Part 32

Kochani... wow. BOSS przekroczył 32 k wyświetleń, ponad 3,7 k gwiazdek i 1,8 k komentarzy i po prostu... Mam ochotę zrobić dla każdego z was chicken stuffed with mozzarella wrapped in parma ham with a side of homemade mash <3

Dziękuje za to, że jesteście :) 

Chciałabym też podziękować nowym czytelnikom, którzy zostawiają tyleee komentarzy! Widzę je wszystkie! <3

Spokojnych Świąt kochani :)))) 

Na koniec zostawiłam dla was mały fragment Howling. 

Niesprawdzony!  

______________________________________

Obudził mnie odgłos stukania. Leniwie otworzyłem oczy, starając się zlokalizować źródło hałasu. Cóż, było bliżej niż myślałem. Mój chło... narzeczony siedział na łóżku namiętnie klikając coś na laptopie, a uśmiech na jego twarzy wskazywał na coś niegrzecznego. 

- Hazz - jęknąłem, naciągając na siebie kołdrę. - Co robisz? 

- Nic ciekawego - odpowiedział szybko, gwałtownie zamykając laptop. 

Coś tu śmierdziało. I nie miałem tu na myśli porannego oddechu. 

Spojrzałem na niego podejrzliwie. 

Ochocho Panie Styles! Coś Pan ukrywa, ale spokojnie Louis Homles jest już na tropie. 

Zmrużyłem oczy, powoli się do niego zbliżając. Ramiona samoistnie owinęły się wokół jego talii, zanim moje usta zaatakowały jego szyję. Przygryzłem skórę, zanim delikatnie przejechałem po niej językiem. Harry zamruczał z uznaniem odchylając głowę, dając mi tym większy dostęp. Moja dłoń masowała jego tors, zanim powędrowała na krocze, ściskając je lekko. 

- Uwielbiam poranny seks - westchnął, dając mi lekkiego klapsa w tyłek. 

- Ja też - powiedziałem, całując kącik jego ust. - Ściągaj spodnie Styles - szepnąłem, przygryzając płatek jego ucha. 

- Oh baby yea! - krzyknął głośno.

Na jego pięknej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech, kiedy próbował wyplątać się ze swoich spodni. 

Było mi go trochę szkoda. Obserwowałem go chwilę i dopiero, gdy położył się na łóżku, czekając aż zajmę się "robotom", zerwałem się na równe nogi i zgarnąłem laptopa.  Pobiegłem z nim do łazienki, chichocząc przy tym jak nastolatka. 

- Louis! Nie patrz na to! - krzyknął Harry. 

Zaśmiałem się diabelsko.

- Chciałeś obejrzeć jakieś porno Harry? 

- Co?! Oczywiście, że nie! Nie patrz na to Louis!

 Zignorowałem go, siadając na ziemi. 

- Louisie Williamie Horanie! Jak Cię kocham tak ci wleje! Kurwa! - walnął pięścią w drzwi.

Otworzyłem laptop i zaniemówiłem. 

OCH MÓJ BOŻE. 

"Boys (sex) Toys" 

Nie przeraził mnie fakt, że Harry przeglądał stronę z erotycznymi gadżetami. Byłem w szoku patrząc na to co już zamówił. Wtyczki każda o innym kształcie i kolorze. Wibratory o różnych długościach i grubościach. Kajdanki, jedne surowe metalowe, inne skórzane i puchate. 

- Louis - usłyszałem - kochanie powiedz coś. 

Przeglądając ubrania, które zamówił wybuchnąłem panicznym śmiechem. Doktor, strażak, nawet, o ironio, policjant. 

Nigdy wcześniej nie używałem takich rzeczy. Z jednej strony czułem się skrępowany, ale z drugiej, tej bardziej wyuzdanej, chciałem tego spróbować. Chciałem spróbować tego z Harrym. 

Podniosłem się z ziemi, biorąc kilka głębszych wdechów. 

Show must go on. 

Gdy tylko zamek w drzwiach puścił, Harry wpadł do pomieszczenia. Widziałem jaki był spięty, jak próbował wyczytać coś z mojej twarzy. A ja starałem się nie pokazywać żadnych emocji. 

