Part 38

Odetchnijmy trochę :) 

  54.3 K wyświetleń 5.8 K gwiazdek  3.3  K komentarzy - dziękuje <3

Smutsmutsmutsmut 

Rozdział raczej krótki (kłamie jakieś 3 k słów) 

I przepraszam, że wstawiam dzień później, ale dziadek obchodził 70 urodziny! Sto lat Władziu! 

I pójdę do piekła, za to, że w jednej notatce piszę o gejowskim seksie i urodzinach dziadka... :( Wybacz dziadku <3

_________________________________

Obudził mnie gwizd czajnika. Jęknąłem głośno, gdy dźwięk ten stał się głośniejszy.

- Harold! Wyłącz to ustrojstwo.

Zaraz, zaraz.

Czajnik w sypialni? Od kiedy mieliśmy czajnik w sypialni?! Od kiedy nasz pokój pachniał drewnem?! Otworzyłem gwałtownie oczy i no kurwa! Gdzie ja byłem?! Czemu byłem w jakiejś drewnianej chacie?! Jakim cudem?!

- Harry! - krzyknąłem. - HARRY!

Irytujący dźwięk ucichł . Ktoś mnie porwał! Gdzie jest Harry?! Chwilę później zobaczyłem tego diabła. 

Miał na sobie, całkowicie rozpiętą, czerwono – czarną koszulę w kratę. Poprzecierane jeansy opinały jego uda, a ja nagle zacząłem się ślinić. Na jego ładnej twarzy widniał szatański uśmieszek. 

Skup się Louis!

- Gdzie my jesteśmy?

- W sypialni?

- Nie graj głupa! Czy ty?! - zatkałem buzię dłonią. - Ty mnie znowu odurzyłeś i gdzieś wywiozłeś?!

- Co?! Oczywiście, że nie! Znaczy się tak! Kurwa - mruknął, przeczesując włosy palcami. - Wywiozłem cię, ale nie odurzyłem! Budziłem się chyba z piętnaście minut, ale ty tylko mruczałeś, żebym spieprzał! To wziąłem sprawy w swoje ręce – dosłownie.

- Gdzie my jesteśmy Styles?!

Harry usiadł na łóżku, gładząc moje udo. Podążyłem wzrokiem za jego ręką i miałem ochotę zapłakać. Nawet nie miałem na sobie swoich ubrań!

- To miejsce do którego przyjeżdżam pomyśleć. Nikt o nim nie wie, nawet Zayn. Kupiłem ten domek po tym, jak Des poszedł siedzieć. Potrzebowałem miejsca, gdzie mógłbym odpocząć - uśmiechnął się lekko. - I pomyślałem, że potrzebujemy czasu sam na sam. Po tym jak nie mogłem cię dobudzić, ubrałem twoją seksowną dupę w moje dresy i zaniosłem do samochodu. Dwie godziny później nadal spałeś, to wniosłem cię do chaty - wytłumaczył. 

No w sumie... Miał kurcze rację. Potrzebowaliśmy ucieczki. Ale jak mógł mnie wywieźć bez mojej zgody!

- Okej... - zacząłem ostrożnie. - Mogłeś mnie dobudzić kutasie! - uderzyłem go poduszką. - Nie spakowałem się! Na pewno zapomniałeś mojej odżywki do włosów, wiesz jak wyglądają jak jej nie użyje! 

- Księżniczko, jesteśmy w środku lasu, a dla mnie jesteś najprzystojniejszy na świecie, nawet kiedy każdy twój włos żyje własnym życiem, tak jak teraz. 

Szybko zacząłem uklepywać niesforne kosmyki, przy okazji zabijając tego chuja wzrokiem. 

- Zrobiłem nam śniadanie, nie jest takie dobre jak Marii, ale jeśli nie chcesz zdechnąć z głodu, to je zjesz - pocałował mnie w usta, zanim wstał. 

Opadłem na poduszki z głośnym jękiem. Czy on mógł zaskoczyć mnie jeszcze bardziej? Wiedziałem, że odpowiedź brzmiała tak i właśnie tego się bałem. 

