[Rozdział 5]
Andy Grammer - Don't Give Up On Me | Five Feet Apart
– Pani Do Boyoung przyjechała i...
Tylko tyle zdążyła wykrztusić z siebie recepcjonistka w stronę Sohyun i Jaebuma, zanim opuściła pomieszczenie, do którego wkroczyła już po chwili żona byłego prezesa. Kobieta na pierwszy rzut oka prezentowała im swą poważną minę, z jakiej nie bez przyczyny emanował chłód w ich stronę.
– Mamo – rzekła dziewczyna, kiedy wstała z fotela, a następnie ruszyła w kierunku kobiety, gdyż wiedziała, że coś musiało się stać. – Co cię tu spro...
Natychmiast urwała, gdy poczuła niespodziewane uderzenie dłonią, a zaraz po nim przeszywający policzek ból. Była oszołomiona na to brutalne zachowanie wobec niej przy pracowniku, lecz dzięki temu zdała sobie sprawę, w jakim celu kobieta odwiedziła firmę. Przyczyną musiał być pewien bardzo urażony mężczyzna, jakiego odrzuciła.
– Jak śmiesz jeszcze pytać?! Upokorzyłaś Kwak Dohyuna! – Wykrzyczała, wbijając zabójcze spojrzenie w Sohyun, która dalej była tak samo zaskoczona jak stojący niedaleko nich sekretarz. – Chciałam dla ciebie dobrze, a ty tak po prostu zniszczyłaś moje starania!
Te słowa potwierdziły u niej przypuszczenia, co do powodu, przez który kobieta zaszczyciła progi gabinetu prezesa. Od kilkunastu lat zdawała sobie sprawę, że jej obecność w tej rodzinie była tylko do chronienia posady oraz firmy, o którą wcześniej musiał dbać ktoś, kto tego chciał.
Ona niemniej tego nie chciała. Pragnęła innego życia, które pozwoliłoby jej się również wykazać. Pragnęła bycia docenianą przez ludzi, którzy byli „rodziną". Również pragnęła, aby ktoś ją kochał, bez względu na wady, które miała. Niestety zamiast tych pragnień, dostała uczucie, jakie niszczyło ją od środka, a także wizerunek dziedziczki bez zahamowań.
Sohyun odwróciła twarz do kobiety, poprawiając pasmo czarnych włosów. W ten sposób nie po raz pierwszy zakrywała czerwony ślad po spoliczkowaniu, którego doświadczała dość często pod dachem domu.
– Omo, nie wiedziałaś o jego niekorzystnych sytuacjach i zachowaniu? Czy może brałaś pod uwagę tylko jego jakże szlachetne pochodzenie? – Zapytała, uśmiechając się ironicznie, kiedy skupiła na Boyoung spojrzenie. – Tylko diabeł mógł dać nauczkę takiemu potworowi, a ty wysłałaś go w mojej postaci – powiedziała, powiększając swój uśmiech oraz wzruszając ramionami.
Boyoung zamarła po tych słowach. Przypomniała sobie przez tę dziewczynę pewną, zmarłą kobietę, która wyglądała i wypowiadała się identycznie jak Sohyun, a także wstręt, jaki poczuła, gdy została zmuszona, aby przyjąć pod dach jej dziecko, udając przed całym światem dwudziestu siedmiu lat dla niej matkę.
– Jesteś taką samą wariatką jak twoja biologiczna matka – odparła obserwując zmiany w wyrazie twarzy dziewczyny. – Błędem było uznanie cię za własne dziecko oraz wybaczenie zdrady twojemu ojcu.
Do po wypowiedzeniu tego, przeniosła wściekłe spojrzenie na jeszcze bardziej zszokowanego sekretarza, który próbował zrozumieć całą sytuację i ruszyła w stronę wyjścia. Po chwili w pomieszczeniu zostali w dwójkę wraz z panującą dookoła ciszą.
Dziewczyna czuła, jakby dostała drugi raz od niej w policzek, lecz z większą siłą niż poprzedni. Nie spodziewała się w takim dniu jak ten, takich ostrych słów na temat jej prawdziwego pochodzenia, o którym w rodzinie Kimów od dwudziestu lat się nie wspominało.
