Rozdział 24

Od Alik:
Przyjechać po ciebie?

Do Alik:
Serio wpisałeś się jako "Alik"? :)
Ok, jak chcesz to przyjdź. Już jestem gotowa.

Od Alik:
Yes, wpisałem się jako "Alik". Zaraz będę.

Odłożyłam telefon na biurko i podeszłam do szafy, wyciągłam z niej moje czarne baleriny z kokardką. Zgarnęłam telefon i zeszłam do salonu już miałam usiąść, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę, otworzyłam je, a do domu wpadło chłodne powietrze, na co się wzdrygnełam.

-Wchodzisz?- zapytałam chłopaka bo stał w otwartych drzwiach i się na mnie gapił, a mi było zimno.

-Tak, tak. Już wchodzę- powiedział z uśmiechem i wszedł. Zamknęłam za nim drzwi i udaliśmy się do salonu.

-Chcesz coś do picia? Mamy jeszcze jakieś pół godziny.

-Nie- usiadłam obok niego na sofie.

-Może oglądniemy coś?- odwrócił twarz w moją stronę.

-Co?

-Może jakiś film.

-Wybierz coś.- oparłam głowę na dłoniach.

-Jesteś dzisiaj nie w sosie.

-Wydaje ci się.

-Nadia przecież widzę co jest?

-Nic- odpowiedziałam maratonie, rzeczywiście nie bardzo mam na to wszystko ochotę.

-Spójrz na mnie- powoli podniósłam na niego swój wzrok. Przy okazji przyjżałam się jego ubraniu. Miał na sobie czarne, męskie rurki i biały T-shirt. Na twarzy miał uśmiech, ale mina mu trochę zrzedła gdy zobaczył moją- Co jest?

-Nic- odpowiedziałam cicho, chłopak przysunął się bliżej mnie.

-Przecież widzę.

-Wydaje ci się- Posłałam mu wymuszony uśmiech. Jakoś nie bardzo mam ochotę dzisiaj gdzie kolwiek iść.

- Przecież widzę- położył swoją rękę na moim policzku i kciukiem zatacza na nim kółka- Powiedz

-Poprostu mam dość- chłopak zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi, westchnęłam cicho i kontynuowałam.- Poprostu źle się czuje nie mam dzisiaj na nic ochoty.

-Co ci jest?- dopytywał.

-Nie wiem poprostu źle się czuje- odpowiedziałam trochę zirytowana.

-W takim razie zostajemy.

-Ja napewno- odpowiedziałam j spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam w nich coś, jakby zmartwienie?

-Ktoś się musi tobą zająć- powiedział poruszając brwiami.

-Napewno nie w taki sposób jak myślisz- uderzyłam go lekko w ramię, Zaśmialiśmy się cicho, sama sobie się dziwię, jak szybko on potrafi zmienić mój humor.

-Skąd wiesz co myślę?- przewróciłam oczami na jego słowa.

-To widać po twojej minie- nagle wyraz jego twarzy diameralnie się zmienił, a jego głos stał się oschły.

-Mina to nie wszystko. Na twarz można przybierać wiele masek. Skąd masz pewność że nie jestem gwałcicielem, pedofilem czy gangsterem?

-Bo cię trochę znam- powiedziałam ale nie byłam pewna swoich słów. No bo skąd mam pewność, że on nie jest tym kim mówi.

-Mógłbym cie zabić- moje serce przyspieszyło, teraz się go bałam. Szukałam w jego twarzy czegoś co mogło by wskazać na to, że kłamie ale nic takiego nie znalazłam.

-Kłamiesz?- zapytałam odsuwającwsie od niego.

-Skąd wiesz- powiedział nadal nie wzruszony.

-Kłamiesz- powiedziałam panicznie- Kłamiesz.

-Skąd wiesz- powtórzył.

-Bo ci ufam i się ciebie nie boję- starałam się, aby mój głos brzmiał pewniej. Odetchnełam z ulgą kiedy brunet zaczął się głośno śmiać, co nie zmienia faktu, że jestem na niego zła za to, że tak zrobił.

- Kłamałem- przyznał podchodząc do mnie. Zaczęłam się cofać aż uderzyłam plecami o ścianę. Brunet położył jedna rękę obok mojej głowy, a drugą dłoń na mojej talii.- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny- moje serce zabiło szybciej gdy przybliżył swoją twarz do mojego ucha- Wyglądałaś wtedy tak bezbronnie i nie winnie- przygryzł lekko płatek mojego ucha. Zadrżałam, przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Mam nadzieje że tego nie poczuł- Uwielbiam to jak na ciebie działam- moje serce przyspieszyło, gdy zaczął całować moją szyję i na chwilę przyssał się na dłużej.

-Alan- jęknełam cicho w jego usta gdy obie swoje dłonie położył na moich biodrach, przyciągnął mnie do siebie i zaczął zachłannie całować.

-Hym?- zapytał, gdy dysząc oparł swoje czoło o moje.

-Już nic- odpowiedziałam i odwróciłam wzrok.

-Powiedz co chciałaś- położył palce na mojej brodzie i przekręcił moją twarz tak, żebym na niego spojrzała.

-Nie to głupie.

-Żadne pytanie nie jest głupie.

-Chciała... Chciałam zapytać- nabrałam powoli powietrza i zamknęłam oczy, zbierają w sobie całą odwagę- Kim my dla siebie jesteśmy- w pokoju zapanowała grobowa cisza, było słychać tylko nasze oddechy. Dopiero po chwili odważyłam się otworzyć oczy mimo, że wiemdziałam ze minęło zaledwie kilka sekund to miałam wrażenie jakby minęło już kilka minut.

-Nie wiem- powiedział po chwili- Nie wiem czy chcesz, żebym był dla ciebie tym kim ja chcę być dla ciebie- powodział powoli jakby starał się odpowiednio dobrać słowa. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi-Chciałbym żebyś była tylko moja i niczym więcej-nadal nie rozumiałam o co mu chodzi, wiec nic nie mówiłam- Powiedz coś.

-Ale ja nie wiem co masz na myśli- powiedziałam zawstydzona. Chłopak zaśmiał się cicho.

-Moja mała niewinna Nadia...

-Nie jestem twoja.-zaprotestowałam przerywając mu.

-Jesteś moja- zastanowił się chwilę-Zaraz będziesz- uśmiechnął się łobuzersko i wpił się w moje usta.- Będziesz moją dziewczyną?- zapytał gdy się od siebie oderwaliśmy. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co mi powiedział i o co się mnie zapytał.

-Tak- powiedział powoli i pokręciłam twierdząco głową przygryzając nerwowo wargę, brunet odetchnął z ulgą i podniósł mnie do góry, obracając nas w okół własnej osi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top