#2

*Wiktoria*

Wstałam znowu przed budzikiem. Kompletnie się nie wyspałam, nie chce mi się wstać, jest mi zimno. Ja pierdole.

Po jakiś dziesięciu minutach wstałam z łóżka. Wzięłam ubrania na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy już to zrobiłam, to udałam się do kuchni zjeść śniadanie. Postawiłam na kanapki. Zawsze spoko. Do tego zrobiłam sobie kawę. Nie lubię, ale jakoś muszę funkcjonować.

Przed ósmą wyszłam z mieszkania. Założyłam słuchawki i włączyłam sobie losowe odtwarzanie. Szłam przed siebie, sprawdzałam instagrama i nuciłam słowa piosenki. W pewnym momencie wpadłam na kogoś.

- Kurwa. Przepraszam bardzo. - powiedział chłopak w mniej więcej moim wieku.

- Nie ma sprawy. W ogóle kojarzę cię skądś. Czy ty jesteś Adrian Borowski? - zapytałam uważnie przyglądając się chłopakowi.

- Zgadza się. - odparł.

- Nieźle. Czekam na jakiś koncert. - uśmiechnęłam się do chłopaka, pożegnałam się z nim i poszłam dalej. Muszę zdążyć na pociąg. Jak nie zdążę to chyba wylecę z roboty.

***

Kiedy dotarłam na stację, okazało się, że się spóźniam. Nie no kurwa świetnie. Wyjęłam telefon i napisałam do szefowej, że dzisiaj mnie nie będzie, bo nie mam jak dojechać. Odpisała tylko, że okej, ale jak w poniedziałek nie przyjdę to wylatuję.

Postanowiłam, że pójdę się przejść. Stwierdziłam, że spoko miejscem będzie park. Przechodziłam między jakimiś blokami i w pewnym momencie dostałam sms'a od Igora.

- Widziałem cię przed chwilą. Nie powinnaś być w pracy?

- Po pierwsze gdzie mnie widziałeś, a po drugie to się spóźniłam na pociąg. Podziękuj Adrianowi ;)

- A co on ma do tego?

- Wpadliśmy na siebie jak szłam na stację i się spóźniłam.

- Aha. To w takim razie masz dzisiaj czas?

- Zależy co chcesz.

- Co ty na to, żebyśmy pojechali do Wawy? Raczej nikt cię nie zauważy. Raczej twoja szefowa czy szef, który siedzi w pracy nie będzie cię widział w kompletnie innym miejscu.

- Hmm. Kuszące, nie powiem.

- To jak?

- No spoko. To gdzie jesteś?

- Idź na parking. Wiesz jakie mam auto.

- No wiem.

- No właśnie.

Poszłam we wskazane miejsce przez Igora. Znalazłam jego samochód i czekałam na chłopaka. Chwili jednak zamiast niego zjawił się Adrian.

- O, cześć. Co tu robisz? - zapytał.

- Czekam na Igora. - odparłam chowając słuchawki do kieszeni.

- Znacie się? - zdziwił się.

- No tak. Od wczoraj. Chcesz zapalić? - zapytałam wyciągając papierosy.

- Zawsze chętnie. - zaśmiał się i wziął jedną fajkę. - Co powiesz na jakiś wypad do klubu wieczorem?

- Już mi Igor to wczoraj proponował.

- Zgodziłaś się?

- Powiedziałam, że się zastanowię. Ale raczej nie pójdę. Nie lubię.

- Rozumiem.

- Siemanko. - w końcu zjawił się Igor.

- Cześć. -  przywitałam się.

- Siema, stary. - czyżby się pogodzili?

- Co to za palenie beze mnie? Co to ma być?

- Było przyjść wcześniej. - zaśmiałam się.

- Jedziecie gdzieś? - zapytał Adrian.

- No do Wawy. Jedziesz też?- odparł Igor.

- Chciałbym. Muszę jechać do rodziców.

- Spoko. Do później stary.

- Narazie. - chłopaki zbili piątkę a ja z Adim się przytuliłam. Zdziwił mnie ten jego gest, ale miło mi było.

- To w takim razie zapraszam cię do środka. - Igor otworzył mi drzwi i zamknął za mną. Przeszedł na drugą stronę samochodu i pojechaliśmy.