Muszę stąd zniknąć., pomyślała, rozglądając się po pomieszczeniu, kiedy próbowała opanować nagłe drżenie dłoni. Nie umknęło to uwadze jej sekretarzowi, jaki cały czas analizował sytuację sprzed chwili, porównując do informacji, jakie dostawali z Minkim od informatora.
Sohyun natychmiast ruszyła do szafy, wyjmując zaraz z niej płaszcz, który szybko ubrała, oraz torebkę, w jakiej teraz szukała kluczy do samochodu. Niemniej po chwili zrozumiała, że w niej ich nie znajdzie, więc zaprzestała szukania i odwróciła się w stronę Jaebuma.
– Klucze do auta – powiedziała, pokazując dłoń, aby je oddał.
Jednak on, zamiast tego, podszedł do niej i również z szafy wyjął swój płaszcz, aby przyszykować się do wyjścia. Wiedział, że nie może puścić jej samej, ponieważ gdyby spowodowała wypadek, komuś mogłaby się stać krzywda, a on straciłby pracę za niepilnowanie szefowej w godzinach pracy.
– Odwiozę panią – oznajmił, gotowy do drogi.
Zaczęła przyglądać mu się dokładnie, chowając nadal drżącą dłoń do kieszeni płaszcza. Próbowała zrozumieć, czemu on to zaproponował i zaraz tak się stało. Widziała wszystko po jego współczującym spojrzeniu, którym cały czas ją obdarzał.
Kiwnęła głową, dając tym samym mu znak, że się zgadza i wyszli z gabinetu, kierując się do windy. To właśnie nią mieli zjechać do podziemnego parkingu, na którym stał jej samochód.
Minęli kilkoro przyglądających im się z zaciekawieniem pracowników, którzy już po chwili wymieniali się najróżniejszymi uwagami. Obydwoje zdawali sobie sprawę, że cała firma musiała już huczeć od szeptów na temat nagłej wizyty Do Boyoung, a zaraz miała od jej przedwczesnego opuszczenia biura, jakie często się nie zdarzało.
W ciszy weszli do windy i tak samo z niej wyszli, pokonując zaraz drogę do auta. Dopiero kiedy zajęli miejsca, a następnie uruchomili auto, ich zastój został przerwany przez muzykę, która leciała z radia.
Wyjechali z parkingu na ruchliwą drogę, gdzie ukazała się im słoneczna, wiosenna pogoda, jaką Sohyun podziwiała rozmarzonym spojrzeniem. Miała wrażenie, że ciepłe promienie próbują ją w jakiś sposób pocieszyć w tym szczególnym dla niej dniu, dając tym samym nadzieję na lepsze dni z kwitnącymi wiśniami przy ulicy.
– Dzisiaj jest piąty kwietnia, prawda? – Spytała, zdając sobie sprawę, że to przecież wiedziała.
Jaebum przytaknął, kiedy Sohyun zakładała okulary przeciwsłoneczne, dając jej tym samym pozytywną odpowiedź.
– W takim razie, na światłach skręć w prawo – powiedziała, a zaraz na niej było jego pytające spojrzenie. – Zostawisz mnie przy restauracji „Taeho&Minho" i wrócisz sobie do domu.
Gdy skończyła mówić, Lee bez zadawania żadnych pytań, zmienił ostrożnie pas, zatrzymując się następnie na światłach. Do tej pory był skupiony na jeździe, lecz w tej chwili, kiedy stał przez barwę czerwoną, mógł się dokładnie zastanowić, co chodziło po głowie dziewczyny.
Analizował to, co powiedziała. Piąty kwietnia oraz firma gastronomiczna, serwująca tradycyjne koreańskie dania - tylko jedno przychodziło mu na myśl w tym momencie i chciał to sprawdzić. Niemniej nadal czuł, że brakuje mu jakiegoś, niezwykle ważnego elementu tej wielkiej układanki, jaką stworzyła Sohyun.
Pojawiła się zielona barwa, a oni ruszyli z miejsca, skręcając w kolejną ulicę, którą długo nie jechali. Restauracja, do jakiej chciała się udać dziedziczka, nie znajdowała się daleko, a także była umiejscowiona w bardzo dobrej lokalizacji dla osób, takich jak ona w tej chwili, spragnionych tradycyjnymi potrawami.
