post 14: seks i frezje
p o s t 1 4
s o n g: a l l t h e t h i n g s s h e s a i d - p o n e t t e
l u k e;
Nigdy nie miałem większego problemu z matmą, choć nie przepadałem za działem „funkcje", jakbym nie ufał prostym do zobrazowania na wykresie zależnościom już wcześniej, choć dopiero tamtego poranka jakiś wykres przyprawił mnie o początki paranoi. Czasem miałem ten typowy sen każdego, niezręcznego dzieciaka, gdzie stałem przy tablicy zupełnie nagi, próbując rozwiązać równanie, ale liczby zlewały się ze sobą, nauczyciel patrzył na mnie coraz bardziej oceniająco, a dzieciaki, nawet te kujony, które nie fiknęłyby mi ze strachu, że jednak stracę cierpliwość, śmiały się w głos, bo wtedy to ja byłem największą porażką, nikt inny. Z tych snów pamiętam stres, niepewność, kompletny rozłam emocjonalny. I tak też czułem się o siódmej rano, gdy wstałem po godzinie niespokojnego snu razem z Calumem. Pierwszy raz od naprawdę dawna odpuściłem sobie zajęcia, a nawet treningi, zwyczajnie decydując się na powrót do spania. Najlepiej przez całą wieczność, by nie musieć się zastanawiać. Hood powiedział do mnie coś, czego kompletnie nie zrozumiałem, ale mruknąłem w poduszkę krótkie „mhm", przytulając do niej nos.
Moja pościel pachniała jak włosy Michaela, gdy zasypiałem, odnosiłem wrażenie, że on mnie obejmuje, co na śpiku nie wydawało się wcale takie złe. Wciąż mrowiły mnie wargi, jakby nieustannie naciskał na moje swoimi i cała struktura tego kim byłem, począwszy od ust, skończywszy na świadomości, zupełnie się rozpadała. Przeżyłem parę fajnych pocałunków w swoim życiu, najlepiej wspominałem te, które odbyły się podczas grania w butelkę. Mój pierwszy z Lisą wyglądał jak prosto z rom-comu, bo wygraliśmy wtedy z chłopakami mecz, a ona, jako cheerleaderka rzuciła się na mnie po zdjęciu kasku i złączyła nasze usta, co znalazło się na szkolnych telebimach, ponieważ tak bardzo poniosły mnie wtedy emocje w związku ze sportem, że włożyłem całą swoją pasję w ten gest.
Pocałunek z Michaelem był inny, niż wszystkie w całym moim życiu. Wydawał się czymś na kształt przebudzenia, jakbym wiecznie tkwił w nieodpowiednim miejscu i nagle zrozumiał, co powinienem zrobić, aby odnaleźć to co dałoby mi pełną satysfakcję z własnej egzystencji.
Od małego byłem dzieciakiem ideałów, uwielbiałem fantazjować o niesamowitych rzeczach, które wyczytałem, albo obejrzałem i o ile rodzicom cudem udało się przekonać mnie, iż to niemożliwe, że mam magiczne moce, albo trafię kiedyś do jakiejś lepszej krainy, gdzie będę sobie w spokoju głównym bohaterem, wybrańcem, to bez przerwy czekałem na magię skrytą w naszej czasoprzestrzeni. Na wielką miłość, wspaniałą przygodę, dziwne zbiegi okoliczności i coś, co może być wyjątkowe, gdy takim to postrzegamy, a później nagle się udało; zacząłem powoli doświadczać „czasu swojego życia", „relacji swojego życia", „wypadów swojego życia", ale nie czułem tej ekscytacji, ani nawet nie zachłysnąłem się tym na moment, natomiast gdy chciałem coś podważać, nagle ktoś znów ściągał mnie na ziemię mówiąc, że tak już po prostu jest, tak wygląda dorosłe życie, a cała reszta to scam.
Pocałunek z Michaelem był magiczny, co w tym wszystkim wydało się nagle niesamowicie kuszące, ale też straszne. I tak dochodzimy do godziny ósmej dwadzieścia, gdy Caluma nie było już w pokoju, a ja zamiast spać, wpatrywałem się w podzieloną na cztery oś i czarną kropkę mającą zdefiniować mnie całego.
Mama zawsze powtarzała, bym nie robił testów internetowych na depresję, adhd, czy schizofrenię, dlaczego test na orientację seksualną miałby mnie nie okłamać, skoro tamte z założenia nie były wiarygodne? Mike powiedziałby, że aby diagnozować zaburzenia psychiczne należy mieć do tego uprawnienia, bo są zbyt skomplikowane i jest zbyt dużo różnych opcji, by dziesięć pytań zamknęło zawiły temat w prostych ramach. Jak jest z orientacją seksualną? Ona też ponoć ma w sobie wiele komplikacji, ale moja odpowiedź na tej przeklętej funkcji nie była nawet zachwiana. Według opinii internetu byłem jeden do jednego: gejem. Nawet nie bi, pan, czy cokolwiek. Internet uznał, że nawet nie lubię dziewczyn, choć jedną mam! Pytanie... Czy ja w ogóle lubiłem Lisę?
Oburzony wszedłem z powrotem na blog Michaela, skąd wziąłem ten link, podpisany w zakładce: „pamiętajcie, że to nie moja rola, ani stronek, by powiedzieć wam kim jesteście, ale jeśli macie wątpliwości i szukacie, ten test pomoże wam prawdopodobnie nakierunkować się wobec waszego miejsca w spektrum!"
