Rozdział 9. Jestem gejem.
Pierwszym,co zdołałem zarejestrować tuż po przebudzeniu był cytrusowy zapach. Jego słodka woń wciąż była intensywna i łaskotała moje nozdrza, nie pozwalając ponownie zapaść w sen i zapomnieć o niej. To już zdołało wystarczająco przywołać mnie dożycia i powrócić wspomnieniem do wczorajszej nocy. Lekko mglistej poprzez alkohol i marihuanę, ale jednocześnie tak jaskrawej przez wszystkie emocje i chwile, jakich doświadczyłem. Z przepięknym chłopcem, który leżał tuż przy mnie. Prawie, że nieznajomym chłopcem, którego charyzma zdominowała mój zdrowy rozsądek i wywróciła do góry i tak już chaotyczne życie.
Zapewne gdyby ktoś powiedział mi jeszcze parę dni temu, że to się stanie, szczerze bym go wyśmiał i w dodatku mu ubliżył. Nie wyobrażałbym sobie przecież, że istnieje pewien Kim Taehyung, bo jestem pewien, że nikt nie jest w stanie wymyślić sobie kogoś takiego. Zawsze uwielbiałem to, co piękne i chciałem to mieć. Do chwili poznania Taehyunga tyczyło się to wyłącznie dziewczyn, ponieważ chyba ponadto wbiłem sobie do głowy, że muszę pozostać wierny swojej orientacji.
Jednakże już pierwszy jego uśmiech, widok stojącego chłopca przed nowym domem z wiatrem zaplątanym w niebieskie kosmyki, zajął mi umysł i spowodował bitwę w głowie, która okazała się z góry przegrana. Podejrzewam, że gdyby nie substancje wczoraj zażyte przez nas, skrywane wewnątrz pragnienia nie wyszłyby tak szybko na przekór i kontynuowaliśmy uciążliwe zwlekanie z tym, co i tak musiało się wydarzyć.
Myślę, że największy wpływ miały jego słowa. Porównał mnie do poezji.
Nie.
On stwierdził, że to ja jestem poezją. Prawdopodobnie spisaną przez jednego z poetów wyklętych w mojej własnej opinii, ale Taehyung postrzegał mnie zupełnie inaczej, co także ciągnęło mnie do niego, niczym magnez. Nie pragnąłem wyłącznie jego ciała, lecz osoby. Fascynacja całym nim, która nie zmieniła się od wczoraj, a a wręcz wzrosła.
Nawet sam dotyk, który składał się na kolejny element poranka był wyjątkowy. Opuszki palców Tae stykające się z moim nagim ramieniem, które przesuwały się wzdłuż dłoni. Delikatnie. Nie było to tym, co dotychczas otrzymywałem. Zamiast mocnego uścisku skóry, przygryzania jej, zasysania było tylko sunięcie tymi smukłymi palcami, jak po kruchej porcelanie. Jak po czymś cennym, na czym nie powinna pozostać nawet drobna rysa. Wiedząc, że Taehyung także już nie śpi, zdecydowałem się odwrócić i spojrzeć na niego, ale tak jak przypuszczałem widok ten odebrał mi na moment możliwość oddychania. Spoglądał na mnie, bez cienia jakiejkolwiek nieśmiałości, przygryzając delikatnie swoją dolną wargę. Promienie przebijające się z okien, rzucały połysk w jego oczy, które wydawały się być dwoma płomieniami, chcącymi wedrzeć się w głębiny mojej duszy. Nie wyglądał pod żadnym pozorem, jakby dopiero co wstał i to po ledwie przespanej noc. Jednocześnie potęgowało się we mnie jakieś poczucie bycia gorszym, ale też i dumnym, że mam kogoś takiego, jak on. Przeczuwałem, że ja za to niestety wyglądam, jak zdechły szczur, ale mimo to przybrałem uśmiech i powiedziałem:
-Dzień Dobry.- Taehyung odwzajemnił uśmiech, podnosząc się z łóżka. Nie zrywał ani na moment kontaktu wzrokowego, między nami.- Wyspałeś się?