Kiedy zatrzymali się, bez słowa pożegnania wyszła z auta. Ruszyła w stronę drzwi, do których zaciekawiony Jaebum odprowadził ją wzrokiem, mając w planach wykonać telefon, do przyjaciela z prośbą, aby coś mu sprawdził w informacjach, jakie do tej pory dostali.
Natomiast ona weszła do lokalu, przejeżdżając spojrzeniem po zadowolonych klientach. Ten fascynujący widok szczęśliwych ludzi, dzięki posiłkom byłej niani, ukazał jej, że chociaż raz podjęła dobrą decyzję w życiu i stało się to trzy lata temu, mimo braku wielkich środków oraz znajomości w tym biznesie.
Niemniej wiedziała, że jej pomoc w rozbudowaniu restauracji była niczym przy błędach, wyrządzonych przez rodzinę. Nie potrafiła zwrócić właścicielce lat życia, jakie straciła w posiadłości Kimów, a tym bardziej syna, który musiał zrezygnować z życia w Korei i udać się za granicę, aby ona mogła żyć tak, jak żyła aktualnie.
Skierowała się w stronę wolnego stolika, będącego w kącie dużego pomieszczenia, po czym usiadła przy nim. Wzięła następnie delikatnie w już spokojne dłonie kartę oferowanych dań. Miała zamiar przejrzeć ją bardzo uważnie, co zaraz wykonała, kiwając na ulubione dania głową.
– Czego tym razem od nas chcesz? – Usłyszała nagle, więc zatrzymała oglądanie znanego na pamięć menu i podniosła spojrzenie na twarz właścicielki.
Kobieta, będąca po pięćdziesiątce, obserwowała bardzo dokładnie Sohyun, kiedy patrzyła na nią. Była świadoma, że wcześniej, czy później dziedziczka Taeyang zjawi się na progach restauracji, aby zjeść tak jak co roku, posiłek.
– Ajumma – odparła zaraz chłodno. – Wiem, że nie jestem tu mile widziana przez to, co się stało z Taeho, ale chcę zjeść twoją zupę z wodorostów – przerwała, próbując uspokoić nerwy, buzujące w głowie myśli oraz wspomnienia na temat chłopaka, o jakim przed chwilą wspomniała po raz pierwszy od dziesięciu lat. – Tylko ty mi ją robiłaś na moje prawdziwe urodziny, gdy u nas pracowałaś.
Mina właścicielki na wypowiedziane przez Kim słowa się diametralnie zmieniła. Do tej pory, na żadnej wizycie od trzech lat dziedziczka nie wspominała o swoim dawnym przyjacielu, z którym w dzieciństwie nie potrafiła się rozstać nawet na krok.
– Możesz zos... – przerwała kobieta, skupiając wraz z zaskoczoną dziewczyną spojrzenie na witającym i dosiadającym się do stolika Jaebumie.
Złapał za menu, zaczynając je zaraz szybko przeglądać. Wiedział, że skoro dowiedział się już o elemencie, którego mu brakowało w układance i odważył się przyjść, chcąc dotrzymać towarzystwa dziewczynie w jej urodziny, musiał wybrać jakiś posiłek, aby nie zostać wyrzuconym z lokalu.
– Jeśli to nie problem, to poproszę „Wspaniałe bulgogi" i czarną herbatę – oznajmił, uśmiechając się do stojącej kobiety. – I wszystko, nawet jej danie, na mój rachunek.
Zdziwiona właścicielka chłopakiem oraz jego zachowaniem, nic nie mówiąc, odeszła, zostawiając ich patrzących na siebie i mierzących się spojrzeniem. Sohyun próbowała w ten sposób zrozumieć, o co mu chodziło w tym nagłym zjawieniu się, a Jaebum robił to, bo chciał ją sprawdzić.
– Miałeś wrócić do domu – rzekła, zakładając ręce na klatce. – Za siedzenie tutaj i rachunek nie dostaniesz wynagrodzenia.