Leniwie wstałem, czując jak mój żołądek ściska się z głodu. W chacie było przyjemnie ciepło, dzięki ogniowi w kominku. Zaśmiałem się cicho, widząc skórę z niedźwiedzia tuż przy nim. I właśnie wtedy zorientowałem się, że nigdy nie uprawialiśmy seksu na tym w domu! Cóż, chyba mieliśmy właśnie okazję. 

Harry stał przy niewielkiej kuchence, mieszając coś w rondelku. Z małego radia grała jakaś piosenka country, a on wolno ruszał biodrami. Tylko Harry Styles potrafił seksownie ruszać się do takiej muzyki. Przytuliłem się do jego pleców, chowając twarz między jego łopatki. Głęboko zaciągnąłem się jego zapachem. 

- Jesteś na mnie zły? - zapytał, wyłączając gaz. 

- Nie. Jestem zaskoczony, ale pozytywnie - odpowiedziałem, nadal mocno go trzymając. - Zaskakujesz mnie Styles, codziennie na nowo - ucałowałem jego plecy, zanim w końcu go puściłem. - A teraz nakarm swoje mężczyznę - zażądałem. 

Kilka godzin później, mogłem ze spokojem stwierdzić, że Harry jest chujowym wędkarzem. Za każdym razem kiedy udało mu się złowić rybę, odrzucał wędkę i piszczał jakie to obrzydliwe. Boss mafii? No na pewno. Prawie się porzygał, gdy patroszyłem to co udało mi się złapać. 

- Louis, to pożarło robaka! Chcesz to teraz jeść?! - wydusił, przecierając czoło. - To, kurwa, obrzydliwe. 

Zaśmiałem się cicho, rzucając w niego odciętą płetwą i właśnie wtedy zwymiotował. 

Wyklną mnie za wszystkie czasy, zanim stwierdził, że tego wieczoru będzie o wodzie i chlebie. Oczywiście zagroził mi, że jak tylko zjem te rybę, to mogę pomarzyć o jego "soczystych wargach", ale ja tylko wzruszyłem ramionami, nadal skrobiąc swoją zdobycz. 

Ciekawe kto pierwszy pęknie, Styles. 

Oczywiście, zaliczyliśmy szybki numerek na kanapie, bo Harry nie potrafił oprzeć się moim wdziękom. I mimo wczesnej godziny, oficjalnie byłem padnięty. Dlatego bekając głośno, po smacznej kolacji, postanowiłem wziąć drzemkę.  

Jak zawsze ktoś (Harry) musiał mi przeszkodzić. 

- Kochanie, wstawaj - usłyszałem, zanim brutalnie mną potrząsnął. - No dalej Lou, rusz swoją dużą dupę. 

No dobra, kłamałem. Wcale nie trząsł mną jak szmacianą lalką. To było niczym muśnięcie skrzydeł motyla, ale lubiłem trochę dramatyzować. Szczególnie, że pod kołderką było tak przyjemnie ciepło.

- Spieprzaj Harry - mruknąłem, starając się zakryć. 

- Proszę kochanie - jęknął, starając się złapać moją kostkę, ale udało mi się trafić stopą w jego rękę. 

- Idź sobie Styles, chce spać. 

- Nie mogę zasnąć i jestem napalony. Obciągniesz mi, proszę? 

A to mi się dżentelmen trafił. 

- Chyba żartujesz. Idź po prysznic czy coś - mruknąłem, odwracając się na brzuch.  

Harry szarpnął kołdrą, całkowicie mnie odsłaniając. Pisnąłem jak dziewczyna, gdy zimę powietrze zderzyło się z moją skórą. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że byłem nagi! I nagle zrobiłem się jakiś wstydliwy, bo starałem się zakryć, ale Harry zaśmiał się głośno, zanim jego dłoń zderzyła się z moim pośladkiem. 

Jakim cudem byłem nagi?! Kładłem się spać w piżamce!

- Chryste, uwielbiam twoją dupę - mruknął, ugniatając mój tyłek w rękach. 

