dlatego zaśmiałem się lekko. Luke powielił mój gest, widocznie oddychając z ulgą.
Cmoknąłem go w nos, bo to akurat bardzo chciałem zrobić już dużo wcześniej, zasadniczo mógłbym bezkarnie dodać całowanie go w nos do naszej znajomości, gdyż wiedziałem, że z tą czynnością wyjątkowo trudno będzie mi się rozstać.
Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, aby przenieść się na łóżko, gdzie pociągnąłem go za sobą tak, że Luke ponownie zawisł nade mną, ale nie pozwoliłem mu poczuć pełnej kontroli, ponieważ nogą przyciągnąłem go jeszcze bliżej za biodra, aby poczuć na sobie, jak bardzo jest podniecony.
W pokoju było ciemno, a stary materac lekko skrzypnął. Najlepszym dla tej relacji byłoby, gdybyśmy wszystko zrobili powoli, choć z drugiej strony nie mieliśmy podtrzymywać mojej i Luke'a znajomości na tym poziomie, a zatem mogliśmy pozwolić sobie na wszystko. Mieliśmy tylko dwa dni tak naprawdę, im szybciej przeszliśmy do rzeczy, bez ogródek i bez gierek, tym lepiej, bo mogliśmy dłużej się bawić oraz odkrywać.
Chłopak jednakże sam zwolnił tempo opierając czoło na moim czole. Przy okazji przejechał opuszkami palców po materiale mojej koszulki na boku. Poczułem, że drażnią mnie dreszcze. Nie byłem zbyt dobry w czułości, powiedziałem już wam o tym, aczkolwiek przy nim czułem, że mógłbym być. Podobało mi się to, jak konkretnie, a jednocześnie ze swego rodzaju delikatnością, Hemmings mnie dotyka.
- Co ty mi zrobiłeś, hm? – zapytał szeptem, przy okazji leciutko spijając wręcz pocałunki z moich ust, kiedy bardziej się obejmowaliśmy, niż ocieraliśmy o siebie.
- A ty mi? – Odbiłem od razu.
Coś we mnie zepsuł oraz uaktywnił. Zwłaszcza, że przez moment doprawdy czułem się zdominowany.
- Nie, ty nie rozumiesz. – Luke ani na sekundę nie podnosił głośności swoich słów, niby wypowiadanie każdego po cichu, nadawało im większego znaczenia. – To jest ten moment, gdzie naprawdę czuję, że chcę...
- Tak? – Powiodłem wzrokiem po jego buzi, odgarniając mu włosy z czoła. – Czego chcesz, Luke?
- Więcej ciebie – wyznał od razu.
Moje wnętrzności się skręciły, zastygłem na moment, ponieważ nikt nigdy nie powiedział mi, że mnie chce w ten szczery, świadomy sposób. Jasne, czułem się wspierany i kochany, ale nie na tej płaszczyźnie i choć Luke'owi chodziło, jak mniemałem, tylko o seks, mój mózg dopowiedział sobie do tego komunikatu całą historię. Byłem jednak zbyt zapalczywy, by dbać o swoje kruche uczucia wtedy, bo na tamten moment, ja też pragnąłem więcej jego.
- Ja ciebie też tak cholernie chcę – powiedziałem łamanym oddechem, gdy chłopak zaczął wsuwać dłonie pod moją koszulkę, ale to ja jako pierwszy zdjąłem z niego tę jego.
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc że Luke nosi złoty krzyżyk na szyi. Co to by była za ironia, gdybym wziął go od tyłu, trzymając za biżuterię. Ale nie zrobiłem tego, pozwalając całować się po obojczyku, gdy unosząc się na łokciach, straciłem własną koszulkę.
- Masz mnie – Luke wyszeptał na moje ucho, podczas gdy na brzuchu czułem, że jeszcze trochę i w tych rozpiętych spodniach jego męskość wręcz eksploduje.
Zapłonęły mi policzki, a wszystkie mięśnie zaczęły się spinać w ten przyjemny sposób, który świadczył o powolnym się ich rozluźnianiu w następnej kolejności. Zachłysnąłem się tą chwilą, choć dalej mieliśmy na sobie spodnie. Gdybym miał porównać do czegoś to co wtedy przeżywałem, byłby to ten pełnoprawny, pierwszy raz z twoim przeznaczonym wybrankiem, przedstawiany przez popkulturę jako coś doskonałego. Tak właśnie się czułem, jakbym był doskonały, on byłby dokonały, a wszystko inne nie miało żadnego znaczenia, wobec naszego doskonałego pragnienia siebie nawzajem.