- Chyba musimy porozmawiać - powiedziałem cicho, unikając jego wzroku. 

- Lou, to... To nie tak, że... - zająknął się. - Ja po prostu... Może. 

Zacisnąłem usta próbując powstrzymać śmiech. Moje ciało trzęsło się delikatnie, słysząc to jak próbował się wytłumaczyć. 

Przyciągnąłem go do siebie, mocno szarpiąc za jego włosy. 

- Zamów też sznury - szepnąłem, muskając lekko jego wargi. 

Jego usta ułożyły się w idealne "o" zanim opuściłem naszą sypialnię. 

Chciał się bawić w Pięćdziesiąt twarzy Stylesa? Niech mu będzie. 

Cóż, zapowiadał się ciekawy okres w naszym pożyciu łóżkowym. Nie żebym marudził. 

Babcia mawiała, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować. Może nie koniecznie chodziło jej o wibratory i wtyczki, ale każdy mógłby interpretować to inaczej, prawda? 

A Harry często zachowywał się jakbyśmy byli w Pięćdziesięciu twarzy Greya, więc równie dobrze mogliśmy się trochę zabawić! 

Narzuciłem na siebie dresowe spodnie i wyszedłem z sypialni, zostawiając go w całkowitym osłupieni. 

To przecież nie tak, że w jednym momencie będzie mnie wiązał, zaspokajał zabawką i może lał po tyłku. W jego, popieprzonych, snach! I jeszcze te przebrania! Ilu rzeczy nadal nie wiedziałem o Harrym! Ale jego mina była bezcenna! Taki niepewny, zażenowany, ale i cholernie podniecony. 

Umyłem zęby i włożyłem bluzkę, zanim zdecydowałem się dołączyć na śniadanie. Salon wypełniony był znajomymi twarzami, powodując że zacząłem się uśmiechać. 

- Wujku! - krzyknął Max, opluwając się lekko. 

Uśmiechnął się szeroko pokazując wszystkim, ubrudzone czekoladą, zęby. 

- Cześć Max - odpowiedziałem, siadając na swoim stałym miejscu. 

- Wczoraj znalazłem mamy takie coś do masażu! - powiedział podekscytowany. - Było błyszczące i- i jak się włączyło to robiło bzzzzzz i- i się ruszało, wiesz wujku! Mama mówiła, że to na plecy! Ty też masz coś takiego wujku?! Ja bym chciał!

Uśmiechnąłem się, smarując chleb dżemem. 

Masażer.

- Było gumowe i takie długie! 

Wyplułem moją herbatę. To nie był masażer. To był cholerny wibrator. Max znalazł wibrator swojej mamy. 

Harry zamówił nam wibrator. 

Wszędzie wibratory! 

Co za przeklęty dzień! 

Po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem, a biedny zdezorientowany Max, patrzył na nas jak na wariatów. 

- Co was tak bawi kutasy? - zapytał Harry, wchodząc do salonu. 

Moje usta zrobiły się suche. Miał na sobie tak ciasne jeansy, że... myślałem, że padnę na zawał. Czerwona koszula w czarne kwiaty rozpięta była prawie do pępka. 

- Język Hazz - odezwał się Zack, grożąc mu widelcem. 

- Podoba Ci się to co widzisz? - mruknął, dotykając mojego policzka. Nachylił się delikatnie, mogłem zobaczyć moje imię na jego piersi. - Zamknij buzie, kochanie. Chyba, że chcesz, żebym coś w nią wsadził - szepnął. 

Odchrząknąłem zażenowany. Chyba nie miałbym nic przeciwko. 

Hormony na wodzy Tomlinson! 

W tym momencie żałowałem, że miałem na sobie dresy. I gdyby nie to, że siedziałem przy stole, wszyscy mogli by podziwiać wybrzuszenie w moich spodniach. 

- Musimy porozmawiać - powiedział Harry, nagle atmosfera stała się napięta. 

- Wezmę dzieci do rezydencji - zaproponowała Maria, wstając od stołu. 

Odczekał chwilę zanim zaczął mówić. Zamoczył usta w kawie, obserwując każdego z osobna. 

- Dowiedziałeś się czegoś w L.A? - zapytał Kells, poprawiając się na swoim krześle. 

