Rozdział 3. Ale jesteś ładny.
Wraz z nowo poznanym znajomym wszedłem na podwórko Rae- basen stojący na jego środku otaczała masa ludzi. Nad naszymi głowami wisiały kolorowe lampiony. Niektórzy goście poruszali się w rytm muzyki, inni rozmawiali, a jeszcze kolejni pływali w basenie krzycząc, że są królami świata. W powietrzu unosił się zapach trawy, dymu z papierosów i alkoholu. Zaciągnąłem się, wypuszczając powoli powietrze z ust i uśmiechnąłem na myśl, jaka noc mnie tutaj czeka. Znane osoby powitały mnie radośnie zbijając ze mną piątki, lecz wśród nich nie dostrzegłem kogoś naprawdę mi ważnego, więc rozglądałem się uważnie za moją bandą oszołomów. Z tłumu wyłoniła się Rae, która od razu mnie zauważyła i piszcząc podbiegła składając mi całusa na ustach. Roześmiana zawiesiła się na mojej szyi i coś bełkotała. Była już kompletnie pijana. Zobaczyłem zbliżającą się w moją stronę czapkę-kurczaka i krzyknąłem imię Jimina przywołując go ręką w moją stronę. Uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł przytulając mnie.
-Ty też już wstawiony?- zapytałem przyjaciela. Ten uśmiechnął się jeszcze szerzej, zaciągając się trzymanym między drobnymi palcami blantem. Jego oczy były całe czerwone. Zazdroszcząc mu błogiego stanu, zabrałem mu blanta i sam wziąłem mocnego bucha, delektując się delikatnym smakiem narkotyku.
-Pijany nie, ale solidnie zjarany. Lepiej nie idź do domu, bo właśnie zażywają metamfetaminę.
-Co zażywają?- kaszlnąłem przekazując blanta Rae, która z zamkniętymi oczami zaciągała się nim, aż do jego zgaśnięcia, wtulając się mocno w moją szyję.
-To, co usłyszałeś. Jeden koleś ma taki obłęd w głowie, że pływa w basenie, krzycząc, że robi to dwie minuty, a jest tam chyba od trzynastu minut.
Pamiętałem dobrze ten stan. Robisz coś przez dobrą godzinę, a w głowie jest to dosłownie chwila. Kusiło mnie przeogromnie, by także dopuścić się dzisiaj do tego stanu, ale nie byłem pewien, czy będąc z nowym znajomym, powinienem pozwalać sobie na takie rzeczy. W grę wchodziła jedynie marihuana i alkohol- mocniejsze narkotyki chyba były u niego tematem tabu. Wydawał się taki grzeczny i poukładany, że nie chciałem go na starcie wystraszyć swoim, nie do końca zdrowym trybem życia, a rozmawiało nam się naprawdę dobrze. Przez całą drogę dyskutowaliśmy o jego życiu w Stanach i ani przez moment, nie pojawiła się chwila ciszy czy niezręczności. Miał szeroką wiedzę i rozbudowany światopogląd, a jego życie na drugim końcu świata było naprawdę ciekawe. Chciałem go poznać jeszcze bardziej.
Przypominając sobie o jego obecności odwróciłem się w stronę niebieskowłosego i wskazałem na niego dłonią.
-Oto Kim Taehyung. Nasz nowy sąsiad Jimin.
Tae uśmiechnął się i wyciągnął rękę wpierw do Jimina, a później do Rae, którą na tyle pochłonęła faza po zażyciu alkoholu i trawy, że śmiała się niczym wariatka, podając mu z trudem dłoń.
-Mówcie mi Tae.
Jimin podszedł do chłopaka biorąc go pod ramię.
-A więc to wy kupiliście ten dom.- powiedział przyjaciel, poprawiając spadającą mu na oczy czapkę.- Uważajcie, bo duch skrzeczącej staruchy dalej tam panuje podobno.
