Part 14

Dedykuje rozdział 14 wszystkim, którzy kiedykolwiek mieli złamane serce. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Osobiście uważam, że to mój najlepszy rozdział, mam nadzieję, że się wam spodoba. 

Moi drodzy, bardzo prosiłabym was też o przygotowanie sobie dwóch piosenek,

1 d - Half a heart i Sam Smith Writings on the wall. 

Od teraz rozdziały będą pojawiać się w niedziele, środy i piątki :)

Miłego czytania. 


*******************************************************************************

- Co się stało?! - zapytał, wpadając do łazienki ze swoim glockiem. -Kurwa!

- Po co Ci broń?! I czemu na Boga, jesteś nagi!- krzyknąłem przestraszony.

- Myślałem, że coś się dzieje! - wyrzucił ręce w powietrze.

Ależ się, kurwa, zrobił dramatyczny Styles.

- I nie krzycz, bo łeb mi pęka – westchnął, odkładając pistolet. - Co się stało? - powtórzył, owijając ramiona wokół mojej talii, popatrzyłem na niego w lustrze.

Zarumieniłem się czując jego poranną erekcję, którą bezczelnie przyciskał do moich pośladków. Jak można, próbować, posuwać kogoś przez spodnie, z miną niewiniątka!

- Mam tatuaż... nie. Harry, ja mam dwa nowe tatuaże! I boli mnie tyłek, a ty jesteś nagi, co jest kompletnie pojebane, bo jeśli uprawialiśmy seks, to ja też powinienem!! Praktycznie niczego nie pamiętam. Pieprzyliśmy się?

Styles zaśmiał się głośno, całując mnie za uchem, nadal delikatnie ruszając wąskimi biodrami.

- Chciałbym Lou! Kazałeś mi posuwać się palcami, w samochodzie - podkreślił, a znany mi uśmieszek wystąpił na jego pełne usta - potem poprosiłeś mnie, żebyśmy pojechali do Jamesa –wytłumaczył krótko, a wspomnienia poprzedniej nocy uderzyły we mnie niczym taran.


Będziesz mnie nimi pieprzył"- On ssący swoje palce.

Smakujesz tak dobrze Harold" - Ja, jęczący, z jego kutasem w moich ustach.

Jesteś taki ciasny Lou, tak kurewsko ciasny" - Jego palce we mnie.

Skarbie, połknij wszystko" - Jego smak w moich ustach.


Och Boże.


- Kochanie, robisz się twardy – powiedział Harry, uśmiechając się złowieszczo.

- Może dlatego, że prawie gwałcisz mnie przez spodnie!

- Gwałcisz? Lou, jeśli dwie osoby są chętne, to w żadnym przypadku nie można nazwać tego gwałtem – powiedział tonem znawcy.

O patrzcie go! Jebany Sokrates się znalazł, w dodatku ze stojącym kutasem!

Fuknąłem na niego gniewnie, wychodząc z łazienki zanim zdążył zaproponować mi wspólny prysznic. Przesmarowałem tatuaże maścią, przyglądając im się dokładnie. Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Jak mogłem być tak głupi! Zdarzało się, że po alkoholu robiłem różne rzeczy, ale tym razem przesadziłem. Wiedziałem, że mogłem zakryć oops, jakimś innym tatuażem, ale kompas był za duży! Z westchnieniem, udałem się do mojego pokoju by chwilę odpocząć od Harrego. Gorąca woda, spływała po moim ciele rozluźniając spięte mięśnie. Moje myśli wirowały wokół zaręczyn Nialla, moich tatuaży i ogólnie Harrego.

Zakochuje się w tobie."

I nie wiedząc czemu, ale to spowodowało, że uczucie ciepła rozlało się po moim ciele, otulając mnie niczym ramiona matki.

Zaraz jednak posępniałem, bo przecież byliśmy wstawieni i byłem niemalże pewny, że nie mówił tego poważnie, a jedynie przez alkohol. Złapałem się na tym, że pragnąłem, żeby to była prawda. Chciałem, żeby Harry otworzył dla mnie serce, bo przez ten krótki czas, zdążył pokazać mi jaki na o prawdę był: opiekuńczy, czuły, zgryźliwy i irytujący jednocześnie, tworząc tym mieszankę wybuchową, którą, z adrenaliną krążącą w żyłach, chciałem przyjąć.

