[Rozdział 6]

Bebe Rexha - I'm Gonna Show You Crazy

https://youtu.be/kEDZZin4_eM

      Sześć ciężkich, a także czegoś uczących dni – tyle minęło od rozpoczęcia przez Jaebuma pracy u boku bardzo wymagającej szefowej, która od piątego kwietnia była dla niego nie do zniesienia. Nie miał on pojęcia, czy było to winą napływających z każdą godziną dokumentów, jakie ciągle czytała, a potem podpisywała lub odrzucała, czy może tego, że przez zbieg okoliczności, widział jej drugą, całkowicie inną, twarz i miał w ten sposób za to płacić.

      Niemniej pamiętał dwie, bardzo cenne rady, jakie przekazała mu Hong Eunji, tymczasowa (już była) sekretarka Sohyun. Pierwszą złotą wskazówką dla niego było zachowanie za wszelką cenę cierpliwości z pięknym uśmiechem na twarzy, aby przeżyć każdy dzień, będący koszmarem. Po drugie, musiał znosić kaprysy dziedziczki, która, tak jak teraz, przekrzykiwała się z fotografem podczas sesji do najnowszej kolekcji ubrań jednego ze sklepów Taeyang.

      Niestety nie było to tak łatwe, jak powiedziała mu pracownica, ponieważ zdarzały się momenty, kiedy chciał nakrzyczeć na szefową, wytykając jej tym samym wszystko, co mu leżało na sercu. Miał również dosyć wybuchowego i niespodziewanego charakteru Kim, mimo że, jak zauważył przez krótki czas pracy, była inteligentną profesjonalistką.

      Widział po niej, że znała się na powierzonych zadaniach, a stanowiska prezesa nie dostała za darmo oraz ze względu na bycie córką wcześniejszego dziedzica. Miała wiedzę, brała udział w spotkaniach, udzielała się w sprawach firmy, a co najważniejsze – wiedziała, jak dbać o swoich pracowników, który było wielu i tylko to się dla niego w tej sprawie liczyło.

      – Co za człowiek! – Warknęła Sohyun, przywracając Jaebuma do rzeczywistości, który stał z daleka od centrum pomieszczenia, jakim było to ogromne studio i obserwował w spokoju ludzi.

      Była niemiłosiernie wściekła na fotografa, który rządził tym miejscem. Chciała go zamordować, poćwiartować i gdzieś zakopać, lecz poszła w ślady sekretarza, zaczynając zaraz przyglądać się ciągle biegającej ekipie w koszulkach, oznaczających przynależność do zatrudnionych na ten dzień pracowników.

      – Coś się stało? – Spytał, spoglądając po chwili na szefową.

      Miała spojrzenie pełne irytacji, którym obdarzała cały czas, stojącego w sercu studio, fotografa, a usta zaciśnięte mocno, co mu wystarczyło jako odpowiedź. Wiedział, że musiało coś się stać i nie było to nic dobrego dla nich.

      Panowała koło nich względna cisza, którą przerywali pracownicy, wykrzykujący co jakiś czas najróżniejsze rzeczy. Jednakże dziedziczka czekała, obserwując artystę, na coś innego, niż wykrzyczenie „kawa już jest", czy „lunch będzie za pół godziny" i nie mogła doczekać się ich paniki, jaka ją już wcześniej ogarnęła.

      – Zaraz się przekonasz – odparła, prostując się. – Dziesięć... Dziewięć... Osiem... Siedem... Sześć... Pięć... Cztery...

      Jaebum z wielką ciekawością przyglądał się, odliczającej szeptem Sohyun. Przez jej tajemnicze zachowanie, naprawdę chciał wiedzieć, co się stało, że była ona tak oburzona fotografem, który nadal nie rozpoczął zdjęć, a tym samym swojej pracy, za jaką mu płacili.

      – Trzy... Dwa... Jeden...

      – Gdzie panna Park? – Rozbrzmiał głęboki głos fotografa po studio.

      – Nie dotarła!