Złożył pocałunek na moim pośladku, tym na którym wytatuowałem jego inicjały. Zadrżałem lekko, wiedząc co mnie czeka. 

Nie żebym marudził. 

- Harold, myślę, że nie powinno używać się tych dwóch słów w jednym zdaniu - spojrzałem na niego. 

- Tak? - jego brwi wyrwały do góry. - Ale krzyczeć : "Och Chryste, tak Harry, właśnie tam! Pieprz mnie mocniej" to już wolno? 

- Ale jesteś głupi - zakryłem sobie głowę poduszką. 

-  Louis, masz dziesięć sekund, żeby się obudzić.

- Albo? 

- Albo nie będziesz stanie ruszyć się przez tydzień jak się wypie...

- Wiesz, że w sumie to nie groźba nie? Tylko kusisz, żebym tu leżał i czekał aż mnie przelecisz - usiadłem na łóżku, przecierając oczy pięściami. 

Stał przede mną młody Bóg. Ręcznik owinięty wokół bioder, woda ściekająca z włosów. Ciało pokryte tatuażami. Mój kolega, tam na dole, wydawał się zainteresowany tym widokiem, gdy lekko się drgnął. 

  - Nie miałbym nic przeciwko, zważywszy na to, że nadal cię czuje - uśmiechnąłem się szeroko. - Skoro wcześniej podbiłeś moje dziewicze tereny, to teraz zanieś mnie pod prysznic - opadłem na poduszki, rozkładając nogi.- Częstuj się nimfomanie.

Słyszałem jak gwałtownie wciągnął powietrze, gdy zobaczył wtyczkę, którą użyliśmy. Uśmiechnąłem się diabelsko, sunąc dłonią po moim torsie, brzuchu, aż dotarłem do moich ud. Masowałem delikatne kółka, aż przesunąłem dłoń między moje nogi. 

- Ta, dziewicze - prychnął, starając się, żeby nie brzmieć na zbyt napalonego. 

Och Harold, nie wyszło Ci. 

Dotknąłem przeźroczystej końcówki wtyczki.

- Louis - syknął przez zaciśnięte zęby. - Co ty wyprawiasz?

- Nic - odpowiedziałem niewinnie. 

Powoli wysunąłem z siebie zabawkę, by zaraz mocno na powrót ją włożyć. Moje plecy wygięły się w łuk na to tarcie, a Harry w ułamku sekundy znalazł się na łóżku. Wsunął ramie pod moje plecy, okręcając nas tak, że to on pode mną leżał.

  - Jeszcze ci mało Lou? Myślałem, że będziesz miał mnie dosyć na dwa dni - uniósł swoje biodra. - Aż dwa dni.   

Uwielbiałem to jak silny był. Wtuliłem twarz w jego szyję, muskając ją lekko wargami. Moje dłonie zaciskały się na jego napiętych bicepsach i cóż. Byłem podniecony. Co z pewnością nie uszło jego uwadze, skoro moja erekcja ocierała się o jego brzuch. 

Odwróciłem głowę w momencie, w którym chciał mnie pocałować. 

To nie tak, że nie miałem ochoty, bo miałem. Na Harrego zawsze miałem, bo kto by nie miał? No przecież wystarczy na niego spojrzeć! Długie loki, tatuaże, wyrzeźbione ciało, duży kutas! 

Louis! Zapędziłeś się!

No tak... e. 

Po prostu była druga w nocy, więc spałem dokładnie trzy godziny! Bałem się, że zasnę w trakcie! Patrząc na Harrego, on to chyba w ogóle nie zmrużył oka, a mimo tego chodził nakręcony jak zegarek. 

Zazdrościłem mu młodości! Nie żebym był stary, bo przecież dzieliły nas tylko dwa lata, ale... A co ja się oszukuje! Harry wykańczał mnie seksem od kilku dni! Ledwo wychodziliśmy z łóżka! Jak zwierzęta! Żarliśmy, uprawialiśmy seks. Spaliśmy, uprawialiśmy seks. Kąpaliśmy się, uprawialiśmy seks. I tak w kółko! I nawet jeśli nie uprawialiśmy seksu, to Harry klękał przede mną i to nie do oświadczyn! No i właściwie uprawialiśmy seks. Więc ta wycieczka była zbawieniem!