- Kąpiesz się czy topisz? - usłyszałem stłumiony, przez wodę, głos Harrego.

Odwróciłem się przerażony, starając się jakkolwiek zakryć swoje nagie ciało.

- Wyjdź stąd Harry!

Ale on zdążył wejść pod prysznic, odsuwając mnie delikatnie, aby móc się zmoczyć.

I jeśli wcześniej mówiłem, że Styles jest seksowny, to teraz byłem tego stu procentowo pewny. Mokre, teraz czarne, włosy odgarną do tyły, jak w pieprzonej reklamie herbal essences, kolistymi ruchami rozprowadzał mydło po umięśnionej klatce piersiowej.

- Jezu – mruknąłem, automatycznie się do niego przybliżając.

No kurwa, szczerze i bez bicia? Nie mogłem go nie dotknąć w tamtym momencie.

- Harry, wystarczy Harry. Może wymyjesz mi plecy?

Udawanie westchnąłem, odbierając od niego płyn, spieniłem go w dłoniach. Chyba byłem kiepskim aktorem, bo on zaśmiał się cicho, odwracając do mnie tyłem. Masowałem jego umięśnione, wytatuowane plecy, by zaraz przenieś się na szerokie ramiona. Czułem jakby jego skóra parzyła, gdy tylko zetknęła się z moją.

Napięcie między nami osiągnęło krytyczny poziom, gdy zjechałem rękoma na jego brzuch. Kolejne co zarejestrowałem, to moja twarz przyciśnięta do drzwi prysznica i jego ciało napierające na moje.  Jego penis ślizgający się między moimi pośladkami, główka drażniąca moje wnętrze i jego duża dłoń poruszająca się między mną, a szkłem prysznica. Jego zęby na mojej szyi i ramionach i gorąca woda.

- Pieprz mnie – jęknąłem, gdy jego duży kutas, ponownie drażnił moją dziurkę – błagam Harry!

- Chce cię kochać – stęknął, odsuwając się ode mnie, żeby móc się masturbować – dojdź dla mnie, proszę – przejechał językiem po moim karku, zanim mnie tam ugryzł.

No i doszedłem, intensywnie i gwałtownie, czując jak sam tryska na tył moich ud.

Wymyliśmy się w ciszy, całując od czasu do czasu. Owinąłem się ręcznikiem, gdy on stał przede mną nadal nagi. Połączył nasze usta jeszcze raz, zanim odwrócił się do drzwi i zanim nacisnął na klamkę zapytał:

- Pamiętasz co powiedziałem Ci wczoraj Lou? Przed tym jak dałem Ci pierścionek?

-Tak – zacząłem ostrożnie, moje serce waliło jak oszalałe –powiedziałeś, że się we mnie zakochujesz.

Pokiwał głową.

- Mówiłem poważnie – szepnął i wyszedł.



Byłem zagubiony, potrzebowałem Liama...

Liam! Dostałem od niego wiadomość, która nadal spoczywała w mojej kurtce!

**Prosiłabym tutaj o włączenie half a heart!**

Dorwałem się do kurtki i wyciągnąłem niewielką kopertę, od razu rozpoznając znajomy charakter pisma.

Hej cioto!

Nie wiem ile czasu zabiera naszym kurierom dostarczenie Ci tego listu.

Ale uświadomiłem sobie, że pierwszy raz od wielu, wielu lat,nie spędzimy

świąt i twoich urodzin razem. Każdego ranka zapominam, że cię nie ma

i pukam, żeby cię obudzić. Nie wiem... Ja... czuję się bez ciebie niepełny.

Minęły lata od kiedy napisałem jakąś piosenkę, ale ostatnio coś mnie naszło.

Mam nadzieję, że dzięki niej pokaże Ci, jak się czuje...

being here without you
It's like I'm waking up to
Only half a blue sky
Kinda there but not quite
I'm walking 'round with just one shoe
I'ma half a heart without you
I'm half the man, at best
With half an arrow in my chest
I miss everything we do
I'ma half a heart without you

The truth is I got lost without you
And since then I've been waking up to

Only half a blue sky ....


