Part 25 + Zwiastun
Zwiastun Bossa wykonany przez wspaniałą Marysie <3 mam nadzieję że spodoba się wam, tak jak mi. Dzisiaj lub jutro popołudniu można spodziewać się małego one shot o tematyce titanica <3
________________________________________________________________
Przez całą ceremonię nie mogłem powstrzymać mojego uśmiechu.Widziałem jak Niall patrzył na Zayna, który recytował słowa swojej przysięgi, jak trzęsły się jego ręce, a warga niebezpiecznie drżała. To były najpiękniejsze słowa jakie wżyciu słyszałem. Zerknąłem ukradkiem na Harrego, który wyglądał zabójczo w swoim białym garniturze w czarne kwiaty. Kilka razy puścił mi oczko, na co rumieniłem się jak nastolatek.
- Kocham cię – powiedział bezgłośnie, jego usta uformowały się w zaczepny uśmieszek.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem, podając Niallowi poduszkę z obrączkami.
Zachichotałem głośno gdy rzucili się sobie w ramiona, nie dając księdzu możliwości dokończenia ich zaślubin. Zerknąłem na Harrego.
Boże, ideał. Ten cholerny garnitur, przylegający ciasno do jego ciała, czarna rozpięta koszula ukazująca jego tatuaże. Oblizałem usta. Od kiedy zaczęliśmy uprawiać seks, moje libido wzrosło trzykrotnie.
- Znajdzie sobie pokój! - krzyknął Zack, wszyscy parsknęli śmiechem.
- Ehkem... no więc – zaczął ksiądz – ogłaszam was mężem i mężem, powitajcie proszę państwo Malik.
Wszyscy zaczęliśmy klaskać. Harry złapał moją dłoń, gdy powoli opuszczaliśmy kapliczkę, podniósł ją do swoich ust i ucałował delikatnie.
- Śluby sprawiają, że stajesz się niepoprawnym romantykiem Styles? Jeśli masz zamiar mi się dzisiaj oświadczyć, to z góry powiem nie - zaśmiałem się.
- Nie, broń Boże, nie. Znaczy się - przerwał widząc moje zdziwienie - Kurwa! Nie oświadczę Ci się dzisiaj, bo to dzień naszych przyjaciół - wytłumaczył.
- Chyba żartujesz Harry, masz zamiar mi się oświadczyć?
- Nie znasz dnia ani godziny skarbie, a śluby sprawiają, że jestem napalony – wyjaśnił, ściskając mój tyłek.
Och. To wesele zdecydowanie będzie miało dwa happy endy!
Wróciliśmy na salę, gdzie Niall i Zayn usiedli na swoich miejscach, od razu mocno się całując. Mama Zayna kręciła głową z rozbawieniem, pogrążając się w rozmowie ze swoją córką. Zająłem miejsce obok Harrego, komplementując prawie garnitur Kellsa. Miał na sobie białą koszulę i skate'owskie spodnie. Hm... no chociaż ubrał koszulę!
- Zaynie! - krzyknął Harry – daj zjeść swojemu mężczyźnie!
Oderwali się od siebie, oddychając ciężko. Zayn pozdrowił Harrego środkowym palcem, ponownie przyciągając do siebie Nialla.
- Zakład, że wymsknął się pieprzyć za plus minus dwie godziny? - zapytał Kells, nalewając sobie zupy do miski.
- Sto funtów, że znikną za godzinę – powiedział Zack, wyciągając swój portfel.
- Jesteście obrzydliwi! Jak możecie obstawiać kiedy wasi przyjaciele pójdą się pieprzyć – szepnął zdegustowany Harry. - Obstawiam trzy godziny – zaśmiał się, kładąc na kupce dwieście funtów.
- Jesteście tacy niedojrzali – jęknąłem, wyciągając z portfela sto funtów – półtorej godziny, już się obściskują – wskazałem głową.
No i rzeczywiście.
Ręka Zayna, masowała pośladki Nialla, gdy ten z zamkniętymi oczyma odchylał głowę, odsłaniając swoją szyję. Jego twarz pokryta była rumieńcem, gdy błądził rękoma po torsie swojego męża. Całkowicie ignorowali fakt, że znajdywali się w pomieszczeniu pełnym ludzi, byli zbyt zajęci sobą.
