8. Nie tak łatwo znaleźć kogoś seksualnie kompatybilnego.




Lee Minho nigdy nie przynależał do nikogo — a przynajmniej, od kiedy sięgał pamięcią. Wydawało mu się wielce prawdopodobnym, że kiedy był jeszcze pełzającym szkrabem to w rzeczy samej mógł być od kogoś zależny. Na to wskazywała logika, ale tego pamiętać przecież nie mógł.

Potem wydawało się w miarę normalnie. Jako dziarski siedmiolatek poszedł do szkoły, gdzie radził sobie przeciętnie. Nie za dobrze — żeby przypadkiem nie wychylać się zbytnio z szeregu, ale jednocześnie nie zbyt słabo — by nie musieć martwić tym swoich rodziców i nauczycieli. Życie płynęło, lata mijały, a on zaczął coraz to bardziej odrastać od podłogi.

W szkole też poznał Hyunjina.

Z początku nie złapali kontaktu. Mijali się obojętnie na szkolnych korytarzach, nie łapiąc większego kontaktu niż ten wzrokowy. Hyunjin miał swoich kolegów, a jemu samotność zupełnie nie przeszkadzała. Często przecież był sam. W tamtych dniach jego mama spędzała praktycznie każdą wolną chwilę w pracy, a kiedy wracała, często była tak zmęczona, że widział ją jedynie  zmierzającą z korytarza do sypialni.

Z ojcem wcale nie było lepiej.

Pomimo faktu, że pracował z domu, Minho rzadko go widywał. Rankiem zamykał się w swoim gabinecie, wychodząc tylko od czasu do czasu po kawę lub do toalety. Kiedy wychodził późnym wieczorem, szatyn zazwyczaj był już w swoim pokoju szykując się do snu.

Pan Lee nigdy nie przyszedł poczytać mu na dobranoc.

Patrząc wstecz, chłopak zawsze dochodził do wniosku, że tamten moment mógł istotnie być początkiem końca jego stabilnego życia w domu, ale jednocześnie początkiem jego przyjaźni z Hwangiem, co w sumie nie było wcale takie złe.

Zaczęło się, kiedy jego ojciec pewnego wieczora, po pracy wyszedł do baru z kolegami. Nie wychodził z domu zbyt często, ale w końcu był dorosły i mógł robić co chciał. Nastolatkowi wydawało się nawet, że jego mama była całkiem usatysfakcjonowana, że w końcu gdzieś wyszedł, ale nie pamiętał zbyt dużo z tamtego dnia. To było dawno temu, a jemu wydawało się to zupełnie nieistotne.

Pan Lee nie wrócił tamtej nocy do domu.

Pojawił się dopiero nad ranem pijany w sztok i wyglądający jak siedem nieszczęść. Bełkocząc nieskładne zdania i przekleństwa pod nosem, rozbijając wazon i budząc przy tym panią Lee i dwunastoletniego wówczas Minho. Gdy wychodził tamtego dnia do szkoły, towarzyszył mu akompaniament krzyków matki i zdenerwowane pomruki ojca. Chociaż nie wiedział, co dokładnie się dzieje, to jego młodziutki umysł doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie jest to nic dobrego.

W szkole nie potrafił się skupić, martwiąc się o rodziców i o to jaką sytuację zastanie po powrocie do domu. Nie lubił krzyków i kłótni, nie chciał tego słuchać i w tym uczestniczyć, to było dla niego po prostu zbyt wiele. Nie chciał,by jego najbliżsi cierpieli i złościli się na siebie, takie sytuacje były zbyt przykre.

Jego brak skupienia i zaangażowania spowodował, iż dwunastolatek dostał pierwszą w swoim życiu jedynkę. Na lekcji historii nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, choć doskonale znał odpowiedź. Natłok myśli go przygniótł, a kolejne niepowodzenie załamało na tyle, że wszystko wydało mu się w tamtym momencie nieważne.

Zaliczył pierwsze wagary w życiu.

Z duszą na ramieniu wymknął się przez tylne drzwi niedaleko sali gimnastycznej.  To była najbardziej szalona rzecz, jaką do tamtej pory zrobił, więc nic dziwnego, że odetchnął z ulgą, gdy ciężkie metalowe drzwi zamknęły się za jego plecami z głośnym kliknięciem.