Zaczął przyglądać się jej dokładniej, analizując ją. Chciał wszystko zrozumieć dla siebie oraz swojego planu, związanego z Taeyang, jakie rzeczy mogły się wydarzyć w życiu dziewczyny, że zmieniły ją w człowieka, który był takim jak ona w tej chwili.
– Nie wspominałem, że wracam do domu. To ty tak uznałaś – powiedział, nie zwracając uwagi na zwroty grzecznościowe. – Poza tym, zaczęłaś mi się wydawać bardziej ludzka.
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, zaczynając się zaraz sarkastycznie śmiać, lecz szybko przestała. Widziała po jego minie, że przejrzał ją i jej sposób reagowania na niekomfortowe sytuacje, a także sprawiał od samego początku wrażenie, że mogła mu powiedzieć to, co czuła od zawsze.
Wzięła wdech. Wiedziała, że musi to z siebie wyrzucić, bo kiedy indziej tego nie zrobi.
– Nigdy nie będę wystarczająco ludzka, aby czuć się człowiekiem – oznajmiła, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. – Zostałam tylko maszyną do zarabiania pieniędzy i chronienia posady prezesa, zapominając kim, tak naprawdę jestem, a także nie mając pojęcia, co zrobię, gdy skończę być potrzebna tym ludziom.
Teraz to on siedział zaskoczony. Nie spodziewał się od niej w ogólne odpowiedzi, a dostał tak szczerą, która otworzyła mu oczy. Dzięki niej zdał sobie sprawę, że sam też się stał maszyną do spełnienia zemsty za krzywdę rodziców, co sprawiło u niego dziwne uczucie żalu, jakiego nigdy nie odczuwał.
Wiedział, że musi jedynie wykonać to zadanie. Było to jego celem przyjazdu do Seulu i rozpoczęcia pracy w Taeyang jako osobisty sekretarz dziewczyny. Jednak nigdy nie zastanawiał się, co powinien zrobić, gdy osiągnie to, czego tak pragnie. Nie myślał na tym, jak się zachowa, kiedy już zniszczy jej rodzinę oraz całą spółkę, jaką ona się zajmowała.
– Lubię być prezesem, ale kiedyś to wszystko się skończy – powiedziała z delikatnym, lecz szczerym uśmiechem, powodując, że wrócił on myślami do rzeczywistości. – Po prostu to wiem, a wtedy, odetchnę z wielką ulgą i będę mogła poczuć się wystarczająco jak szczęśliwy człowiek, którego ktoś po prostu kocha.
Kiedy uznali, że są już wystarczająco najedzeni pysznymi oraz tradycyjnymi daniami, Jaebum dotrzymał słowa i uregulował za nich rachunek w restauracji. Następnie, w ciszy wyszli z lokalu, kierując się do auta, które sekretarz zaparkował na parkingu, mieszczącym się po drugiej stronie ulicy.
Stanęli przed przejściem dla pieszych, oczekując zielonego światła, które umożliwiłoby im i zbierającemu się tłumowi dookoła nich, ruszenie w dalszą drogę do własnych celów. Niemniej, gdy nastąpiła zmiana barwy z czerwonej, Sohyun nadal stała w miejscu, skupiając spojrzenie na idącej w jej kierunku znajomej, a także płaczącej postaci.
– Co się stało? – Spytał w końcu Lee, próbując zlokalizować, co zatrzymało jego szefową.
Ta w odpowiedzi uniosła dłoń, dając tym samym znak, aby nic na razie nie mówił, po czym złapała za powód, przez który stała w miejscu, zamiast iść naprzód.
– Uczennica z imprezy charytatywnej? – Zapytała jej, spoglądając na imię i nazwisko, umieszczone na przypiętej do mundurka plakietce. – Han Hyunjin, to ty!
Zaskoczona dziewczyna wytarła słone łzy, które jeszcze przed chwilą spływały po policzkach i przyjrzała się dwójce, zaraz rozpoznając dziedziczkę. Tym samym przypomniała sobie jej pomoc podczas przyjęcia charytatywnego, na jakim nie była w stanie sama sobie poradzić.
– Pani Kim Sohyun, prezes firmy Taeyang...