- Zaynie Maliku! - zaczęła jego mama, odwracając się gwałtownie. - Zaraz usiądę między wami! Babcia Trish nie musi wiedzieć jak się migdalicie! Ani ja nie muszę słuchać jak mi tutaj wzdychacie!
- Przepraszam Mamo – powiedział zawstydzony Zayn, cmokając ostatni raz swojego męża.
- Niall, kochanie. Wyborny kurczak, musisz spróbować - odezwała się ciepło, wskazując widelcem na talerz. - Na co czekasz Zayn? Nie widzisz, że on się głodny! Raz, raz! - ponagliła go.
Zayn nałożył mu talerz pełen jedzenia, który Niall z radością i wdzięcznością przyjął. Tylko Patricie potrafiła ustawić go do pionu w mniej niż dziesięć sekund. Kto by pomyślał, że drugi najniebezpieczniejszy facet w Londynie, bał się swojej mamy.
Poczułem dłoń Harrego ściskającą moje udo.
- Co? Czego chcesz Styles? Podałbyś mi lepiej ziemniaczki.
- Chcę cię pieprzyć Lou – szepnął do mojego ucha, przesuwając dłoń niebezpiecznie blisko mojego krocza. - Wyglądasz tak dobrze w tym garniturze, że już jestem twardy.
Kurwa, też tego chciałem!
- Nie ma takiej opcji – odparłem słabo, zaciskając uda. - Najpierw postaw mi drinka, nie jestem łatwy.
- Tu nie trzeba płacić za drinki – powiedział zmieszany – są za darmo.
- Lepiej dla ciebie Styles. Rusz tą swoją seksowną dupcie i leci po coś mocniejszego.
- Jesteś taki pyskaty Louis - szepnął - w łóżku natomiast, taki kurwa potulny.
Zadrżałem.
Po jakimś czasie przy stoliku zostaliśmy tylko w czwórkę.
Kells dawno temu zniknął na parkiecie, rapując głośno do jakiejś popowej piosenki. Zabawiając tym babcie Malik. Staruszka chichotała głośno, gdy porwał ją w ramiona, tańcząc jakąś imitację walca.
- Masz ochotę na tańce Louis? - zapytał Zack, poruszając zabawnie brwiami - jestem mistrzem quick stepu.
Zaśmiałem się głośno.
Zack? Dwumetrowy niedźwiedź gryzzli i quick step? Nie mogłem tego ominąć. Jednak zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, Harry chwycił moją dłoń.
-Wybacz Zackie, ale nie ma takiego chuja, że zatańczysz z moich chłopakiem, przede mną.
I tyle.
Wyciągnął nas na środek parkietu, zarzucając sobie moje dłonie na szyję. Bujaliśmy się wolno do Say you love me, patrząc sobie w oczy. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedziałby mi, że skończę w ramionach Harrego, z pewnością bym go wyśmiał. Ale byłem tu. Jego duża dłoń, przytrzymywała moje plecy, gdy druga gładziła mój bok.
- Czy mówiłem Panu, Panie Horan, jak wspaniale Pan dzisiaj wygląda? - zaczął kokieteryjnie. - Ten garnitur, aż prosi się, żebym go z ciebie zdarł - musnął nosem moją szyję. Zamruczałem cicho. - Mam dla ciebie mały prezent z okazji walentynek - mówił dalej, muskając mnie ustami.
- Nie obchodzę walentynek - sapnąłem, przysuwając się do niego bliżej.
- Od teraz obchodzisz - warknął, wgryzając się w moją szyję. - Chodź - powiedział, ciągnąc mnie za rękę.
Chichotałem głośno, gdy obijaliśmy się o ściany, starając się dotrzeć do pustego pokoju. Zdecydowanie byłem napalony i podpity. Przygryzłem jego dolną wargę, gdy moje plecy po raz kolejny zderzyły się ze ścianą, syknął wyraźnie nabuzowany. Usłyszałem czyjeś ciche kroki i odsunąłem się od Harrego na chwilę.
-Słyszałeś? - zapytałem go, rozglądając się po pustym korytarzu. - Miałem wrażenie, że ktoś tu szedł.
-Nic nie słyszałem - odpowiedział, ponownie mnie całując.
