Resztki Nadziei v1
Z dnia na dzień, Lance żył tylko swoimi myślami nad pewnym chłopakiem z Mulletem. Nie zauważył nawet kiedy już normalnie funkcjonował. Mógł w końcu samodzielnie chodzić. Było czasami jakieś przewracanie się, ale to nic z porównaniem ze 2 tygodni.
Latynos leżąc na łóżku, zastanawiał się czy pójść do Keith'a. Nie miał pojęcia jak ubrać zdania, tak żeby nie wyjść na pajaca. Jak dobrze pamiętał, brunet kazał mu powiedzieć "tak" bądź "nie". Zdecydowanie jest na "tak". Lecz chciał mu, także powiedzieć co czuje. Wstał z łóżka i chcąc odpocząć od myśli, ruszył w stronę pomieszczenia, w którym znajdują się Lwy. Rzecz jasna, dawno Niebieskiego paladyna tam nie było. Z początku bał się, że stracił więź ze swoją kruszynką, jednak nie mógł pozbyć się jej cząstki w nim.
Podążając w kierunku Hangaru, usłyszał dźwięki dochodzące od sali treningowej i nie idąc prosto trafił przez przypadek na jednego z przyjaciół. Lekko się przechylił do tyłu. Kiedy uspokoił równowagę, spojrzał na osobę przed nim, i nie wiedział co ma zrobić.
- Em, nic ci nie jest?
- Nie i przepraszam. - Powiedział już bardziej spokojnie. - A tobie nic nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. - Odpowiedziała Allura. - Słuchaj Lance, możemy pogadać?
- Tak, pewnie. A o czym, jeżeli mogę spytać?
- Nie umiem dokładnie wyjaśnić. Chodź za mną.
- Zgoda? - Odpowiedział zdziwiony Lance.
•••
- Jesteś niemożliwy Keith.
- Musiałem mu to w końcu powiedzieć ... Ah! - Powiedział Czerwony przecinając kolejnego robota treningowego.
- Ale Shiro i tak ma rację. Jesteś niemożliwy. - Powiedziała Pidge.
- Nie pomagacie mi.
Po wyznaniu uczuć do Latynosa, Keith kompletnie się pogubił. Nie wiedział nawet jak do tego doszło, że wyłożył mu wszystko na tacę. Bał się. Bał się, że jedyne uczucie miłości jakie doznał, może go odrzucić i znienawidzić.
Próbując się uspokoić, brunet postanowił poćwiczyć. Jednak marny trening nic nie zmienił.
~ Dlaczego akurat Lance?
Jeden robot przecięty.
~ A może to nic wielkiego?
Drugi robot przecięty.
~ No bo co?
Trzeci robot.
~ Fakt, jest zabawny.
Czwarty robot.
~ Fakt, ma ładny uśmiech ...
Piąty.
~ Cudne rysy twarzy ...
Szósty.
~ Świetne włosy ...
Siódmy.
~ Znakomitą figurę ...
Ósmy.
~ Inny charakter ...
Dziewiąty.
~ Zajebiste ruchy ...
Dziesiąty.
~ Najwspanialsze, najpiękniejsze, oczy, w których można utonąć ...
Jede-
...
- Keith ...?
- Keith! Jasna cholera, zostaw już ten trening! Zdechniesz od tych ćwiczeń. - Powiedział Czarny paladyn.
- C-Co? Aaa, Aa ...
Myśli znów wygrały. Nie zaważając na nic, ruszył w stronę wyjścia. Głuche wołania tylko się odbijały o jego uszy. Będąc na korytarzu, oparł się plecami o ścianę i jechał po niej na dół.
- Lance, daj mi odpowiedź. - Mówi sam do siebie. - Teraz.
•••
- Księżniczko, co to za miejsce?
- Zaraz się przekonasz.
Allura oraz Lance znajdowali się pustym, ogromnym pomieszczeniu, w którym na środku znajdowało się urządzenie, które Lance'owi przypominało kapsułę. Latynos nie miał bladego pojęcia o co chodzi białowłosej.
Po chwili księżniczka podeszła do ustrojstwa i zaczęła wciskać jakieś przyciski, co spowodowało hologramową zmianę miejsca. Było to miejsce pełne szczęścia, radości i miłości. Dzieciństwo Alteanki.
- A-Allura?
- Pewnie wiesz już, że jestem przeciwko tobie ...
- Taa, coś podobnego mi mówili.
- Lance, posłuchaj. Widzisz tą drobną, młodą dziewczynkę, która siedzi na trawie razem z jej ojcem oraz matką?
- To ty. - Stwierdził Latynos.
