[Rozdział 12]

Selena Gomez – The Hearts Wants What It Wants

      Nastąpiła sobota. Męczący dzień, podczas którego mieli dobrze ukazać swoje talenty aktorskie, aby zdjęcia wydawały się prawdziwe. Byli przecież świadomi, że od wtorku posiadali niechciany ogon w postaci pewnego mężczyzny, zatrudnionego na polecenie ciekawskiej matki Sohyun.

      Dlatego też, w piątkowy wieczór postanowili zaplanować cały następny dzień „od A do Z". O umówionej godzinie mieli się spotkać na podziemnym parkingu, skąd wyruszyć na smaczny obiad we włoskiej restauracji. Następnie, po zakończeniu jedzenia, uznali, że dobrym pomysłem będzie wyjście do kina, aby chociaż przez chwilę odpocząć w mrokach sali od ciągłego udawania pary.

      Te zamierzenia wypełnili bez większych problemów. Dopiero, kiedy mieli opuścić budynek konkurencyjnego centrum handlowego, w którym spędzili na razie dwie godziny, się one pojawiły. A wszystko było winą wypowiedzi Sohyun, w jakiej poinformowała Jaebuma, że nie ma się w co ubierać.

      Tak więc, po tych słowach, zrobili przystanek w sklepie z odzieżą. Ona, jak wielki znawca, przechadzała się między stojakami, na których wisiały ubrania. Szukała w ten sposób czegoś, co by się jej bardzo spodobało.

      Tymczasem on, obserwował ją uważnie i wysłuchiwał krytycznych komentarzy na temat ubogiego asortymentu sklepu. Z każdym padającym słowem z jej ust, machał głową z niedowierzaniem, próbując opanować uśmiech.

      Cisza między nimi nastała dopiero, gdy dotarli do końca lokalu. To właśnie tam, przy wielkiej ścianie, znalazła kilka, najróżniejszych sukienek, które szybko złapała i niczym dziecko z zabawką, ruszyła do przymierzalni.

      Po jakimś czasie, wczuwając się w rolę, zjawiała się przed nim, siedzącym na sofie, w różnych sukienkach. Jedne były żółte z kwiatowymi wzorami, drugie długie i czarne jak smoła, a trzecie krwistoczerwone, podkreślające jej jasną twarz. Niemniej w jego pamięci najlepiej utkwiła niebieska, prosta kreacja, która idealnie pasowała do Sohyun.

      Gdy ujrzał ją tak ubraną, oniemiały wyprostował się. Czuł, że dosłownie odebrało mu mowę. Po prostu nie był w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa, ponieważ jego myśli nagle zaczęły krążyć wokół niej oraz tego, jak pięknie się prezentowała.

      – Twoja reakcja mówi, że wyglądam w tym zjawiskowo – skomentowała, odwracając się do dużego lustra, aby ukryć uśmiech zadowolenia.

      Przyjrzała się odbiciu uważnie, oceniając raz jeszcze swój wygląd i dotknęła delikatnego materiału dłonią. Przez myśl jej nie przeszło, że jedna, zwykła sukienka była w stanie powalić na kolana kogoś takiego, jak Jaebum, który właśnie odchrząkając, oderwał od niej spojrzenie.

      Jego zachowanie spowodowało u niej miłe uczucie szczęścia. Dzięki temu, jak przed chwilą zareagował, miała również wrażenie, że naprawdę była na randce, na której świetnie spędzała czas z ukochanym partnerem, nie martwiąc się niczym.

      Zaraz jednak, przypomniała sobie rozmowę Jaebuma w szpitalu oraz podejrzanego Kang Minkiego. To sprowadziło ją do rzeczywistości, gruntownie upominając, że była tylko i wyłącznie na udawanej randce, która znaczyła dla nich tyle, ile wyjście służbowe.

      Ruszyła z powrotem do przymierzalni, w której założyła swoje ubrania. Po chwili, będąc gotową, wzięła w dłonie torebkę oraz wszystkie sukienki, jakie założyła do tej pory i wyszła na salę, mierząc zaraz z sekretarzem w kierunku kas.

      Nagle, kiedy stanęła przed ladą i położyła na niej ubrania, utkwiła spojrzenie na olbrzymiej ścianie z garniturami, do której z jakimś niewytłumaczalnym zainteresowaniem podeszła. Następnie, dotykając palcami materiału, złapała za jeden zestaw w odcieniu granatu, przybliżając go bez uprzedzenia do idącego za nią Jaebuma.