-W życiu byłem już chyba w pięciu rzekomo nawiedzonych domach, więc nic mnie nie zdziwi.- Odparł Tae wlepiając wzrok z rozbawieniem na czapkę Jimina. Sam zacząłem się uśmiechać bez powodu, wyczuwając delikatne skutki zaciągnięcia się blantem. Wlała się we mnie fala irytacji, gdy odciągałem mówiącą już w obcym języku Rae, kiedy ta zaczęła zbliżać ręce do mojego krocza. Po wyraźnym proteście z mojej strony zrobiła naburmuszoną miną i złapała mnie za dłoń, by zaciągnąć w gęsty tłum ludzi. Chodziła kołysząc się we wszystkie strony, więc odwróciłem się do Jimina stojącego z Tae, by zakomunikować im, że idę odprowadzić ją do domu. Jimin podniósł kciuk do góry, a ja podtrzymując dziewczynę skierowałem się do drzwi wejściowych. Rae śmiała się i namawiała mnie, byśmy poszli do jej sypialni, szeptając mi na ucho, że chce bym zrobił jej dobrze. Ja kiwałem głową faktycznie kierując się do jej pokoju, ale wyłącznie w celu, by położyć chociaż na moment pijaną dziewczynę. Nie miałbym nic przeciwko, jeśli chodzi o seks, zwłaszcza, gdy w tle grała indie muzyka, która dawała odpowiedni klimat, ale moim głównym planem było teraz znalezienie Hoseoka i powitania go w należyty sposób. Gdy dotarliśmy do sypialni, Rae od razu zeszła w dół rozpinając mi rozporek w spodniach, lecz ja szybko ją zgarnąłem stawiając na równe nogi.
-Nie teraz księżniczko.- Odparłem biorąc ją na ręce. Wydęła usta i jęknęła ze smutkiem. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą.- Na razie zostajesz tutaj i nie ruszasz się, póki nie będziesz chodzić, bez potykania się o własne nogi.- Miałem już wstać i odchodzić, lecz ona przyciągnęła mnie ręką i pocałowała.
-Wrócisz później?- zapytała, na co ja pokiwałem głową, nie będąc pewnym czy to zrobię, ale chciałem już, jak najszybciej odejść. Gdy zapewniłem ją, uśmiechnęła się i przewróciła na bok. Ja wstałem i wyszedłem wpadając na tłum ludzi w kuchni, którzy ryczeli spoglądając, jak jeden chłopak z mojej klasy, wciąga koks z piersi kompletnie mi nieznanej dziewczyny. Inni zażywali metamfetaminę, radośnie opowiadając o tym, jak to robili wcześniej i jak bardzo to uwielbiają. Perspektywa zrobienia tego co oni, była na tyle kusząca, że musiałem, jak najszybciej wyjść z domu, by do tego się nie dopuścić.
Wyszedłem chyba w najlepszym momencie, bo na mojej drodze stanęła czwórka ludzi, których pragnąłem ujrzeć od przyjścia do tego miejsca: Seokjin, Namjoon, Yoongi i Hoseok. Wydali okrzyk radości, a ja od razu do nich podbiegłem przytulając każdego po kolei, a Hoseoka na tyle mocno, iż odniosłem wrażenie, że mu coś połamałem.
-Jeju.. Strasznie za tobą tęskniłem.-powiedziałem do roześmianego Hoseoka, który trzymał kubek z drinkiem, biorąc z niego solidny łyk.
-Ja za tobą też. Seul wbrew pozorom bez was jest strasznie nudny.
Wziąłem od niego kubek i napiłem się. Nagle zjawił się przy mnie Tae z Jiminem, który poprzez zażycie trawy, zaczął mówić nowemu znajomemu jakiś filozoficzny bełkot , a tamten nie ukrywał rozbawienia:
-Kurczaki to dinozaury. Jestem pewien, że one są gadami, które zmalały i przeobraziły się w ptaki. Ludzie też wzięli się z małpy, więc wszystko jest możliwe. Czaisz, że jedząc nuggetsy prawdopodobnie wpierdalamy Tyranozaura?!?
-Jimin, skończ gadać takie śmieci.- Powiedziałem i wskazałem palcem na nowego znajomego. -Moi mili! Poznajcie Taehyunga!