Uniósł mnie, pozwalając moim nogą owinąć się wokół jego talii, gdy w końcu znaleźliśmy pusty pokój.
- Wypierze cię tak mocno, że będziesz mnie czuł rano - warknął, jego głos zachrypł.
- Och tak, proszę - westchnąłem, ocierając się o niego.
Rzucił mnie na jedno z dwóch łóżek, powoli ściągając z siebie marynarkę.
- Pieprzony Magic Mike - powiedziałem, zrzucając z siebie ubrania z prędkością światła.
Ale Harry miał inne plany. Kusił mnie swoimi powolnymi ruchami, rozpinając każdy guzik niemożliwie wolno. Jego długie palce błądziły po odsłoniętym torsie, patrząc mi w oczy z wyraźnym pożądaniem. Zieleń jego tęczówek została przysłonięta przez czerń jego źrenic, gdy obserwował jak moja dłoń leniwie porusza się po moim członku.
- Tak piękny - szepnął, zrzucając z siebie koszulę. - Taki idealny dla mnie - powiedział, rozpinając swoje spodnie. Zsunęły się z jego wąskich bioder, pozwalając mi pożerać wzrokiem jego widoczną, mimo bokserek, erekcję.
Położył się na mnie, poruszając biodrami.
Kurwa, to było gorące. Materiał jego bielizny drażnił mojego odsłoniętego penisa, sprawiając, że wierzgałem pod jego dotykiem.
- Ssij - polecił, przykładając mi swoje palce do ust.
Przymknąłem oczy, otaczając je językiem, zostawiając na nich duże ilości śliny, zassałem je lekko na co sapnął szybko je zabierając.
Jego gorące usta, całkowicie zawróciły mi w głowie, odciągając moje myśli od jego dwóch palców w moim wnętrzu.
- Już Harry, już! - poprosiłem, gdy dotykał mojej prostaty.
- Kurwa, tak kochanie - jęknął, przystawiając główkę swojego penisa do mojego wejścia.
Cudowne uczucie wypełniania ogarnęło moje ciało, gdy Harry zaklną głośno.
- Pieprzycie się! - powiedział Niall oskarżycielsko. - Na moim ślubie!
Och Boże! Zostaliśmy przyłapani! Normalnie kurwa przyłapani!
- A wy co tu robicie co? - warknął Harry, rzucając swoją kwiecistą marynarkę w moją stronę. Byłem mu wdzięczny, że mogłem ukryć swoją nagość - Zboczeńcy! A nas się czepiają! Chociaż... są dwa łóżka - zamyślił się na chwilę - jeśli będziemy cicho, możemy to wszyscy załatwić tutaj. Co wy na to? To mogłoby być całkiem gorące. Nie żebym chciał oglądać jak posuwasz swojego męża Zaynie, ale reszta pokoi jest zarezerwowana dla gości. To co?
- Nie! - krzyknęliśmy wraz z Niallem i Zaynem.
- Musicie wyjść - poinformował ich Harry - byliśmy tu pierwsi. Mój mężczyzna leży tam otwarty i taki mokry, a wy ...
-HARRY! - jęknąłem głośno. A myślałem, że gorzeć być nie może. - Nie pogarszaj sprawy!
- To nasz ślub - zaczął Zayn - to wy wyjdźcie! Chcę przelecieć mojego męża! Nie wiecie jaki wyuzdany jest, gdy trochę wypije! Ujeżdża mnie jakby od tego...
- Zayn! - odezwał się Niall, jego twarz była tak samo czerwona jak moja.
Tamtego wieczoru, nikt z nas nie pobzykał. Ubrałem się dwa razy szybciej niż rozebrałem i po prostu uciekłem z Niallem u mojego boku. Tylko przez chwilę panowała między nami krępująca cisza, jednak zaraz wybuchnęliśmy śmiechem, przedrzeźniając się głośno. Upiliśmy się jak wieprze, nawet nie wiedziałem kiedy znalazłem się na powrót w mojej sypialni. Pamiętałem jednak jak próbowałem go uwieść. Ściągając spodnie, zaplątałem się w materiał i padłem na wznak. Wdrapując się na łóżko, zachwiałem się i spadłem, próbowałem nawet dla niego zatańczyć, ale koniec końców skończyłem w głową w kiblu opróżniając swój żołądek z nadmiernej ilości alkoholu.