Za długo pozwoliłem Luke'owi siedzieć na sobie, dlatego zbierając siły zmieniłem naszą pozycję tak, iż teraz chłopak leżał w poprzek łóżka, pozwalając mi przycisnąć swoje dłonie do niewygodnego materaca. Otworzył oczy szeroko, dusząc westchnienie. Usiadłem na jego biodrach, poruszając się tak, że ponownie wszystko między moimi nogami zapulsowało. Przygryzł dolną wargę, a ja przesunąłem paznokciami bardzo delikatnie od dłoni Luke'a, przez jego przedramiona i klatkę piersiową, ponownie do samego rozporka.
- Chcę zobaczyć cię nago – oznajmiłem dość twardo, nieustannie na nim siedząc.
Luke oblizał usta, ale pokiwał głową, mrucząc w swoim rozkoszowaniu się tą chwilą komunikat oznaczający zgodę. Dlatego zszedłem z niego na moment i zsunąłem materiał spodni z chłopaka, któremu na niedługą chwilę pozostały tylko majtki. Dopiero natomiast, gdy zorientował się, że mam go właśnie przed oczami bez żadnych osłon, otworzył oczy szerzej i chwycił moje przedramię niepewnie.
- Michael...
- Woah – wyraziłem swój zachwyt werbalnie.
Luke zarumienił się trochę, a potem zachichotał, dotykając swoich czerwonych policzków, więc pokręciłem głową rozbawiony. To nie był pierwszy seks ani jego, ani mój, a jednak wystarczyło, żebyśmy byli sobą wzajemnie aż tak zachwyceni.
- Twoja kolej. – Uniósł się trochę wyżej, a chwila z którą zaczął natarczywie dobierać mi się do rozporka, była też tą, w której zapomniał siedzieć w jak największym napięciu, by wyeksponować swoją rzeźbę, co wydało mi się dość zabawne, ale też w jakimś sensie ważne, ponieważ byłem pewny, że myśli o mnie, a nie o tym, co ja myślę sobie o nim i o jego ciele.
Chociaż o ciele Luke'a myślałem same niewybredne i dość wymowne erotycznie rzeczy.
Udało się, byliśmy naprzeciwko siebie zupełnie rozebrani, oboje bardzo podnieceni, pozwalając mrokowi pomieszczenia dodawać tej sytuacji więcej klimatu. Dość leniwie, przeciągle i cierpliwością niegodną mojej osoby, ponownie położyłem go na łóżku, kładąc dłoń po środku klatki piersiowej chłopaka. Znów wdrapałem się na niego tak, by poczuć każdy fragment jego nagiej skóry, na mojej nagiej skórze. Ująłem w dłoń policzek Luke'a, który wychylił się trochę do pocałunku. Nie wiedziałem dlaczego zwolniłem. Może w jakimś sensie dostosowałem się do zasady Luke'a jeszcze z balkonu opuszczonego domu? Potrzebował czułości, a ja nie znałem się na niej zbyt dobrze, lecz szybko się uczyłem.
- Czuję, że zaraz umrę. – Luke powiedział to w taki sposób, że wiedziałem jaki rodzaj śmierci ma na myśli, toteż pokiwałem głową w zgodzie. – Bycie na tobie mi się podobało, ale naprawdę bardzo, bardzo podoba mi się czucie cię na sobie – mruknął i posunął dłońmi ponownie po moim ciele, zupełnie niewinnie położył je na moim tyłku.
Uśmiechnąłem się łobuzersko na ten gest.
- Szczerze? Mam wrażenie, że jakkolwiek byśmy nie byli, to by działało. – Moje palce pobłądziły, albo raczej odnalazły prostą drogę raz jeszcze do pulsującego problemu między nogami Luke'a.
- Hej... - Ścisnął moje ramię, jakby próbował się uziemić przy tym co robiłem. – Jestem podekscytowany.
- To dobrze, myślę że powinieneś być. – Poruszyłem brwiami i przejechałem drugą ręką po jego boku, a potem ująłem dłoń Luke'a, układając ją na swojej męskości, byśmy mogli w tym samym czasie zadowalać siebie wzajemnie. – Ja też jestem... Dawno nie byłem aż tak zajarany seksem, jeśli mam być szczery.
- Nie wierzę ci – wypalił, choć odrobinę podniósł się pode mną na poduszce, by móc z zapamiętaniem obserwować mojego penisa w swojej ręce, jakby był ciekawy, czy robi wszystko dobrze.