- Tak jak wszyscy już wiemy mamy dwóch morderców. Według informacji jakie dostałem, mężczyźni podobni do mnie zanikają w L.A. od lat. To po prostu nie jest nagłaśniane, żeby nie wprowadzić paniki. Nie ma żadnego powiązania między mordercami oprócz tego, że obaj chcą nas - pokazał palcem na mnie i na siebie. - Nikt nie był w stanie dowiedzieć się kim są, jak działają, jak to robią. Dlatego wysłałem Nialla i Zayna do Polski, niedługo z nimi przybędą - umilkł na chwilę. - Wydawało się, że jesteśmy na dobrym tropię. Poszliśmy z Louisem i innymi do klubu. Tej samej nocy, właśnie z tego miejsca, został porwany młody chłopak. Ale to co się z nim stało całkowicie złamało schemat poprzednich morderstw. Tutaj był gwałcony, pobity i uduszony. Całe ciało pokryte ranami, brutalnością. Nie wiem czemu to różniło się tak bardzo od poprzednich, nie mam pojęcia - powiedział zrezygnowany. - Kris też dużo nie pomogła. Nie wiemy czy Ci mordercy się znają, osobiście wydaje mi się, że tak. 

- Co zamierzasz Hazz? - zapytał Zack, uważnie się w nas wpatrując. 

- Obawiamy się, że to ktoś od nas - odezwałem się, zwracając tym uwagę wszystkich. - Rozmawialiśmy z Harrym i postanowiliśmy ponowić wariograf. 

Nick parsknął śmiechem. 

- Wariograf powiadasz - zaczął, uśmiechając się obleśnie. - Jako jedyny w ogóle nie musiałeś być sprawdzany - powiedział. - Może to Ty chcesz się pozbyć Harrego? 

- Dlaczego miałbym?!

- Pomyślmy o tym logicznie. Pojawiasz się w naszej rodzinie i wszystko zaczyna się jebać. Nagle zaczyna się seria jakiś morderstw. W sumie dobrze to wymyśliłeś Lewis. Najpierw dałeś dupy, dosłownie. Sprawiłeś, że mój ślepy siostrzeniec zaczął myśleć kutasem a nie głową. Później, gdy już zakochał się w twojej dupie, zrobiłeś z siebie ofiarę. Kto mógłby oskarżyć małego Louisa? 

- Nick - warknął Harry, wstając. - Posłuchaj mnie Ty jeba...

- Nie Harry! To ty posłuchaj! - krzyknął. - Dam sobie rękę uciąć, że twój chłoptaś coś kombinuje! A ty jesteś zbyt zajęty bawieniem się w pieprzony dom, żeby to zauważyć! Twoi właśni ludzie się z ciebie śmieją! Zrobiłeś się kurwa tak miękki - splunął. - Zaraz się okaże, że to ty dajesz posuwać się w dupsko! 

Harry zerwał się z miejsca, powalając Nicka na ziemię. 

Pierwsze uderzenie pięści. 

- Zabije cię skurwysynu!

Drugie, potężniejsze, uderzenie.

- HARRY! CZEKAJ! - usłyszeliśmy krzyk Zayna. 

Harry oddychał szybko, zaciskając swoje dłonie na szyi Nicka. 

- Hazz, nie możesz go zabić!

- Mogę i to kurwa zrobię! 

- Nie możesz! On wie!

Wszyscy spojrzeliśmy na Zayna zdezorientowani. 

- Mów!

- Spokojnie Harry. Kells, Luka zabierzcie tego śmiecia do piwnicy i wróćcie jak najszybciej - rozkazał Zayn, podchodząc do Harrego szybkim krokiem. 

Tak też zrobili. 

Nick był przerażony. Jego twarz pokryta była jego własną krwią, gdy Kells podniósł go z ziemi, mało delikatnie, szarpiąc jego ramie. 

Ocknąwszy się z szoku podszedłem do Harrego. Widziałem jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, adrenalina płynęła w jego żyłach. Delikatnie dotknąłem jego ramienia, chcąc jakkolwiek go uspokoić. I wydawało mi się, że to działa. Spojrzał na mnie, oczyma nadal pogrążonymi w szaleństwie, ale jego ciało rozluźniło się odrobinę. 