Harry zjechał dłońmi na moje uda, zaciskając palce. 

Niech to! Pieprzyć to! Mój mężczyzna mnie potrzebował! Uwaga, uwaga, achtung, achtung, Luigi nadchodzi z pomocą!

Nachyliłem się  nad nim, łapiąc jego twarz w swoje dłonie. Delikatnie musnąłem jego usta i zaraz oderwałem się na chwilę. Spojrzałem w jego oczy. 

- Kocham Cię Haroldzie Edwardzie Stylesie - mruknąłem, uśmiechając się lekko. 

Oparł swoje czoło o moje, zanim przyłożył dłoń do mojego policzka. 

- Wiesz, że nie mam na imię Harold, prawda? - zaśmiał się. - Kocham cię Louisie Williamie Horan, jak nikogo wcześniej i nikogo po tobie. 

- Chcesz mnie już wymienić na młodszy model? 

- Nigdy, zmieszają nasze prochy, żebyśmy zawsze byli razem. 

- Umiesz zjebać nastrój. 

- Za to mnie kochasz.

I patrząc na Harrego, wiedziałem, że był tym, czego potrzebowałem. Był tym, czego całe życie, nieświadomie, szukałem. 

Dokładnie obserwowałem jego twarz. To jak w jego policzkach pojawiały się dołeczki, gdy się uśmiechał, sprawiając, że wyglądał jak nastolatek. To jak róże były jego pełne usta, jaki idealny kształt miały, jakby były stworzone do tych moich. To jak jego oczy ciemniały z pożądania, nadal jednak pozostając odrobinę zielone. Ale najważniejsze było to jak na mnie patrzył. Jakbym był jego całym światem, tak samo jak on był moim.

Bo prawdą było, że do niego należałem, tak jak on do mnie. 

I nie interesowało mnie nic innego. Żaden Josh, żaden morderca, czy nawet mój szef. Byłem w miejscu, w którym chciałem być, które sam wybrałem. Byłem w domu, w jego ramionach. 

Harry był domem.

Popchnąłem go lekko, chcąc by wycofał się na środek łóżka, co zrobił. Wygodnie oparł się o ścianę, prostując nogi, a ja usiadłem na jego udach. Moje kolana znajdywały się po obu ich stronach. Westchnąłem w jego usta, rozkoszując się jego zapachem i ciepłem. Jego oddech przyśpieszył, gdy rozpiąłem jego bluzę, powoli zsuwając ją z jego muskularnych ramion. Harry pozwolił mi całkowicie przejąć kontrolę. Pocałowałem jego szyję, przygryzając delikatną skórę, by zaraz zrobić to samo z jego obojczykiem. Moje biodra same zaczęły delikatnie się poruszać, powodując przyjemne tarcie między naszymi ciałami. Gdy mocniej przycisnąłem tyłek do jego krocza, poczułem że jest wpół twardy między moimi pośladkami. Wtyczka, którą nadal w sobie miałem, ocierała się o jego ciało, powodując, że naciskała na moją prostatę. 

Harry zacisnął pięść na moich włosach. Przelewając w ten pocałunek wszystko. To jaki potrzebujący był, to jak bardzo mnie pragnął i jak kochał. Oderwałem się od niego, oddychając ciężko. Musnąłem szybko jego wargi, zanim przeniosłem pocałunki na jego tors, całując dużego motyla, by zaraz polizać lewy sutek. Harry westchnął cicho, delikatnie wyciągając ze mnie wtyczkę. Moje wnętrze było tak wrażliwe, że nie byłem pewny, czy na pewno dam radę się z nim kochać. Ale szybko zmieniłem zdanie, czując pokryty lubrykantem palec. 

- Czekaj - wyjęczałem. - Niedźwiedź! 

- Co? Nie, nie, nie! Będziemy się teraz pieprzyć, czy chcesz czy nie! - włożył we mnie drugi palec. 

- Zabierz mnie na niedźwiedzia! 

