część 3 - rozdz. 54


Oparłam głowę o ramię Alana i położyłam swoje ręce na jego rękach, którymi gładził mój brzuch.

-Powiedziałaś w rozmowie z ojcem, że wczoraj Dawid. O co chodziło?- przerwał ciszę, która między nami zapanowała.

Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć ale przerwało mi pukanie do drzwi. Alan westchnął cicho i pocałował mnie w bok głowy.

-Co chcesz?- zapytał.

-Nie chce wam gołąbeczki przeszkadzać w tej jakże ciekawej kąpieli, ale chcę was powiadomić, że na dole czeka na was dwóch policjantów.- powiedziała Megan, a ja zamarłam w ramiona Alana.

-Czego chcą?- zapytał i musnął ustami moją szyję.

-Ponoć porozmawiać.- odpowiedziała.

-Powiedz im, że za dziesięć minut zejdziemy na dół.- westchnął brunet.

-Się robi- odpowiedziała, a po chwili usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi od naszej sypialni.

Westchnęłam cicho i lekko się rozluźniłam.

-Chyba musimy,zakończyć naszą kąpiel.- Powiedziłam.

-Najpierw porozmawiamy.- odparł Alan.- Oni mogą zaczekać. Ty jesteś ważniejsza.

-Chodziło o to, że wczoraj kazał zrobić mi to samo.- odpowiedziałam cicho z zamkniętymi oczami.

-Nie rozumiem.- przyznał Alan.

-Wczoraj jak Dawid chciał ze mną porozmawiać, to chodziło mu o to żebym usunęła ciążę. Powiedział, że jesteś tchórzem, że sobie nie poradzę i że jestem słaba. Kazał usunąć mi dziecko. Nasze dziecko.- powiedziłam cicho.

-Co mu odpowiedziałaś?- zapytał ze spokojem, a w jego głosie usłyszałam ciekawość.

-Uderzyłam go w twarz.- przyznałam.- I powiedziłam mu, że to nie ty jesteś tchórzem, a on. Bo każe mi usunąć ciążę, mimo że dziecko nie jest jego.- dodałam niepewnie. Po prostu bałam się, że Alan będzie zły.

-Dzielna dziewczynka.- powiedział z dumą w głosie.

-Nie jesteś zły?- zapytałam cicho, patrząc na ścianę przed sobą.

-Na Dawida jestestem zły. Ale z nim załatwię to później. A z ciebie jestem dumny.- odpowiedział.

Chciał coś jeszcze dodać ale po raz kolejny przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Westchnęłam sfrustrowana, a Alan przeklnął pod nosem.

-Proszę otworzyć.- usłyszeliśmy męski głos .

-Proszę poczekać.- odpowiedział mu Alan.

-Jeśli nie otworzy pan tych drzwi w ciągu trzech minut to je wyważymy.- odpowiedział, jak się domyśliłam policjant.

-Dokończymy naszą kąpiel wieczorem pod prysznicem.- powiedziłam cicho do bruneta, tak żeby osoby spod drzwi mnie nie usłyszały.

Wyszłam z wanny, owinęłam ciało ręcznikiem, wytarłam je i ubrałam na siebie czystą bieliznę i ubrania. Odwróciłam się w stronę Alana, który już był ubrany i uśmiechnęłam się do niego niepewnie.

Podszedł do mnie i złożył na moich ustach krótki pocałunek, a po tem pocałował mnie opiekuńczo w czoło.

Odetchnęłam głęboko i wyszliśmy z łazienki.

W naszej sypialni obok drzwi stało dwóch policjantów, a pomiędzy nimi po pokoju biegała przerażona Nalla.

Zawołałam ją, a ona podbiegła do mnie merdając ogonkiem. Zaśmiałam się, a ona zaszczekała radośnie. Schyliłam się pogłaskałam ją, a po tem się wyprostowałam i spojrzałam na policjantów.

-Dostaliśmy zgłoszenie, że w pana domu jest nie letnia osoba, która nie ma zgody na przebywanie tutaj.- zwrócił się mężczyzna do Alana.

-Nie ma tu żadnej takiej osoby.- odpowiedział pewnie brunet.

-Dostaliśmy zgłoszenie, musimy sprawdzić. Czy możemy przeszukać dom?- zapytał patrząc na Alana, mój chłopak skinął głową.

Drzwi do pokoju otworzyły sie gwałtownie i do środka wpadł mój niby ojciec.

