epilog 3
Czy to już koniec?
Piątek.
Zamknęłam szafkę i odwróciłam się na pięcie w celu pójścia pod klasę, w której miałam mieć lekcję.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowy ponieważ, miły się odbyć zawody. A w nich miała zostać wybrana drużyna, która będzie reprezentować Sydney. Dlatego za jakiś dwie godziny miały się tu zjeżdżać drużyny ze wszystkich szkół w Sydney.
Zrobiłam krok do przodu i poczułam jak czyjeś ramiona oplatają mnie w tali. Westchnęłam cicho sfrustrowana i zamknęłam oczy.
-Stev mówiłam ci, żebyś mnie nie dotykał. A jeśli jeszcze raz to zrobisz to tak Ci przywalę, że się nie pobierasz, nie będę ręczyć za siebie tylko ci przy...- urwałam w połowie gdy się odwróciłam i zobaczyłam, że przede mną stoi Alan z uśmiechem na twarzy i uniesioną brwią.
Spłonęłam rumieńcem i spuściłam zawstydzona wzrok.
-Stało się coś?- zapytałam po chwili, wiedząc, że nie przychodziłby do mnie do szkoły, gdyby nie stało się coś poważnego.- Stało się coś chłopcom?- zapytałam głośno przerażona, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy uczniowie się na nas gapią.
Jeśli coś stało się moim synkom to...
-Nie- odpowiedział Alan.- Wszystko z nimi w porządku.- odetchnęłam z ulgą na jego słowa.
-W takim razie co tutaj robisz? Powinieneś być teraz w pracy, a ja za kilka minut na lekcji.
-Już nie mogę odwiedzieć swojej dziewczyny?- zapytał i uniósł pytająco brew.
-Możesz- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Stęskniłem się to przyszedłem.- powiedział.- Poza tym nie wiem czy widzisz ale nie mam garnituru.
Spojrzałam na jego ubranie. Rzeczywiście nie miał garnituru. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulkę, która idealnie opinała jego ciało. Uśmiechnęłam się i wyobraziłam jak palcami wodzę po jego umięśnionym brzuchu.
Potrząsnęłam głową i odgoniłam od siebie te myśli. Co jak co ale za chwilkę mam lekcje i sprawdzian, jeśli będę rozkojarzona to nie zdam. A tego nie chcę.
-Pocałujesz mnie w końcu, czy będziesz tak stała i się na mnie gapiła?- zapytał.
Uśmiechnęłam się, stanęłam na placach i musnęłam ustami jego usta. Przyciągnął mnie bliżej siebie i pogłębił pocałunek.
-To jest szkoła.- usłyszałam za swoimi plecami głos Steva, chłopaka, który działa mi na nerwy.
-Jak ty pieprzysz dziewczyny w kiblu to nic ci nie mówię.- Powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
-A co chcesz spróbować?- zapytał.
-Chcesz wpierdol?- zapytał Alan.
-A co ty mi możesz zrobić?- prychnął.
-Więcej niż myślisz.- syknął Alan.
Położyłam mu dłoń na ramieniu i pokręciłam głową.
-Nie warto.- Powiedziałam.
-Nie pozwolę żeby ktokolwiek mówił w ten sposób do mojej dziewczyny.- Powiedział.
-Wiem o tym.- odpowiedziałam.- Lecz jeśli się z nim pobiejesz to będziesz miał problemy.- odwróciłam się w stronę Steva.- Idź już. Poza tym na twoim miejscu poprawiłabym fryzurę, włosy ci jakoś tak dziwnie... no wiesz.
Chłopak spojrzał przerażony i pobiegł w stronę męskiej toalety. Należy do jednych z tych którzy aż za bardzo mają fioła na punkcie swojej fryzury. Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę Alana.
-Będziesz dzisiaj na meczu?- zapytałam z nadzieją. Jest dla mnie bardzo ważny i chciałabym żeby na nim był.
-Nie dam rady- odpowiedział Alan i spojrzał na mnie przepraszająco.- Chłopaki z firmy, zaprosili mnie na tak zwany męski wieczór. Nie mogłem im odmówić.- dodał.
-Spoko rozumiem.- Powiedziałam starając się ukryć smutek.- Będzie jeszcze dużo okazji.- dodałam i wyswobodziłam się z jego ramion.- Muszę już iść, za chwilę mam sprawdzian. Muszę się jeszcze pouczyć.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
Cały tydzień czekałam na ten dzień. Na ten jeden dzień. Jest dla mnie bardzo ważny, w końcu od tego zależy czy pojedziemy na zawody. Zresztą nie tylko dla mnie jest to ważny dzień. Ale dla wszystkich uczniów i pracowników naszej szkoły też. Miałam nadzieję, że Alan na nim będzie.