I cóż Minho zdecydowanie nie spodziewał się młodszego czarnowłosego chłopca stojącego samotnie tuż za dużym kontenerem na śmieci.

Hyunjin opierał się plecami o ceglaną, brudną ścianę z jedną nogą zgiętą w kolanie i opartą o pion, a Lee stwierdził, że jest on najbardziej niesamowitą i cool osobą, jaką kiedykolwiek widział. Dwunastolatek stał oczarowany i niepewny jak postąpić, aż w końcu Hwang spojrzał na niego spod wachlarza czarnych rzęs i z całkiem sympatycznym uśmiechem zapytał go, co robi w jego kryjówce.

Nieco onieśmielony bezpośredniością drugiego chłopca i faktem, że mógł spojrzeć na niego z góry, kopnął zgniecioną puszkę po coca-coli, która musiała wydostać się jakoś ze śmietnika, nie znajdując w sobie na tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy.

Hyunjin był już wtedy wyższy od Minho, a Minho był wtedy jeszcze nieśmiały.

I chociaż wtedy zaczęły się problemy Pana Lee z hazardem, to tamtego jesiennego popołudnia Minho stanął przy ścianie obok Hyunjina.

Tamtego jesiennego popołudnia Hyunjin poczęstował Minho pierwszym papierosem, wykradzionym z kurtki swojego ojca.

Ale przede wszystkim, tamtego jesiennego popołudnia zaczęła się ich przyjaźń.

Minhyun pojawił się rok później, po raz kolejny zupełnie wywracając do góry nogami życie rodziny Lee. Było to wydarzenie dość niespodziewane i zdecydowanie nieplanowane, biorąc pod uwagę ciągle narastający konflikt pomiędzy rodzicami Minho i jeśli już wcześniej trzynastolatek musiał być niezależny, to od tamtego momentu musiał jeszcze bardziej, mając na głowie już nie tylko siebie, ale i młodszego brata.

Mając osiemnaście lat ciemnowłosy chłopak nadal patrzył na Hwanga z dozą podziwu, jednak już znacznie mniejszego niż kiedyś. Dorósł w innej rodzinie niż Hyunjin, mieli zupełnie inne zmartwienia i przeszkody, oraz zupełnie inne poczucie moralności. Czasami czarnowłosy wydawał mu się być najwspanialszą istotą, jaka mogłaby chodzić po ziemi, a innym razem zastanawiał się jakim cudem dzieciaki z miasta jeszcze z nim w ogóle rozmawiają.

Cóż Hyunjin był zdrowo popierdolony, ale on w sumie też nie był lepszy, więc koniec końców nic dziwnego, że dobrze się dogadywali.

- Cześć Minhyun. - Mruknął, wchodząc do salonu, gdzie przy dużym stole jadalnym siedział jego pięcioletni brat. - Mama już wyszła?

- Mhm. - Mruknął młodszy z chłopców, zanurzając srebrną stołową łyżkę w misce płatków z mlekiem. - Wyszła kilka minut temu.

Dodał po chwili z ustami wypchanymi miodowymi chrupkami.

- Nie mów z pełną buzią. - skarcił go Minho równocześnie wplatając dłoń w jego miękkie jasnobrązowe włosy. - To nieładnie.

Delikatny uśmiech wkradł się ukradkiem na jego wargi, gdy smukłymi palcami zmierzwił fryzurę chłopca. Minął go jednak i skierował się w stronę kuchennego blatu, na którym położył dwa kubki.

- Chcesz kakao? - Zadał pytanie, chociaż doskonale znał odpowiedź, Minhyun nigdy go nie odmawiał.

Chłopiec spojrzał na niego i przytaknął z uśmiechem.

- Wiedziałem.

Szatyn skupił się na dobrym odmierzeniu ciemnego proszku, nucąc pod nosem, gdy wsypywał go do kubka. Nie za mało — by napój był pełen smaku i nie za dużo, by nie był zbyt słodki. Minhyun czasem potrafił być bardzo wybredny, podczas gdy jemu zazwyczaj niewiele do szczęścia było potrzeba.

- Przyjdzie dzisiaj Jisung. - Oznajmił, kładąc parujący kubek przed pięciolatkiem, a następnie siadając naprzeciw niego z własną porcją napoju. - Chcielibyśmy spędzić razem trochę czasu...