Wszyscy się z nim przywitali. Chciałem zająć się nim nieco, ale Hoseok wrzasnął nagle:
-No to skoro już tu razem jesteśmy to zachlejmy się w trupa!- Wszyscy poza marnie wyglądającym Yoongim i nieco onieśmielonym Tae przytaknęli z entuzjazmem. Chciałem podejść do nowego znajomego, ale Hoseok już ciągnął mnie w stronę stolika z czerwonymi kubkami wypełnionymi alkoholem. Cała reszta pociągnęła się za nami. Hobi zaczął mi podawać trunki pod nos, a ja spojrzałem ze smutkiem w stronę nieco dalej stojącego Yoongiego.
-Co z nim dzisiaj? Zawsze trzyma się najlepiej z nas, jeszcze nam docinając, gdy rzygamy pod płotami.
Hoseok z przejęciem wystawiał każdemu równą ilość kubków, nie odwracając od nich wzroku.
-Dziewczyna z nim zerwała i napił się za nas wszystkich. W dodatku skończył tak, jak widzisz.
Jimina usta zacisnęły się w kreskę i kręcąc głową odparł:
-Jak to tata mówi... Biednemu to zawsze wiatr w oczy i w dupe chuj.
Hoseok zaśmiał się tak głośno, że aż złapał się za brzuch, a ja wbrew samemu sobie też się uśmiechnąłem. Kiedy spostrzegłem, że wszyscy chłopcy( w tym i także, co mnie zdziwiło Tae) wzięli kubki, by wznieść toast, także chwyciłem swój. Zbiliśmy je i pochłonęliśmy prawie na raz całą zawartość kubka. Brałem kolejne i gdy z czasem chłopaki się wycofywali, ja z Hoseokiem brnęliśmy w to dalej zbijając toasty i śmiejąc się, jakbyśmy mieli nierówno pod sufitem.
Po chwili byłem już nieźle wstawiony i przytuliłem całego jeszcze zielonego Yoongiego, który znając życie, zgasiłby mnie, jakimś sarkastycznym tekstem, ale wykończony zatruciem alkoholowym chłopak nie miał na to siły, więc tylko odepchnął mnie i pokazał środkowy palec. Chciałem odwzajemnić ten gest, jak zawsze gdy kazał mi spierdalać, ale to byłoby nie na miejscu, w tym momencie. Musiał się czuć naprawdę strasznie, więc oddaliłem się od niego.
Jimin stał wśród gapiów mówiąc o tak grubym, ubitym trawą blancie, jakiego właśnie tworzy i jakiego oni na oczy jeszcze nie widzieli. Nie mogłem zorientować się kompletnie, gdzie jest Tae. Głośna muzyka, nowi, przybywający ludzie oraz Jimin krzyczący, jak chłop chcący komuś coś sprzedać na targu skutecznie odciągali moją uwagę od nowego znajomego. W momencie, gdy Jimin krzyknął, że skończył, ja odszukałem wzrokiem znaną mi niebieską czuprynę. Siedział cichutko na ławce, popijając coś z czerwonego kubka.
Poszedłem w jego stronę wyrywając Jiminowi blanta z ust i wsadzając go do swoich. Powiedziałem głośne "dzięki", za co przyjaciel ochrzcił mnie "kutasem" i rzucił kurzą czapką w moją stronę. Zaśmiałem się i zapaliłem go. Gdy znalazłem się przy nowym znajomym zapytałem:
-Nie twoje towarzystwo?- dosiadłem się do chłopaka.
-Ciężko powiedzieć. Nikogo tu jeszcze zbytnio nie znam.- Odparł biorąc łyk, prawdopodobnie piwa.- Na razie się rozglądam i próbuje zaklimatyzować, a to mi zajmuje trochę czasu.
-Rozumiem.- Powiedziałem opierając się wygodnie na
ławce. On pił, a ja paliłem czując powoli słodkie odrealnienie. Przedtem zapaliłem niewiele, więc ten stan mnie wystarczajaco nie porwał, ale teraz połączony dodatkowo z alkoholem dawał niesamowite doznania. Zacząłem odbierać wszystko cztery razy mocniej- słyszeć dokładniej dźwięki, czuć rozkosz z niesamowitego smaku blanta, widzieć wyraźniej kolory. Świat nagle zrobił się piękniejszy. Wszystko co znajdywało się wokół mnie było strasznie płytkie i pospolite, ale to co odczuwałem w środku wydawało się piękne i niewytłumaczalne. Dałem się porwać poczuciu płytkiego piękna i tkwić w nim, jak najdłuższej się da. Zagłębianie się w mój, własny świat przerwał nagle Tae.
