część 2- rozdz. 14


Jestem u Rafała już tydzień. Z Alanem nie rozmawiam, ignoruje go. Każde jego połączenie odrzucam, na wiadomości nie odpisuje, a jak podchodzi do mnie w szkole udaje, że go nie widzę.

Nie zrozumcie mnie źle, ale na prawdę bardzo mnie zranił mówić, że pójdzie do innej. Wiem, że go do tego sprowokowałam i to moja wina ale to na prawdę bardzo zabolało.

Znów nie jestem sobą, zamknęłam się w sobie rozmawiam z Rafałem żadko ale mimo to nasze kontakty nie pogorszyły się.

Przez moje rozmyślania wogólę nie skupiłama się na tym, gdzie idę i gdyby nie czyjeś ręce, który złapał mnie w tali spadła bym na tyłek.

-Przepraszam- powiedziałam cicho i spojrzałam na swojego wydawcę. Stanełam jak wryta, prze de mną stał Alan.

-Nie szkodzi- powiedział cicho i spojrzał mi w oczy. Ja też spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich ból.

Miałam ochotę, położyć dłoń na jego policzku, powiedzieć, że wszystko się ułoży ale nie zrobiłam tego. Miałam w sobie zbyt mało odwagi.

Mimo to podnosiłam dłoń, żeby położyć ją na jego policzku ale w ostatniej chwili wzięłam ją. Ale on wziął ją w swoją dłoń i przyłożył do swojego policzka.

-Przepraszam- wyszeptał patrząc mi w oczy. Mimo że nie miałam powodu do płaczu oczy zaszły mi łzami wiec spuściłam wzrok.

-Jedno przepraszam nie wystarczy. Zraniłeś mnie, a dobrze wiedziałeś i wiesz co zrobił mi Damian.- wyszeptałam łamiącym się głosem i wyrwałam z jego uścisku. Odeszłam szybkim krokiem w stronę wyjścia ze szkoły, nie miałam teraz na nic ochoty.

Szłam przed siebie zatopiona w myślach, wogólę nie zwracał am uwagi na to co się dzieje.

Dopóki nie poczułam bólu w prawej ręce i nie straciłam przytomności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top