Przecież ja chociaż trochę lubię dziewczyny, to nie tak, że na słowo „cycki" robię się miękciejszy, niż rozgotowany sernik w trzydziestu stopniach ciepła. Może nie staje mi od razu, gdy je widzę, ale nie jestem też jak „fuj, cycki!" Ale tyłki, zapach męskich perfum Paco Rabanne, obojczyki na płaskiej klatce piersiowej, jabłko Adama, zaznaczona szczęka i ten zawadiacki uśmiech na pełnych, różowych ustach Michaela, które powoli przyłożył do moich, więc całowaliśmy się dość długo, jak na niechciany pocałunek, podczas gdy zimne strumienie wody spływały z jego różanych policzków, przy okazji mocząc odchyloną ku górze szyję...
Zablokowałem telefon otwierając szeroko oczy. Wziąłem głęboki oddech, a potem przeszedłem się parokrotnie po pokoju. Przecież to było tylko seksualne, mogłem się wyżyć raz, a potem być bi jak Calum i nikomu o tym nie powiedzieć! Zdradziłbym Lisę... Ona zdradziła mnie raz z Chesterem, więc wyzerowałoby się... Powinienem to rozważać? Czemu nie byłem ani trochę zazdrosny o swoją dziewczynę, skoro na ogół byłem okropnie, paskudnie i niewygodnie wręcz zazdrosny.
Czy ja mógłbym być normalny? Nie zawalać wykładów i treningu przez coś, co właściwie nie powinno mnie w ogóle we mnie razić, czy drażnić. Nigdy nie miałem problemów z tolerancją, raczej wstawiałem się za osobami, które należały do mniejszości. Kiedyś wyniosłem osobiście z baru rasistowskiego dupka, który sadził niewybredne komentarze mojej koleżance z Indii, nosiłem śliwę pod okiem z dumą oraz wiedzą, że facet raczej nie użyje prawej ręki przez najbliższy czas do zdjęcia gipsu. Ale to on zaczął! Tak samo jak osobiście z Calem zaznaczaliśmy na lekcjach angielskiego, by nauczycielka zwracała się do ziomka w formie „they", bo taką sobie ta osoba zażyczyła i koniec dyskusji. Chodziłem na wolontariat nie tylko po wpis na świadectwie, nie wspominając już o tym, że ktoś mógłby mieć obiekcje wobec tego, że bezsprzecznie chciałem dzielić pokój z Calem, jakby jego randkowanie z facetami miało coś zmienić. Czemu kiedy chodziło o mnie samego, nagle moja skóra przybierała kolor pomarańczy, włosy robiły się żółte, za moimi plecami rozpościerała się amerykańska flaga, a do Lisy mógłbym zwracać się per Ivanka?!
Znów ująłem komórkę w dłoń i otworzyłem swoją konwersację z Michaelem na Messengerze. Zacząłem pisać.
Luke: Mam przemyślenie; po co ludzie są fobiczni, skoro to nie jest ani trochę efektywne? Skoro wszyscy i tak stanowimy część kultu nieprzerwanej pracy oraz efektywności, czy czasem nie powinno być tak, że tylko zasoby, które naprawdę wpływają na pracę mają jakiekolwiek znaczenie? Co daje społeczeństwu nagonka, albo w ogóle ta farsa o idei, że musimy się jakkolwiek outować przed ludźmi z tym, kim jesteśmy. Moje bycie tym czy tamtym nie zmienia tego, jak gram w piłkę, albo na ile radzę sobie podczas musztry, ale ich bycie nietolerancyjnymi, gdzie przez „ich" rozumiem ten beznadziejny odłam społeczności, sprawia, że robię się mniej efektywny i wcale mi się już nie chce. Tę energię, jaką spożytkowałbym na rozwijanie się, by rozwijać naszą uczelnię, okolicę, czy nawet cholera państwo, teraz zużywam na wewnętrzną walkę i jestem tym zmęczony, Mikey. Jestem wykończony, bo odnoszę wrażenie, że w ten sposób działam większość życia. Niby dużo osiągam i sobie radzę, ale gdybym tylko mógł wprost powiedzieć do lustra i do wszystkich swoich bliskich... Czym, albo kim jestem, ze stuprocentową pewnością, że każdy zareaguje coś jak „oki", to wtedy miałbym więcej serca do... Pracy tak na dobrą sprawę. To się zwyczajnie nie opłaca. Mówię o tym tobie, bo ty jesteś dobry w interesy i to nie jak Ricky z Chłopaków z Baraków. Znasz chłopaków z baraków? Obejrzałbym to z tobą, strasznie głupi humor, ale myślę, że by ci się spodobał. Tak samo jak na przykład Co robimy w ukryciu, jak oglądam takie rzeczy myślę sobie, że moglibyśmy mieć ubaw oglądając to razem. Chciałbyś czasem obejrzeć coś ze mną? Bo ja z tobą bardzo. Bo bardzo lubię czasem, próbując sobie wmawiać, że robię to bez wstydu, wyobrażać sobie, że robimy coś razem... Strasznie cię lubię i strasznie mi się podobasz, ale się boję i wiem jednocześnie, że nie mamy pewności, czy kiedyś zdobędę się na odwagę powiedzieć o tym komuś jeszcze oraz czy ty chciałbyś... Mógłbyś, albo w ogóle rozważałbyś taką relację ze mną. Moglibyśmy zagrać w otwarte karty, co? Bo mamy rzecz do siebie nawzajem, poza tym powtarzasz jak ważne jest, by rozmawiać, ale rozmawianie czasem mnie rozbraja, ponieważ przeraża mnie wizja odpowiedzi niezgodnej z tym, co chciałbym usłyszeć. Tak bardzo się boję. Boję się, boję się, boję się, boję się, boję się........