      Lee otworzył szeroko oczy, patrząc to na dziedziczkę, to na mężczyznę z fotografem. Próbował zrozumieć sens słów, których był świadkiem jak reszta, zatrzymujących się i panikujących zaraz pracowników, poinformowanych w takim momencie, że nie było jeszcze tej ważnej postaci.

      Natomiast Kim prychnęła na tę głośną wymianę zdań, myśląc nad rozwiązaniem problemu, w którym się znajdowali. Nie miała czasu, aby dzwonić po agencjach, nawet jakby bardzo tego chciała, gdyż ekipa oraz studio było zarezerwowane przez Taeyang tylko na trzy godziny, a fotograf musiał się jeszcze wlać oliwy do ognia, upierając się, że to musi być dana modelka.

      – Ona nie dojedzie. Dostałam niedawno informacje z jej agencji, że rezygnują z naszej współpracy, a tamci mi nie wierzą i nadal chcą na nią czekać – odezwała się nagle, przeczesując dłonią włosy, aby się uspokoić.

      Po raz pierwszy spotykała się z taką sytuacją, kiedy coś nie szło zgodnie z planem interesów firmy i dokładnie wiedziała, jakie będzie musiała tego znosić konsekwencje. Wpierw będą szły do niej skargi dyrektorów, kierowników oraz ważnych klientów, a potem komentarze ze strony członków rodziny, którym w końcu uda się potwierdzić, że błędem było wybieranie jej na stanowisko prezesa.

      Zamknęła oczy, co zauważył, obserwując ją cały czas sekretarz, szukając rozwiązania, lecz było to na marne. Nic nie przychodziło jej do głowy; żadne nowe wyjście, które uratowałoby tę krytyczną sytuację.

      – Czyli... – zaczął Jaebum.

      – Modelki nie ma i nie będzie – zakończyła za niego, jakby czytała w myślach i otworzyła oczy, kierując spojrzenie na fotografa, który tez im się przyglądał. – A tamten facet, uznający się za profesjonalistę, nie rozumie powagi sytuacji i chce czekać, marnując nadal czas. Przecież, gdyby zgodził się na inną modelkę, bylibyśmy już w połowie sesji, ale nie... On będzie pracować tylko z tą Park.

      Obydwoje zrezygnowani westchnęli, aż nagle Jaebuma olśniło. Znał on jedną osobę, która co nieco wiedziała i miała kontakty w tej branży, więc mogłoby to trochę ułatwić im te tragiczne okoliczności. A jedynym problemem wtedy by był fotograf oraz jego pragnienie danej modelki.

      – Idź namówić tego typa na inną modelkę – oznajmił, zapominając po raz kolejny o zwrotach grzecznościowych, ale się tym nie przejął. – Ktoś nam pomoże, tylko trzeba przekonać fotografa.

      Zaskoczona brakiem formalnych wyrażeń, a jeszcze bardziej jego nagłym pomysłem, spojrzała na niego, jak na kosmitę. Niemniej widząc zaraz spojrzenie, którym ją obdarzył, zrozumiała, że mówił całkiem poważnie i ruszyła niechętnie do fotografa.

      Tymczasem Lee wyjął swój telefon z kieszeni, wybierając następnie numer Minkiego. Tylko on mógł go poratować i miał nadzieję, że tak się stanie, mimo że nie wierzył w to, co robi. Przecież jeszcze niedawno chciał pogrążyć Taeyang, a teraz próbował pomóc jego właścicielce w tak kiepskiej sytuacji.

      – Co jest, hyung? – Odezwał się zaspany głos po drugiej stronie.

      – Mam problem – rzekł, szukając odpowiednich słów, które miały ubrać jego myśli. – Potrzebuję na teraz modelki, a wiem, że masz kontakty w tych sferach. Pomożesz mi, dobry przyjacielu?

      Nastąpiła między nimi cisza, która dla Jaebuma trwała prawie wieki. Czuł przez to, że jego czas był w tym momencie bardzo cenny i chciał usłyszeć odpowiedź od Kanga natychmiast, lecz on chyba nie zamierzał się jakoś spieszyć.