- Co?!

- Przeleć mnie na niedźwiedziu przy kominku! Chryste, Harold!

Moje marzenie miało się spełnić. Harry, praktycznie prze teleportował nas do salonu, gdzie położył się na futrze, ciągnąc mnie na siebie. 

- O właśnie tak Harry - mruknąłem, całując jego tors. - Przelecę cię tak dobrze - polizałem jego sutek. 

Harry uśmiechnął się szelmowsko, dając mi mocnego klapsa. 

Jego palce znowu znalazły się w moim wnętrzu, upewniając się, że jestem wystarczająco rozciągnięty. Cały czas całował moje usta, unosząc co chwile biodra. Szeptał mi zbereźne słówka, powodując że krew zawrzała w moich żyłach. 

Zjechałem pocałunkami na jego brzuch, nie poświęcając mu jednak dużo czasu. Wolałem skupić się na jego udach, które drżały, gdy przygryzałem ich wrażliwą skórę. Obcałowałem każdą część jego ciała, specjalnie omijając jego penisa, który wściekle czerwony, leżał na jego brzuchu. 

- Louis - powiedział Harry, szarpiąc moje włosy. - Nie baw się. 

Pocałowałem jego podbrzusze, i w końcu, ku naszej wspólnej uciecze, wziąłem główkę do swoich ust. Z jękiem zlizałem pierwsze krople nasienia. Harry, najwyraźniej, ostatnimi czasy jadał dużo owoców. Mruknąłem z uznaniem, czując słodkawo - słony smak Nie byłem w stanie włożyć go całego, dlatego pomagałem sobie ręką. Mój własny kutas, aż prosił się o uwagę, ale to Harry był teraz najważniejszy - jego przyjemność. Poruszałem głową w górę i w dół, by zaraz lizać główkę. 

- Dojdę w twoich ustach, jak nie przestaniesz - ostrzegł mnie. 

Niechętnie oderwałem się od jego penisa, ponownie siadając na jego udach. Położyłem dłonie na jego torsie, unosząc biodra. Harry, jakby czytając mi w myślach, nakierował swojego kutasa na moje wejście, opuściłem się na niego z głośnym jękiem, odrzucając głowę do tyłu. Nigdy nie mogłem się nadziwić jak to się we mnie mieściło. Ostrożnie poruszyłem biodrami, zataczając ósemkę. 

- Jesteś taki duży - westchnąłem. - Boże. Taki gruby i duży!

Harry wypchnął delikatnie biodra, przyciskając swoją rozłożoną dłoń do mojego podbrzusza. Chwilę później zacząłem mocno się na niego nabijać, za każdym razem do końca. 

- Louis - jęknął Harry, starając się usiąść. 

Zaprzestałem swoich ruchów, przyciągając go do siebie. Nasze klatki piersiowe ocierały się o siebie, gdy zarzuciłem mu dłonie na szyję. Zdecydowanie kochałem te pozycję. Mogłem całować jego malinowe usta, jednocześnie podskakując na jego kutasie. 

- Kocham cię - wydyszał w moje wargi. - Jesteś blisko skarbie? 

Pokiwałem głową, zwalniając swoje tempo. Byłem już zmęczony, dlatego Harry przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałem na plecach. Wbijał się we mnie mocno, niemalże brutalnie, a ja jedyne co mogłem robić to krzyczeć jego imię i jęczeć. 

- HarryHarryHarry, właśnie tak. Och J-Jezu! - moje plecy wygięły się w łuk, kiedy główka jego penisa drażniła moją prostatę. 

Mój własny członek uwięziony był między naszymi brzuchami, dając mi tarcie potrzebne do spełnienia. Harry jednak zmienił zdanie, zarzucając moje nogi na swoje barki, tak że byłem zgięty w pół. Nigdy, ale to na prawdę nigdy, nie czułem go tak głęboko. Moje paznokcie wbijały się w jego bicepsy, zostawiając ślady półksiężyców. 