-Nie cierpię tego. Ciągłych zmian i przeprowadzek. Gdy już się w końcu przyzwyczaję do nowego miejsca, ponownie je zmieniamy na inne. Za każdym razem przyzwyczajenie się jest coraz cięższe i teraz odnoszę wrażenie, że musi minąć rok, nim w końcu oswoję się z tym otoczeniem.- Gdy zamknął usta spojrzałem na niego zupełnie inaczej niż przedtem: dostrzegłem czekoladowe oczy, w których można by było utonąć, malutki nosek, jak u sarenki, różowe usta, które zdawały się smakować, jak truskawki, skórę tak delikatną, że chciałoby się jej dotknąć, no i jeszcze te włosy... Ułożone w artystycznym nieładzie, dysharmonii zdające się ukazywać jego wnętrze.
Wydaje mi się, że nie byłbym w stanie pokochać mężczyzny, wydaje mi się czasami nawet wręcz, że nie mógłbym pokochać kogokolwiek, ale w tym momencie doszedłem do jednego wniosku: Taehyung jest najpiękniejszą istotą, jaką do tej pory dane mi było zobaczyć i patrzenie na niego w tym momencie, było najlepszą rzeczą, jakiej mogłem dzisiaj doświadczyć.
Spoglądałem tak na niego przez dłuższą chwilę, analizując każdy skrawek jego twarzy, a on siedział pochylony nad kubkiem i intensywnie nad czymś myślał. Kiedy zdał sobie sprawę, że patrze na niego w ten sam sposób od jakiejś minuty nieco się zmieszał i zapytał tylko:
-Wszystko okej Jungkook?
Zaśmiałem się i położyłem głowę na jego ramieniu, zaciągając się z przyjemnością jego zapachem, przywołującym na myśl cytrusy i drogie, męskie, ale delikatne perfumy. Spojrzałem w jego czekoladowe oczy i odparłem:
-Ale jesteś ładny.
Chłopak przez chwilę milczał, ale później zaniósł się głośnym śmiechem. Pokręcił głową i poczochrał dłonią moje włosy, co wydawało mi się w tym momencie niezwykle przyjemne.
-Dziękuje Ci, ale wiesz co... Lepiej już nic dzisiaj nie bierz.
Tkwiłem tak przez dłuższą chwilę, bo zbyt błogo mi było trzymając głowę na nim i wdychając jego zapach. Leżałem kompletnie odurzony wziętymi używkami i gdy podbiegł do mnie Hobi z kolejną ilością alkoholu bez możliwości odmowy wziąłem od niego kubek. Usłyszałem gdzieś w tle głos Tae, który starał się odciągnąć Hoseoka od tego pomysłu, ale tamten był nieugięty i gdy upuściłem kubek, Hobi wlał mi zawartość swojego do ust. Ten jeden drink mnie nieco wyciągnął ze świata fantazji i zdałem sobie sprawę, że dalej tkwię na imprezie, a mój przyjaciel chce ze mną pić. Wstałem potykając się o własne nogi, lecz pewien tego, że zaraz spożyje jeszcze większą ilość alkoholu. Kołysząc się poszedłem z nim ponownie w stronę stoliku z trunkami. Taehyung szedł za nami, bo chyba uznał, że chce mnie nieco kontrolować. Gdy znalazłem się na miejscu tak, jak poprzednim razem, zarzuciliśmy sobie szybkie tempo picia i po pięciu kubkach byłem już w takim stanie, że przewróciłem się przy stole. Tae coś do mnie mówił, a ja nie potrafiłem wyłapać nawet, jakie to były słowa. Pomógł mi z trudem wstać. Wydawało mi się, że powiedział do Hoseoka coś o treści "musimy wyjść". Podtrzymywał mnie, przepychając się przez tłum. Pod bramą wejściową przewróciłem się ponownie.
I wtedy film mi się urwał.
Miłego dnia/wieczoru/nocy wam życzę żuczki ❤
Ps. I nie pijcie tyle, co Jungkook.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top