-To on.- powiedził i wskazałam na Alana.- To jego aresztujcie. Przetrzymać w tym domu moją córkę. Nie zgadzam się na jej pobyty tutaj.

Mężczyzna podszedł do Alan i wygiął mu ręce do tyłu. A drugi policjanci uspokajał mojego niby ojca.

-Ja nic nie zrobiłem- warknął Alana.

-Porozmawiamy na komisariacie.- odpowiedział mu drugi policjant.

-Nie może go pan aresztować. Nie ma pan dowodów.- powiedziłam pewnie.

-Dostałem zgłoszenie...- zaczął ale ja mu przerwałam.

-Dostał pan zgłoszenie, ale nie ma pan dowodów, proszę zostawić mojego chłopaka w spokoju. W tym domu nie ma żadnej nieletnich osoby, która nie chce tu być.- powiedziłam starając się zachować spokój.

-Macie go aresztować. A ty wracasz do domu.- zażądał mój niby ojciec.- Jesteś nie letnia. Bez moje zgody nie możesz tu przebywać.- zwrócił się do mnie.

-Mogę.- odpowiedziałam.

-Pani ojciec ma rację.- odezwał się policjant, który stał pod drzwiami.- Jeśli jest pani nieletnia. Nie może tutaj panienka przebywać bez jego zgody.

-Nie muszę mieć jego zgody, żeby tutaj przebywać.- odpowiedziałam.- Proszę go puścić.- zwróciłam się do drugiego go mężczyzny, tego który trzymał Alana.- On nic nie zrobił. Jestem tu z własnej woli.

Mężczyzna popatrzył na mnie nie ufnie, ale puścił Alana. Brunet podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu.

-W pożądku?- zapytałam.

-Tak- odpowiedział.

-Nie zgadzam się. Ona ma wrócić ze mną do domu. Panowie, sami powiedzieliście, że bez mojej zgody nie może tu przebywać. Jestem jej prawnym opiekunem.- odezwał się mój niby ojciec.

-Pani ojciec ma rację. Czy się to pani podoba czy nie musi jechać pani z nami.- powiedził stróż prawa.

-Rozczaruję panów bo nie musze.- odpowiedziałam. Odsunełam się od Alana i podeszłam do szafki. Pogrzebałam trochę w o swoich papierach i wyciągnęłam teczkę. Następnie z niej wyciągłam kartkę.- To jest doment, na mocy, którego mogę przebywać gdzie chce i kiedy chce, bez pozwolenia opiekunka.

-Proszę mi to pokazać.- poprosił mężczyzna w mundurze. Podeszłam do niego i podałam mu dokumentów przeglądną go i oddał mi spowrotem, a ja wróciłam do Alana.-Rzeczywiście dokument na to pozwala. W tej sytuacji nie możemy nic zrobić. Przepraszamy, za zakłócenie spokoju. Do drzwi tarafimy sami. Dowiedzenia.- wyszli z pokoju, a ja spojrzałam na mojego niby ojca.

-Jak? Skąd go masz? Przecież ja nic nie podpisywałem. Na nic się nie zgadzałem.- powiedził zły.

Westchnęłam i spojrzałam na niego znudzona.

-Przed rozwodem mama je załatwiła. Wystarczyło zapłacić odpowiedniej osobie. Ona cie upiła uwiodła i podpisałeś papiery.- powiedziałam mu.- Chciała mieć pewność, że będę bezpiecznia w razie jakiegoś wypadku. Co też się stało. Dzięki temu mogę przebywać gdzie chcę. A już nie długo mnie tutaj nie będzie. Myślę, że trafisz do wyjścia.

-Jeszcze się zobaczymy.- powiedziłam i wyszedł.

-Nie wątpię.- .Mruknełam nie zadowolona tym faktem.

-Wszystko w pożądku?- zapytał Alan i mnie przytulił.

-Tak- odpowiadam z westchnieniem.

-Dlaczego nie powiedziłaś mi o tych dokumentach?- zadał kolejne pytanie, a ja wzruszyłam ramionami.

-Nie wiem. Po prostu nie bardzo zwracałam na nie uwagę. Miałam ich użyć tylko w nagłym przypadku. Poszły w nie pamięć, w końcu nie korzystałam z nich przez dwa lata.

*******

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale nie dałam rady. Dzisiaj postaram się dodać jeszcze jeden. Ale wszystko zależy od waszej aktywności.

Wasza aktywność = następny rozdział.

















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top