No ale on też ma swoje życie. W końcu jestem tylko jego dziewczyną, nie musi ciągle przy mnie być.
Westchnęłam cicho smutna i weszłam do klasy. Przez całą lekcje myślałam tylko o meczu i braku na nim obecności Alana, przez co nie mogłam się skupić na lekcji.
-Gotowe?- krzyknęła trenerka wchodząc do szatni.
Wstałam z ławki, na której siedziałam i wymusiłam na sobie uśmiech. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział, że nie mam nastroju.
Wszystkie dziewczyny chórem krzyknęły, że tak.
Na zawodu przyjechało dziesięć drużyn. My mieliśmy grać na końcu. Każdy z każdym grał. Patrzyłam jak grają, ale tak naprawdę byłam pogrążona we własnych myślach i smutku z powodu braku Alana na meczu. Chciałabym żeby tu był. Sama jego obecność by mi wystarczyła, albo chociaż sms, w którym życzyłby mi powodzenia. Ale nic. Nawet sms mi nie przysłał.
Wstałam z ławeczki i razem z dziewczynami ruszyłam na boisko, ponieważ przyszła kolej na nas.
Piłka wyleciała w górę i gra się rozpoczęła. Wygrałyśmy wszystkie dziewięć meczów. Został ostatni z ostatnią drużyną, która grała bardzo dobrze. Chyba nawet lepiej niż my.
Zajęłam swoje miejsce na boisku. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. To nasza szansa, na zawody. Muszę dać z siebie wszystko Zajęłam swoje miejsce na boisku.
Piłka poszybowała w górę, rozgrywające podskoczyły. Zdobyłyśmy piłkę. Pierwszy kosz należał do nas.
Wygramy- pomyślałam.- Zrobię wszystko żebyśmy wygrały.
Mecz dobiegał końca, one miały przewagę jednego punkta. Jeśli teraz nie wygramy, to będzie dogrywka, a dziewczyny są już wyczerpane.
Dostałam piłkę. Kozłując biegłam w stronę naszego kosza. Wszytko wyglądało na to, że nikt mi nie przeszkodzi. W ostatniej chwili zostałam sfaulowana.
Rozległy się gwiazd sędziego i znak rękami na dwa rzuty osobiste. Ustawiłam się w odpowiednim miejscu.
Wzięłam piłkę w dłonie i zakozłowałam dwa razy.
-Nie trafisz.- zaczęły chórem, mówić dziewczyny z przeciwnej drużyny.
Jeśli teraz nie trafię, nasza szansa zniknie.- pomyślałam.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Dookoła mnie panował hałas. Spróbowałam się wyciszyć i skupić na jednym głosie, który należy do Alana. Wyobraziłam sobie, że stoi obok mnie, a na rękach trzyma naszych synków.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po sali i dostrzegam go. Siedział w ostatnim rzędzie z uśmiechem na twarzy. Zamrugałem kilka razy nie dowierzając. Przecież powiedział, że jedzie z chłopakami.
-Rzuty.- krzyknął sędzia.
Odwróciłam wzrok od mężczyzny i spojrzałam przed siebie.
-Wierzę w ciebie. Uda ci się.- słowa należały do niego.
Byłam pewna, że mi się uda. Pierwszy rzut zaliczony, jeszcze tylko jeden, który jest naszą przepustką, na dalsze zawody.
Wzięłam głęboki oddech. Zakozłowałam piłką, odpowiednio ułożyłam dłonie i rzuciłam.
Z zamkniętymi oczami czekałam co się stanie. Nagle po boisku rozległy się krzyki i oklaski. Otworzyłam oczy. Dziewczyny z mojej drużyny stały koło mnie z uśmiecham na twarzy.
Trafiłam! trafiłam! Jedziemy dalej.
Podniosły mnie i zaczęły między sobą podawać. Byłam nad ich głowami podawana z rąk do rąk.
W końcu postawiły mnie na boisku.
Odwróciłam się widząc ich tajemnicze uśmiechem i iskierki w oczach.
Odwróciłam i to co zobaczyłam wywołało u mnie łzy.
Przede mną na jednym kolanie klęķł Alan z pierścionkiem w pudełeczku w kształcie serca w jednej dłoni i bukietem czerwono-białych róż w drugiej.