Robił, bo na sam dotyk połączony ze spojrzeniem pełnym pożądania, westchnąłem odchylając głowę do tyłu. Luke zamarł dostrzegłszy, jak siedząc na nim wychylam się w ten sposób. Coś go tknęło, bo nie mogąc się powstrzymać, poderwał się mocniej, łapiąc moją talię. Cichutki jęk opuścił moje usta, gdy zaczął językiem wodzić po mojej szyi, przy okazji co jakiś czas zostawiając na niej wilgotny pocałunek.
- Cholera, uwierz. – Położyłem obie ręce na jego barkach, przy okazji wbijając paznokcie znów w skórę Hemmingsa, a on poruszył się pode mną. Drugą dłonią nie przestawał dotykać mojego członka, a zatem wówczas to on był dominujący, choć to ja byłem na górze.
Taki bossy bottom jeśli wiecie co mam na myśli. Właśnie w ten sposób bym go humorystycznie określił, choć na tamten moment bliżej było mi krzykom z ekstazy, aniżeli śmiechom, więc musiałem skulić się, przytulając się do Luke'a, by zdusić wydawane dźwięki jego skórą, zanim obudziłbym Karen.
Luke wykorzystał tę chwilę mojej słabości, bo ponownie był nade mną, powalając mnie w poduszki, chociaż powiedział przed chwilą, jak bardzo cieszy go, gdy to ja przejmuję kontrolę. Odniosłem wrażenie, że trochę spieramy się o tę dominację, a jednocześnie on miał to jakby przemyślane, niby znał moje ciało i moje słabości, choć wcześniej nie robiliśmy takich rzeczy. Byłem pod jego wrażeniem.
- Co zamierzasz teraz ze mną zrobić, Luke? – szepnąłem, bo przygwoździł moje dłonie swoimi do pościeli, ale na szczęście mogłem znów potrzeć łydką o jego biodro, a nawet wnętrze uda, dlatego rozchylił wargi z lekkim, zachwyconym uśmiechem.
- Zamierzam doprowadzić cię do szału – szepnął mi w usta i musnął je powoli i praktycznie ledwo wyczuwalnie, żebym poczuł jakiś niedosyt. Przejechał opuszkami palców po mojej długości, a później zaczął masować tak jak sam osobiście lubił.
- Okej, udało ci się – nie zajęło wiele czasu, abym wypowiedział te słowa, bo bardzo nie chciałem zabrudzić pościeli. Mój głos brzmiał pojękliwie, ponieważ to, jak Luke się ze mną obchodził wydało mi się nagle za dobre, a nawet nie doszliśmy jeszcze do żadnych konkretów. Przełknąwszy ślinę, udało mi się wyrwać jedną rękę, bym z łatwością położył wtedy dłoń na jego policzku, z zaczarowaniem obserwując oblicze zafascynowanego i niesamowicie podnieconego samym faktem, że mnie dotyka Luke'a. Znacie to, kiedy telewizor traci obraz? Tak właśnie było wtedy z moim poczuciem kontroli. Co chwila włączało się i wyłączało, a mnie chyba na setne sekundy przestało zależeć, bo oddałem mu panowanie nad tym łóżkiem dosłownie na momencik. Wystarczyło. – Ale wiedz, że się odwdzięczę – szepnąłem próbując wrócić do dominacji, bo uznałem, że jeśli nie dostanę jej w ten sposób, to zwyczajnie w niego dziś wejdę.
- Bardzo proszę, już czekam – mruknął mi do ucha i je ucałował. Był kompletnie zakochany w moich reakcjach, jak do niego mówiłem wtedy... Widział moją przyjemność i aż sam czuł się podniecony jeszcze bardziej. – Chciałbym czegoś spróbować, instruuj mnie gdybym zrobił coś źle, bo idę na żywioł...
Pokiwałem powoli głową pozwalając chłopakowi zejść z pocałunkami znów na moją szyję, a potem coraz niżej, aż ustami nie objął mojego czułego obszaru dołu brzucha, przez co podciągnąłem aż jedną nogę wyżej, kładąc ją na barku Luke'a, bo nie mogłem obejść się z przyjemności.
I znów to samo: włącz, wyłącz; co ten facet ze mną zrobił, on mnie pokonał. Zwłaszcza, że jego miękkie oraz wypielęgnowane usta opatuliły czubek mojej męskości, co tylko spowodowało, że musiałem ugryźć się we własny nadgarstek, by nie wrzasnąć.