       – Mogę spróbować coś z tym zrobić – usłyszał po chwili, czując wielką ulgę. – Angelina i Minah powinny teraz być w Korei, więc może dadzą radę wpaść, chociaż...

       – Chociaż co? – Zapytał natychmiast kolegę, skupiając spojrzenie na idącej w jego kierunku szefowej.

      Uśmiechała się zadowolona w jego kierunku. Tym samym oczarowała go, powodując uczucie, niczym z jakiegoś filmu, w którym wszystko natychmiast spowalnia i skupia uwagę na danej postaci, ukazanej właśnie w kadrze.

      – Masz przy swoim boku niewiarygodnie piękną kobietę, która zwie się Kim Sohyun – oznajmił, śmiejąc się Minki i przywracając, zaraz odchrząkającego Jaebuma na ziemię z dziwnego uczucia. – Pod pewnym kątem, jak się przyjrzysz, przypomina nawet tę piosenkarkę IU*, więc moż...

      – To jest niegłupi pomysł – powiedział, gdy stanęła koło niego dziedziczka z pytającą miną, ponieważ zaczął się jej dokładnie przyglądać. – Jesteś geniuszem Minki.

      Między przyjaciółmi nastąpiła kolejna cisza, dłuższa cisza. Jeden był w wielkim szoku, a drugi nadal przyglądał się swojej szefowej, która nie wiedziała, jak powinna interpretować świdrujące ją spojrzenie, będące charakterystycznym dla fanatyków sztuki.

      – Ej! Ale ja tylko żartowałem! – Rozbrzmiał krzyk z telefonu.

      Niemniej Jaebum już nie przejął się słowami młodszego kolegi i bez żadnego pożegnania, zakończył połączenie, chowając zaraz telefon do kieszeni. W tym momencie dla niego liczyło się to, co powiedział Minki w formie kolejnego żartu, tworząc tak pomysł, na który wpadłby tylko ktoś zdolny inaczej.

      Założył ręce na klatce, oceniając po raz pierwszy wygląd, jak zwykle wystrojonej Sohyun. Była ona dość szczupła – nie mogła ważyć więcej niż pięćdziesiąt kilogramów i nie była też za wysoka, gdyż przy jego metrze osiemdziesięciu, musiała założyć dobre obcasy, aby być z nim na równi.

      Dodatkowo musiał to szczerze przed sobą przyznać, nie była ona brzydka, a wręcz przeciwnie. Dziedziczka Taeyang z każdym dniem, który z nią spędził, stawała się na jego oczach coraz piękniejsza i wcale się teraz nie dziwił, że miała tylu pracowników, będącymi również wielkimi fanami.

      – Patrzysz się na mnie jakoś dziwnie – powiedziała, także mu się przyglądając. – Udało ci się coś załatwić?

      Nawet nie wiesz, jak wiele., pomyślał, po chwili przytakując w odpowiedzi i zastanawiając się, czy Sohyun się zgodzi na ten wymysł.

      – Może ty zostaniesz modelką?

      Otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia, analizując to, co właśnie usłyszała, ponieważ nie była pewna, czy dobrze go zrozumiała. Widząc jednak jego minę, załapała, że mówił do niej poważnie.

      – Ja? Modelką? – Spytała jeszcze dla pewności, wskazując dłonią na siebie.

      Nadal nie dowierzała w jego słowa, lecz kiedy kiwnął po raz kolejny tego dnia głową, w końcu dotarło do niej, że chciał, aby to ona zastąpiła pannę Park zamiast jakiejś profesjonalnej, a tym bardziej znającej się na tej pracy, modelki.

      Po tych kilku dniach pracy w Taeyang, po raz pierwszy zauważył, że spadkobierczyni się waha. Dlatego też, aby dodać jakiejś, niewielkiej otuchy, położył obie ręce na jej ramionach i spojrzał po prostu w ciemne, hipnotyzujące oczy Kim.