- Lubię Jisunga. - Minhyun przechylił nieco głowę patrząc w oczy starszego brata. - Jest śmieszny. I przynosi zabawki!

- Jakie zabawki?!

Szatyn prawie zakrztusił się gorącym kakaem. Słysząc słowa Minhyuna w jego głowie pojawił się obraz granatowej sportowej torby, w której Han faktycznie czasami przynosił zabawki, ale zdecydowanie nie były to klocki czy resoraki. Krew odpłynęła mu z twarzy na samą myśl, że maluch mógłby znaleźć puchate kajdanki, nie wspominając o innych przedmiotach, które lądowały tu i ówdzie. Jisung posiadał przecież arsenał, który na spokojnie mógłby zatkać każdą z dziur w ciele połowy jego liceum.

- Ostatnio dał mi wóz strażacki! Nie pamiętasz już? - wydął wargi w niezadowoleniu — Pokażę ci! - krzyknął chłopiec, po czym jednym susem zeskoczył z drewnianego krzesła i tupiąc bosymi stópkami po drewnianych panelach, pobiegł do swojego pokoju.

Minho wiedział, że powinien powiedzieć Jisungowi by przestał kupować małemu co chwilę prezenty. Wiedział też, że sam nie powinien przyjmować podarunków od młodszego, jednak był słabym człowiekiem, dającym się zaślepić pokusom. Miło było dostawać drogie rzeczy zupełnie za darmo. Chował dumę do kieszeni za każdym razem, gdy to Jisung sięgał po gotówkę lub kartę kredytową.

Przy drobnych rzeczach takich jak kupno jedzenia picia czy papierosów nawet nie zaprzątał sobie głowy takimi myślami, to stało się dla niego zupełnie naturalne, że skoro Jisung ma więcej pieniędzy, niż był w stanie wydać, to nie robiło mu to różnicy.

Jednak przy droższych prezentach czasami przez jego głowę przemykała myśl o tym, jak bardzo zależny od Hana i żałosny jest. Ale potem przypominał sobie swoje rozmowy z Hyunjinem, gdy brunet zaręczał mu, że bogaty chłopak z pewnością nie ma nic przeciwko i – co więcej – prawdopodobnie obdarowywanie Minho i jego brata sprawia mu radość.

Uśmiech na twarzy pięciolatka zawsze równocześnie ogrzewał i łamał serce szatyna w drobne kawałeczki. Od kiedy ojciec częściej przesiadywał w kasynach, niż w domu przegrywając kolejne pieniądze, a matka urabiała się po łokcie by tylko komornik nie zabrał im wszystkiego, co mieli nie było ich stać na wiele rzeczy. Nie biedowali, ale musieli oszczędzać.

Minho doskonale wiedział, że matka chowa pieniądze przed ojcem. Wiedział też, że go nie kocha, a wręcz nienawidzi i był prawie przekonany, że ma kochanka. Nie miał jej tego za złe — a przynajmniej nie chciał mieć. Jego ojciec już od dawna nie miał jej do zaoferowania nic oprócz ciągłego stresu i łez, nie rozumiał do końca, dlaczego kobieta nadal z nim tkwi, ale gdzieś w środku musiał przed sobą przyznać, że nie nie do końca chciałby, aby się rozeszli. To byłoby chyba zbyt bolesne — w końcu od zawsze w domu była mama i tata, pełna rodzina była tym, co znał, czymś stałym i przynajmniej w teorii bezpiecznym.

Wiedział, że rozwód byłby wyzwoleniem, ale bał się go na tyle, że nigdy nie poruszył z mamą tego tematu.

Lee Minho był po prostu tchórzem.

- Minhyun, co ty tam robisz tak długo? - zawołał, gdy chłopiec od kilku minut nie wracał, a z jego pokoju dobiegały coraz to głośniejsze odgłosy przerzucanych przedmiotów.

- Już idę, już prawie go znalazłem! - odkrzyknął chłopiec.

Osiemnastolatek pokręcił delikatnie głową, po czym zanurzył usta w kubku ciepłego kakao. Jego wzrok powędrował ku oknu z zamiarem wyjrzenia przez nie na błękitne niebo zwiastujące kolejny letni dzień, jednak jego wzrok zatrzymał się na stojącej pod ścianą komodzie z ciemnego mahoniowego drewna. Była pusta.