Spadkobierczyni ironicznie uśmiechnęła się na te słowa, a następnie zaczęła kiwać głową dla potwierdzenia, że to właśnie ona stała przed uczennicą. Zaraz jednak jej mina się zmieniła, gdy znów zwróciła swoją uwagę na mokrą twarz Hyunjin.
– Co ci jest? – Szepnęła do siebie, zastanawiając się nad powodem płaczu, który wcześniej zaobserwowała u licealistki i zaraz dodała półżartem – Ktoś cię prześladuje w szkole?
Uczennica zamarła na pytanie, odrywając skupione spojrzenie od Sohyun. W zamian przeniosła je na stojącego obok Jaebuma, który przyglądał się jej uważnie, wnioskując po chwili, że jego szefowa zgadła przyczynę zmartwień dziewczyny w mundurku.
Te same wnioski, co Lee, wyciągnęła również Kim, zwracając uwagę na natychmiastową reakcję licealistki – zmieniającą się minę z zaskoczenia na przerażenie. Nie wierzyła, że zgadła za pierwszym razem powód płaczu dziewczyny, więc po chwili niezadowolona z takiego obrotu spraw, zaklęła pod nosem, przeczesując dodatkowo dłonią czarne, gęste włosy.
Nagle, kiedy spojrzenie Hyunjin wróciło do Sohyun, ta zaczęła się głośno śmiać. Nie mogła uwierzyć, że los spowodował drugi raz spotkanie tej dziewczyny w takich warunkach, jakby ktoś specjalnie oczekiwał od dziedziczki, iż pomoże zbłąkanej duszy i rozwiąże jej problemy.
– Znowu będę mieszać się w czyjeś życie – oznajmiła już poważnie Kim, a w tym momencie obydwoje, Jaebum i Hyunjin, się na nią spojrzeli z zaciekawieniem.
Próbowali zrozumieć myśli spadkobierczyni, które zaczęły pojawiać się w jej głowie ze zdwojoną prędkością niż zwykle. Niemniej, gdy ukazał się im niewielki, lecz charakterystyczny uśmiech, jaki już potrafili rozpoznać, zrozumieli, że planowała coś wielkiego.
I dużo się nie mylili. Chciała zrobić coś niebywałego, wręcz wspaniałomyślnego dla tej poszkodowanej uczennicy w taki dzień, jak jej urodziny. Ale do tego potrzebna była jedna, bardzo istotna informacja, której nie musiała mówić licealistka ze względu lęk przed oprawcą, co ona bardzo dobrze rozumiała.
– Imię i nazwisko twojego prześladowcy – wypaliła szorstko Sohyun, zdając sobie zaraz sprawę, jak zabrzmiała, dlatego więc odchrząknęła, dodając spokojnie. – Aby ci pomóc, muszę wiedzieć, kto doprowadził cię do takiego stanu.
Widziała po dziewczynie, że walczy ze sobą. Z jednej strony chciała to powiedzieć, aby ktoś jej pomógł, lecz z drugiej, na sto procent, była przerażona z zemsty, która mogła ją spotkać po wypowiedzeniu imienia wraz z nazwiskiem.
Jednak, kiedy Hyunjin zamknęła oczy, oni już wiedzieli, że zaraz wypowie dwa słowa, które nie dawały jej spokoju. Zamiast niego, upokarzanie, uczucie bycia gorszą osobą, a także chęć zniknięcia ze świata, w jakim do tej pory musiała żyć.
– Noh Bum... – wypowiedziała, otwierając oczy, z których znów zaczęły spływać łzy.
– Noh Bum? Ten Noh Bum? – Pytała nie dowierzając Sohyun i patrząc zaraz na Jaebuma, który wyglądał, jakby również kojarzył chłopaka. – Czy syn prezesa firmy telekomunikacyjnej Seol tak się nie nazywa?
Przytaknęli jej głowami, co uszczęśliwiło Kim niezmiernie, ponieważ zrozumiała, że wszystko w tym momencie stało się dla niej łatwiejsze. Zatem, gdy spostrzegła zielone światło na przejściu, ruszyła przodem do parkingu, zostawiając zaskoczonego sekretarza i uczennice w tyle, gdyż już wiedziała, jak może pomóc.