      – Jestem pewien, że sobie z tym poradzisz – oznajmił łagodnie.

      Był świadom, że Sohyun nie lubiła zdjęć, gdyż ta, jak i wiele innych informacji o niej, znajdowały się w rozpisce, której musiał nauczyć się na pamięć. Niemniej wiedział również, że jego szefowa była w stanie zrobić wszystko dla firmy (jakiej nie chciała), aby nie zawstydzić się przed rodziną.

      Tymczasem ona stała zaskoczona jego nagłym i oczarowującym zachowaniem, nie zdając sobie z czegoś sprawy. To właśnie on, Lee Jaebum, chcący zniszczyć rodzinną spółkę, w tym momencie zaczął rujnować jej mur, który stworzyła do obrony przed światem.

      Kiedy Jaebum sprawnie ustawił samochód przed budynkiem chińskiej restauracji, w której miał spotkanie, uznał, że był on w bezpiecznej odległości od innych pojazdów, więc natychmiast wyłączył silnik. Następnie, otworzył drzwi, uprzednio poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie i zaraz wyskoczył na podłoże z kostek.

      Rozejrzał się po okolicy. Dookoła niego panowała ciemność i nadzwyczajna cisza, która go dość dziwiła. Według podanego adresu, który przekazał mu informator, znajdował się w jednej z najgłośniejszych dzielnic głośnego, tętniącego życiem miasta, jakim był Seul.

      Niemniej nie przejmował się zbytnio, jak wyglądała okolica. W tym momencie liczyło się dla niego i Minkiego tylko to, że w końcu po kilku latach mają szansę poznać tożsamość pewnej osoby. To właśnie ona była odpowiedzialna za szczegółowe informacje na temat firmy Taeyang, rodziny Kim Sohyun oraz jej samej.

      To wydarzenie było dla nich tak ważne, ponieważ nie udało im się wybadać do tej pory, kim była tajemnicza postać, podpisująca się zawsze jako „X". Nie wiedzieli, czy to kobieta, czy mężczyzna, lecz zdawali sobie sprawę z czegoś, bardzo ważnego – ta persona również, jak on, musiała być w jakiś sposób powiązana ze spółką rodzinną Kimów i chciała im pomóc.

      Ruszył pewnym krokiem do lokalu, w którym już po chwili się znalazł, przyglądając wielkiemu pomieszczeniu ze stolikami. Przeważała tak krwista czerwień z elementami złotych dodatków oraz brązowych mebli, wzbudzając w jego głowie myśl, że właściciele naprawdę pragnęli osiągnąć chińską atmosferę przez wygląd.

      Ciężko westchnął, odrywając spojrzenie od sali i kierując się do młodej, ciemnowłosej pracownicy. Zgodnie ze wskazówkami, które otrzymali jakiś czas temu, to u niej miał się przedstawić i zamówić pewne danie, będące kodem potwierdzającym, że to właśnie on był umówiony z tajemniczą osobą.

      I tak właśnie zrobił, a już po chwili był prowadzony przez korytarz, ozdobiony czerwonymi lampionami, które jako jedyne dawały im względne światło. Następnie skręcili w prawo, potem w lewo oraz znów w prawo, nagle zatrzymując się przed niewielkimi drzwiami.

      Jaebum zrozumiał, że to właśnie tutaj. Za tym, udekorowanym drewnem, wejściem, czekała na niego tajemnicza osoba i zaczął się trochę denerwować. Zawsze wydawało mu się odległe poznanie informatora, lecz teraz, ta mała wizja tego ważnego momentu, jaki miał zaraz się urzeczywistnić, budziła w nim jakiś niepokój z niewielką domieszką ciekawości.

      Wziął głęboki wdech, otworzył drzwi i zamknął oczy. Wszedł do prywatnej sali, w której panowała idealna, nieprzerywana cisza, jaka go zaniepokoiła, ponieważ nie wierzył, że ludzie potrafią być aż tak bardzo cisi.

