część 2 - rozdz. 15
Z perspektywy Alana.
Od Rafał:
Stary zrywaj się jak najszybciej z lekcji jedz do siebie, weź jakieś ciuchy Nadi i przyjedź jak najszybciej do szpitala.
Przeczytałem sms na lekcji. Moje serce przyspieszyło. Po co mu jej ciuchy do szpitala?
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że coś jej się stało. Zerwałem się z ławki, czym zwróciłem na siebie uwagę całej klasy, i zacząłem się pakować.
-Alan gdzie się wybierasz lekcja się jeszcze nie skończyła- powiedziła głośno nauczycielka gdy stałem przy drzwiach.
-Do szpitala - powiedziałem i wyszedłem z klasy.
Droga do domu zajęła mi dosłownie minute.
Wbiegłem do naszego pokoju. W którym tak inną droga był straszny rozpierdol, bo od kąd Nadia poszła do Rafała mogę szczerze powiedzieć, że moje życie nie ma sensu, a jak by tego było mało blondyn też się do mnie nie odzywa. Szczerze mówiąc czuje się okropnie.
Spakowałem do pierwszej lepszej torby trochę jej ciuchów i bielizny.
Zbiegiem na dół zamknąłem drzwi wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala.
-Dzień dobry, na jakiej sali leży Nadia Smith?- zapytałem szybko rcepcjonistki.
-Kim pan jest?- zapytała podnosząc wzrok z nad dokumentów.
-Narzeczony- skłamałam. Wiedziałem, że inaczej mnie nie wpuszczą.
Kobieta popatrzyła na mnie dziwnie jak by wiedziała, że kłamie ale nic nie powiedziała.
-Sala numer 139- powiedziła kobieta po kilku minutach albo sekundach, które dla mnie trwały wieczność.
Powiedziałem tylko dziękuję i juz byłem na schodach.
120, 121... 130...137,138 mówiłem sobie po cichu mijając pokoje.
-Jest- powiedziałem cicho sam do sibie i wszedłem do środka.
W pomieszczeniu było kilka łóżek ale tylko jedno było zajęte leżała na nim Nadia, miała jedną rękę w gipsie, a drugą podłączona do królowi i albo spała albo była nie przytomna. Ale mam nadzieje, że spała.
Przy jej łóżku siedział Rafał, podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie wrogo.
Podszedł do mnie wziął jej ciuchy i żucił mi mordercze spojrzenie.
-Możesz już iść- warknął.
-Nigdzie się z tąd nie ruszę dopóki nie dowiem się co z nią jest. Przepraszam nawet wtedy tu zostane.- powiedziałem zły.
-Nie sądzisz, że już za dużo przez ciebie wycierpiała?- zapytał.
-Kurwa Rafał wiem, ale ja ją kocham.- krzyknąłem. Dziewczyna poruszyła się nie spokojnie, a do środka wszedł jakiś doktor.
-Proszę panów o spokój to jest szpital- upominał nas i podszedł do dziewczyny.
-Doktorze co z nią?- zapytałem obawiając się najgorszego.
-A pan to?- spojrzał na mnie.
-Jaj narzeczony - znów skłamałam, tym razem to Rafał popatrzył na mnie jak na idiotę.
-W takim razie zapraszam pana do mojego gabinetu tam się pan wszystkiego dowie.- szedłem za nim w stronę jego gabinetu. Cały czas byłem nie spokojny i bałem się o moją dziewczynę. Okej wiem, że nie jest moja dziewczyną ale ja ją kurwa kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top