[Rozdział 15]
Selena Gomez - Kill Em With Kindness
https://youtu.be/HHP5MKgK0o8
Od wtorkowej, zaskakującej i z początku dość chłodnej rozmowy z Jaebumem nie wymieniła z nim ani jednego słowa. Nie wiedziała, co powinna zrobić po wysłuchaniu jego nagłego wyznania. Nie wiedziała, jak powinna na nie zareagować. A tym bardziej nie wiedziała, co powinna zrobić z faktem, że jej serce, mimo woli, zaczęło bić szybciej.
Dlatego uznała, że ma tylko jedno wyjście – unikać go za wszelką cenę.
Przez te kilka dni dała mu więcej pracy poza gabinetem. Musiał robić za nią inspekcje w centrum handlowym. Musiał przebywać na mniejszych spotkaniach, które dotyczyły nadchodzącej promocji firmy na nowy sezon. Musiał nawet jeździć z innymi pracownikami do lokali, które były chętne do współpracy ze spółką Taeyang.
Tymczasem ona, aby nie kusić losu, sama wpadała i wypadała z biura. Gdy zdarzyło się tak, że jakieś pilne dokumenty miał tylko sekretarz, wysyłała w takiej sytuacji neutralną pannę Hong, aby je od niego odebrała, a potem jej dostarczyła.
Zamyślona tym wszystkim, spojrzała na wyświetlacz telefonu. Zegarek wskazywał osiemnastą. Oczekiwała tej godziny już od jakiegoś czasu, ponieważ dopiero teraz mogła w spokoju opuścić gabinet bez ciekawskich spojrzeń pracowników, którzy szeptali na jej temat po kątach, oraz niespodziewanego spotkania z Jaebumem.
Gotowa do wyjścia, bo od półgodziny siedziała w płaszczu oraz z torebką pod ręką, wstała z fotela, chowając telefon do kieszeni. Po chwili, wyłączając uprzednio światło w pomieszczeniu, wyszła z niego i ruszyła szybkim krokiem do windy.
Kiedy weszła do windy, a srebrne drzwi się zamknęły, znów w jej myślach pojawiło się wspomnienie wtorkowego popołudnia. Po części czuła, że Jaebum mówił te wszystkie słowa szczerze, ale z drugiej strony... Miała dziwne wrażenie, że została oszukana.
A przynajmniej tak podpowiadała jej intuicja; że coś w tej historii, którą odkryła, było czymś innym, niż powiedział sekretarz.
Drzwi się otworzyły, rozbrzmiał dźwięk informujący o zakończeniu krótkiej podróży, a Sohyun westchnęła. Wiedziała, że oznaczało to znów jej powrót do szarej rzeczywistości zamiast pomyślenia na temat Jaebuma i jego nagłych słów.
Opuściła windę i tym samym znalazła się na podziemnym parkingu. Stało tam wyjątkowo dużo samochodów, jak na tak późną porę i trochę ją to zaskoczyło, gdyż nie sądziła, że pracownicy mogą siedzieć w swoich pokojach aż tak długo.
Niemniej postanowiła się tym nie przejmować. Do czasu aż nie zaczęła mieć wrażenia, że ktoś za nią idzie.
Przełknęła głośno ślinę, próbując wyrzucić z głowy tę niedorzeczną myśl.
Przecież jesteś na parkingu dla pracowników Taeyang. Mogą tutaj wejść tylko uprawnieni. A to oznacza, że ktoś po prostu idzie do swojego samochodu, który zaparkował dalej., tłumaczyła sobie w duchu, aby się uspokoić.
Niestety nie pomogło to jej. Zaczęła iść szybciej, modląc się, by ta sytuacja była tylko fantazją, a nie rzeczywistością.
Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że jej modlitwy nie zostały wysłuchane przez nikogo. Osoba, która wcześniej za nią spokojnie szła, również przyspieszyła kroku tak jak ona.
Serce zaczęło jej walić. Nie wiedziała, co powinna teraz zrobić, a instynkt, który każdy posiada, krzyczał do niej w tej chwili tylko jedno, ale bardzo ważne słowo: uciekaj!
Tak więc zaczęła biec przed siebie, przez parking, ile miała sił w nogach. Musiała zgubić tę postać, która ją goniła, mimo że było to trudnym zadaniem w tym momencie, ponieważ strach panował teraz nad jej ciałem.