Hyunjin i Jaebum spojrzeli na siebie, nie wiedząc zbytnio, co powinni właśnie zrobić, więc szybko ruszyli, aby dogonić spadkobierczynię. Wkrótce, po pięciu minutach wspólnego spacerku, dotarli do miejsca, w którym stał samochód i wsiedli do niego, wyruszając zaraz w piętnastominutową drogę do domu prześladowcy licealistki, a także znajomej Sohyun, Son Taehee, będącej matką Buma.
Podczas tej krótkiej podróży, uczennica opowiedziała im o wszystkim, do czego był zdolny syn prezesa Seol. Zszokowało to sekretarza dość mocno, mimo że zdawał sobie sprawę, z tego, jakie potrafią być dzieciaki dla innych, tym bardziej w szkołach średnich.
Wjechali na jedno z bogatszych osiedli mieszkaniowych, zaraz zatrzymując auto przed jednym z domów. Z gracją wysiedli, kierując się do drzwi w celu złożenia miłej wizyty niczego niespodziewającego się prześladowcy, któremu Sohyun nie zamierzała odpuścić.
– Jesteś pewna tego, co właśnie robisz? – Spytał niepewnie Jaebum, kiedy zatrzymali się przed wielkim wejściem do domu.
Sohyun odwróciła się przodem do niego oraz zmartwionej Hyunjin, która uświadomiła ją jeszcze bardziej, że nie może zignorować tego, co widziała oraz usłyszała w aucie.
– Jestem tego nawet bardziej niż pewna – odparła nonszalancko. – Poza tym, znam się bardzo dobrze z panią Son Taehee.
Zwróciła się z powrotem do drzwi, dotykając po chwili dzwonka, którego dźwięk głośno rozbrzmiał po mieszkaniu, informując o przybyciu niezapowiedzianych gości, jakimi byli. Niemniej dla niej było bez znaczenia, czy wcześniej uprzedzała, czy nie; skoro zaczęła pomagać uczennicy podczas imprezy charytatywnej, musiała też i teraz.
– Kto znowu czegoś chce?! – Usłyszeli, kiedy otworzyło się wejście, a zza niego wyjrzała wysoka, zadbana kobieta w krótkich włosach.
– Unnie! – Wykrzyczała nagle Sohyun z udawaną radością.
Natychmiastowa zmiana w zachowaniu Kim, zaskoczyła i Jaebuma, który coraz bardziej zaczynał przypuszczać, że jego szefowa nie miała dobrze z głową oraz potrzebowała specjalistycznej pomocy; i Hyunjin, która nie wiedziała, jak powinna reagować na zachowanie starszej.
– Sohyun! – Krzyknęła kobieta, podchodząc do niej. – Nawet nie wiesz, jak miło mi cię widzieć! Mam tyle ci do powiedzenia z wycieczki, którą pomogłaś nam zorganizować! Bum był bardzo zadowolony, co często się nie zdarza!
Kiwała głowa ze zrozumieniem na każde słowo swojej znajomej. Cieszyła się, że miała tak dobry humor, który mogła jej zaraz popsuć dość ciekawą informacją na temat ukochanego i jedynego syna, jakim był Noh Bum.
– Unnie, bo ja właśnie w sprawie Buma przyjechałam... Ale jeśli chcesz, możemy to odłożyć na później – rzekła, udając zatroskaną, a także wzbudzając zaciekawienie w Taehee. - Najpierw opowiedz mi o Bali.
– Co się stało, Sohyun? – Spytała krótkowłosa, odsuwając się od młodszej przyjaciółki i kierując spojrzenie na Hyunjin. – Ona ma taki sam mundurek, co Bum...
– Widzisz, unnie... – zaczęła Kim, podchodząc do uczennicy. – Twój syn zrobił wielką krzywdę mojej podopiecznej. Nie chciałabym kłamać ze względu na naszą przyjaźń, więc muszę powiedzieć to, czego nie chce żadna matka usłyszeć – przerwała, przytulając się do dziewczyny. – Bum prześladuje ją w szkole i nie wyobrażam sobie, jaką krzywdę musi znosić moja kochana Hyunjin.
Zaskoczona tymi słowami Taehee, przenosiła spojrzenie ze swojej znajomej na stojącą przed nią licealistkę. Nie mogła, a może po prostu nie chciała, na początku uwierzyć w to, co chwilę temu była zmuszona usłyszeć od niej.