- Patrz Minho znalazł...

- Minhyun, gdzie jest telewizor? - Przerwał gwałtownie chłopcu, który wbiegł do pomieszczenia, ściskając w rączkach czerwony i lśniący zabawkowy wóz strażacki.

- Tata wyniósł. Powiedział, że jest zepsuty i trzeba naprawić. - odparł chłopiec, wyciągając rękę z zabawką w stronę starszego.

Starszy z braci Lee doskonale wiedział, że telewizor nie był zepsuty. Krew w nim się gotowała, bo miał świadomość, że prawdopodobnie sprzęt leży teraz w jakimś lombardzie, bo pan Lee potrzebował pieniędzy na spłatę swoich hazardowych zadłużeń. Nie chciał jednak martwić Minhyuna, to nie była jego sprawa, on niczego jeszcze i tak nie rozumiał. Och jak bardzo Minho mu tego zazdrościł.

- Wiesz co kolego... - westchnął szatyn, chwytając brata i sadzając sobie na kolanie. - Myślę, że pan serwisant już nie da rady go naprawić.

- Już nigdy?

- Już nigdy. - odpowiedział mu ze smutnym uśmiechem, nieco obawiając się reakcji brata. Od rana chłopiec miał dobry humor i ostatnią rzeczą, na jakiej zależało osiemnastolatkowi, było popsucie go i doprowadzenia chłopca do łez.

- Nie szkodzi. - Maluch wzruszył ramionami - Mogę zawsze pooglądać bajki na komputerze! Albo na telefonie! Minho? - przerwał chłopiec i niepewnie zaczął wykręcać swoje palce - Pożyczysz mi swój telefon?

- Pewnie, że pożyczę - uspokoił go starszy. - Ale pod warunkiem, że zjesz do końca śniadanie i wypijesz calutkie kakao. Umowa stoi?

Zapytał wystawiając w kierunku Minhyuna mały palec. Pięciolatek niewiele myśląc oplótł go własnym — o wiele mniejszym i uśmiechnął się od ucha do ucha, sprawiając, że wnętrzności starszego zajęły się przyjemnym ciepłem.

Kiedy Minhyun wrócił na własne krzesło i zajął się dokańczaniem posiłku, Minho pozwolił sobie przechylić granatowy kubek, w którym kakao zdążyło już przestygnąć i w paru szybkich haustach opróżnił jego zawartość. Nie trudził się umyciem go, decydując się na odłożenie go do zlewu.

W końcu kubek nie zając. Nie ucieknie.

To samo uczynił z naczyniami, których używał Minhyun. Przebranie go z zielonej piżamy w dinozaury w jakieś bardziej codzienne ubrania wydawało się większym priorytetem. Chwytając chłopca za rękę zaprowadził go prosto pod szafę, z której wyciągnął dla niego szare dresowe spodenki i dwie koszulki, pozwalając pięciolatkowi zadecydować, na którą ma ochotę. Młodszy z braci Lee dość szybko odrzucił czerwono-granatową koszulkę w paski  i zdecydował się na białe polo z nadrukiem jaszczurki, na których punkcie od jakiegoś czasu miał obsesję.

Minho cieszył się, że mały miał jakieś zainteresowania i czasem zamiast kolejnego odcinka kreskówki prosił o włączenie mu jakiegoś przyrodniczego programu. Jeśli już spędzał dnie z oczami wpatrzonymi w ekran, to pocieszającym było, iż przynajmniej dowiadywał się czegoś nowego.

- Jisung niedługo będzie. Myślę, że mamy tak z godzinkę, żeby trochę tu ogarnąć. - Oznajmił osiemnastolatek, podając młodszemu spodnie.

Jakiś czas jego młodszy brat zadecydował, że będzie ubierał się samodzielnie, co z jednej strony go cieszyło, bo to znaczyło, że coraz bardziej się usamodzielnia, ale z drugiej rozbudzało w nim świadomość, że za jakiś czas nie będzie mu już potrzebny.

Słodki Jezu, doprawdy zaczynał zachowywać się jak jakaś szurnięta mamuśka. Zdecydowanie musiał się opanować.

