#6

Poszłam wraz z Igorem do kuchni. On chciał już jechać, ale namówiłam go, żeby został. Zaczęliśmy robić kanapki. W międzyczasie obudziła się mama. Zaraz się zacznie.

- Cześć mamo. - przywitałam się.

- Dzień dobry. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Igor.

- Cześć. - odparła mama trzymając się za głowę.

- Chce pani tabletki? - zapytał Bugajczyk.

- Jakbyś mógł mi dać. - odpowiedziała.

- Gdzie masz tabletki? - zapytał cicho chłopak na co się zaśmiałam. Po chwili jednak wskazałam mu szafkę, w której znajdują się tabletki przeciwbólowe.  - Dzięki. - odparł i pocałował mnie w policzek. Popatrzyłam się na niego w stylu: "Eee. Co kurwa? Co to było?". No coś takiego mniej więcej.

- Dziękuję Igor. - oparła mama biorąc lek od chłopaka.

- Nie ma sprawy proszę pani.

***

Igor właśnie wyszedł z mieszkania i zostałam sama z mamą.

- Wiktoria. O co chodzi? Wczoraj na śniadaniu był Adrian, dzisiaj znowu Igor. Czy ty..

- Mamo! O czym ty myślisz?! - przerwałam kobiecie.

- No tak to wygląda.

- Mamo. My po prostu rozmawiamy. Nic się między nami nie dzieje. Proszę cię. Nie wierzę, że posądzasz mnie o coś takiego.

- No przykro mi bardzo, ale tak to wygląda. Ale dobra. Zostawmy ten temat. Dzisiaj wyjeżdżam.

- O której? - nie ukrywam, że będzie mi to na rękę.

- O piętnastej. - odparła. Spojrzałam na godzinę.

- Jest po pierwszej. - oznajmiłam.

- Już? To muszę się szykować.

- Mam jechać z tobą do Warszawy?

- Nie. Mam wyjazd stąd. Tylko mogłabyś ze mną pójść na dworzec.

- No dobra. To idę się ubrać.

Poszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Westchnęłam ciężko, bo nie mam pomysłu w co się ubrać. Zobaczyłam przez okno. Trochę chmur, trochę słońca, padać raczej nie będzie. Wzięłam czarne rurki, oraz zakupioną wczoraj bluzę z Adidasa. Poczekałam, aż mama wyjdzie z łazienki i sama tam poszłam.

***

Pożegnałam się z mamą i poczekałam, aż pociąg odjedzie. Następnie ruszyłam w kierunku wyjścia z dworca, oraz chwilę później w kierunku domu. Po jakiś pięciu minutach drogi dostałam sms'a. Był on od Adriana.

- Hej. Masz jakieś plany na dzisiaj?

- W sumie to nie. W końcu mam wolną chatę, więc chciałam sobie poczytać w końcu w spokoju książkę. A co?

- Bo pomyślałem, że moglibyśmy pójść na spacer czy coś. Co ty na to?

- Czemu nie.

- Gdzie jesteś? Pięć minut od dworca w kierunku mojego domu.

- Okej. To może spotkajmy się na rynku. A może pójdziemy do Wawy, co ty na to?

- Spoko. To gdzie mam w końcu być? W sumie, czekaj. Może zróbmy tak. Muszę jeszcze iść do domu po kasę, więc może przyjedź tam po mnie, okej?

- Nie ma sprawy.

- I fajnie ;)

_______________________________________
Hejka!
Czy tylko ja mam wrażenie, że Igor później będzie zazdrosny o Adriana?
Haha

A tak serio, to witam Was bardzo serdecznie w kolejnym rozdziale.
Mam nadzieję, że się Wam podobał.
Salute!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top