Kac to najgorsze uczucie na świecie. Przynajmniej ja go tak przeżywałem. Moje gardło było ciągle suche, kości bolały jakby przy grypie, a głowa wydawała się być dwa razy cięższa. I zawsze byłem cholernie głodny.
- Umieranko Lou? - zapytał cicho Harry, podając mi szklankę z wodą i tabletki.
Pokiwałem głową, zaciskając moje powieki. Nawet delikatny podmuch wiatru wydawał się być nad wyraz głośny.
- Jestem głodny - szepnąłem, opadając na poduszki.
- Weź prysznic kochanie, śniadanie będzie za pół godziny - powiedział, wychodząc.
Na śniadaniu praktycznie wszyscy wyglądali jakby nie spali od tygodni, blade twarze, zamknięte oczy i niesamowita cisza. Niall przysypiał z głową na ramieniu Zayna, który jako jedyny oprócz Harrego wyglądał jak świeżo narodzony. Nigdy wcześniej nie oglądaliśmy telewizora przy śniadaniu, jednak nikt nie był skory do rozmowy, dlatego Maria włączyła kanał z wiadomościami.
- Kolejne brutalne zabójstwo młodego mężczyzny, zwłoki znalezione w lesie niedaleko Winchester. To czwarte morderstwo w ciągu ostatnich trzech miesięcy, mamy tutaj do czynienia z seryjnym mordercą. Policja prosi o szczególną ostrożność w godzinach wieczornych, prosi o poruszanie się w grupach dwu - trzy osobowych i nie szwendanie się samemu po zmroku.
- Mike, czy myślisz, że ma to związek z zaginięciami, które ostatnimi czasy zdarzają się w Londynie? - zapytał prezenter.
- Nie możemy tego wykluczyć. Oto zdjęcia zaginionych, gdyby ktoś cokolwiek wiedział albo widział, prosimy o pomoc w ujęciu tych zwyrodnialców - powiedział, a na ekranie po kolei zdjęcia chłopaków w moim wieku. Mój wyczulony zmysł agenta działał na pełnych obrotach, od razu znalazłem wzorzec, którym posługiwał się morderca/porywacz. Wszyscy mieli niebieskie oczy i ciemne włosy, wszyscy byli tak bardzo podobni... do mnie. Wystające kości policzkowe, cienkie wargi. Ten morderca szukał mnie? Ale czemu? Po co?
- Harry - zacząłem, ale on już wiedział.
Spojrzał na mnie przerażony, zanim wyszedł z jadalni, wołając Zayna i Kellsa.
Wrócił się zaraz, by przycisnąć swoje usta do moich.
- Nie pozwolę nikomu cię dotknąć.
-Jakim cudem wcześniej o tym nie mówili? - zapytałem Nialla, który był już całkowicie rozbudzony.
- Mówili, ale nigdy wcześniej nie pokazali ich zdjęć - odpowiedział - musimy iść Lou, mamy dużo rzeczy do zrobienia. Ten ktoś ewidentnie cię szuka i mam wrażenie, że to ma związek z Desem - wyszeptał, gdy wchodziliśmy do mojej sypialni. - Musimy osobiście jechać do SIS - przytaknąłem.
Musieliśmy znać więcej szczegółów.
Prawdę powiedziawszy bałem się. Nie wiedziałem z kim, z czym mam do czynienia. Nie lubiłem uczucia bezradności, które pochłonęło moje ciało.
- Pakuj się - usłyszałem groźny ton Harrego. - Lecimy do LA na kilka tygodni, chłopcy wszystkim się zajmą. Wylatujemy w nocy.
- Czemu? Przecież nikt mnie tu nie skrzywdzi - powiedziałem, wstając.
- Obawiam się, że to ktoś od nas. Zack i Kells się tym zajmą. Niall i Zayn lecą z nami. Pakuj się Lou, proszę kochanie. Chcę żebyś był bezpieczny.
Pierdolony Styles!
__________________________________________
Przepraszam za kolejny zapychacz, ale akcja od następnego już się rozkręca.
Mamy seryjnego morderce, prześladowce, w sumie dwóch.
Jak myślicie kto to?
x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top