Za plus wziął to, że tego dnia chłopiec chciał z nim współpracować. Bywały w końcu i dni, kiedy Minhyun odmawiał jakiegokolwiek posłuszeństwa, a wyegzekwowanie od niego jakiejkolwiek czynności graniczyło z cudem.  Na szczęście tym razem, dzięki bogu, był całkiem grzeczny. Zebrał swoje zabawki, tak by nie walały się po całym domu, a nawet pomógł Minho z naczyniami, wycierając suchą ścierką te, które starszy właśnie umył.

Niedługo potem rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Jisung pojawił się w progu ich domu jak zwykle z dużym uśmiechem na ustach i całkiem sporych rozmiarów pluszową zieloną jaszczurką pod pachą. Drzwi otworzył mu Minhyun, ale Minho podążył do przedpokoju tuż za pięciolatkiem. Jisung wręczył chłopcu przytulankę sprawiając, że jego ciemne oczy rozświetliły wesołe iskierki.

- Twój brat wspominał mi ostatnio, że masz nowe hobby. - zaśmiał się Jisung widząc przejętą, ale i wdzięczną twarz chłopca.

- Patrz jaki jaszczur! - Minhyun krzyknął, odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni i wyciągając stwora w kierunku starszego. - Ma nawet fajowy jęzor!

Szatyn chwycił pomiędzy kciuk a palec wskazujący pasek różowego materiału zwisający z paszczy pluszowego gada przyglądając się mu uważnie, po czym podniósł wzrok i skrzyżował go z Hanem.

- Minhyun, co się mówi? - Ciche słowa opuściły jego usta, gdy wypowiadał je, nie przerywając kontaktu wzrokowego z kochankiem.

- Dziękuję Ji! - uśmiechnął się najmłodszy z chłopców.

Chwilę później Minho chwycił Jisunga za ramię i jednym płynnym ruchem pociągnął w swoją stronę, zmuszając nastolatka do zrobienia kroku w przód. Czarnowłosy niemal zderzył się z jego klatką piersiową, jednak zatrzymał się w ostatnim momencie i delikatnie uniósł twarz, by spojrzeć w oczy starszego.

Minho uśmiechnął się i delikatnie pochylił pozwalając, by jego usta złączyły się z tymi Hana. Pierwszy pocałunek był dokładnie tym, czym miał być — delikatnym muśnięciem warg na przywitanie, jednak gdy Lee nie pozwolił odsunąć się młodszemu, oplatając go w pasie ramieniem i uśmiechając delikatnie zainicjował kolejny pocałunek, był on już zdecydowanie bardziej pełen pasji.

Chłopcy odsunęli się od siebie, gdy do ich uszu dobiegło głośne „fuj". Młodszy z braci Lee przeciągnął słowo w zdegustowanym tonie i zakrył sobie oczy ramieniem. Zarówno Minho jak i Jisung zaśmiali się na reakcję pięciolatka.

Jeszcze kilka miesięcy wcześniej Minhyun był niesamowicie podekscytowany widokiem jego brata całującego Hana, jednak od jakiegoś czasu przyjął postawę pod tytułem „całusy są obrzydliwe" i odmawiał ich nawet ich mamie. Cóż, minho domyślał się, że jest to dość normalny etap u dzieci, więc nie przejął się tym specjalnie i uznając to za całkiem zabawne.

Jednym z plusów awersji młodego Lee do całusów była łatwość odprawienia go do swojego pokoju, tak aby starszy z braci mógł spędzić czas z Jisungiem na osobności. Maluchowi nie trzeba było proponować dwa razy, aby poszedł do swojego pokoju. Uczynił to z miłą chęcią, trzymając pod pachą jaszczura i sunąc jego długim ogonem po podłodze.

- Masz jakieś plany na dziś? - zapytał Jisung siadając po turecku na kanapie.

- Absolutnie żadnych. - odparł szatyn. - Chcesz coś do picia?

- Whisky z colą.

Minho przewrócił oczami na odpowiedź Jisunga. Wiedział, że gdyby faktycznie poczęstowałby chłopaka alkoholem, ten zdecydowanie by go nie odmówił, chociaż w tym momencie jedynie żartował.

- Zrobię ci herbaty. - zadecydował starszy, nalewając wody do dzbanka.