- Czy ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? - zapytał, zaciskając usta. - Jeśli tak to radziłbym mówić teraz. - Wszyscy nadal milczeli. - Świetnie, kurwa! Mów Zayn.

- Chyba ja wytłumaczę to lepiej - odezwała się jakaś rudowłosa dziewczyna. - Usiadła wygodnie w fotelu nalewając sobie kawę.

Co z nią kurwa nie tak?!

Wydawałoby się jakby nie ruszyła ją sytuacja sprzed chwili. Jakby ociekający krwią Nick i pobrudzony nią Harry był czymś normalnym. 

- Czego się dowiedziałaś? - zapytał Harry, wycierając dłonie w spodnie. 

- Po pierwsze... Dzień dobry wszystkim. Po drugie, Chryste tu jest tyle pluskw, że urządzenia mojej żony świrują już od bramy. 

Harry zacisnął pięści. 

Przecież on ją zaraz udusi. 

- Kochanie, nie baw się. Po prostu powiedź - odezwała się druga dziewczyna, której wcześniej nie zauważyłem. 

- Najpierw zła wiadomość, czy zła wiadomość? Zła? Świetnie. Twój Wujek doskonale wie kto jest mordercą Hazz. Od kiedy tylko o tym usłyszałam, trochę was obserwowałam. Bardziej pomyślałabym, że to któryś z twoich chłopców tak brzydko się bawi, ale wtedy Nick kupił bilet na lot do L.A. Raptem dwie godziny, po tym jak odlecieliście. Moglibyśmy pomyśleć, że leci tam z wami czy inny chuj, ale nie. Nick został tu w Londynie. To ktoś inny poleciał. Ktoś posługującym się fałszywym paszportem, ktoś kto doskonale wiedział jak poruszać się po lotnisku, żeby żadna z kamer go nie ujęła. Bardzo mądry ktoś. Mogłabym mu pogratulować. Później z lewego konta twojego wuja, tego na Bahamach, został wykonany bardzo duży przelew na konto Pani Margo Daisy. Jak się okazało Pani, świętej pamięci, Daisy, badała próbki tego chłoptasia, którego prawie zabiłeś. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Zapomniałabym o tłustym ochroniarzu z galerii, który usnął nagranie z jednej z kamer - mruknęła podając nam tablet. 

Trzymałem go drżącymi dłońmi, nie będąc w stanie panować nad moimi nerwami. 

Co tu się wydarzyło? Co tu się dzieje?

Usiedliśmy przy stole.

Na początku filmu nic się nie działo, po chwili jednak zobaczyliśmy Josha, byłego podejrzanego, który rozmawiał z zakapturzoną postacią. Obaj rozmawiali chwilę, zanim zakapturzony dał mu kopertę i małą saszetkę z proszkiem. Kolejna scena pokazywała moment mojego otrucia, szybki przeskok i okazało się, że Zakapturzony cały czas przyglądał się tej sytuacji i był cholernie blisko. Zaledwie dwie ławki dalej. 

Kurwa. 

Jak mogłem być tak nieostrożny. Jak mogłem tego nie zauważyć!

- Twój wujek krył mordercę, zapominając żeby kryć też siebie samego. Mogę go za ciebie przesłuchać Hazz - zaproponowała Ruda, mieszając w swojej kawie. - Mam swoje sposoby. 

- Sam się tym zajmę - podjął, zaciskając dłoń na moim udzie. - Ponowimy wariograf. Wszyscy, którzy nie są w tym pokoju, ponownie przez niego przejdą - postanowił. - Zack i Kells ufam, że się tym zajmiecie. Luka zbierzesz chłopków i przeszukacie każdy pierdolony zakamarek wszystkich rezydencji. Znajdziecie pluskwę - meldujecie. Znajdziecie jakieś dragi - meldujecie mi. 

Pięciu mężczyzn opuściło pokój. 

- Karna - zaczął Niall, ale ta pieprzona, polska, Lara Croft uciszyła go gestem. 

- Przesłuchajmy tego sukinsyna - powiedziała bojowo , wyciągając, Bóg wie skąd, duże ostrze. 