- Ty nie jesteś prawdziwy – wysapałem czując, że przejeżdża leciutko rozchylonymi wargami po mojej długości.
Włącz, wyłącz. Wplotłem palce w jego włosy, pozwalając Luke'owi testować oraz bawić się moimi najczulszymi punktami... (Które o dziwo nie stanowiły penisa, choć to w niego zaangażował się najbardziej.)
Musiał o tym fantazjować, albo oglądać porno, albo dosłownie cokolwiek, bo nikt nie powinien być taki dobry w swojego pierwszego loda, a może miałem do niego tak wielką... rzecz, że wspominam tamto zbliżenie w ten sposób? Czułem się jak w niebie, przez co nie dotarło do mnie jeszcze, iż wpuściłem diabła do tego raju.
Z kontrolą jest tak, że jeśli raz się nią podzielisz, to nie odzyskasz całości w kontekście aspektu, który próbujesz kontrolować. Nie chodziło mi o łóżko samo w sobie, a o tę relację. Gdybym mógł mieć panowanie nad wszystkim, co było moje, a dotyczyło Luke'a... Szczerze? Nie opowiadałbym wam tej historii.
- Zaraz dojdę – powiedziałem szybko, a chłopak zamiast się odsunąć, mocniej wcisnął sobie mojego członka w gardło. Uniosłem jedną brew, bo raczej nie powinien tak robić i całe szczęście po dojściu wciąż miałem dłoń w jego włosach, by odciągnąć go, zanim się porządnie zachłysnął.
Luke zakasłał parę razy ocierając kąciki ust. Klęczał przy mnie, a ja aż ściskałem palce u stóp, bo prąd przechodził przez moje ciało, jakbym skoczył z wysokości i właśnie upadł na mięciutką, puchową poduszkę.
- Wszystko w porządku? – zapytałem przysuwając się do odrobinę kaszlącego Luke'a. Poklepałem jego plecy. – Skarbie?
- Ugh. – Oparł czoło o moje ramię.
- Hej, co jest? – Powstrzymałem śmiech, bo rozpalony do czerwoności i chyba sfrustrowany był niesamowicie zabawny.
- Każde twoje „skarbie" brzmi inaczej – przyznał, na co uniosłem jedną brew, bo nie wiedziałem o tym. – A to było takie... Seksowne. Prawie jak „kochanie".
Wtedy zaśmiałem się cicho, ale raczej w dobry, troskliwy sposób, głaszcząc jego włosy. Luke mocniej wtulił się w mój bok, zatem kiedy przesunąłem palcem od jego szyi w dół, z tej perspektywy również, wróciłem do jego problemu między nogami.
- Nie będę nazywał cię kochaniem – oznajmiłem obracając się tak, by móc uklęknąć przy łóżku, z której też strony zadowalałoby mi się go najlepiej.
- Dlaczego? – Luke spuścił nogi opierając pięty o dywan.
- Bo podoba mi się „skarbie". – Oparłem policzek o jego biodro na chwilę, czekając aż zobaczę ogniki w oczach zadowolonego chłopaka, który w lekkim śmiechu pokazał mi język.
Okej, chciał język? Proszę bardzo... Pomagając sobie ręką, odchyliłem i oblizałem całego jego penisa, dlatego otwierając szeroko usta, Luke upadł na materac, zakrywając twarz dłońmi.
- O kurwa – powiedział to co ja na samym początku. – Michael, błagam.
Wziąłem go do ust i rozpocząłem swój najlepszy performance.
To nie mógł być przypadek, że skończyliśmy robiąc sobie wzajemnie dobrze tamtej nocy. Luke musiał o tym wcześniej myśleć, albo chociaż fantazjować, jeśli nie planować, ponieważ wydawał się zupełnie pogodzony z faktem, iż zdradzał Lisę, poza tym... Z mężczyzną. Może miał więcej na sumieniu, niż mi się wydawało? Jakby powiedzenie, że to tylko ten weekend miało wymazać wszystkie nasze winy, ale prawda była taka, że rozpoczęliśmy lawinę. Uderz w stół, nożyce się odezwą, czy coś. Mniejsza. Póki co bawiłem się dobrze, przekonany o tym, że jestem bezpieczny.
Nie przeszliśmy dalej, bo nie mieliśmy prezerwatyw, dlatego grzecznie wzięliśmy prysznic, próbując nieustannie nie zbudzić mojej mamy i położyliśmy się do łóżka, gdzie rzeczywiście to ja byłem dużą łyżeczką.