- Nudy! - krzyknął czarnowłosy, starając się przekrzyczeć szum wody i dzielącą ich odległość. - Tak w ogóle, to gdzie wasz telewizor?

Chłopak westchnął, przeczesując dłonią włosy. Nie lubił zwierzać się Jisungowi ze swoich problemów domowych. Czuł się wtedy bezbronny i bezsilny jak zupełny frajer. A Minho nie był przecież frajerem.

- Ojciec wyniósł go dziś rano. - mruknął smętnie, unikając wzroku młodszego. - Powiedział Minhyunowi, że zabiera go do naprawy, ale to gówno prawda. Znowu przegrał pieniądze w tym jebanym kasynie, a że nie ma grosza przy dupie, to rozkrada nasz dom.

- Matka wie?

- Nie wiem... Chyba nie. Jakby wiedziała, to byłaby wkurzona, a Minhyun ma od samego rana dobry humor. Wiesz jak reaguje na emocje innych ludzi, chłonie je jak gąbka. Jak mama wróci i zobaczy, że stary roztrwonił telewizor, to chyba go rozszarpie. Znowu się pokłócą i znowu będą wrzeszczeć, nie chcę, żeby młody to oglądał. Może powinienem wynająć jakiś pokój w hotelu na jedną noc?

Nerwowo przestępując z nogi na nogę, chłopak zalał herbatę, a następnie położył ją na niskim kawowym stoliku, tuż przed Hanem. Chwilę później sam opadł na miękkie poduchy kanapy, tępo wpatrując się w jeden punkt na ścianie.

Jisung nic nie mówiąc, wtulił się jedynie w jego bok. W takich sytuacjach wolał zachować milczenie i tak przecież nie miał nic mądrego do powiedzenia. Problemy Minho były mu zupełnie obce, nieważne jak bardzo chciałby go zrozumieć. Nie zamierzał karmić chłopaka gównem typu „wszystko będzie dobrze", wiedział, że Lee tego nie chciał. To nie było mu do niczego potrzebne. Zresztą Jisung ogólnie nie był odpowiednią osobą do werbalnego pocieszania swoich znajomych. Miał na to zdecydowanie zbyt niewyparzoną gębę i w ciągu swojego siedemnastoletniego życia zdążył się już nauczyć, że czasami lepiej ją zamknąć niż powiedzieć coś, czego potem miałby żałować.

Starszy w odpowiedzi na ten gest owinął swoje ramiona wokół młodszego i wciągnął na siebie, samemu odchylając się w tył i kładąc. Czarnowłosy leżał teraz w większości na nim. Nogi splątane, ramiona szczelnie oplatające go w pasie i ucho przyciśnięte do jego klatki piersiowej, tak że doskonale mógł usłyszeć bicie serca starszego chłopaka.

Leżeli w ciszy, nigdzie się nie spiesząc i bojąc się odezwać. Ta chwila spokoju wydawała się im tak spokojna i ulotna, że żaden nie ośmielił się nawet ruszyć. A może tak naprawdę po prostu żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć? Ale ani Minho, Ani Jisung nie chcieli o tym myśleć, bo mieli siebie. Leżąc w salonie w domu państwa Lee, tego przedpołudnia w swoich objęciach i wsłuchując się w głuchą ciszę.

Przez myśl Jisunga przemknęła myśl, że kiedyś chyba w pokoju wisiał zegar, który mącił wówczas spokój, ale nie śmiał zapytać o to starszego. Co, jeśli jego ojciec wyniósł i go? Nie chciał już bardziej trapić chłopaka. Chciał odciągnąć go od zmartwień, chociażby na chwilę.

- Idziesz jutro na plażę? - W końcu młodszy nie wytrzymał.

- Mhm. - mruknął Minho delikatnie unosząc dłoń i nawijając sobie ta palec pasemko kruczoczarnych włosów i delikatnie za nie pociągając tak, by ześlizgnęło się, a on mógł złapać je pomiędzy palce na nowo. - Nie przegapiłbym imprezy, przecież mnie znasz. A ty? Wybierasz się?

- Nie przegapiłbym imprezy, przecież mnie znasz. - zaśmiał się Han, sprawiając, że zarówno jego ciało, jak i to należące do Lee (z racji tego, że na nim leżał) wprawione zostały w wibracje.