Zrobiłem screena tej wiadomości, a potem całą ją usunąłem, przełknąłem ślinę i sam włączyłem sobie odcinek animowanej wersji Chłopaków z Baraków, na którym zasnąłem z telefonem uwierającym mój policzek przez większość odpoczynku, czyli gdzieś tak do późnego popołudnia.
*
Życie erotyczne moje i Lisy wyglądało bardzo żenująco jeśli weźmiemy pod wgląd informację, że byliśmy z dziewczyną w latach dwudziestych, nie pięćdziesiątych swojego jestestwa. Wydawało mi się czasem, że moi rodzice bawią się pod tym względem lepiej, choć nigdy nie wynosili swojego łóżka na arenę rodzinną intencyjnie. To nie stało jednak na przeszkodzie, abym wiedział. Kiedyś znalazłem u mamy wibrator, który tak mnie przeraził, że z traumą nie patrzyłem Liz w oczy do momentu, gdy nie zapomniało mi się, abym tego nie robił. Innym razem tata zasugerował, bym nie łaził po domu, jak duch po dziesiątej wieczorem, bo trochę go tym stresuję, a jednak wolałby mieć jakieś stosunki, najlepiej pozytywne, z moją matką. Dodał jeszcze „jeśli wiesz co mam na myśli, młody", na co szesnastoletni ja, z łyżką w nutelli w ustach, w za dużych szortach po Benie i bluzie Jacka na ramionach, pokiwałem głową udając, że seks starych ludzi nie brzmi dla mnie obleśnie. Tylko raz zdarzyło mi się prawie najść ich w łóżku, ale byłem na tyle malutki, że dopiero po wielu latach dotarło do mnie, że wygonili mnie nie dlatego, bo tata robił mamie długi, relaksujący masaż bez dzieci w otoczeniu.
Zdecydowanie wolałbym mieć ochotę na seks ze swoją partnerką, niż go nie mieć, przynajmniej czułbym się względnie normalny. Nie traktowałem Lisy ani trochę obiektowo, co wydawało mi się moim atutem. Miałem ogromny szacunek do kobiet ogólnie, więc to nic dziwnego, że patrząc na nią, nigdy nie widziałem analogii do czystego seksu. W piątek podczas wykładu z administracji jednak, moje postrzeganie tej kwestii dość mocno się zachwiało.
Ustalmy parę faktów, bo te parę dni jest bardzo istotne względem całej mojej przygody na tym nieszczęsnym padole. Po bardzo długim śnie nie miałem okazji wpaść już na Michaela, a Calum widząc, że nie jestem w nastroju, sam pojechał nam po kebab, odmówił randki z Natalie i milcząco rozegraliśmy parę rundek w fifę, po czym tak samo bez słowa słuchaliśmy wspólnie Britney Spears. To o dziwo było jego ulubionym zajęciem na beznadziejne humorki, nie moim, ale uchronił mnie przed odpaleniem Hurtsów, co mogłoby skończyć się płaczem. Wróciłem więc do spania, a on wreszcie wypoczął po tym, jak zaburzaliśmy z Cliffordem jego relaks poprzedniej nocy, ale i tak obudziliśmy się wcześniej, bo ten kebab z bardzo ostrym oraz czosnkowym sosem, nie był naszą najlepszą decyzją. Jednak hej, prawdziwy kebs piecze dwa razy. Mniejsza, to była moja i Hooda brożka wśród znajomych – poświęcanie jelit dla pysznego jedzenia. To nam mamy przykładały szynkę w dzieciństwie, byśmy powąchali, czy nie jest już zepsuta.
Na całe szczęście nie musiałem odpuszczać kolejnego dnia zajęć, bo czułem się już dobrze, a mój przyjaciel trochę odciągnął myśli, które rozsadzały mi głowę od dłuższego czasu na bok. Podczas wykładu jednak znów zacząłem trochę myśleć. Nie widziałem Mike'a, co trochę mnie stresowało, bo wciąż miał obiecany remont, który i tak chciałem zrobić dla jego mamy. Uznaliśmy, że zostajemy na niczym i mimo... Incydentowi pod prysznicem, dalej będziemy kumplami. Odpowiadał mi ten układ, bo mechanizm obronny, jaki wytworzył mój mózg, polegał na brnięciu w zaparte na rzeczy mające mnie zranić, udając że wszystko jest okej i przecież mam sytuację pod kontrolą.
Zacząłem się zastanawiać czy to nie byłoby głupie, gdybym napisał do niego pytając, o której i czym jedziemy. Albo dowiedział się, czy jemu na dobrą sprawę nie przeszkadzałaby moja obecność w rodzinnym domu, po tym jak odrzuciłem go, wcześniej oddając ten pocałunek.
Nie muszę chyba mówić, że to nie tak, iż bardzo mocno wierzyłem w swoją niewinność, a jego przebiegłość wobec tej sytuacji. Całowałem się z Michaelem, bo tego chciałem. Wiedziałem, że to zrobi już w chwili, gdy kazał mi wejść do brodzika, a i tak tam poszedłem. Mogłem winić tylko siebie, no i jego bezsprzecznie piękne, zielone oczy, albo miękkie, pełne usta.