*
Nie wiedziałem jak powinienem się czuć z tym co zaszło, kiedy tylko obudziłem się od rana. Luke nieustannie leżał wtulony w moją klatkę piersiową, mając ciepły policzek przyciśnięty do mojego obojczyka. Uśmiechnąłem się pod nosem, głaszcząc jego ramię. Wystarczyło opuścić akademik na chwilę i powiedzieć sobie wprost coś, co było zwyczajnie wyczuwalne. Nie miałem jednak zdolności do opisywania emocji, albo swoich pragnień, gdy nie wiedziałem, czy nie zostaną one odrzucone, ale to on to zrobił, cokolwiek siedziało mu wówczas w głowie.
Obserwując Luke'a przez chwilę, kiedy moje paznokcie błądziły po jego łopatce, zastanowiłem się, czy czasem nie będzie tak, że nagle wszystkiego pożałuje, gdy tylko dotrze do niego, co tak w rzeczy samej zrobił. Nie był pijany, gdy złożył mi propozycję, a jednak wydawał mi się na tyle niespójny z samym sobą, że spodziewałem się być może nawet paniki po jego pobudce. Powstrzymałem uśmiech pełen politowania, ponieważ dopowiedziałem sobie całą historię, zanim on w ogóle otworzył oczy. Po tamtej nocy, nie mogłem chyba spodziewać się po Luke'u niczego, stał się dla mnie swego rodzaju zagadką, zwłaszcza w chwili, gdy przypomniałem sobie o tym, jak z łatwością Hemmings mnie po prostu rozbił na kawałki.
Poczułem się z tym nieswojo, a zatem, z braku laku, ucałowałem czubek jego głowy i wydostałem się ze ścisłego uścisku chłopaka, by w samych spodenkach od spania, które założyłem po prysznicu, dostać się do ubikacji, a później kuchni.
Mieliśmy trochę wysiłku w nocy, zasługiwaliśmy na pożywne śniadanie.
- Hej. – Położyłem dłoń na sercu, bo głos mamy, który doszedł z korytarza mnie przestraszył. – Wyspany?
- Mhm... - Potarłem oczy, jej nie musiałem uświadamiać w tym, że nie jestem porannym człowiekiem. – Gdzie idziesz?
- Dzwoniła Katie. – Karen zrobiła minę, jakby miała zwymiotować, więc przewróciłem oczami, by ukryć rozbawienie nienawiścią mojej mamy do recepcjonistki w jej pracy. – Muszę wpaść i rzucić okiem na coś, bo coś się nie zgadza, nieważne, jak Luke wstanie możecie zacząć tu robić, przyjadę za dwie godziny, jeśli nie będzie korków.
- Jasne. – Ziewnąłem przeciągając się już w drzwiach do łazienki.
- I Michael...
- No? – Skinąłem jej, dziwiąc się trochę, bo mama podeszła do mnie, zamiast rzucić to na głos, czy po prostu odpuścić wychodząc. – Co jest?
Karen omotała mnie wzrokiem, a potem delikatnie trzepnęła bok mojej głowy.
- Za co to?! – oburzyłem się.
- Nic mnie nie obudziło, serio... Kompletnie nic, dopiero jakieś dzikie chichoty około trzeciej.
Zaszedłem się rumieńcem. To naprawdę brzmiało źle i dość zabawnie, ponieważ około trzeciej oglądaliśmy z Lukiem tik-toka przed zaśnięciem, przytulając się do siebie i udając, że wcale nie wypadałoby, abyśmy po zbliżeniu bez sentymentów, odsunęli się na bezpieczną odległość, pozostawiając miejsce dla Jezuska. To był doprawdy śmieszny moment, ponieważ trafiliśmy na filmik, który przypomniał nam obojgu o istnieniu pierwszych kont na mySpace, więc googlowaliśmy samych siebie z podstawówki. Z jakiegoś powodu przeszliśmy na temat gierek "dla dziewczyn", w które oboje graliśmy z większym, bądź mniejszym zaangażowaniem, toteż stworzyliśmy sobie konto na moviestarplanet i na stardollu. Na szczęście mój laptop rozładował się, nim odpaliliśmy simsy, bo dobierając się do tamtego kreatora, z naszym poczuciem humoru, moglibyśmy obudzić nie tylko Karen, a całą kamienicę swoimi śmiechami. To była świetna noc, jedna z takich głupszych i mniej ambitnych, ale odpoczywałem przy Luke'u i czułem się bardziej sobą, niż w towarzystwie jakiegokolwiek innego człowieka.