-Czy ty Nadio Liliano Smith, matko moich dzieci, królowo mojego serca, księżniczko moja. Zgodzisz się zostać moją żoną?- z jego ust wyleciały słowa, które dotarły do mnie dopiero po chwili.
Po moim policzku spłynęło kilka łez. Chłopak wstał i spojrzał na mnie z nadzieją.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc skinęłam tylko głową. W jego oczach zobaczyłam ulgę. Założył mi na palec pierścionek i podał kwiaty, ale nie zwróciłam na te rzeczy większej uwagi.
One nie miały dla mnie tak wielkiego znaczenia. Większe znaczenie miał Alan i sama jego obecność, on jest lepszy od jakiejkolwiek rzeczy materialnej.
Mam jego, mam wszystko co mi do szczęścia potrzebne.
Rzuciłam się na chłopaka, a on mnie przytulił. Wpiłam się w jego usta, a on oddał pocałunek.
Osoby do o koła nas zaczęły gwizdać i wiwatować.
-Kocham cię.- szepnął gdy się do niego odsunęłam.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Nie płacz skarbie.- powiedział z uśmiechem.
-Płaczę ze szczęścia.- szepnęłam i się w niego wtuliłam.
Podziękowania i pytanie.
Pod koniec pytanie do ciebie, od niego zależy przyszłość ludzkości. 😊
Wiem, że tego nie przeczytasz. No ale i tak to napiszę.
Te słowa są skierowane bezpośrednio do ciebie mój drogi czytelniku.
Gdy zaczęłam pisać to opowiadanie byłam w złym humorze. Byłam wściekła, zła, smutna i załamana.
Postanowiłam napisać coś o siebie i dlatego powstało to opowiadanie, miał być kolejnym monotonnym opowiadaniem, które nic nie przyniesie i wtedy zjawiłeś się ty, mój drogi czytelniku. Zagłosowałeś na moje opowiadanie lub skomentowałeś. Nie ważne co zrobiłeś ale to zrobiłeś, oddałeś swój głos.
Z biegiem czasu, opowiadanie stało się w ogromnej części mną i moim marzeniem na przyszłość. Powstało samo z siebie, każdy rozdział pisałam jakbym nauczyła się go na pamięć i po prostu przepisywać coś co wcześniej się nauczyłam. Rozdziały zaczynały powstawać same z siebie.
Na początku, opowiadanie było tylko czymś do zabicia czasu, ale z każdym dniem stawało się dla mnie czymś więcej. Częścią mnie.
Nigdy bym się nie spodziewała, że to coś co powstało, gdy kierowało mną tyle negatywnych emocji. Przyniesie taki rezultat.
W podstawówce gdy mieliśmy zadania moją nauczycielka, zawsze miała jakieś ale i zawsze coś jej nie pasowało i gdy tylko mogła to się z niego nabijała. Dlatego nie pisałam nic. Podałam się.
Potem dowiedziałam się o wattpadzie, mój palec bardzo często natrafiał na ikonkę powstania opowieści i tak powstała moja pierwsza.
Pisane stało się częścią mojego życia, a w szczególności tego opowiadania. Nie chce się z nim rozstawać ale kiedyś trzeba.
W życiu nie spodziewałabym się, że moje opowiadanie kiedyś znajdzie się na szczycie, nieważne w jakiej kategorii.
Jeśli to przeczytałeś to dziękuję, jeśli nie to nic.
Ale wiedz, że to opowiadanie powstało dzięki tobie, bo to ty je czytałeś i na nie głosowałeś i komentowałeś.
Dziękuję każdej osobie, która poprawiła mi jakikolwiek rozdział tego opowiadania, nawet jeśli tylko jeden, dla mnie to naprawdę bardzo ważne, bo dzięki tobie ja nie musiałam tego robić i inni mogli przeczytać szybciej. Wymieniłabym was wszystkich ale było by was tutaj tyle, że nikt nawet nie wie ile. Po prostu tyle osób poprawiło rozdziały.
Przepraszam jeśli cię zawiodłam i coś ci w nich nie odpowiadało, ale opowiadane pisałam tak jak ja uważałam za słuszne.
Pytaliście czy powstanie kolejna część.
Jeśli jest was dużo chętnych to jak najbardziej. Powstanie.
Ale wszystko zależy od Ciebie jeśli chcesz kolejną część to skomentuj.
Zostaw po sobie komentarz.
Ja pomysł mam i to nie jeden.
A jeśli ty chcesz dalsze części to skomentuj powiedz mi o tym, a ta część powstanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top