-Pytanie retoryczne?- zaśmiał się chłopak, przeczesując palcami niebieskie włosy.- Mam wrażenie, że odpłynąłem tylko na jakieś piętnaście minut. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy, bo po wyjściu z klubu całkowicie urwał mi się film.- w moich oczach zagościła mieszanina zdziwienia z trudnym do wyjaśnienia przygnębieniem.
Nie pamiętał nagłego wybuchu namiętności, jakiej daliśmy się ponieść ani mojej propozycji, na którą ochoczo przystał, szeptając mi na ucho, że tak bardzo tego pragnie. Nie pamiętał naszych splecionych dłoni podczas powrotu do jego domu, śmiania się z moich żartów, które nawet nie były zabawne i tych odbierających zdrowy rozsądek dotknięć za klubem. Nie były one zbyt perwersyjne czy też nieodpowiednie, jak przystało na niecały tydzień znajomości, bagatelizując już to, na ile sobie czasami pozwalałem znając dziewczynę jedną noc. W odróżnieniu od tych szybkich numerów, tutaj z niczym nie chciałem się spieszyć. Tak jakby było to delektowanie każdym najmniejszym, najdrobniejszym gestem pomiędzy naszą dwójką. Jakbym lękał się, iż odbiorę sobie całą przyjemność odkrywania tego aniołka i jednocześnie bał, że najzwyczajniej w świecie zniechęcę go do siebie.
Niestety poprzez braki w jego pamięci, nasza relacja automatycznie zrobiła dwa kroki w tył i wróciliśmy do punktu, z którego ciężko ruszyć dalej. Mogłem równie dobrze mu o tym opowiedzieć, ale czy naprawdę Taehyung z teraźniejszości przystałby na to równie ochoczo co wczoraj? Czy wystarczałoby mu bycie osobą trzecią, z którą zdradzałbym swoją dziewczynę? I Czy w ogóle mój, pozbawiony miłości związek miał teraz jakikolwiek sens? Zdawałem sobie sprawę, że zerwanie z Rae będzie długą i niespecjalnie przyjemną drogą dla naszej dwójki, ale skoro znalazłem osobę, której chcę chyba po raz pierwszy w mym życiu darować siebie na wyłączność, czy byłoby jakiekolwiek inne rozwiązanie?
Zauważając, jak pochłonięty myślami jestem, Tae pomachał mi przed oczami dłonią, a ja automatycznie przeniosłem się do rzeczywistości, całkowicie pewny, iż wspomnienie zachowam tylko dla siebie. Grunt, że to co zaszło tam na łące- to co wyznaczyło moment kulminacyjny znajomości, zachował w swoim pięknym umyśle.
-Powiesz mi proszę, jak znaleźliśmy się w ogóle w moim domu?- zapytał Taehyung, odgarniając mi rozczochrane włosy z czoła. Jeszcze nie przywykłem do tego, jak jego drobne gesty wpływają diametralnie na mój układ oddechowy.
-Tym razem to ja musiałem Cię wnosić kochany.- Odparłem, a policzki Tae zalały krwiste wypieki, co dodało mu jeszcze więcej uroku osobistego i pięknie kontrastowało z błękitem jego włosów.- Dałeś mi klucze, musiałem Cię przenieść przez próg, a Ty porównałeś nas wtedy do małżeństwa, które przestępuje wspólnie przez drzwi.- Nie mogąc się powstrzymać, zaśmiałem się krótko i kontynuowałem: - No, ale zanim dotarliśmy do pokoju koniecznie chciałeś iść ze mną do toalety.- Spojrzał na mnie z szokiem, zawartym w migdałowych oczach i zrozumiawszy, jak dwuznacznie moje słowa zabrzmiały szybko sprostowałem:- Chciałeś się wyrzygać, a ktoś przecież musiał trzymać Ci włosy.
-O mój Boże!- zawył Taehyung chowając zaczerwienioną buzię w poduszkę, a ja zaśmiałem się ponownie. W myślach stwierdziłem, że w porównaniu do tego, co on musiał znosić z kompletnie zalanym mną było niczym w porównaniu do niego wczoraj. Zapytał odsuwając poduchę i ukazując twarz:- Chociaż nikogo nie obudziliśmy i nie byłem zbyt głośno?