      – Przymierz to – powiedziała, zaskakując jego i samą siebie.

      Natychmiast wcisnęła mu garnitur w dłonie. On natomiast otworzył buzię, chcąc zaprotestować. Postanowił jednak tego nie robić przez dziwne spojrzenie Sohyun, które pierwszy raz u niej widział i wycofał się do przymierzalni.

      – Co ja robię? – Szepnęła do siebie, przenosząc znów spojrzenie na ścianę.

      Po kilkunastu minutach, elegancko ubrany Jaebum pojawił się przed nią. Nie ukrywał, że zakładając to, czuł się jak jakaś zabawka, która zaraz zostałaby wyrzucona do kosza na śmieci. Ale, kiedy stanął przed nią i zobaczył jej natychmiastową reakcję, to odczucie natychmiast w magiczny sposób zniknęło.

      Zrozumiał, że warto było założyć garnitur, który oczarował Sohyun. A także spowodował walkę samej ze sobą.

      Rozum podpowiadał jej, że nie powinna się nim tak zachwycać. Przecież nie wiedziała, jakie miał intencje względem niej, ale... Właśnie, pojawiło się u niej to znane „ale", czyli coś płynące z głośno bijącego serca na jego hipnotyzujący widok, od którego nie mogła oderwać spojrzenia.

      I przegrała w tej walce. Przyznała w myślach, że wyglądał idealnie w granatowym zestawie, który mu podała. Naprawdę się jej w nim podobał.

      – Ten garnitur jest dla pana idealny! – Rozbrzmiał melodyjny, kobiecy głos.

      Natychmiast oderwali od siebie zafascynowane spojrzenia, przekierowując je na młodą pracownicę, która wyminęła Sohyun i jak zaczarowana podbiegła do Jaebuma.

      – Naprawdę pan dobrze wygląda – kobieta ciągnęła dalej, dotykając dłonią ramienia chłopaka. – Jakby uszyto go specjalnie dla takiego mężczyzny!

      Wyczuwając z każdą kolejną sekundą, dziwnie narastająca złość, dziedziczka głośno prychnęła. W ten sposób skupiła na sobie pytające spojrzenia sekretarza oraz pracownicy, którzy w ciszy oczekiwali jej słów.

      – Nie sądzę – oznajmiła, wyginając jak nigdy nic, usta. – Dam ci coś innego.

      Odwróciła się przodem do ściany, oddychając głęboko. Próbowała tak opanować nagłe zdenerwowanie na widok ciemnowłosej kobiety oraz tego, że dotykała Jaebuma, jakby do niej należał.

      Opanuj się, dziewczyno., pomyślała, łapiąc za brązowy zestaw, który zaraz podała w jego dłonie.

      – Spróbuj to przymierzyć – powiedziała zachęcająco.

      Tak też zrobił, oszałamiając po raz kolejny swoim wyglądem Sohyun. Była wpatrzona w niego z wielkim podziwem, jak w najpiękniejsze dzieło sztuki i nie mogła tego zmienić. Jej ciało po prostu nie chciało słuchać rozumu, który nakazywał natychmiast oderwać spojrzenie.

      – Ten garnitur już jest pana – przyznała zachwycona pracownica, która zaraz złapała go po ramię. – Mam na myśli, że idealnie wygląda i może być pan na spokojnie modelem!

      Sohyun spiorunowała kobietę spojrzeniem, co nie umknęło uwadze wpatrzonego w nią Jaebuma, i głośno połknęła ślinę. Próbowała opanować nagle buzującą w niej złość, jednakże widząc, że ciemnowłosa przykleiła się do niego, nie dała rady.

      Ruszyła w ich kierunku. Po chwili z gracją wepchnęła się w między nich, udając, że się przygląda z bliska sekretarzowi, który był niezwykle zaskoczony zachowaniem swojej szefowej.

      – Nie wygląda tak dobrze... Macie może coś innego?

      Wróciła na wcześniejsze miejsce, dotykając delikatnie dłonią materiałów. Bardzo uważnie wybierała z kilkudziesięciu garniturów, aż w końcu sięgnęła. Tym razem padło na czarny, na który pokiwała głową z uznaniem.

      Natomiast Jaebum widząc go, ciężko westchnął. Czuł, że nie ma tu nic do powiedzenia, więc z powrotem ruszył do przymierzalni.