Jeżeli diabeł, który zwiódł Ewę wyglądał tak, cholera, też podarowałbym światu cierpienie i grzech, by choć przez chwilę pobyć w ramionach tego diabła. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej. Hm... Bzdura. Michael Clifford smakuje najlepiej, nieważne czy jest owocem, warzywem, czy chemicznie wytworzonym żelkiem.
Więc względnie ta część mnie chyba była dość spójna, ale element odpowiedzialny za ponoszenie konsekwencji za własne emocje totalnie szwankował i nie pozwalał mi zabrać się za tę relację w nietoksyczny sposób. Uznałem więc oficjalną wersję, która nawet dla mnie była oczywistym kłamstwem: nie wiem co siedziało mi w głowie, nie wiem czemu to zrobiliśmy, po prostu zapomnijmy i bądźmy kumplami!
Tak, kumple piszą do siebie kiedy się na coś umawiają.
Luke: hej, to jak z tym remontem, jedziemy dziś, jutro?
Michael: omg serio?
Luke: ?
Michael: calum mówił, że nie czujesz się za dobrze, dlatego już pojechałem
Przewróciłem oczami. Jasne, że nie czułem się dobrze, ale jakim byłbym sobą, gdybym nie ubrał maski o treści „wszystko gra!" i nie brnął w to dalej?!
Luke: już jest okej, zatrułem się kebabem :)
Luke: ale jeśli masz kogoś innego to git
Michael: właściwie to nie mam
Michael: dosłownie mieszkanie mojej mamy jest pół godziny drogi od uczelni samochodem, niecałą godzinkę autobusem miejskim, także mogę po ciebie przyjechać jeśli chcesz
Luke: autobusem, czy samochodem?
Michael: nie wiem wsm
Luke: to ważne pytanie, bo muszę wiedzieć w co się spakować
Michael: wolisz się wozić autem huh?
Luke: yep
Michael: będę pod wieczór, oki?
Luke: oki
Zadrżały mi ręce, przygryzłem lekko dolną wargę. Cieszyłem się na to przedsięwzięcie, bo bardzo lubiłem pracę fizyczną tego typu, poza tym chciałem Michaelowi pomóc. Zwłaszcza, że wizja porobienia czegoś innego, niż to co zwykle brzmiała naprawdę dobrze, plus zapowiadał się bardzo ciepły weekend. Tyle, że wciąż... Nie miałem pewności jak na niego zareaguję, dlatego odrobinę się zestresowałem.
Wziąłem głęboki oddech, by trochę się uziemić i przeniosłem wzrok na Caluma, który notorycznie przeglądał dziewczyny na Tinderze. Zmarszczyłem brwi. Miał Michaela Clifforda i to mu nie wystarczało?!
- Która? – Pokazał mi dwie fotografie bardzo podobnych do siebie lasek, więc wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem, w sumie to są identyczne.
- Nieprawda, ta ma większe cycki i bardziej krzywy nos, a ta ma ciemniejsze brwi i większy tyłek. – Przekrzywił głowę. – Którą byś wziął tak wiesz... Bez sentymentów, po prostu, jak zwierzę?
- Umn, żadną? – To zabrzmiało tak paskudnie, ale rozmawialiśmy po prostu między sobą, nikt tego nie słyszał.
- No dalej, Hemmings, nie udawaj, że jesteś taki święty. – Przewrócił oczami.
- No ale...
- Nie powiem Lisie.
Coraz dłuższa robiła się lista o nazwie "nie powiem Lisie", ale właściwie to co Cal chciał przemilczeć chyba byłoby mniej znaczące dla niej, niż to co stało się w ubikacji. Na samą myśl zapiekły mnie usta, więc posmarowałem je balsamem, który miałem w kieszeni.
- Jak ty to robisz? – zapytałem ciszej, zjeżdżając na siedzeniu tak, by oprzeć się trochę o ramię chłopaka, bo zrobiłem się zmęczony tym dniem, co wcale nie było dziwne, ponieważ od siódmej byłem na nogach i zaliczyłem już trening. – No wiesz... Widzisz je i nagle coś się w tobie załącza, z miłego faceta zmieniasz się w... To.
- Rozmawiam z tobą jak z kumplem, żadnej bym tak bezpośrednio nie potraktował, wiesz o tym, Chryste, aleś ty poprawny.
- Ale nie, ja cię nie oceniam, serio, po prostu mnie to ciekawi, jak to robisz, że potrafisz patrzeć na nie i myśleć sobie „wow, nie obchodzi mnie nic prócz jej dupy"?
Calum spojrzał na mnie jakbym postradał rozum, ale lekko rozbawiony pogłaskał moje wciąż różowe włosy. Przy okazji trochę się ponabijał z tego, że znów miałem w ustach kolczyk, ale wówczas odpuścił, bo po spędzeniu ze mną z grubsza dwudziestu czterech godzin, już mu się znudziło. Nie przeszkadzało mi to, że śmiał się z mojej emo fazy, jego opinia nie miała żadnego znaczenia... Hm. Czy uznałem to, bo Michaelowi się podobałem taki? Ciekawe czy podobałem mu się też jako blondyn, albo co powiedziałby o moim zaroście, jakbym trochę go zapuścił, czy miał jakieś swoje zdanie o moich dłuższych włosach, które nosiłem przed tym semestrze? Może preferował mnie w koczku? Nieważne, znów odleciałem.