Gdy dotarła prawie na sam koniec parkingu, natychmiast skręciła. Wbiegła między auta, nie martwiąc się, że może jakiś uszkodzić. Teraz dla niej liczyło się własne bezpieczeństwo i zgubienie tej osoby.
Nie myśląc za wiele, schowała się za jednym z aut, aby zobaczyć swojego oprawcę. Zaraz on wbiegł za nią w tłum pojazdów. Rozglądał się, próbując wychwycić, gdzie uciekła. I nagle uznała, że to była jej jedyna okazja, by go zmylić.
Szybko, ale bezszelestnie, wyjęła ze swojej torebki ulubioną szminkę. Następnie, patrząc nadal na tajemniczego oprawcę, zdjęła obcasy, by jej nie przeszkadzały w dalszej ucieczce.
Miała plan. Co prawda, niepewny i nagły, ale mógł sprawić, że uda jej się kogoś zawiadomić i prosić o pomoc. Także znała mniej więcej miejsce na tym parkingu, gdzie mogła się schować, a tym samym obserwować z ukrycia tę osobę.
Dlatego, już po chwili, nie myśląc za wiele, rzuciła kosmetykiem w przeciwnym kierunku. Przy uderzeniu z ziemią, jak oczekiwała, wydał z siebie głośny dźwięk, na który postać od razu zareagowała, gdyż odwróciła się do niej plecami.
Zaraz potem oprawca ubrany w czarne ubrania, ruszył wolnym krokiem w tamtym kierunku. Natomiast ona natychmiast oddaliła się w drugą stronę, z początku idąc szybkim krokiem, a potem biegiem, dopóki nie znalazła się w wyznaczonym przez siebie miejscu.
Małe pomieszczenie ochroniarza nie było idealną kryjówką na taką sytuację, ale tylko tutaj mogła wiedzieć, co się dzieje na całym parkingu. Dlatego też, kiedy się tam znalazła, zamknęła drzwi na klucz i kucnęła pod ścianą.
Nagle, kiedy już czuła, że siedzi stabilnie na podłodze, spojrzała na swoje gołe stopy. Potem rozejrzała się po małym pomieszczeniu, w którym właśnie się ukrywała, a na koniec swoje spojrzenie utkwiła w monitorach.
Na widok mężczyzny, który ją wcześniej gonił, a teraz szukał, ścisnęła mocno wargi. Wszystkie emocje, jakie w niej powstały przez ten czas ucieczki, zaczęły dawać o sobie znać.
Przerażenie. Strach. Brak uczucia bezpieczeństwa. To właśnie one zapoczątkowały u niej łzy, które w tej chwili spływały po jej policzkach, robiąc mokre ślady.
– Dziewczyno, nie masz czasu ryczeć – szepnęła nagle do siebie, próbując oprzytomnieć.
Wzięła swoją torebkę. Natychmiast wysypała wszystkie rzeczy z niej, szukając telefonu. Niemniej nie mogła go tam znaleźć, co znów spowodowało u niej szloch, lecz tym razem oznaczający bezsilność.
Odsunęła się od rozsypanych rzeczy, wiedząc, że nastąpił koniec. Bez telefonu nie mogła wezwać pomocy. Bez niego nikt się nie pojawi, aby jej pomóc.
Jednakże kiedy już myślała, że to koniec, schowała drżące z przerażenia dłonie do kieszeni. W tym momencie cała szansa na wezwanie pomocy powróciła z wyjęciem urządzenia wraz z dłonią z kieszonki płaszcza.
Nie myśląc za wiele, weszła szybko w kontakty. Nie miała pojęcia, do kogo powinna zadzwonić, więc natychmiast wybrała numer pewnej osoby.
Pracownika, z którym od kilku dni nie rozmawiała, ale wiedziała, że w każdej chwili przybędzie jej na pomoc.
Niemniej sekretarz od dwóch sygnałów nie odebrał od niej połączenia.
– Błagam, Jaebum, odbierz ten cholerny telefon – szepnęła, gdy usłyszała trzeci sygnał i przeniosła spojrzenie na monitory, aby ocenić sytuację.
Szybko pożałowała tego ruchu. Mężczyzna, który ją gonił, zatrzymał się nagle i spojrzał w kierunku pomieszczenia, a potem, spokojnym krokiem zaczął iść.
Ruszył w jej stronę. A ona zrozumiała, że ma ostatnią szansę, by się ratować, gdyż on już wiedział o jej kryjówce.
Sygnał czwarty i zaczęła tracić nadzieję, że Jaebum odbierze.