Pamiętasz dzień, w którym złamałem nogę i ryczałem jak dzieciak, że nigdy nie

będę pracować jako agent? Pamiętasz co mi wtedy powiedziałeś? Jasne, że

pamiętasz. Powiedziałeś mi wtedy, że nie ma takiej siły na świecie, która mogłaby

nas rozdzielić, nawet Bogowie. Dlatego studiowaliśmy ekonomię, żeby w razie czego

móc nadal pracować razem. I patrz na nas teraz! Jedni z lepszych! Gdyby nie ty i ten

twój upór, nigdy by mi się nie udało. Ty byłeś powodem dla, którego wstawałem z łóżka i

jeździłem na rehabilitację. Taka przyjaźń, zdarza się raz wżyciu.

Wracaj do mnie Lou,

wróć do mnie cały i zdrowy.

Wszystkiego najlepszego Lou bear,

kocham cię,

twój na zawsze,

Liam".

Poryczałem się jak dziecko, ledwo łapiąc oddech.

Liam...

„Obiecuje" szepnąłem, drąc list i wrzucając go do toalety.


Długo nie mogłem zebrać się w sobie, żeby zejść na śniadanie. Minęło dobre pół godziny, zanim doprowadziłem się do porządku i postanowiłem zmierzyć się z moim koszmarem. Wiedziałem, że moje oczy, nadal, były opuchnięte, ale jakoś się tym nie przejąłem. Widziałem uważne spojrzenie Harrego, gdy zająłem miejsce obok niego, biorąc od niego, letnią już, kawę.


- Wuju, czemu płakałeś? - zapytał mnie Max, oddając mi swojąnadgryzioną muffinkę

- Nie płakałem brzdącu, szampon wleciał mi do oczu – uśmiechnąłem się do niego, z nadzieją, że chociaż on kupił moją bajeczkę.

- Masz nowy rysunek! - krzyknął podekscytowany, opluwając się lekko – co to wujku?

- Kompas – powiedziałem, wyciągając do niego rękę, żeby mógł lepiej go zobaczyć.

- A co to kompas?

- Kiedyś używano ich do wyznaczania kierunku, do znalezienia drogi – dłoń Harrego ścisnęła moje udo, uspokajająco je masując.

Małemu chyba ta odpowiedź wystarczyła, bo zajął się swoim jedzeniem. Zerknąłem na Nialla, chcąc jakkolwiek się z nim porozumieć, ale on całą swoją uwagę skupiał na Maliku, który robił mu kolejne kanapki. Patrzył na niego jak w pieprzony obrazek,a ja byłem zazdrosny. Wszystko to jednak odeszło, jak za machnięciem różdżki, gdy Harry przyciągnął mnie do siebie i ucałował w skroń.

- Jedz kochanie, musisz nabrać energii – powiedział na głos –żebym mógł kochać się z tobą całą noc – szepnął do mojego ucha, aja zadrżałem.

Byłem gotowy. Chciałem pokazać mu, że mi też zależy, że też go potrzebowałem.

- Już myślałem, że spóźnię się na kolacje! - usłyszałem głos, którego nie rozpoznawałem.

W drzwiach stał mężczyzna, lekko przed trzydziestą, uczesany był w przesadnego quiffa, przez co jego czoło wydawało się być większe, niż powinno. Kwadratowa szczęka poryta była kilkudniowym zarostem, a brązowe oczy... Jego oczy pokazywały zazdrość i fałszywość.

- Co Ty tu robisz Nick? - zapytał go Harry, blednąc.

- Nie bądź niemiły Harry – powiedział, tupiąc nogą, niczym pięcioletnia dziewczyna.

- Porozmawiajmy na osobności. Rusz się kurwa – widziałem, że Harry był zdenerwowany. Widziałem to po tym jak jego całe ciało się spięło. Patrzył na mnie i wiedziałem, że coś przede mną ukrywał.

- Nie zachowuj się jak kutas, nadal jestem na Ciebie zły za czwartek– mruknął Nick, siadając na miejscu Harrego. Jak gdyby nigdy nic nalał sobie kawy. Uśmiechnął się do mnie szelmowsko.