- To fakt, mieliśmy bekę z dosłownie wszystkiego, przepraszam – odpowiedziałem mamie próbując zdusić uśmiech, który wbił się na moje usta nieproszony.
- Mike...
- No?
- Ten jest ładny. – Poklepała mnie po piersi, a potem robiąc znaczącą minę wyszła z mieszkania.
Prychnąłem pod nosem, kiedy natomiast Karen zakluczyła za sobą drzwi, szepnąłem w przestrzeń:
- Wiem, że jest.
Wziąłem głęboki oddech, zamykając się w toalecie. Przetarłem zmęczoną twarz dłońmi, a potem spojrzałem w lustro. Zaśmiałem się na widok własnego odbicia. Ta beztroska oraz przekonanie, że żyję swoim najlepszym życiem wręcz zapulsowały w moich żyłach, dlatego prędko doprowadziłem się do porządku, podśpiewując pod nosem Sweet Sixteen od Green Day, o których istnieniu również przypomniał mi Hemmings.
W takim nastroju założyłem tank-top oraz szorty z wiedzą, iż moje ubrania i tak ulegną zniszczeniu podczas remontu, po czym zabrałem się za gotowanie owsianki, bo znalazłem czekoladę oraz borówki w lodówce. Właściwie zacząłem się zastanawiać ponownie, jak on musi to przeżywać, bo jednak Luke miał więcej syfu w głowie na tamten moment. Ja mógłbym zerżnąć każdego, takie wzajemne obciąganie, gdyby chodziło o kogoś innego, pewnie nie zostałoby nazwane przeze mnie nawet seksem, a jemu całkiem możliwie burzyło światopogląd. Uznałem, że zapytam, gdy przelałem śniadanie do dwóch miseczek, ale zbyłem prędko tę myśl, bo gdybym zaczął dyskutować z nim o obawach jakie ma względem własnego ja, tak kompletnie na poważnie i to jeszcze w kontekście naszego wspólnego uniesienia, nie zaangażowałbym się za bardzo? Czy w ogóle istniała jakakolwiek granica tego weekendu?
Dla Luke'a chyba nie, choć jasność w pokoju dziennym musiała go trochę sprowadzić do parteru, ponieważ zawstydzony wyłonił się z mojego pokoju, rozglądając się za Karen, której mógłby powiedzieć „dzień dobry".
- Jesteśmy sami, hej – palnąłem niemalże od razu, choć spojrzenie mu wtedy w oczy nagle mnie samemu wydało się trudne, lecz wyszło, więc Luke uśmiechnął się delikatnie.
- Hej. – Oblizał dolną wargę, a potem podrapał się niezręcznie po karku, robiąc parę kroków w moim kierunku.
Zmarszczyłem czoło. Co on chciał zrobić? O co mu chodziło? Prawie się zakrztusiłem borówką, gdy dostałem buziaka w policzek, bo tego się nie spodziewałem; ani gestu, ani skrętu kiszek, jakiego doznałem na skutek jego intencji.
- Umn... Zrobiłem nam owsiankę. – Położyłem miseczki na stole, czując, że pieką mnie policzki.
- Nie lubię owsianki. – Wydął dolną wargę.
- O... Serio? Czemu? – Byłem zbity z tropu, toteż nagle rozmawialiśmy o owsiance.
Luke wzruszył ramionami.
- Przeszkadza mi chyba jej konsystencja.
- Mhm.
Miałem ochotę powiedzieć coś na temat konsystencji czegoś innego, jednak chyba załapał bez komentarza, bo spojrzeliśmy po sobie wciąż zawstydzeni, ale też rozbawieni.
- Masz po prostu bułkę, albo chleb, cokolwiek? Mogą być w sumie nawet paluszki. – Luke sięgnął bez zastanowienia po słoik z czekoladą, a otwierając go, wsunął do środka palec i cały uradowany oblizał go, co nie miało żadnych, erotycznych intencji i również tak nie odebrałem jego ruchów, ponieważ wyglądał raczej zabawnie.
- Jasne, proszę. – Podałem mu całą torebkę bułek oraz nóż do masła.
Siedzieliśmy przez moment w zupełnej ciszy. On smarował pieczywo nutellą, a ja popijałem czarną kawę zastanawiając się nad tym, dlaczego Luke nawet świeżo po przebudzeniu wygląda tak dobrze. Podparłem policzek na dłoni, wodząc po jego buzi spojrzeniem, aż wreszcie nie wytrzymał tego, że się gapię i z kanapką w ustach podniósł na mnie wzrok. W brzasku dnia miał jeszcze bardziej błękitne oczy.