- Zgadza się ... - Przytaknęła białowłosa. - Nie miałam zmartwień, nie musiałam się bać. Miałam wszystko co było dla mnie najważniejsze ... Stracenie kogoś, kogo kochasz to najgorsza rzecz jaka mogłaby się komukolwiek przytrafić ... Nie mogę zrozumieć tego, że ... Że ...
- Że już nigdy to nie powróci. - Powiedział ze smutkiem na twarzy Niebieski paladyn.
- Lance ja cię tak strasznie przepraszam! Za to co na ciebie mówiłam i jak się zachowywałam, naprawdę ... A zachowywałam się tak, ponieważ gdy Zarkon zgładził kolejną planetę, wasz dom, to nie mogłam uwierzyć, że zniszczył po raz kolejny to, czego nam brakuje. Byłam wściekła, że nie mogliśmy z tym nic zrobić ... Zależało mi na Ziemi tak samo jak wam wszystkim ... Jeszcze raz przepraszam, że wybrałam sobie ciebie na cel. - Wypowiedziała kolejne słowa ze łzami. - Nie umiem zapomnieć mojego ojca i matki ... Nie umiem wymyć ich sobie z głowy! To mi przeszkadza! ... Przepraszam Lance ...
Allura otarła policzy od łez i spojrzała w stronę swojej przeszłości. Lekki uśmiech się jej wtargnął na buzi, gdyż tylko tak może zobaczyć swoją rodzinę.
Lance był wpatrzony na małą, uśmiechniętą dziewczynkę, która miała pięknego, długiego warkocza zrobionego przez matkę. Mentalnie zamiast Matki Allury widział swoją. Przetarł oczy, bo myślał, że już ma zwidy. Gdy znów spojrzał, chciał ryczeć. Nie płakać. Ryczeć.
Widział piękną polane, na której siedział jego ojciec opowiadając coś Marco i Luis'owi. Obok klęczała matka mówiąc do Veronicki i ... Małego Lance'a.
- C-Co-o ...? - Powiedział cały we łzach paladyn, który nie mógł ustać na nogach.
Latynos nie miał pojęcia co się stało.
- Piękna matka. - Mówiła księżniczka. - Widać, że masz jej oczy.
- J-Ja ... Nie m-mogę ...
- Mamo!
- C-Co? - Powiedział Latynos.
- Velonicka powiedziała, że nie mogę być kimś innym!
- Oczywiście, że możesz. Ale twoja siostra ma troszeczkę racji. No bo dlaczego chcesz być kimś innym? Najlepiej być sobą Lance. Nic nie jest piękniejsze, niż pokazywanie siebie z prawdziwej strony. Jesteś moim całym światem, takim jakim jesteś. Za to cię najbardziej kocham słońce. Nie udawaj kogoś kim nie jesteś skarbie ...
- Allura ... Wyłącz to, proszę.
Księżniczka posłusznie wykonała prośbę paladyna i wyłączyła złudzenie. Gdy się odwróciła w stronę Latynosa widziała chłopaka na kolanach, z dłońmi przyklejonymi na twarzy, a łzy wylewały się wszędzie. Nie patrząc dłużej, podeszła do Lance'a, przyklękła na kolana i przytuliła chłopaka.
- Już c-cię rozumiem. - Powiedział szlochając. - Już r-rozumiem. Ale za te słowa, które do mnie dotarły nie umiem ci jeszcze wybaczyć.
- Wiem to i nie każe ci teraz wybaczać. Ale wiedz, że naprawdę jest mi z tego powodu bardzo przykro.
- Tak, to wiem. Ale obiecuje, że kied-
Beep! Beep! Beep!
- Alarm! Szybko chodź! - Odezwałam się białowłosa.
•••
- Coran? Co się stało? - Powiedziała Allura.
- Ktoś potrzebuje pomocy.
Na ekranie wyświetliła się niewielka planeta.
- Sygnał pochodzi stąd. - Coran oznaczył punktem, miejsce gdzie prawdopodobnie ktoś potrzebuje pomoc.
- Nie ma czasu. Do Lwów. - Ogłosił Shiro.
- My też możemy lecieć. - Oznajmił Matt, pokazują siebie, swojego ojca i ojca Hunk'a.
- Macie siedzieć tutaj i stąd pomagać. - Powiedziała Zielona paladynka(?).
- Nigdzie nie idziecie. - Dodał Żółty paladyn.
- J-Ja też mogę? - Spytał Lance.
Wszyscy diametralnie spojrzeli na Latynosa. Czerwony poczuł się jego twarz się spala żywcem. Nie chciał, żeby Lance leciał. Nie tylko chodziło o samego siebie, mógłby się na coś narazić.
- Nie wiem czy to dobry pomysł Paladynie. - Powiedział wąsik. - Nie jesteś jeszcze w stu procentach gotów na misje.
- Oczywiście, że jestem! - Oburzył się Niebieski.