- Chcesz iść razem?

- Umówiłem się już z Felixem i Seungminem. Przygotujemy się u mnie, a potem pójdziemy pieszo. Powinniśmy wyrobić się na dwudziestą.

- Ostatnio spędzasz z nimi sporo czasu. - Zauważył Lee, kręcąc się nieco i nieomal sprawiając, że młodszy z chłopców spadł na podłogę.

- Jesteś zazdrosny? - wyszczerzył się Han.

- Nie bądź irracjonalny. - prychnął szatyn. - Po prostu stwierdzam fakt. Często ostatnio siedzicie razem.

- Cóż lepiej nudzić się w trójkę niż samotnie.

Jisung podniósł się, prostując ramiona w łokciach i przesuwając się w górę, aby zrównać się twarzą z drugim.  Ruch ten jednak okazał się na tyle niezgrabny i niefortunny, że jego kolano z dość dużą siłą wbiło się w krocze szatyna.

- Kurwa Jisung. - Syknął chłopak. - Chcesz mnie wykastrować?

- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - Żachnął się brunet. - To byłaby nieoceniona strata.

- Otóż to! Stracić takiego kutasa... To uderzyłoby w całą ludzkość.

- Zabrzmiało, jakbyś się puszczał. - Mruknął Han, po czym po raz kolejny opadł na pierś Minho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Nie puszczam się! - Osiemnastolatek zwinął dłoń w pięść i delikatnie uderzył nią w ramie Jisunga, który jedynie zachichotał na ten gest. - Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że bardzo mi do tego daleko.

- Czy mam przez to rozumieć, że dotrzymujesz mi bezwzględnej wierności Lee Minho? - Jisung podniósł głowę i patrząc na kochanka, poruszył brwiami w zabawny sposób.

- Oczywiście! Gdybym spał z kimś jeszcze to obaj pewnie przechodzilibyśmy w maju chlamydię. Pół szkoły wtedy zachorowało.

- Mówisz poważnie? - zainteresował się czarnowłosy. - Pierwsze słyszę.

- No wiesz... ludzie zazwyczaj nie chwalą się, że złapali od kogoś jakiegoś syfa.

- Czy to znaczy, że Hyunjin i Changbin to mieli?

- Nie, nie - Starszy pokręcił głową w przeczącym geście - Changbin rzadko z kimś sypia, no wiesz, on raczej czeka na związek. Hyunjin natomiast - Lee zaśmiał się pod nosem. - Był wtedy na seksualnym odwyku.

- Na czym?! - W głosie siedemnastolatka słyszalne było rozbawienie i niedowierzanie.

- Akurat wtedy postanowił przejść na miesięczny celibat, jebany szczęściarz. To znaczy, jak to wszystko wyszło na jaw, to nieźle się przestraszył i z miejsca poleciał zrobić test, ale okazało się, że jest czysty.

- Czyli... najpierw była wiadomość o tym syfie czy celibat?

- Celibat. I uprzedzając twoje kolejne pytanie to nie, Hyunjin nie wytrzymał całego miesiąca. W trzecim tygodniu tak już nim trzepało, że wsiadł w autobus i pojechał dwa miasta dalej. Podobno jakaś laska zrobiła mu dobrze w samochodzie.

- Nie mógł sobie zwalić jak normalny nastolatek?

- Hyunjin twierdzi, że to frajerskie i go nie satysfakcjonuje.

- Czasem mam wrażenie, że jego nic nie jest w stanie usatysfakcjonować. Jakby, sam rozumiesz, był już z wieloma osobami, a ciągle wydaje się być nienasycony.

- Nie tak łatwo znaleźć kogoś seksualnie kompatybilnego.

- Nam się udało.

- Widocznie jesteśmy wyjątkowi.

Każdy, kto znał Lee Minho chociaż trochę wiedział, że ze słowami radził sobie niebywale dobrze. Gdyby spytać przypadkowego nastolatka na ulicy kogo uważa za największego flirciarza w okolicy, odpowiedź byłaby oczywista. Szatyn miał niebywały dar wyczuwania, co dana osoba chce w danym momencie usłyszeć i wystarczającą ilość odwagi by jej to powiedzieć. Mało kto potrafił oprzeć się jego urokowi i cóż, Han Jisung zdecydowanie nie był w tym polu wyjątkiem, nie ważne jak dobrze znał samego Minho jak i jego zagrywki.