- Nie miałeś kiedyś tak z Lisą, że jednocześnie szanowałeś ją strasznie, jak robisz to ciągle, ale gdy docieraliście do łóżka, testosteron cię pokonał, więc za obopólną zgodą, pozwoliła ci się potraktować jak dziwkę, a potem ciebie potraktowała jak dziwkę, więc oboje byliście zakochani i przeleceni? W moim wypadku jest tylko to drugie, ale też za obopólną zgodą, czy coś. Może coś będzie ze mnie i Natalie, ale póki co tylko chillujemy. Tak jak z Michaelem, chociaż z nim to chillujesz ostatnio ty.
Zawstydziłem się na ten ostatni komentarz, ale tylko chrząknąłem. Zerknąłem na Caluma kątem oka, a potem wzruszyłem lekko ramionami. Nigdy nie miałem tak z Lisą, ani z żadną ze swoich byłych właściwie... Oblizałem powoli dolną wargę, zerknąłem na tablicę. Wykład był bardzo nużący, zresztą i tak koleś już sprawdził obecność, a ja siedziałem w ostatnim rzędzie. Mógłbym się wyrwać stąd i upewnić, czy mogę być bi jak Calum, bo bi ludzie interesują się też kobietami, co brzmi totalnie żałośnie w kontekście tego, że rozważam, czy lubię laski, podczas gdy jestem z jedną, no i miałem ich kilka. Zresztą... Po wyspaniu się byłem wdzięczny samemu sobie, że nie wysłałem tej długiej wiadomości Michaelowi. Za dnia rzeczy były dla mnie o wiele prostsze, raczej należałem do porannych stworzeń, ale takich, które z reguły idą wcześniej spać. Bardzo doceniałem sen sam w sobie.
Zatem znów pozbierałem się do kupy, upchnąłem w głąb siebie wątpliwości, które tym razem były wyraźniejsze, niż zwykle i przełknąłem ideę posiadania swojego miejsca w społeczeństwie.
Luke: hej, co robisz?
Lisa: zwinęłam się z zajęć, bo pakuję walizkę
No tak, oboje wyjeżdżaliśmy na weekend, pierwszy raz chyba odkąd byliśmy ze sobą, nie wspólnie.
Luke: znajdziesz dla mnie chwilę?
Lisa: jasne, mojej współlokatorki i tak nie ma
Calum zachichotał głupio patrząc mi przez ramię, dlatego blokując komórkę zmroziłem go wzrokiem.
- Leć, Alvaro, nie wiedziałem, że rozpalę w tobie jakiś ogień.
- Tak, tak, nie baw się za dobrze, jak mnie nie będzie, to tak swoją drogą.
- Wiesz, że będę bawił się najlepiej. – Spojrzał za mną jeszcze, gdy podniosłem się z siedzenia i niepostrzeżenie wyszedłem z sali wykładowej.
To nie on mnie zapalił, to mój wewnętrzny gej próbował podłożyć ogień w szafie, w której siedział, słowo.
*
Podróż przez kampus do akademika dziewczyn w moim wykonaniu musiała wyglądać przekomicznie. Pogoda rzeczywiście była całkiem ładna, ponieważ mimo zachmurzonego lekko nieba, powietrze wydawało się dość duszne, jakby zapowiadało burzę. No tak, trzeba też ustalić co ja uważam za ładną pogodę. Delikatny wiatr odchylał moją rozpiętą koszulę, którą miałem na bokserce, włosy mi falowały, a serce biło bardzo szybko. Nie dlatego, że tak mocno nie mogłem się doczekać swojego spotkania z Lisą, ale przez głupie przeświadczenie, które utworzyłem we własnej głowie o treści, że to co poczuję teraz z nią, będzie coś oznaczać. Nieważne, czy zadowolenie, pełną ekstazę, czy raczej rozczarowanie i tęsknotę za czymś innym. Dostanę informację zwrotną, z którą sfrustrowany nic nie zrobię, bo jakbym mógł podważyć to, w co zawsze wierzyłem?
Cholerny Michael, który przyszedł i zawalił moją względną stabilność! Mógłbym udawać, że jestem na niego wściekły, pogrzebać tę relację, próbując o niej zapomnieć, aczkolwiek najlepszą reakcją jest brak reakcji, gdy chce się pokazać, że ma się coś kolokwialnie mówiąc w dupie. Chciałem więc przekonać wszystkich, z samym sobą na czele, że mam tamten pocałunek pod prysznicem w dupie, choć w tej samej chwili byłem stuprocentowo pewny, iż tak nie jest.
Tak, mój marsz na heteroseksualny seks powinien mieć podkład muzyczny z Avengers Endgame, a ja sam powinienem przemieniać się w jakiegoś super-herosa, czy tam super-heterosa z tarczą, na której wypisane byłyby teksty typu: „Cio tam?", „Wyszedłem z chłopakami, to męski wieczór", „Moja mama gotowała lepiej", „Kocham samochody i sport w telewizji"; Moją mocą byłoby strzelanie białkiem w proszku i ogłuszający śmiech przypominający popsuty traktor, wraz z opowiadaniem nieśmiesznych, obraźliwych żartów.
Woah, opisałem kumpli swoich braci.
Ale idąc przed siebie dalej miałem choć odrobinę wiary w powodzenie tej misji, z takim też zapałem wpadłem wręcz do pokoju Lisy, która właśnie układała sukienkę w torbie, a widząc mnie, założyła ręce na piersiach zdezorientowana.