Ostatkiem sił, przyciągnąłem do go siebie, złączając nasze usta. Pociemniało mi przed oczyma, gdy pierwsze krople spermy brudziły mój tors, zanim doszedłem, całkowicie nietknięty. Poczułem jeszcze jak Harry rozlewa się w moim wnętrzu, nie przestając mnie pieprzyć. 

Wykonał kilka, ostrych pchnięć, zanim opadł na mnie, przygniatając mnie swoim ciężarem. 

Pocałowałem jego skroń, gdy gładziłem jego spocone plecy. 

To był najlepszy seks mojego życia. Nigdy wcześniej nie doszedłem tak mocno. I miałem wrażenie, że to zasługa niedźwiedzia pod moimi plecami i ognia tańczącego w kominku po mojej lewej. 

Zdecydowanie nastrój nam sprzyjał. 

Długo leżeliśmy w całkowitej ciszy, przerywaniem tylko trzaskaniem drewna, ale w końcu zacząłem czuć się trochę brudny. 

- Harold.

- Lewis.

- Zanieś mnie do wanny i lepiej, żebyś wlał truskawkowy płyn, bo jeśli nie! To jedyne co będzie dotykało twojego kutasa, to twoja własna ręka - zagroziłem mu.

- Chciałbyś mnie wtedy obserwować? Wiedząc, że robię sobie dobrze, patrząc na ciebie? Mógłbym dojść na twój brzuszek? Ale na twoją twarz? Wyglądał byś pięknie taki zniszczony - wyszeptał, napierając mnie mnie mocniej. Jęknąłem i zakląłem w tym samym momencie. Można umrzeć od nadmiaru seksu?!  Czemu on ma takie zajebiście wysokie libido?! 

- Czuje, że Ci staje Harry, ale nie ma siły - zaprotestowałem, klepiąc go w pośladek. - Złaź ze mnie. 

- Czy ja usłyszałem, wejdź we mnie? 

- Zastanowię się i później ci obciągnę, ale teraz chciałbym pozbyć się twojej spermy z mojego tyłka! 

- A może byśmy chociaż znowu włożyli Ci wtyczkę, żebyś czuł mnie całą noc? 

- A może tobie?

1:0 Louis. 

Harold był bardzo dotykalski pod prysznicem, ale rzuciłem w niego szamponem, gdy jego ręka wędrowała, tam gdzie nie powinna. I zamiast dziesięciu minut, spędziliśmy pod prysznicem czterdzieści. 

Za oknem robiło się już jasno, gdy położyliśmy się do łóżka. Przytuliłem się do Harrego, zarzucając moją nogę na jego biodro, leniwie całując jego usta. 

- Nigdy nie będę miał cię dosyć - westchnąłem. 

- Nie zostawiaj mnie Louis - szepnął, kładąc dłonie na moich biodrach. - Błagam cię, nigdy mnie nie zostawiaj. Nie dam bez ciebie rady. Nie mógłbym bez ciebie funkcjonować. 

- Nigdy - powiedziałem cicho, zanim mocno go pocałowałem. - Wyjdź za mnie Harry. 

- Oświadcza mi się Pan, Panie Horan? Myślałem, że już to zrobiłem - udał zaskoczonego. 

- Weźmy ślub choćby dzisiaj - wyszeptałem. 

- Jesteś pewny Lou? - zapytał wolno, złączając nasze dłonie. 

- Tak. 

Spojrzał na mnie, mrużąc lekko oczy. 

- Dobrze. Pobierzmy się - ucałował moją dłoń, zanim pociągnął mnie na siebie. - Rano wrócimy do Londynu i wtedy uczynię cię swoim na zawsze, co ty na to? 

- Proszę.

- Ale najpierw, co powiesz na rundę drugą? 


Gdzie ty pchasz te łapy, zboczeńcu?! 

O. Ooooo. Och tak!

Pierdolony... 

Och Chryste, właśnie tam!

 Styles. 

________________________________________

Pewnie jest tu tysiąc błędów, ale tak ciężko pisało mi się tego smuta :( Wybaczcie!

W następny weekend obiecuje wam niespodziankę. :) 

Dziękuje Wifey za to, że dla mnie jesteś <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top