Była świadoma, że jej dziecko nie należało do najgrzeczniejszych, gdyż jak to nastolatkowie, rozrabiał dość dużo. Niemniej nie docierało do niej, iż Bum może prześladować kogoś ze swoich rówieśników, tym bardziej kiedy ciągle z nim poruszała tematy, dotyczące przemocy.
Jednakże to, co powiedziano jej, nie mogło być kłamstwem, skoro leciało prosto z ust takiej osoby, jaką była prezes Taeyang, Kim Sohyun. Wszyscy dookoła wiedzieli, że ona nie miesza się w żadne sprawy prywatne innych ludzi, gdyż nie miała na to chęci i czasu, a tutaj pojawiła się ona przed nią osobiście, aby rozwiązać problem podopiecznej.
– Moja biedna – powiedziała po długiej ciszy Son, podchodząc do uczennicy. – Jak mogłabym pomóc? Przeprosiny zaraz dostaniesz od tego niewdzięcznego dzieciaka, ale to nie wystarczy przy takiej krzywdzie.
– Unnie, wystarczy, że ją przeprosi i przyrzeknie, że więcej nie tknie Hyunjin, a wtedy nie będziemy wzywać szkolnej komisji do spraw przemocy – odparła Sohyun, zastanawiając się nad tym, jak zabrzmiała jej groźba. – Chociaż miło by było, gdyby napisał przy tobie to wszystko na papierze.
Kobieta kiwnęła głową, przyglądając się ostatni raz zatroskanym spojrzeniem dziewczynie, po czym dodała:
– Już się robi.
Wróciła w bojowym nastawieniu do mieszkania, z którego zaraz szybko wyszła. Tym razem nie była sama, lecz z protestującym głośno chłopakiem. Jego mina zdradzała, że nie był zadowolony z oderwania od obowiązków i przyprowadzenia do gości.
– Masz przeprosić i nie będę się powtarzała już czwarty raz. Twoje argumenty nie są powodami, aby kogoś prześladować – oznajmiła Taehee, przez co Sohyun, Jaebum oraz Hyunjin wywnioskowali, że matka z synem wymienili już w mieszkaniu parę zdań.
– Mamo – zawył Bum, pokazując zaraz palcem na licealistkę. – Gdyby nie chodziła do tej szkoły, nie miałaby problemu. To jej win...
Nie dokończył mówić, gdyż poczuł nagłe uderzenie w tył głowy, którego dokonała jego, już wściekła, matka. Trójka świadków tej sceny, skrzywiła się delikatnie, zdając sobie sprawę, jaki ból musi teraz odczuwać chłopak.
– Moja cierpliwość w tej chwili, gdy to powiedziałeś, się skończyła – oznajmiła wyjątkowo spokojnym tonem kobieta. – Przepraszaj.
Wiedząc, że nie wygra z matką, posłusznie zbliżył się do Hyunjin, na którą nawet nie patrzył. Jego spojrzenie było utkwione w butach, jakby chciał naśladować przepraszającego szczeniaka, wzbudzając w nich współczucie.
– Przepraszam – szepnął przekonująco. – Nie powinienem się tak zachowywać. Przepraszam.
I prawie udało mu się ich przekonać do tego, że przeprasza szczerze, gdyby Sohyun się nie odezwała.
– Zrób to szczerze – wyrzuciła z siebie, mordując go w myślach. – Chyba wiesz, jak się szczerze przepra...
– To mi wystarczy – przerwała jej Hyunjin.
Wszystkie spojrzenia zostały nagle skierowane na podchodzącą do winnego chłopaka dziewczynę. Sohyun nie wierzyła, w to co widzi; chciała, aby ją przepraszał szczerze, lecz Jaebum się tego spodziewał od samego początku, gdyż był niegdyś taki sam, jak ta uczennica.
Rozumiał przez to zachowanie, jak i ją doskonale. Widział po niej, że nie potrafiła długo trzymać urazy do swojego oprawcy, który udawał jeszcze chwilę temu, że czuł się winny w jakimś aspekcie, dlatego też Hyunjin wybaczyła mu.