***

Już wjechaliśmy do Warszawy. Oczywiście są cholerne korki. Włączyłam radio, bo w końcu ile można słuchać muzyki Igora. Lubię jego muzykę, ale kurwa. Bez przesady. Akurat wleciało Tamagotchi. Zaczęłam śpiewać na całe auto. Igor miał ze mnie niezłą bekę, z resztą nie dziwię się mu. Ogólnie poza tym, że jestem mega niezdrana, to jestem też mega przegrywem, mega przypałowcem i mega debilem. I mam kompletnie inne podejście do życia niż większość osób, które znam, w tym pewnie Igor i Adrian.

Pojechaliśmy do galerii na Urysynów. Na dobry początek poszliśmy do Starbucks'a. Żeby nie było, zaproponował to Igor i powiedział, że na jego koszt. Oczywiście się kłóciłam, że za siebie zapłacę ja, ale strasznie nalegał. Nie mam pojęcia co mu tak na tym zależy.

Weszliśmy do kawiarni. Zamówiłam sobie mrożoną herbatę i jakieś ciasto. Nie przepadam za bardzo za nimi. Igor natomiast zamówił kawę i również jakieś ciasto.

- W ogóle, długo mieszkasz w Piastowie? Jakoś nigdy wcześniej cię nie widziałem. - też se znalazł moment na to pytanie.

- Jakieś cztery miesiące. Mniej więcej.

- Serio? - zapytał zdziwiony.

- No jakoś tak. Przeprowadziłam się tu jakoś pod koniec maja.

- To gdzie byłaś cały tam czas? Serio, nigdy wcześniej cię nie widziałem.

- Chodziłam do pracy. Po pracy cały czas siedziałam w domu.

- A gdzie wcześniej mieszkałaś? - kurwa. Czemu on musi ciągnąć ten temat.

- Na takim zadupiu za Krakowem. Możemy już zmienić temat?

- Jasne. Jeśli chcesz, to nie ma sprawy.

- Więc...

- Więc jakiej muzyki słuchasz?

- O, dziękuję. Rapu polskiego.

- A konkretniej?

- O Boże. Wielu, na prawdę. Słucham rapu wiele lat, więc dla mnie nie ma żadnych ograniczeń. Od ulicy po trap.

- Ciekawie. A jakiś ulubiony?

- Kurwa. Trudny wybór. Wręcz niemożliwy.

***

Jest już wieczór. Właśnie dojechaliśmy pod mój blok. Igor cały czas gadał o tym klubie, ale stwierdziłam, że nie. Nie mam na to ochoty, nie lubię. Wolę siedzieć w domu, albo iść po prostu się przejść po mieście. Podziękowałam Igorowi za podwózkę i chciałam wyjść z auta, jednak on zatrzymał mnie słowami:

- Mogę wpaść do ciebie?

- Mam burdel w domu.

- O, nie mieszkasz sama. - zaczął się śmiać. Ja kompletnie nie wiedziałam O co mu chodzi. Kiedy uważnie przeanalizowałam swoje słowa, oraz jego, wtedy do mnie dotarło jakie to miało znaczenie. Zaczęłam się śmiać sama z siebie.

- W sensie wiesz o co mi chodzi. - powiedziałam ledwo przez śmiech.

- Tak, wiem. Nie ma sprawy. To może jutro?

- No spoko. Napisz jak coś.

- Okej. Nie ma sprawy. To narazie.

- Pa.

Poszłam do siebie do mieszkania. Weszłam do środka i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i za ten czas włączyłam muzykę. Wzięłam telefon i zobaczyłam nie odebrane połączenia od mamy. Świetnie. Szybko do niej oddzwoniłam.

- Jak dzwonię do ciebie to nigdy nie odbierasz! - naskoczyła na mnie.

- No przepraszam! W pracy byłam. Co się stało?

- Jutro przyjeżdżam do ciebie.

- Że co?

- No przyjeżdżam do ciebie. Będę u ciebie całą sobotę, niedzielę i połowę poniedziałku. Musisz sobie wziąć wolne.

- Kurwa. Mamo.

- A co? Masz już jakieś plany, że matki nie możesz przyjąć?