- Wszystko okej? – zapytał.
- Hm?
- Już się gdzieś uwaliłem? – Zerknął po sobie, dlatego się cicho zaśmiałem.
- Nie, po prostu jesteś dla mnie odrobinę enigmatyczny w tym momencie. – Chrząknąłem i pociągnąłem kolejny łyk z kubka.
Hemmings miał przed sobą ekspres wypełniony kofeiną po brzegi, ale zamiast wstać i nalać sobie odpowiednią ilość kawy do naczynia, sięgnął ręką do tego, co piłem ja, by bez zastanowienia ułożyć usta po drugiej stronie do miejsca, gdzie wcześniej znajdywały się moje.
- Dlaczego? – Skinął, a potem oblizał palec.
- Sam nie wiem, wcześniej wydawałeś się taki przerażony wszystkim, a teraz nagle jakby... Trudno powiedzieć. – Podciągnąłem stopy na krzesło i obserwowałem go w ten sposób. – Właściwie to chyba chcę spytać, jak się czujesz? Nie tylko po spaniu, ale z tym co się wydarzyło.
- Hm. – Luke uśmiechnął się pod nosem, oparł się o fragment ściany, który jeszcze miał za sobą i zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie wiedziałem jaką odpowiedź usłyszę, ale chyba liczyłem na taką, która będzie zawierała zachwyt naszym zbliżeniem. Ciekawe czy on wiedział, że zabrał mi kontrolę na chwilę... Ciekawe czy też zastanawiał się, co czuję ja. – Dobrze mi – przyznał wreszcie. – Poukładałem sobie trochę w głowie, jak jedliśmy tacos.
- Kiedy gadałeś o New Girl? – Uniosłem zaczepnie jedną brew.
- Trochę też. – Luke wystawił do mnie język. – To nie tak, że wychodzę z szafy... Albo, że to cokolwiek we mnie zmieni, prawda? Myślę, że po tym resecie będzie mi łatwiej żyć dalej, bo nie uważam, żebym był gejem... - Nie śmiej się, nie śmiej się, nie śmiej się. – Po prostu... Ty. – Wskazał na mnie, więc zmarszczyłem czoło i wsuwając do ust porcję owsianki, skinąłem, by Luke kontynuował. – Masz w sobie coś, co mnie... Fascynuje, kręci, podnieca, kiedy tego spróbuję, pewnie mi przejdzie.
- Jasne. – Pokiwałem głową, chociaż w ogóle nie myślałem w ten sposób. Gdybym rozmawiał z kimś zupełnie obcym, na kogo dobrobycie by mi nie zależało, zostawiłbym go z tą myślą, ale to był Luke i rzeczywiście chciałem dla niego tylko pozytywnych rzeczy, więc westchnąłem. – Mam nadzieję, że tak będzie, bo nie mogę dać ci niczego innego...
- Wiem! – Od razu się wybronił, unosząc ręce. – Rozumiem to, zresztą... Ja też nie mógłbym dać tobie niczego więcej. – Uśmiechnął się do mnie dość blado. – To by zbyt pokomplikowało mi życie, poza tym... Kocham Lisę, ale... - O kurwa.
- Ale co? – Lisa nie jest facetem. Nie jest mną. – Luke, bez względu na to z kim poszedłeś do łóżka, jeśli tą osobą nie była twoja dziewczyna, a jak ostatnio sprawdzałem nazywałem się Michael Clifford, zdradziłeś ją.
- Wiem! – I ponownie się wybronił. – Boże, wiem, ale... Ugh. – Potarł twarz dłońmi. – Mogę ci zaufać na tyle, by wiedzieć, że nikt się nigdy o tym nie dowie?
- Powinieneś zadać mi to pytanie, zanim pozwoliłeś mi się w ogóle pocałować. – Poruszyłem brwiami, co było bardziej złośliwe, niż poważne, gdyż nie planowałem rozgłaszać wszem i wobec, że zaliczyliśmy wspólne obciąganie. To bardzo mocno rzecz futbolistów, swoją drogą...
- Michael! – Luke znów przetarł twarz dłońmi. – Powiedziałeś mi wczoraj...
- Spokojnie, tylko się z tobą droczę. – Spuściłem nogi, by jedną kopnąć Luke'a pod stołem. – W sumie to po prostu chciałem się dowiedzieć, jak się z tym naprawdę czujesz.
