Prolog

Głośny huk całkowicie wypełnił jego głowę. Nie zdążył nawet kiwnąć palcem gdy ciężarówka uderzyła w ich samochód z impetem, którego jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie doświadczył. Ewidentnie nie chciał tego powtarzać.

Następny ciąg zdarzeń pamiętał jak przez mgłę. Poszczególne obrazy, strzępki światła zlewały się w jedną bezkształtną masę. Rozemocjonowane głosy lekarzy, światła latarki okropnie rażącej jego oczy w końcu zmusiły go do zareagowania. Z jego gardła wydobył się głośny stęk - dopiero teraz poczuł jak całe jego ciało jest obolałe. Starał się wyostrzyć zamazany wzrok, w końcu udało mu się to. Nie wiedział, co go do tego podkusiło, jednak wewnątrz czuł, że musi spojrzeć w bok. Od razu tego pożałował. Łzy zebrały się jego oczach, a z gardła za wszelką cenę chciał wydobyć się szloch. 

- Hobi... - szepnął nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Jego chłopak leżał nieopodal na noszach, dzielił ich jedynie nie zasłonięty parawan. Z oczu Mina zaczęły spływać łzy, kiedy obserwował swojego chłopaka, zakrwawionego i całego pobladłego na twarzy, którego lekarze próbowali ratować. Bezskutecznie. Na ten widok w głowie Yoongiego zaczęło pojawiać się tysiąc myśli, tysiąc wyrzutów i tysiąc modlitw naraz.

Ostatnią rzeczą, którą zobaczył przed zamknięciem powiek był cieńki, srebrny pierścionek na zakrwawionym palcu swojego ukochanego.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top