– Po prostu nigdy więcej nie rób nikomu takiej krzywdy – dodała, odchodząc zaraz od zaskoczonej czwórki.
Sohyun nie dowierzając w to, co właśnie się wydarzyło, ruszyła za licealistką, uprzednio żegnając się spojrzeniem ze znajomą oraz jej strasznym synem. Niestety nie miała szans dogonić szybko idącej Hyunjin na czarnych szpilkach, które zaczynały ją już obcierać, zatem zaczęła się za nią krzyczeć.
– Naprawdę wystarczą ci nieszczere przeprosiny?! Powinien się bardziej postarać!
Uczennica zatrzymała się. Ucieszyło to niezmiernie dziedziczkę, która już po chwili stała obok dziewczyny.
– Pani Kim – rzekła, płacząc. – Dziękuję pani za wszystko, ale to koniec. Tacy ludzie, jak on nigdy nie przyznają się do winy i powinna pani to wiedzieć.
Nagłe westchnięcie spadkobierczyni rozbrzmiało, potwierdzając niestety rację dziewczyny. Wiedziała aż za dobrze, że ludzie podobni do Buma nigdy nie przepraszają, a także nie uznają swoich win, lecz jednak była tutaj i wymagała od niego przeprosin dla Hyunjin, która na nie zasługiwała.
Niemniej nie mogła już nic więcej zrobić, nawet jakby chciała. Dlatego też otworzyła swoją torebkę, wyjmując coś z niej i podając licealistce, która nie wiedziała, jak powinna odebrać gest starszej.
– Gdybyś kiedyś jeszcze potrzebowała pomocy, a ja byłabym w stanie jej udzielić – zaczęła, pokazują na mały podarunek. – Skontaktuj się ze mną. Wszystko masz na tej wizytówce.
Zaskoczona Hyunjin stała wpatrzona w kartonik, jaki dostała. Nie spodziewała się czegoś takiego po Kim Sohyun – kobiecie, która rządziła taką firmą, jaką było Taeyang.
– Pani Kim... Nie wiem, jak powinnam podziękować – szepnęła, zaraz rzucając się jej na szyję, w ramach uścisku.
Teraz zaskoczona była dziedziczka, która przez dłuższą chwilę nie odwzajemniła czułości. Niemniej, gdy w końcu się od siebie odsunęły, wymieniły się delikatnymi uśmiechami, tym samym żegnając.
– To był najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłam sobie zrobić – oznajmiła, kierując spojrzenie na stojącego tuż obok niej sekretarza.
– Brawo, Kim Sohyun – powiedział z podziwem Jaebum, który analizował dotychczasowe zachowanie swojej szefowej. Kompletnie inaczej sobie wyobrażał ją niż była. – Wszystkiego najlepszego.
Słowniczek:
Omo (오모) - koreański odpowiednik angielskiego "Oh my...!", natomiast polskiego "O mój...!". Nie ma to zabarwienia na tle religijnym, wyraża tylko emocje, np. zaskoczenie albo zdumienie.
Unnie (언니) "starsza siostra" - dziewczęta zwracają się tym określeniem do starszych od siebie sióstr, koleżanek.
Ajumma (아줌마) - koreańska pani w średnim wieku (stereotypowo), lecz zwrotu można używać do każdej zamężnej kobiety.
Parę słów od Autorki
Witam wszystkich, którzy dotarli do końca rozdziału!
Ta część była dla mnie jedną z trudniejszych, które do tej pory napisałam. Chciałam tutaj ukazać drugą stronę naszej wybuchowej szefowej oraz jedną z tajemnic rodziny Kimów, nad którą trochę rozmyślałam. Nie byłam do końca pewna, czy wplatać taki wątek, lecz pomyślałam – "A co tam! Napiszę to!" – i tak się skończyło.
Mam tylko nadzieję, że mi się udało, bo jak wspomniałam, łatwo nie było.
Również liczę, że wakacje Wam dobrze mijają. Nadal nie mogę uwierzyć, że to już zleciał miesiąc, a napisałam dopiero trzy rozdziały, które, o dziwo, bardzo dobrze mi szły.
A teraz... Trzymajcie się i ściskam Was na odległość!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top