Harry pokiwał zgodnie głową. 

To było najgorsze trzydzieści sześć godziny mojego życia. 

Z bólem serca przyglądałem się przesłuchania Nicka, który już dawno przestał siebie przypominać. Jego twarz była opuchnięta, od dłuższego czasu nie był w stanie otworzyć oczu. Zewsząd leciała krew, a on co chwila tracił przytomność. Mimo tego, nie pisnął słowa. Szydził z nas, powodując że cierpliwość Harrego się wyczerpała. Wydawało mi się, że z jednej strony Harry do końca nie chciał w to wierzyć. Dlatego przedłużał przesłuchanie. Drugiego dnia, nawet Karna powiedziała, że nic nie piśnie. Ciężko było mu uwierzyć. że to jego wujek był częścią tak dużego spisku.

Harry chwycił włosy Nicka w swoją pięść i mocno uderzył jego głową o stół. 

- Ostatni raz Nick - warknął Harry, wycierając spocone czoło. - Z kim pracujesz?! 

- Wal się - splunął krwią. - Możesz mnie już zabić. I ty i twój chłoptaś i tak zdechniecie - powiedział cicho. 

- Okej - westchnął Styles, wycierając ślinę z swojego polika. - Kells, wszyscy mają być za godzinę w dokach - zażądał. 

Godzinę później wszyscy staliśmy na placu za dużym budynkiem. Pierwszy raz widziałem cały gang. Nie byłem pewny co planuje Harry, nie chciałem mu przeszkadzać. Nick klęczał w środku kręgu, chwiejąc się na boki, zbyt słaby, żeby utrzymać się w jednym miejscu. 

- Słuchajcie mnie - powiedział głośno Harry. Wszyscy na niego patrzyli. - Nick Styles dopuścił się zdrady. Współpracował z kimś, kto chce mi zagrozić. A grożąc mi, grozi i wam, a na to nie mogę pozwolić. Obiecałem was chronić i to mam zamiar właśnie zrobić. 

I wtedy już wiedziałem . 

Harry go zabije. 

Zabije go na oczach wszystkich, żeby udowodnić, że nie zmiękł, że nadal jest tym samym groźnym Bossem. 

- Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć? Wujku? 

- Wiesz co? Skoro i tak mnie zabijesz, to mogę pociągnąć kogoś za sobą! - krzyknął Nick, rzucając się na Kellsa. Wyrwał jego broń, ale nawet nie zdążył nacisnąć na spust. 

Harry strzelił pierwszy. 

Nick padł na ziemię martwy, a z dziury na jego głowie spływała krew. 

- Wszyscy przejdziecie wariograf. Nie pozwolę, żeby komuś z was stała się krzywda. Jesteśmy rodziną, musimy trzymać się razem - spojrzał na mnie. - Zlikwiduje każdego, kto podważy mój autorytet. Bez wyjątku. 

Luka i Zack zabrali ciało Nicka, kiedy inni zaczęli się rozchodzić. 

Na placu zostaliśmy tylko w siódemkę. 

- Wiem, że to nie najlepszy moment - powiedziała Ola, nie odrywając wzroku od swojego tabletu. - Ale mamy kolejny problem. 

- Co znowu? - warknął Harry, wycierając dłonią twarz.

- Des. 

- Co z nim? - Tylko ja usłyszałem nutę paniki w jego głośnie.

- Twój ojciec... Godzinę temu uciekł z więzienia. I to nie sam. 

- Kurwa - powiedzieliśmy wspólnie.

Pierdolony Styles.

_______________________________________

Oczekujcie wtorku. :) 

****************

- Czujesz to Hazz? - zapytał Niall, szturchając mnie lekko. - Boże! Co za zapach! - wciągnął głęboko powietrze.

Moja mama powiedziała mi kiedyś, że Omega czasami wyczuwa swojego Alfę, kojarząc go ze swoimi ulubionymi zapachami. I albo mi się właśnie wydawało, albo Niall wyczuł swojego przyszłego partnera.

- Czy ktoś tu je serowe cheetosy? O Patrick! Daj jednego! - krzyknął, odwracając się na napięcie.

A jednak nie.

----

Myślę, że pokochacie Nialla i Louisa w Howling :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top