Harry był u niego w czwartek? Przecież pracował całą noc, to było nieporozumienie! W później był przecież ze mną, no i z chłopakami.

- Grimshaw – zaczął Harry ostrzegawczo, ale było już za późno.

- Nie Styles! Zjawiasz się w moich progach, po północy, pieprzysz mnie jak zwierzę, a potem pierdolisz, że musisz kupić łóżko i wychodzisz! Może się z tego wytłumaczysz?


*** PROSZĘ WAS O WŁĄCZENIE PIOSENKI SAM SMITH WRITING'S ON THEWALL***


No właśnie, Harry... może się z tego wytłumaczysz?


Masz takie piękne oczy"

Chcę Cię pocałować Louis"

Jesteś taki piękny"

Jesteś mój"

Znalazłbym cię, wszędzie"

Dotknij mnie"

...dokładnie czterdzieści dziewięć godzin"

Chciałbym cię teraz pieprzyć, Lou"

Doprowadzasz mnie do szału"

Ładnie wyglądasz Loueh"

Nie, ty jesteś wkurwiający"

Zostań ze mną Lou"

Dziękuje Lou"

Nikt nie ma prawa cię dotykać"

Staram się Lou"

Zakochuje się w tobie"


Harry nie odezwał się słowem, nie podjął żadnej próby wytłumaczenia mi tej całej sytuacji, tylko na mnie patrzył. I tak jak bardzo kochałem te zielone tęczówki, tak bardzo nienawidziłem ich, w tamtym momencie. Pozwoliłem mu patrzeć, jak rozsypuje się na malutkie kawałeczki. Jak zraniony się czułem. Pierwszy raz, chciałem umrzeć. Bo jak miałem oddychać, gdy odciął mnie od tlenu? Jak miałem jeść, skoro on zabrał mi jedzenie? Jak miałem walczyć skoro on odebrał mi wolę?

Chciałem wyłączyć emocję, żeby tylko nie czuć tego, zabierającego mi dech, bólu. Miałem ochotę zwymiotować na jego dywan, było mi niedobrze. Całe moje ciało zaczęło drżeć. Bo przecież po tym jak wrócił z łóżkiem, całowaliśmy się i dotykaliśmy, a wcześniej on i ten cały Nick... Och Boże! Czemu?Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł być tak perfidny. Moje serce pękło, tam gdzie powinno się znajdywać, została dziura. Ryzykowałem dla niego wszystko: moją karierę, zadanie, które miałem wypełnić i... i moje życie. Wpuściłem go do mojego serca, a on brutalnie je wyrwał i podeptał. Chciałem zniknąć, po prostu zapaść się pod ziemię.

- Louis – szepnął Harry, podchodząc do mnie.

Spojrzałem na niego i widziałem, że jego oczy, niebezpiecznie, zaszły łzami. Jak ktoś tak piękny, mógł być równocześnie takim potworem? Zatrzymał się w połowie drogi, wkładając palce w swoje włosy. Otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz zamykał je zrezygnowany.

Kłamca. Pierdolony kłamca. 

Nie mogłem dopuścić do tego, żeby mi się tłumaczył. Nie mogłem karmić się tymi bzdurami. Musiałem uciec, musiałem od niego odejść.

Wstałem od stołu, ignorując spojrzenia innych, zachwiałem się lekko, ale sile ramiona Nialla owinęły się wokół mojej talii, byłem zbyt słaby żeby ustać samemu.

- Zabierz mnie do domu – szepnąłem, ale mój głos brzmiał obco.

Czy tak brzmi osoba, której świat zwalił się na głowę? Czy tak drży osoba, która została pozbawiona serca? Chyba tak. Właśnie tak to wygląda.

Niall pociągnął mnie w stronę drzwi, ale Harry zakrył je swoim ciałem. Widziałem, że jego ramiona drżą.

- Lou, proszę... - powiedział cicho – daj mi wytłumaczyć. Wiem, że spierdoliłem, ale musisz mnie wysłuchać.