- Nie, ale dopiero wróciłam do domu. Muszę sprzątać, zajmie mi to od cholery czasu, pójdę spać o drugiej, będę spać pewnie do trzynastej. A o której jutro przyjedziesz?

- O jedenastej będę w Warszawie. Musisz po mnie przyjechać. Nie wiem jak to zrobisz, czym przyjedziesz, ale masz po mnie przyjechać.

- No dobra. To jak będziesz jakieś pół godziny od Warszawy to napisz albo zadzwoń. A co z tatą?

- Pracuje i nie przyjedzie.

- Szkoda. Dobra mamo. To ja w takim razie muszę kończyć.

- Dobra. To do jutra. Papa.

- No pa.

Nie no, świetnie po prostu. Jak zwykle mam takie niespodzianki. Muszę posprzątać całe mieszkanie a trochę to zajmie. Z rana muszę wstać, zrobić obiad. Później mama pewnie będzie chciała jechać na zakupy. Ja pierdole. Nie lubię tego robić, ale muszę zadzwoń do Igora, żeby mi pomógł.

- Halo?

- Igor. Słuchaj. Mam sprawę.

- Słucham cię.

- Moja mama jutro przyjeżdża. I mam do ciebie prośbę.

- Jaką?

- Chciałbym żebyś pojechał do sklepu i kupił rzeczy na spaghetti, i żebyś jutro po nią pojechał. Mógłbyś to dla mnie zrobić?

- Jasne. Ale do sklepu teraz czy też jutro?

- Najlepiej teraz. Byłabym ci wdzięczna.

- Jasne. To będę u ciebie za jakąś godzinę.

- Super. Dzięki wielkie.

Wypiłam na szybko herbatę i wzięłam się za sprzątanie. Zaczęłam od łazienki. Tego miejsca nienawidzę sprzątać, ale jak nie zrobię tego na początku to nie zrobię tego nigdy.

***

Po jakieś pół godzinie przyjechał Igor. Nie miałam zamkniętych drzwi i wszedł do środka. Miałam na sobie jakieś spodenki materiałowe, luźną koszulkę, związane włosy i byłam bez makijażu. Fajnie, że mnie widzi w takim stanie w drugim dniu znajomości.

- Siemka. Mam te zakupy. - powiedział stając w drzwiach do łazienki.

- Cześć. Dzięki ci bardzo. Ile ma ci oddać? - zapytałam biorąc od niego zakupy.

- Jakieś piętnaście złotych.

- Okej. Chodź do kuchni. - poszliśmy razem do pomieszczenia. Oddałam Igorowi za zakupy i zapytałam. - zostajesz czy idziesz?

- Jeśli mogę to chętnie zostanę.

- Dobra. Chcesz coś do picia? Kawy nie mam jak coś.

- A co masz?

- Herbata, tymbark. I to tyle.

- To herbatę.

- Okej. Wstawisz sobie wodę? - zapytałam chowając zakupy do lodówki.

- Jasne. - chłopak podwinął rękawy i wstawił wodę. Dyskretnie obczajałam jego tatuaże, aż do momentu, w którym prawie się wywaliłam. Nieszczęście Igor mnie złapał. Aż lekko się spięłam jak złapał mnie za ręce.

- Dzięki.

- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - uważaj.

- Postaram się. W ogóle muszę zadzwonić do szefowej.

- Po co?

- Muszę wziąć wolne na poniedziałek.

- Twoja mama zostaje do poniedziałku?

- Tak. Gdzie jest ten pieprzony telefon! - wykrzyczałam szukając urządzenia.

- Na kanapie chyba. - poszłam w  kierunku wskazanym przez Igora, i nieszczęście był tam telefon.

Wzięłam go i napisałam do szefowej, że potrzebuję wolne na poniedziałek bo mama przyjeżdża. Następnie kontynuowałam sprzątanie wraz z Igorem.

_______________________________________
Hejka!
Witam Was w kolejnym rozdziale.
Miał być wczoraj, ale wiadomo.
Wigilia, a później trochę napisałam, ale byłam zmęczona i poszłam spać.
Dzisiaj zapierdol bo rozdzinka.
A wy jak spędziliście ten czas?
Mam nadzieję, że go nie zmarnowaliście tak jak ja.
Salute!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top