-Nikogo, a głośno byłeś tylko przed domem.- Zapewniłem go z najbardziej pokrzepiającym uśmiechem, na jaki mnie było stać.
-I tak czuje się z tym źle i niezręcznie.- odpowiedział krzyżując ramiona na piersi. Spojrzał na mnie i poprosił:- Teraz Ty opowiedz o czymś zawstydzającym, może poczuje się lepiej.
-Tae, czy naprawdę mój ostatni numer na imprezie, nie był wystarczającym upokorzeniem? Skończyłem tak jak Ty, a nawet gorzej, bo tyle osób było świadkiem.- powiedziałem i zauważyłem na szafce jakieś miętowe drażetki. Wyciągnąłem się z trudem po nie i gdy spoczywały w mojej dłoni, wziąłem jedną do ust.
-Okej, to opowiedz mi cokolwiek o sobie, bym oddalił te kompromitacje od siebie, chociaż na moment.- powiedział pewnie, nie odrywając ode mnie wzroku, nawet wtedy gdy także sięgał po jedną z drażetek. Miałem pustkę w głowie. Wczoraj dałem mu sporą część mojego, skrytego pod przyklejonym do twarzy uśmiechem życia. Można rzec nawet, że demony trzymane pod kluczem w mojej głowie, wyszły mu naprzeciw, a on je w pełni zaakceptował. Nie wiedziałem tak naprawdę, czy poza nimi mam coś do więcej do zaoferowania. Może oczywiście poza zafascynowaniem osobą, leżącą przy mnie aktualnie na łóżku.
-A cochcesz wiedzieć?- zapytałem.
-Wszystko, co chciałbyś mi powiedzieć. Lubię twój głos i nasze rozmowy.- Ciężko się było nie zgodzić z tym, że ja też kochałem to u niego. Ten niski, aksamitny głos wypowiadający słowa, których pewnie nigdy bym od nikogo innego nie usłyszał. Zastanowiłem się chwilę nad tym, co chciałby mu zdradzić. Wolałem nie wspominać o tym, co głównie reprezentuje sobą od trzech lat, więc poszedłem pamięcią wstecz i natrafiłem na parę ciekawych faktów.
-Chciałem kiedyś być lekarzem.- przyznałem, a Taehyung dał mi znak dłonią, bym nieco rozwinął temat, nie kryjąc swego zaskoczenia.- Jeżeli interesuje Cię koniecznie specjalizacja to naprawdę Ci nie powiem, bo praktycznie wszystko wtedy wydawało mi się zajebiście ciekawe. Chodziło mi tylko o to, by móc ratować ludzi na tyle, ile bym zdołał i być swego rodzaju bohaterem. Miałem cholernie ogromne ambicje, ale przez stratę ojca wszystko się posypało.- dopowiedziałem, siląc się na to, by nie dopuścić wyrzutów, jakie wczoraj zniszczyły naszej dwójce prawie wieczór. Taehyung nie mógł pozostać mi dłużny, więc tym razem to ja odbiłem piłeczkę w jego stronę.- A Ty Tae? Co chciałbyś mi wyznać?