Aż w końcu się udało. Odebrał, a ona, widząc, że oprawca się zbliża, od razu płaczliwie powiedziała:
– Pomóż mi... Jestem w podziemnym parkingu Tae...
– Zaraz będę, nie rozłączaj się – usłyszała poważny ton jego głosu.
– Jaebum, proszę cię, pośp... – urwała, zdając sobie sprawę, że osoba, która ją goniła, stoi już przy drzwiach i próbuje je otworzyć.
Po kilku minutach na jej policzkach znów pojawiły się łzy przerażenia. W tym samym momencie zrozumiała, że drzwi, które były zamknięte, zostały otworzone.
Strach przejął jej całe ciało. Upuściła telefon z dłoni. Zaczęła się na kuckach cofać do tyłu. Lecz nic nie zatrzymało mężczyzny, który przed chwilą się na nią patrzył, a teraz się do niej zbliżał.
– Sohyun?! – Usłyszała krzyk z telefonu, ale nie odpowiedziała.
Była zbyt przerażona, ale mimo to, drżącą dłonią szukała czegokolwiek na podłodze, co mogłoby się jej przydać do obrony. Ale niestety nic nie udało się znaleźć.
Głośno krzyknęła, gdy postać się nad nią gwałtownie nachyliła. Próbowała się wyrwać, lecz kiedy dotknął jej szyi i zabrakło tchu, zamilkła.
Próbowała się szarpać. Próbowała walczyć. Próbowała złapać każdy, nawet niewielki oddech. Ale nie mogła. On był dużo silniejszy od niej i przyciskał swoje dłonie coraz mocniej do jej szyi.
Przerażenie, płacz... Czyli taki będzie mój koniec?, pomyślała, gdy zaczęła czuć, że nie ma już siły, by walczyć.
Powoli zamknęła powieki. Wiedziała, że koniec był bliski i nie miała wystarczająco siły, aby walczyć. Po prostu przegrała.
Aż nagle resztkami sił otworzyła oczy i złapała oddech. Upragniony oddech, bo ręce kata puściły szyję; już go nie było. Zamiast oprawcy widziała osobę, która zaprzątała ostatnio jej myśli przez całe dnie.
Coś ciągle do niej mówił, ale ona nie słuchała. Dla niej liczyło się tylko to, że koszmar się już skończył, więc mogła w spokoju zamknąć oczy.
Wiedziała, że już teraz była bezpieczna.
– Słyszałem dokładnie – oznajmił znajomy jej głos gdzieś w tle. – Jestem na tysiąc procent pewny, że powiedział imię i nazwisko tego socjopaty. On musi stać za tym i innymi wypadkami!
– Nie zdziwi mnie, jeśli to... – urwał drugi głos, który wydawał się rozbrzmiewać gdzieś bliżej jej. – Sohyun?
Szept rozbrzmiał teraz nad jej głową, a ona od razu rozpoznała, kto do niej właśnie mówił.
Była to osoba, którą chciała w tym momencie najbardziej zobaczyć. Była to osoba, której chciała najbardziej podziękować. Była to osoba, która ją dzisiaj uratowała.
Tą osobą był wpatrzony w nią Lee Jaebum. Zmartwiony wcześniejszą sytuacją, zmęczony całą nocą siedzenia przy jej szpitalnym łóżku i, co najważniejsze, zakochany w niej bez pamięci, Lee Jaebum.
A ona, Kim Sohyun, niezdająca sobie jeszcze sprawy o coraz większym uczuciu do niego, leżała i z wdzięcznością patrzyła w jego piękne, ciemne oczy. Przez ten widok zapomniała o całym świcie, intrygach oraz rozmowach, które do tej pory słyszała. Pragnęła jedynie zatapiać się dalej w spojrzeniu chłopaka.
– Wszystko w porządku? – Spytał, przerywając ich wspólną, a zarazem magiczną ciszę.
Sohyun jednak nie odpowiedziała. Zamiast tego, nie zwracając uwagi na bolące ciało, lekko podniosła się i czując napływające łzy, szczerze przytuliła go.
Natomiast on, nie wiedząc, co powinien zrobić w tym momencie, odwzajemnił delikatnie uścisk.
– Dziękuję.
Po tych słowach przytuliła się do niego mocniej, ukrywając łzy i nie zdając sobie sprawy, że jego serce zaczęło bić mocniej.
Parę słów od Autorki
Niestety w styczniu nie będzie rozdziału.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top