- Kotku, wszystko okej? – zapytała z troską.
Patrząc na nią w tamtym momencie pomyślałem, że zamiast uprawiać seks moglibyśmy teraz porozmawiać. Czy zraniłbym ją, gdybym po prostu wyznał swoje obawy? Na pewno. Lisa wierzyła w nasz happy ever after i do ogniska na działce rodziców Caluma, ja też poniekąd w niego wierzyłem, tak więc taka wiara dwóch osób i tak potężna rzecz, jak szczęśliwe zakończenie, nie mogły zostać pogrzebane przez jedną, kolorowowłosą osobę z milionem followersów na Instagramie, mam rację?!
Przełknąłem ślinę.
- Tak, wszystko okej, po prostu chciałem cię zobaczyć, zanim pojedziesz. – Zamknąłem za sobą drzwi podchodząc bliżej.
- Och... - Lisa chyba się nie spodziewała, tym samym również podeszła i złożyła krótki pocałunek na moich ustach, do którego musiałem dość mocno się pochylić.
Tego co poczułem wtedy trochę się obawiałem. To nie tak, że czułem takie samo pożądanie i ekscytację, jak pod prysznicem z Michaelem, gdyby stało się właśnie w ten sposób, może nawet odetchnąłbym z ulgą, bo mógłbym walczyć z uczuciem do Clifforda, próbując przede wszystkim troszczyć się o to, co miałem do Lisy. Ale ją całowałem jak... Przez papierek. Tak po prostu. Niby całując Michaela pierwszy raz zdarłem plastik z lizaka, a teraz nagle znów wróciłem do nieodpakowywania go, bo tak było zwyczajnie łatwiej.
Zamykając oczy zacząłem rozpinać sukienkę swojej dziewczyny, która przeszła z całowaniem mnie na moją szyję. Naprawdę chciałem tego seksu wtedy, ale nie z tych powodów, z których ludzie powinni chcieć uprawiać seks. Lisa z drugiej strony wydawała się wniebowzięta.
- Wizja rozłąki na parę dni i od razu masz na mnie ochotę, nie spodziewałam się po tobie, Luke – powiedziała zaczepnie, gdy zawisłem nad nią, rzucając wcześniej Lisą na materac, tuż obok jej walizki.
Uśmiechnąłem się mimochodem, a gdy dotknęła mojej męskości, przygryzłem dolną wargę, całując ją po piersi. Z reguły kochaliśmy się w bardzo podobny, schematyczny sposób. Na początek oboje musieliśmy doprowadzić się do stanu gotowości, to znaczy ona odprawiała wręcz modły nad moim przyrodzeniem, a ja ssałem jej sutek, bo bardzo to lubiła i wtedy nagle dostawała wręcz objawienia. Potem robiłem jej palcówkę, aż w końcu Lisa podawała mi pudełko prezerwatyw i pozwalała wziąć się na misjonarza, albo na pieska, choć tę drugą pozycję lubiłem o wiele bardziej.
Nie przytulaliśmy się dużo, podczas stosunku niewiele rozmawialiśmy, bo głosy nas rozpraszały. Nie byłem fanem... Seksu. Wolałem masturbację, ale nigdy nie powiedziałem tego na głos, bo nie chciałem aby moja zatroskana dziewczyna zaciągnęła mnie do psychologa od popaprańców uzależnionych od porno. Tyle, że ja nie oglądałem zbyt wiele porno...
- Zrobimy to dziś od tyłu? – zasugerowałem, a ona pokiwała głową.
Odsunęliśmy się więc od siebie i kiedy ja ubierałem gumkę, ona oparła się o ramę łóżka. Spojrzałem na tyłek swojej dziewczyny. Czy potrafiłem potraktować ją przedmiotowo, tak jak mówił Calum? Sam nie byłem pewny. O czym on myślał, gdy bzykał tych wszystkich ludzi? Albo Michael, który ciągle się z kimś pieprzył. Chciałbym tak umieć, zwyczajnie pozbyć się sentymentów i pozwolić sobie tylko na samą przyjemność.
Oparłem się o ramę łóżka, tak jak Lisa, będąc za nią, a potem, najpierw powoli, by jej nie skrzywdzić, wszedłem w nią. Dziewczyna westchnęła. O wiele bardziej lubiła to ode mnie. Sama zebrała swoje włosy i podała je w moją dłoń, bym je chwycił, na co uśmiechnąłem się z lekkim politowaniem. Powinienem się cieszyć, że miałem partnerkę, która nie marudzi na nieustającą migrenę, albo sama jest chętna by testować różne rzeczy. Ale może to dlatego, że na ogół rzeczywiście ją szanowałem i gdy Lisę bolała głowa, zamiast przewracać oczami, robiłem jej herbatę i podawałem tabletkę.
Jęknęła znów, dlatego zamknąłem mocno oczy, bo nie mogła wtedy zobaczyć, że nie pożeram jej wzrokiem. Poruszyłem się w niej, pociągnąłem delikatnie włosy dziewczyny. Nie chciałem traktować jej, jak obiekt, bo w istocie Lisa wcale nie była tym „przedmiotem", albo raczej „podmiotem", który chciałbym mieć teraz pod sobą. Oblizałem powoli usta, które zaczęły mrowić. To nie jest nic złego, tylko krótka fantazja... Nikt się o niej nie dowie... Dlatego wyobraziłem sobie, że wcale nie odepchnąłem Michaela pod tym prysznicem, skąd. On padł na kolana, a potem rozpiął mój rozporek i sprawił, że woda była już ciepła...