-Czy na wyznania nie jest jeszcze za wcześnie?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Jego podniesiona brew i nonszalancki uśmieszek wskazywały, iż to co mi odpowie, nie będzie jakoś bardzo intymne w moim kierunku. Oczywiście myliłem się w tej kwestii i gdybym miał w ustach jakikolwiek napój to pewnie cały bym się nim opluł.- Jestem gejem, chyba odkąd zaprzyjaźniłem się mocno z Woobinem i chociaż zauważałem jakieś dziwne przejawy znacznie wcześniej to on tak naprawdę mi to uświadomił i tłumaczył, że Ameryka nie jest Koreą i mogę się z tym czuć swobodnie. Po obejrzeniu „Call me by your name" zdecydowałem się na wielki coming out. Wiesz...wkurwia mnie niemiłosiernie fakt, że muszę w Anseong udawać kogoś kim nie jestem, podczas gdy w Nowym Jorku nie kryłem się z tym i z moim zainteresowaniem względem tej samej płci. Byłem po prostu sobą i nikt nie próbował mi wmawiać, jaki jestem pierdolnięty przez swoją orientacje.-Taehyung spuścił głowę w dół, a wraz z nią swoje smutne spojrzenie. Widać było, iż chciał powiedzieć coś jeszcze. Nie wiedziałem, jak się zachować, więc biernie czekałem spoglądając na jego zaciśnięte piąstki i wsłuchując się w niepewny, ulatujący z jego płuc oddech. Znacznie ciszej i o wiele bardziej niepewnym tonem, kontynuował:- W dodatku czuje, że to... to co pomiędzy nami wczoraj zaszło nie ma dla Ciebie tak dużego znaczenia co dla mnie i tego żałujesz. W końcu masz dziewczynę i nie powinienem się tak jakoś dziwnie narzucać, ale Jungkook, to.. to było silniejsze ode mnie i ja naprawdę...- urwał, gdy dostrzegł, jak nagle zmniejszyłem dystans między nami, zbliżając się na tyle, iż dzieliły nas milimetry.
Nim Taehyung zdołał się odsunąć, objąłem go i wtuliłem w siebie. Oparłem głowę na jego spiętym ramieniu i ucałowałem w odsłoniętą szyje. Wydawał się taki kruchy w moim uścisku, tak cenny, że chciałem skryć go w nim przez resztę naszych dni.
-To znaczyło dla mnie naprawdę wiele Tae i nigdy nie mógłbym pożałować chwil, w których wniosłeś tyle szczęścia i magii w moje smutne życie. Dzięki Tobie w końcu po trzech latach beznadziei, poczułem się jakkolwiek wart i dzięki Tobie chcę chociaż spróbować coś osiągnąć i być szczęśliwym.- odsunął się ode mnie na tyle, iż dostrzegłem drobne łzy w kącikach jego oczu. Gdy spływały po jego twarzy, palcem wskazującym je delikatnie ścierałem.- Ta noc i Ty przewróciliście moje życie do góry nogami i chociaż nie znikną automatycznie wszystkie moje problemy, to wierze, że z Tobą uda mi się je pokonać.
-Tylko Jungkook... -Taehyung starł szybkim ruchem dłoni kolejną strużkę łez.- Nie chcę być osobą, która rozbiła twój związek, to po pierwsze. A po drugie... wiesz, że nie możemy okazywać sobie, jakichkolwiek uczuć w miejscach publicznych, bo to nas zniszczy.
-Nie rozbijesz mojego związku, bo on praktycznie od samego początku był martwy i powinienem go zakończyć już wcześniej.- odparłem smutno, mając te świadomość, jak złamię serce Rae, która z pewnością na to nie zasłużyła, lecz wiedząc jednocześnie, że bardziej bolałoby mnie odepchnięcie Taehyunga. Po chwili dodałem:- A to co jest pomiędzy nami, pomiędzy nami też zostanie, a potem będziemy myśleć co dalej.-
Pomyślałem sobie, jak wielkim jednak szczęściarzem jestem, że Tae nie pamiętał mojej bezwstydnej wręcz propozycji w jego stronę. Chłopak myślał nad moimi słowami dłuższą chwilę, a we mnie obudziła się pokusa by uchylić mu rąbek tajemnicy z wczorajszej nocy.
-Wiesz... Właściwie na łące się nie skończyło.- wyrwany z przemyśleń i zbity kompletnie z tropu, skierował na mnie swoją uwagę. Miałem przeczucie, że to, co powiem zabrzmi nieco żałośnie, ale nie mogłem się powstrzymać. Masując się po lekko zdrętwiałym karku dodałem: - Po wyjściu z klubu całowaliśmy się po raz drugi i do teraz na wspomnienie o tym mam ciarki i nieregularne kołatanie serce.- Taehyung przysunął się, rzucając wpierw wzrok na moje usta, a następnie prosto w oczy. Przed oczami znienacka stanęła mi wizja nasz przed klubem, gdy swoim zmysłowym szeptem rzekł.