- Och. – Przełknął ślinę, a potem posmarował sobie kolejną bułkę czekoladą, co jakiś czas patrząc na mnie ukradkiem. – Czuję się dobrze, dziękuję. W sensie... Było mi z tobą dobrze, chociaż cieszę się, że nie miałeś prezerwatyw, bo...
- Rozumiem – uciąłem.
Nie umieliśmy przeprowadzić tej rozmowy bez wchodzenia sobie wzajemnie w słowo.
- Jesteś w to naprawdę dobry, Mike. – Uśmiechnąłem się tak, aby zrozumiał, że przekazuję mu właśnie komunikat o treści „wiem". – Dzięki.
- Dziękujesz mi za grę wstępną? – Dokończyłem swoje śniadanie.
- Za seks – uściślił. – Co jest dziwne, ale... Dziękuję. – Ostał przy swoim.
- Jaki seks? Luke, skarbie, jeśli chodzi o prawdziwy seks, to właśnie powiedziałeś, że cieszysz się, że do niego nie doszło, co szanuję, jednak hej, wspólne walenie to moja przeciętna środa.
- Mm, środa? Myślałem, że środa to dzień loda. – Powstrzymałem parsknięcie gdy wypalił to zupełnie poważnie, ocierając kąciki ust. – Więc między nami gra?
- Mhm, nigdy nie było lepiej. – Wstając z krzesła, zacząłem pakować naczynia do zmywarki, a gdy Luke skończył jeść, stanął za mną i łapiąc mnie w tali od tyłu, schował talerz po sobie.
Przeszedł mnie dreszcz, gdy nagle się pochylił i znów pocałował mój policzek. Polubiłem te czułości, miały swój urok, dlatego zanim się odsunął położyłem dłoń na dłoni Luke'a, oparłszy się o jego klatkę piersiową.
- W sumie to muszę powiedzieć ci coś jeszcze – mruknąłem.
- Tak? – On też ściszył głos, a zatem obróciłem się w jego kierunku, po prostu umiejscawiając palce na kości jarzmowej chłopaka.
- Wiesz... - Przełknąłem ślinę, czując że trochę się spina, jakby wciąż jednak nie przywykł, czemu się wcale nie dziwiłem tak na dobrą sprawę. – Jeżeli jednak potrzebowałbyś porozmawiać, zwłaszcza gdy wrócimy do akademika o tym jak się czujesz i co siedzi ci w głowie względem tego kim jesteś, albo co robisz, możesz na mnie liczyć. Nie będę twoim... Chłopakiem, czy kimś takim, ale mogę ci pomóc, bo wiem, że czasem trudno jest zaakceptować pewne rzeczy i nie zawsze da się ruszyć dalej, okej? – Pogłaskałem jego policzek kciukiem.
Luke stracił ten błysk w oku, choć próbował się uśmiechnąć. On sam wiedział najlepiej jakie ma przemyślenia względem tego, do czego doszło między nami, a także faktu, gdzie na spektrum tożsamości seksualnej się znajduje. Mimo wszystko chciałem, aby wiedział, że ma we mnie przyjaciela, co jednocześnie go trochę zdezorientowało, ale też podbudowało.
- Okej – wyszeptał, a potem pochylił się, by zwyczajnie mnie objąć.
Oddałem jego gest automatycznie, a stojąc po środku wpół rozwalonej kuchni w tym uścisku, poczułem się trochę tak, jakbym właśnie tu należał. Luke jednak odsunął się tylko odrobinę i dopiero wtedy przypomniał mi, co lubię robić z nim najbardziej, ponieważ korzystając z faktu, iż weekend dopiero się zaczął, pocałował sam środek moich ust. Musnąłem jego dolną, smakującą czekoladą wargę, łapiąc Hemmingsa za ramię, a kiedy to zrobiłem, on ściślej mnie przytulił.
Wcale nie musieliśmy rozmawiać, mieliśmy języki zajęte czymś totalnie innym.
______________________
nie chciałam pisać opisówki i takie tam, ale ona sama mi wyszła, zresztą ta książka jest dość mocno oparta na skesie samym w sobie, więc mam nadzieję, że się wam podobało. To jeszcze nie jest oczywiście koniec tego weekendu, ale musicie czekać na następny, bo najlepsze dopiero przed nami.
skksks jaram się bo ta książka się dopiero zaczęła teraz tak naprawdę
all the love xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top