『2』

-Hej, wszystko okej? - zapytał go nieznajomy - Jestem głupi. Jak może być okej skoro właśnie uratowałem ci życie. - dokończył.

-Ta, no... dzięki czy coś- odburknął Taehyung.

Jego reakcja zdziwiła nieznajomego, w końcu kto by się nie zdziwił. Ratujesz kogoś, a on niczym na to nie reaguje. To tak jakby stanąć na środku chodnika i zacząć machać do przechodzących ludzi.

-Chcesz porozmawiać? Jestem Jeongguk  - przestawił się, a następnie wyciągnął rękę w stronę już siedzącego na ławce Taehyunga.

Starszy siedział ze spuszczoną głową i nic nie odpowiedział.
Z jednej strony czuł, że chce aby młodszy sobie poszedł, a z drugiej, żeby z nim został. To drugie uczucie wydało się mu silniejsze.

-Nie chcę rozmawiać. - powiedział, w końcu.

-W porządku. A.. To będzie głupie jak o to zapytam. W końcu znamy się tylko jakieś pięć minut. No ale, okej. Mógłbym Cię odprowadzić do domu? Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

-Posiedzisz tu ze mną trochę? - zapytał Taehyung kompletnie ignorując jego pytanie.

-Jak powiesz mi jak masz na imię - uśmiechął się ciepło

- Tae... Taehyung

-Taehyung...- zamyślił się. - Bardzo ładnie - kontynuował i posłał kolejny uśmiech w stronę chłopaka.

Który jakby można było się tego spodziewać nie zareagował.

-No dobrze Taehyung, w takim razie posiedzę z tobą trochę.

Taehyung czuł dotąd nieznane mu uczucie. Bał się tego, jednak poczucie bliskości Jungkooka koiło go. Sam nie potrafił sobie wytłumaczyć czemu się temu poddaje.

Niepewnie oparł się o niego i, w końcu czując spokój, zasnął.

Młodszy kiedy to zauważył uśmiechnął się, a następnie swoją kurtką przykrył śpiącego.

Nie znał go, ale wiedział, że miał ciężko i pozwolił mu odpocząć.

W pewnym momencie nawet sam przysnął.

Kiedy się obudził jego nie było.
Bał się, że starszy oszukał go aby uśpić jego czujność i skończyć ze sobą. Z niespokojem zaczął zaczepiać każdą napotkaną osobę i pytać o chłopaka.

Po przepytaniu około dwudziestu osób jedyne czego się dowiedział to to, że tutaj w nocy nie doszło do żadnego samobójstwa. Odetchnął z ulgą ale przecież jeszcze musiał się dowiedzieć gdzie on jest.

A co jeśli jedzie teraz do miejsca gdzie nikt go nie znajdzie i mu nie przeszkodzi?

Zaczął biec w stronę wyjścia.

-Przepraszam! - usłyszał nagle wołanie. - Słyszałam, że szuka Pan jakiegoś chłopaka. - powiedziała kobieta kiedy podszedł do niej.

-Tak. Widziała go pani może? Miał na sobie niebieskie jean..- nie zdążył dokończyć

-Nie wiem czy to ten ale jakiś czas temu prowadziła go policja. Podobno uciekł z domu. Możliwe, że teraz jest na komisariacie i czeka na odbiór przez rodziców.

-Dziękuję Pani! Sprawdzę to.

Posterunek policji, w sumie nie był tak daleko od stacji, dlatego też Jungkook dotarł tam w niecałe dziesięć minut.

Wbiegł na poczekalnie jak poparzony i wtedy ujrzał Taehyunga siedzącego przy oknie. Podbiegł do niego i go przytulił.

Po chwili dotarło do niego co zrobił i odsunął się.

-Przepraszam. Martwiłem się - wydusił z siebie po krótkiej chwili.

Taehyung nie wiedział co zrobić. Bardzo mu się to spodobało ale już na za dużo sobie pozwolił.

-Jungkook? - odezwał się.

-Tak?

-Nie dotykaj mnie już proszę. Najlepiej zapomij o mnie.

-Ale dlaczego? - zapytał zdziwiony Jungkook.

Taehyung nie chciał mu tego mówić, bo to nie była prawda, ale nie chciał się przywiązywać. Nie potrafił okazywać uczuć, a nawet jakby chciał, nie wiedział jak.

-Spierdoli*eś mi cały plan. A teraz już nic się nie uda. Nienawidzę Cię! Wyjdź stąd! - Wykrzyczał w końcu.

Jungkook nie odezwał się słowem i posłusznie wykonał polecenie Taehyung'a. Czuł żal, że to robi ale, w końcu znali się tylko kilka godzin. A skoro ktoś na początku znajomości nie chce go znać to ta znajomość nie ma sensu.

Taehyung w milczeniu patrzył jak młodszy odchodzi, a jego dusza krzyczała aby został.

Było za późno.

...................................................................
Co sądzicie? ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top