Wyplątałem się z bezpiecznych objęć mojego kuzyna i stanąłem naprzeciwko Stylesa. Nasze klatki piersiowe dzieliły milimetry,czułem jego zapach, bijące od niego ciepło. Wyciągnąłem do niego dłoń, którą chwycił niemalże od razu, ściskając ją tak jakby bał się, że ucieknę. Wcześniej zaciskał pięści tak bardzo, że cały się poranił, czułem jak krwawi. Nie było mi go żal. Poczułem obrzydzenie, brzydziłem się jego dotyku, jego zapachu. Ton jego głosu, nagle stał się irytujący i kłamliwy.Gdy tylko pierścionek, który dał mi tak niedawno, zetknął się z jego skórą, odsunąłem rękę.

- Mogłeś mi tego oszczędzić Harry i wtedy mnie zastrzelić –szepnąłem, żeby tylko on mnie słyszał.

- Lou, błagam.

- Nie nazywaj mnie tak. Zabierz mnie do domu Niall, proszę –błagałem, bo nie chciałem ryczeć przy tych wszystkich, obcych ludziach.

-To jest twój dom! - krzyknął Harry, gdy wyszliśmy z jadalni –Musisz tu zostać! Musisz zostać ze mną! - wybiegł za nami, łapiąc mój łokieć

- Nigdy więcej mnie nie dotykaj! Słyszysz Styles?! Odpierdol się! - wrzasnąłem, mocno go policzkując. - Jesteś obrzydliwy.

- Daj mi wytłumaczyć!

- Pieprzyłeś go Harry? Powiedz, że nie a zostanę! Powiedz mi prawdę! Pieprzyłeś go czy nie?!

-Tak! Kurwa, tak! Ale to nic nie znaczyło! Jestem tylko tw... - nie pozwoliłem mu skończyć.

Moja dłoń ponownie zderzyła się z jego, zaczerwienionym, policzkiem. Po tym wybiegłem z rezydencji, a Niall tuż za mną. Szlochając, błagałem go, żeby zawiózł mnie do domu. Nie mogłem zostać w tym pojebanym miejscu ani sekundy dużej. I gdy tylko ruszyliśmy, obejrzałem się do tyłu. Błąd. Widziałem jak Harry będąc już na dworze, pada na kolana i wrzeszczy, uderzając pięścią o ziemie.

Umarłem.

Nie mogliśmy o razu jechać do mojego domu, było to niebezpieczne, zważywszy na to, w jaki sposób odszedłem od Harrego. Dwa razy zmienialiśmy samochody, potem jechaliśmy autobusem i dwie godziny później, stałem pod drzwiami, które tak dobrze znałem. Niall objął mnie mocno, przepraszając, że mnie w to wciągnął. Zostawił mnie, informując wcześniej, że przyjedzie jutro, gdy obada sytuację w gangu i ja mu zaufałem. Zapukałem głośno do drzwi, po chwili usłyszałem kroki i wiedziałem, że zaraz wybuchnę. Twarz Liama wyrażała nieskrywaną euforię, która szybko zmieniła się w grymas. Wyciągnął ramiona, a rzuciłem się w nie, płacząc głośno. O nic mnie nie pytał, wniósł mnie do sypialni, kładąc mnie na łóżko. Ściągnął moje buty i ułożył się obok mnie, ponownie przyciągając mnie do siebie.

A ja płakałem nieprzerwanie, przypominając sobie każdy pocałunek jaki dzieliłem z Harrym, każde nasze zbliżenie. Słyszałem jego piękny śmiech, który przeznaczony był tylko dla mnie. Przypominałem sobie jak niewinnie wyglądał kiedy spał, to jakie miękkie były jego włosy. Jak czule do mnie mówił, sprawiając że czułem się kochany. To jak dotykał mojego ciała, jakbym był ze szkła. Jak ciepłe były jego wargi...

A Liam był cierpliwy. Pocieszał mnie słowami i gestami, obiecywał, że wszystko się ułoży, że poprosimy o przeniesienie. A ja, niczym gąbka, chłonąłem każde jego słowo. Pragnąłem, aby ktoś zapewnił mnie, że już nigdy nie będę tak cierpieć. Chciałem, żeby ktoś zabrał ode mnie ten ból... Chociaż na chwilę, żebym mógł zasnąć.


- Kochasz go? - szepnął Liam, a ja znowu wybuchnąłem płaczem.

- Tak.


Boże, czemu?



Pierdolony Styles.




______

eh :(








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top