Palce drugiej ręki ułożyłem sobie na ustach.
Chłopak w moim wyobrażeniu trochę się ze mną droczył, poza tym miał ten piękny uśmiech i czuły dotyk.
Sam jęknąłem, na co Lisa prawie krzyknęła, bo nie była świadkiem dźwięków podniecenia w moim wykonaniu zbyt często.
- Luke... - Wyobraziłem sobie, że to on to powiedział.
Podniosłem go za ramiona, znów pocałowałem prosto w usta, a potem obróciłem w stronę ścianki prysznica, od tyłu rozmasowując problem w spodniach wyobrażeniowego Michaela.
Moje policzki zapłonęły, natomiast szczytowanie było już blisko.
Zsunąłem jego dolną część garderoby...
- Luke, błagam, tak! – wydarła się Lisa w ekstazie.
Przełknąłem ślinę... Nie, nie musiałbym go od razu wziąć, mógłbym najpierw to ja zrobić mu loda. Robiłbym genialnego loda, prawda? Wsunąłem sobie własne palce do ust, myśląc tylko o tym.
Nie potrzebowałem wiele czasu z tą wizją w głowie, by poczuć, że dochodzę. Otworzyłem więc oczy, złapałem się prędko bioder wypiętej Lisy, a potem próbując unormować oddech, wykonałem jeszcze parę pchnięć, by dać jej również spełnienie seksualne z tego doświadczenia. Kiedy skończyliśmy oboje, obróciła się przodem do mnie z wielkimi wypiekami na policzkach i błyskiem w oku. Ja sam poczułem się zawstydzony i praktycznie tak samo, jak wtedy, gdy odkryłem Instagram Michaela.
Zdezorientowany i trochę zdyszany zdjąłem zabezpieczenie, a wyrzucając je w chusteczkę, przeniosłem niepewny wzrok na swoją dziewczynę.
- O mój boże – wyszeptała obejmując mnie mocno, na co powoli pogłaskałem jej plecy. – Nie wiem co ci się stało, ale róbmy tak częściej.
- Umn...
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię. – Pocałowała mój policzek, a potem drugi.
Zrobiło mi się po prostu głupio, że nie czułem tego co ona. Z poczucia winy też zostałem w pokoju Lisy, gdy pakowała się do końca. Zabiła mnie jednak dopiero słowami:
- Przyjaźń z Michaelem ci służy, jeśli to on cię tak poinstruował, to zrobił to dobrze.
Oj...
*
Było grubo po dziesiątej wieczorem, kiedy Michael podjechał na parking przy akademiku pick-upem swojej mamy. Wiedziałem, że to nie jest najlepszy pomysł, zwłaszcza po tym do czego doszło pomiędzy mną, a moją dziewczyną, ale czułem, że muszę coś sobie udowodnić. Poza tym naprawdę lubiłem spędzać z nim czas i choć o Cliffordzie myślałem bardzo obiektowo momentami, to uroda nie była jedyną rzeczą, przez jaką ubiegałem się o jego atencję.
- Hej – powiedział jako pierwszy, gdy wszedłem do środka dużego samochodu, wcześniej władowując swoją torbę na tylne siedzenia.
- Hej – odparłem dość niemrawo.
Zapadła między nami dłuższa chwila ciszy, jak zwykle zresztą, podczas której oboje patrzyliśmy sobie w oczy, niby rozważając, czy to, że wytwarzamy takie napięcie powinno być w ogóle legalne. Przełknąwszy ślinę, próbowałem się niewinnie uśmiechnąć, przy okazji nie spuszczając wzroku na jego usta.
- Wszystko masz, możemy jechać? – zapytał, toteż pokiwałem głową na znak zgody.
Mike wycofał auto, podgłośniając przy okazji muzykę w radiu. Był wtedy bardzo atrakcyjny, choć miał na sobie zwyczajną, zieloną bluzę, podkreślającą kolor jego oczu. Nie golił się od kilku dni, bo ciemny, lekki, regularny zarost pokrywał policzki chłopaka, natomiast cała ta prezencja na tle zniszczonego samochodu, nagle wydała mi się w bardzo męski sposób pociągająca.
Obróciłem wzrok na jezdnię, opierając skroń o szybę. Zapiąłem też pas. Bardzo lubiłem podróżować nocą, w ogóle koncept dogi, najlepiej takiej bez większego celu, mnie fascynował. Miałem ochotę powiedzieć mu wtedy: „porwij mnie, po prostu ucieknijmy" i coś pozwalało mi myśleć, że Michael mógłby się zgodzić.
Przez próg zwalniający schowek po mojej stronie się otworzył, ponieważ był widocznie wysłużony. Zanim jednak go zamknąłem, znalazłem parę płyt, więc zacząłem je przeglądać. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc przedostatni krążek Zayna.
- Fan One Direction, czy jednak po prostu Zayna? – Pokazałem chłopakowi opakowanie, na co on lekko się zaśmiał.
- Och, spadaj, nie mów, że nie miałeś fazy na One Direction. Chyba, że byłeś w fandomie Biebera. – Położył rękę na sercu, udając że byłby oburzony, jakby to miało jakieś znaczenie.