      Podniósł powieki, przejeżdżając spojrzeniem po pomieszczeniu z wielkim stołem i dwoma krzesłami. Z każdą sekundą, którą tam spędził, jego oczy stawały się coraz większe z zaskoczenia, gdyż po prostu nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

      – Nikogo tu nie ma – szepnął, nie dowierzając w ten widok.

      Ruszył ku głębi pomieszczenia, rozglądając się po nim dokładnie, jakby szukał w tym momencie ukrytej kamery, a zaraz potem kogoś, kto wyskoczy w jego kierunku z krzykiem „mamy cię". Niemniej nic takiego się nie wydarzyło, a on był jedyną istotą, która tam była.

      – To jakiś żart – skomentował na głos, będąc zirytowanym.

      Zajął jedno z miejsc przy stole, masując czoło, aby się uspokoić i zrozumieć całą sytuację, w której się znajdował. Jednak nie udało mu się to, więc zaraz rozbrzmiał jego histeryczny śmiech, przerywając cisze.

      Nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim, co przeszedł, nie udało mu się spotkać postaci X, która zaaranżowała to całe przedstawienie, dając mu nadzieję. Uważał, iż musi się ona bardzo dobrze bawić, wiedząc o jego przyjściu i zrobieniu z niego wielkiego idioty, którym właśnie się okazał.

      Gdy, po długiej salwie śmiechu, opanował się, wracając trzeźwym mózgiem do rzeczywistości, spojrzał na krzesło, jakie stało naprzeciw niego na końcu stołu. To właśnie wtedy zwrócił uwagę na niedużą kopertę, która leżała przygnieciona wazonem.

      Natychmiast wstał, podbiegając do papierowego przedmiotu, jakby miał mu uciec i go złapał. Pragnął to jak najszybciej otworzyć, a także dowiedzieć się, czy ma jakąś zawartość, która w jakiś sposób odkupuje brak pojawienia się na miejscu tajemniczego X'a.

      Rozerwał czarną kopertę oraz wyjął zaraz z niej białą kartkę, którą natychmiast rozłożył. Zaraz zdał sobie sprawę, czym był ten papierek i nie mógł po raz kolejny tego dnia uwierzyć w to, co widział.

      Miał w rękach pierwszy list od informatora. Został on napisany na komputerze, a potem wydrukowany, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń przez charakter pisma, co było dobrze przemyślaną taktyką.

      Jaebum głośno przełknął ślinę, zaczynając po chwili czytać treść listu:

Seul,
Korea Południowa


      Na wstępie, dziękuję za przybycie, Lee Jaebum.

      Jesteś pewnie zaskoczony pustą salą, ale nie martw się. Na razie nie planuję więcej takich spotkań, ponieważ cały swój czas przeznaczam na obserwowanie Ciebie, jak korzystasz z cennych informacji, które dostarczam Ci na temat Taeyang i Twojej szefowej.

      Mam też nadzieję, że to, co zaraz tu przeczytasz, również wykorzystasz dla siebie.

      W Taeyang pracujesz już dość długo i zapewne zdajesz sobie sprawę, że Twoja chlebodawczyni, Kim Sohyun, jest trudną osobą, która ma wielu wrogów. Jestem zmuszony Cię ostrzec, nie tylko wy kręcicie się dookoła niej w jakimś celu, co za niedługo bardzo dobrze zauważysz, gdyż jesteś dość inteligentny.

      Kilka razy już się zdarzyło, że ktoś próbował zrobić jej krzywdę. Przykładowo podam jedną z wielu sytuacji, jakie miały miejsce – problem z autem, a dokładniej z hamulcami. Wtedy skończyło się u niej tylko na kilku zadrapaniach i poobijaniu, lecz teraz, gdy już wiemy, że ktoś chce ją zlikwidować, może być tylko gorzej.

      Radzę Ci po prostu uważać na siebie oraz na to, co robią ludzie koło Kim Sohyun. Ta kobieta jest w niebezpieczeństwie, a sam też niebawem możesz w nim być.

X

Odnośniki:
*Nieudany żart Autorki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top