Starszy chłopak i tak za każdym razem był w stanie sprawić, że jego serce przyspieszało, a na policzkach wykwitał rumieniec.

Nie chcąc dawać mu zbyt wielkiej satysfakcji i możliwości wpatrywania się w jego reakcję, postanowił zamknąć wolną przestrzeń między nimi. Pocałował go bardzo delikatnie, bo w końcu nigdzie im się przecież nie spieszyło.

Lee nie śmiał narzekać. W sekundzie zaczął oddawać leniwe pocałunki, od czasu do czasu pozwalając sobie zahaczyć zębami o wargę młodszego. Nie przeszkadzało mu, że łokcie młodszego wbijają się w jego ciało, ani fakt, że kołnierzyk jego denimowej koszuli nieprzyjemnie drażni skórę na jego szyi i podbródku. Bo przy Jisungu wszystko wydawało się jakoś dziwnie proste i spokojne.

- Minho... - Czarnowłosy oderwał się po chwili i z zawahaniem spojrzał w oczy starszego. - Przyjdźcie dzisiaj do mnie na noc.

Szatyn przechylił delikatnie głowę w pytającym geście.

- Ty i Minhyun. Śpijcie dzisiaj u mnie. Młody nie będzie musiał słuchać kłótni twoich rodziców. Ty zresztą też nie.

- Może to nie jest taki zły pomysł. - zamyślił się szatyn.

- Oczywiście, że nie jest zły! Jest fantastyczny. - Han uśmiechnął się zawadiacko. - Możemy zrobić piżamową imprezę...Bajki... Popcorn... - kontynuował, zagryzając delikatnie wargę i nie przerywając kontaktu wzrokowego ze starszym, sunął dłonią wzdłuż jego ciała. - A kiedy Minhyun pójdzie spać, moglibyśmy... - Jego ręka delikatnie zacisnęła się na kroczu Minho.

- Jisung, kurwa - warknął chłopak gardłowo. - Przestań.

- Mam duży dom. - Zaśmiał się na reakcję, jaką udało mu się wywołać. - Możemy zamknąć się w jednej z sypialni. - Kontynuował równocześnie nieco zwiększając siłę, z jaką napierał na przyrodzenie szatyna. - Obiecuję, że nie pożałujesz.

- Jisung! - Piskliwy głos Minhyuna przywrócił ich na ziemię. - Nie krzywdź mojego brata!- Serce w piersi czarnowłosego stanęło na widok wystraszonych i nieco przeszklonych od łez oczu pięciolatka. - Jeśli nie przestaniesz, będę musiał cię uderzyć!

- Spokojnie Minhyun. - zdołał z siebie wydusić Minho. - Jisung nie robi mi krzywdy, wszystko jest w porządku.

- Wyglądało jakbyś cierpiał. - Stwierdził malec, podchodząc do kanapy i z całej siły napierając na ciało Hana, spróbował zepchnąć go ze swojego starszego brata. Próby te jednak, ku widocznej frustracji chłopca zakończyły się fiaskiem, gdyż Jisung ani śnił zmieniać swojej pozycji.

- Idziemy dzisiaj spać do Jisunga wiesz? Spakujesz potem jakieś zabawki? - Zapytał osiemnastolatek, patrząc jak Minhyun wdrapuje się na kanapę, próbując przy tym nie nastąpić na nogi starszych chłopaków.

Młodszy z braci pokiwał jedynie głową, po czym sam położył się na plecach Hana.

- Kanapka. - oznajmił na głos, po czym pochylił się do ucha Jisunga. - Mam na ciebie oko. - wyszeptał, starając się zabrzmieć groźnie.

- Już będę grzeczny. - uśmiechnął się siedemnastolatek. - Obiecuję.

Minho leżał tylko w ciszy, obserwując dwójkę młodszych chłopców. I może a może i nie przez myśl przeszło mu, że tak właściwie, to są oni najważniejszymi osobami w jego życiu. Ale przecież najciężej jest przyznać takie rzeczy przed samym sobą.











Najgorszy rozdział przysięgam. Ale następny będzie fajny! ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top