- W sumie to nie. – Zachichotałem cicho. – Jak byłem młodszy miałem o wiele lepszy gust, próbowałem być fajny i dorównać moim braciom, obu na raz, dlatego katowałem się rapem, którego nienawidzę dla Jacka i słuchałem Beatlesów dla Bena. Dla siebie byłem bardzo emo, uważając Green Day za punk. Ale nosiłem przywieszki z Paramore i My Chemical Romance. Teraz słucham głównie Katy Perry, nie oceniaj mnie, mam kryzys muzyczny.
Michael powstrzymał parsknięcie.
- Kochałem Green Day, zwłaszcza ten kawałek... Czekaj, jak to szło. – Zaczął nucić.
- Someone kill the DJ – powiedziałem bez zastanowienia. – Też to lubiłem, ale po Zmierzchu żyłem The Forgotten.
- Ta, mówiłeś coś o Paramore? Decode? – Kiedy to padło z jego strony, aż położyłem dłoń na ustach, bo Michael odblokował mi wspomnienie. – Jest taki gość na tik-toku, co udaje Bellę ze zmierzchu, pokażę ci jak dojedziemy, jest genialny! – Mike zaczął sam parodiować Kristen Stweart grającą tę bohaterkę, dlatego nie mogłem się powtrzymać i bardzo szczerze parsknąłem.
Kiedy się uspokoiłem, dostałem do ręki jego telefon, który wcześniej odblokował kciukiem.
- Połącz się z radiem w aucie i włącz plejkę ze Zmierzchu.
- Nie wierzę, że będziemy słuchać plejki ze zmierzchu, kiedy mamy tu Zayna, Nothing but thieves, halsey i... O mój boże, czy to jest soundtrack z Mamma Mia?
- Tak – Mike odparł zupełnie poważnie.
- Mogę puścić? – Zatrzepotałem rzęsami w jego stronę, zupełnie nad tym nie panując, czym ponownie trochę rozśmieszyłem chłopaka, ale się zgodził, niby od niechcenia.
To niesamowite, że gdy zaczynaliśmy już gadać i wchodziliśmy na swoją wzajemnie częstotliwość, nie czułem się tak nie fair, jak gdy byłem sam.
- W ogóle to co jest do zrobienia w tym mieszkaniu? – Zacząłem temat, który powinniśmy byli poruszyć od razu. – I czy w takim razie, skoro to nie jest aż tak daleko, nie lepiej, byśmy jutro tam pojechali?
- Ja i tak jechałem do mamy, mogłem po ciebie podskoczyć jutro, nie pomyślałem, jeśli mam być szczery. – Przeniósł na mnie niepewny wzrok i wtedy znów zrobiło się na moment dziwnie.
- Nie ma problemu, tak tylko pytam.
- Mhm... Luke... - Skinąłem mu, by kontynuował, choć moje serce odrobinę przyspieszyło. – Przepraszam jeszcze raz. – Michael zatrzymał pick-up na światłach.
- Nie, serio, nie musimy o tym rozmawiać, jest między nami okej, gadamy o Zmierzchu i muzyce, żadnej spiny. – Przeczesałem włosy palcami. To dopiero był ruch Belli Swan.
- Mam dla ciebie kwiatka – palnął. – Właściwie to trzy frezje, mama mówi, że one są najlepsze na przeprosiny. – Wtedy poczułem, jak prąd przechodzi przez moje ciało nie dlatego, że byłem spanikowany, zrobiło mi się po prostu bardzo miło i tak... Właściwie, jakby w ten sposób powinno funkcjonować bycie w relacji. Przełknąłem ślinę uśmiechając się niepewnie. – Są w domu, bo w aucie by padły, no i nie wiedziałem, jak na to zareagujesz. Karen nie wie, że są dla ciebie, stoją w moim pokoju, wiec... Cholera, brzmię dziwnie, pierwszy raz przepraszam kumpla za coś takiego...
- Okej – szepnąłem. – Serio, Mikey, jest okej. Dziękuję, to bardzo miłe. – Spojrzałem na niego kątem oka. – Nawet jeśli te kwiatki po prostu zdechną, zanim wrócimy do akademika.
- Możesz wsadzić je w książkę i ususzyć. – Wzruszył ramionami. – W jakąś, której nigdy nie otwierasz.
- Och, masz na myśli podręcznik do historii? – Uniosłem znacząco jedną brew, powodując szczery chichot Michaela.
Miałem wrażenie, że przy mnie jest trochę inny, niż w towarzystwie. Jakbym na ogół widywał się z pozerem udającym ogromną pewność siebie, ale kiedy zostawaliśmy sam na sam, miałem szansę usłyszeć infantylny śmiech, albo zobaczyć jego zawstydzenie.
- Na przykład... W sumie jak będzie ładnie, pojedziemy nad jezioro, mogę zrobić ci wianek, jestem w to dobry.
Z jakiegoś powodu poczułem, że wianek to jest właśnie to czego chciałem przez całe życie!
- Tak – oznajmiłem bez zastanowienia. – Michael, choćby lało, masz zrobić mi wianek.
Obrócił głowę w moją stronę, a potem delikatnie szturchnął mnie w ramie.
- Dobrze, skarbie, co tylko zechcesz.
_________________
hej kochani, co sądzicie? znów dałam wam pov luka bo czemu nie, ale spokojnie wrócimy do narracji michaela już zaraz. teraz się zaczyna cudny weekend sksks
koniecznie zostawcie coś po sobie, a ja spadam, bo zaczyna się u mnie burza
all the love xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top