- Coran ma racje, Lance. - Wtrącił się Keith, a Lance spojrzał na niego zaskoczony, jednak nie tylko on. - Możesz sobie coś zrobić, a nie wiadomo co się tam czai za krzaków. Lepiej zostań. Proszę.
Po wypowiedzianych słowach Lance przybrał lekkiego różu na policzkach. Opuścił głowę i powiedział.
- Zgoda, ale masz- Macie! Na siebie uważać.
Mullet uśmiechnął się lekko i drużyna ruszyła w stronę Hangaru.
Po drodze Hunk, Pidge oraz Shiro wymieniali się spojrzeniami. Doskonale wiedzieli, że ich przyjaciel się tak zachował.
- Noo, Keith. - Młodsza szturchnęła łokciem bruneta w rękę. - Jestem pod wrażeniem.
- Odwalcie się ode mnie! - Naburmuszony paladyn, przyspieszył temp, żeby nie słuchać drużyny.
- Noo ale Keef. - Powiedział uśmiechnięty lider.
- Shiro obiecuje, że jak wrócimy to ci ten eyeliner zetrę papierem ściernym.
- Wo chwila! Jaki eyeliner?! - Ożywiła się mała okularnica. - No nie gadaj, że idealne oczka są poprawiane ... Hahaha!
- ... Keith, to było za daleko.
- Ja tam jestem uśmiechnięty. - Odpowiedział.
Po paru sekundach, cała czwórka śmiała się w najlepsze. Niestety żarty się skończyły i trzeba komuś pomóc.
•••
- Aggr! Tu niczego nie ma! - Oburzyła się Pidge.
- Po rozdzieleniu również nikogo nie znaleźliśmy. - Dopowiedział lider.
- Hmm, a więc to wina mechanizmu! Aha! Najwidoczniej urządzenie wariuje.
- Coran ... - Powiedzieli wszyscy chórem.
- No cóż. Możecie wracać paladyni. Spisaliście się. - Odpowiedział zadowolony Alteańczyć, a Allura oraz Lance, wymienili się tylko spojrzeniami.
- To jest normalne? - Zapytał Garen, księżniczki.
- Proszę nawet na ten temat nie pytać. - Odpowiedziała zażenowana.
W pewnym momencie cały statek zgasł. Jedyne światło jakie dostało się do środka, to przez ogromną szybę.
- O co chodzi?
- Co się stało?
W oddali słychać było czyjeś kroki. Kroków było więcej i słychać je było już o wiele lepiej.
- Galra. - Powiedział Matt.
- Coran zabierz ich stąd! Ukryjcie się! - Rozkazała księżniczka, a ten zabrał towarzyszy i skrył się.
Lance przywołał swój bayard i ustawił się w pozycję bojową. Dawno nie trenował i dopiero co stanął prosto na nogi. Wiedział, że źle się to dla niego skończy.
W mgnieniu oka, obok Latynosa przeleciał pocisk, który prawdopodobnie trafił księżniczkę, ponieważ usłyszał jęk z bólu z jej strony. Chciał podejść do ostatnio usłyszanego dźwięku, jednak usłyszał drugi jęk z bólu ze strony Matt'a. Lance znieruchomiał. Nic nie widział, strzelał na oślep. Niektóre roboty padły, lecz to była tylko garstka. Lance bał się jeszcze bardziej. W pewnej chwili oberwał w nogę. Pochylił się. Dostał w ramie, w gojącą się ranę. Uklęknął. Czuł narastające ciepło oraz zimno. Poczuł krew. Znowu to uczucie. Naszła do chęć to uronienia pierwszej łzy.
Nagle coś się odbiło o uszy Lance'a. Przecięcie robota, czy dwóch.
- Lance! - Wrzasnął Czerwony paladyn. - Lance!!
Niebieski chciał wstać, ale nie mógł. Chciał mieć otwarte oczy, lecz nie potrafił. Chciał, natomiast coś poszło nie tak.
CDN
•••
No hej! Podoba się? Mam nadzieje <3 Lecimy do końcówki :o Tak btw pisałam to bez mózgu xd Nw czy to tam wyżej ma jakikolwiek sens. Staram się no xd
Jak tam emocje bo zwiastunie 8s? ... Ja umieram ale to tam pikuś. Proszę powiedzcie mi, że ta scena gdzie Allura stoi przy tym drzewie a z tyłu Lance ... To nie randka ... Prawda? WTF z Keith'em XDD Będzie więcej MrMr ( ͡° ͜ʖ ͡°) A no i to jest potwierdzone (nw gdzie xd) że 8s jest przeznaczone dla LanceBoga.
Żegnam tym fajno akcentem.
Pozdrawiam
Saraa ~
P. S. Błędy? No cóż :v
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top