-Pozwól mi zasmakować Cię po raz trzeci.- Nie czekał na jakiekolwiek przyzwolenie i wpił się w moje wargi, dając mi fragment swojego ciepła i ust, których pochłanianie było bardziej uzależniające od wszystkich, możliwych nałogów. Całowałem go delikatnie, choć z oddaniem, smakując jego miękkiej, dolnej wargi i obejmując ciepłą twarz, moimi zimnymi dłońmi. Pocałunek nie był długi, ale mimo to zawarł w sobie tak wiele uczuć. Świadomość tego, że jesteśmy teraz dla siebie ostoją, dwójką ludzi, która zawsze może się w sobie skryć i uniknąć bólu zadawanego przez bezlitosny świat.
Chciałemgo powtórzyć, lecz chłopak nieoczekiwanie złapał mnie za dłoń i rozkazał bymruszył tyłek z łóżka i udał się za nim. Nie potrafiłem mu odmówić, zwłaszcza,że był teraz podekscytowany, jak dziecko i to, czym chciał mnie zaskoczyć, napewno było warte odrobiny zachodu. Posłusznie wstałem i wyszliśmy z jegopokoju. W duchu odetchnąłem, gdy Taehyung poinformował mnie, że jego rodzicemają pierwszy dzień w nowej pracy i nie będę musiał się z nimi jakkolwiekkonfrontować. Kierowaliśmy się nastrych, przez co zabrakło mi już jakichkolwiek podejrzeń i pomysłów na to, czym mnie zaskoczy. Po drodze natknęliśmy się na Theo, który machał swoim zakręconym ogonkiem i chrumkał widząc, swojego opiekuna. Taehyung, nie mógł się oprzeć jego urokowi i wziął go na ręce, by mocno wyściskać. Wraz z nim weszliśmy po schodach, gdzie kryło się miejsce docelowe. Wyręczając Tae, który głaskał prosiaczka, przejąłem od niego klucze i po przekręceniu zamka, otworzyłem drzwi. Momentalnie oniemiałem.
Dookołastała masa obrazów, która mogłaby zapełnić wnętrze niejednej galerii. Prace Taehyunga były zróżnicowane, co dobrze świadczyło o nim jako artyście, gotowym na eksperymenty. Gdzieniegdzie znajdowało się płótno, przedstawiające zupełnieinny, żywy krajobraz. Pędzlem Taehyung uchwycił także martwą naturę,abstrakcyjne, surrealistyczne dzieła czy zamglone, tajemnicze widoki. Pasmoszkiców było równie obfite. Dostrzegłem na nich wiele: zwierzęta, budowle,nagie postacie i co najważniejsze i o czym sam mi wspominał- portrety. Przedstawiały przeróżnych ludzi- młodych i starych, z długimi, gęstymi włosami i tych całkowicie pozbawionych ich , nieskazitelnych na twarzy i tych, u których ciężko było dostrzec cokolwiek poza masą ran i blizn, tych szczęśliwych i tych ze smutkiem zawartym w samych oczach.
Największym zaskoczeniem było ujrzenie rysunku chłopaka: z rozczochranymi włosami, uśmiechniętego na tyle, że Taehyung uchwycił nawet jego proste, chociaż krótkie i lekko zaokrąglone zęby, z oczami tak ciemnymi, jak w rzeczywistości i równie realnie wyglądającym nosem, wąskimi ustami, tunelami w uszach i blizną na policzku.
Nie wierzyłem w to, jak z pamięci Taehyung odtworzył mój portret i miał on miejsce na środku jego prywatnej pracowni.
Zrobiłam wielki comeback XD Najmocniej przepraszam czytelników, za prawie hmm.. 4 miesiące przerwy, ale potrzebowałam tego. Myślałam właściwie, że już nie wrócę do tego opka, ale wena w końcu nadeszła i oto i rozdział! Postaram się wrzucać w miarę regularnie, lecz nie obiecuje tego. Będzie mi niesamowicie miło, jeżeli zostawicie jakiś ślad po sobie, bo to też niesamowicie wpłynie na moją motywację i chęci. No to co.. Do następnego kochani! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top