      – Musi być mu bardzo trudno – odezwała się pracownica, kiedy Sohyun znów przeglądała zestawy. – Twój narzeczony wygląda we wszystkim dobrze, ale mimo to, pewnie mu ciężko przebywać w towarzystwie takiej piękności, jak ty.

      Zaskoczona słowami ciemnowłosej, spojrzała na nią z niedowierzaniem. 

       – Narzeczony? I ja piękność? – Spytała zaskoczona, skupiając na sobie uwagę kobiety. – Nie spodziewałam się w tym momencie takich słów, ale... – przerwała, odrywając od niej spojrzenie oraz podchodząc bliżej ściany z garniturami, które dotykała. – To, to i to... O, i jeszcze te wszystkie z góry w odcieniu granatu – wskazała młodej kobiecie, do której powróciła z miłym spojrzeniem. – Proszę je zapakować.

      Wszedł do mieszkania, uprzednio wpisując z wielkim trudem kod. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na panującą dookoła ciemność i pokonał niewielki korytarz, dostając się do dużego, wyjątkowo posprzątanego salonu z widokiem na zasypiający Seul.

      Głośny dźwięk, który miał zwrócić uwagę Minkiego, rozbrzmiał w pomieszczeniu, gdy Jaebum rzucił na podłogę kilkanaście sklepowych toreb. Były w nich najróżniejsze garnitury, koszule w każdym odcieniu, jaki znalazła Sohyun w sklepach oraz kilka par butów, których pewnie nie będzie miał nawet okazji założyć.

      Położył się na wygodną kanapę, aby przez kilka minut odpocząć. Przymknął powieki, rozkoszował się piękną ciszą, która po całym dniu chodzenia po sklepach, butikach i innych, mało znaczących dla niego salonach, była zbawieniem dla uszu.

      Ten dzień był ciężki dla niego bez dwóch zdań. Ciągle coś musiał przymierzać, słuchać oczarowanych ekspedientek i tym samym trochę złej szefowej, a na koniec nosić torby z produktami.

      Niemniej z drugiej strony, gdzie pomijał zmęczenie, był niezwykle zadowolony. Po raz pierwszy od przyjazdu do rodzinnego kraju miał normalny dzień jak szary człowiek. Przez ten czas, który spędził z Sohyun, ani razu nie pomyślał o swoich problemach oraz malejącej chęci zemsty.

      Cieszyło go to, a tym samym zaczynało coraz bardziej martwić.

      – Co to jest? I jakie są powody, że przyniosłeś to do mojego mieszkania? – Odezwał się Minki, stając nad torbami.

      Jaebum otworzył powieki, zapominając o swoich rozmyślaniach i podniósł spojrzenie na kolegę.

      – Prezent. Weź sobie, co chcesz – odparł, przyglądając się podchodzącemu do zakupów chłopakowi. – Sohyun to wszystko kupiła.

      Słysząc ostatnie zdanie, Minki nagle odskoczył jak poparzony od toreb. Następnie, utkwił przerażone spojrzenie w przyjacielu.

      – Sprawdziłeś, czy tam nie ma żadnej bomby? Ta kobieta jest nieobliczalna, co obaj doskonale wiemy po tej cholernej aukcji!

      Jaebum posłał mu niewinny uśmiech.

      – Niestety nie sprawdziłem – odparł z przerażeniem, na co młodszy spojrzał na niego z niedowierzaniem przez jego słowa, jaki i zachowanie, które z dnia na dzień się zaczynało zmieniać dzięki spadkobierczyni Taeyang.

      – Pytam na wszelki wypadek... – zaczął, wskazując na siebie Minki. – Gdybym miał jakiś wypadek w twoim towarzystwie, to dostanę jakieś niewielkie odszkodowanie?

      Śmiech Jaebuma rozbrzmiał w salonie na poważny ton przyjaciela, który również zaczął się po chwili dziwnie śmiać.

      Niemniej dzięki tej małej sytuacji obaj coś ważnego zrozumieli.

      Zrozumieli, że ostatnio w ogóle się wspólnie nie śmiali. Zrozumieli, że ostatnio w ogóle nie rozmawiali na zwykłe, ludzkie tematy. Zrozumieli, że ostatnio w ogóle nie byli sobą z dawnych lat.

      Zdali sobie sprawę, że jedyne, co ostatnio zajmuje ich czas to plan. To było to, co ich zatrzymywało w rozwijaniu tej długiej przyjaźni. Jego realizacja stała się celem. Ciągle dążyli do wykonania go, bo miało być dla nich coś wielkiego.

      Jednakże czy teraz był on tak ważny? Czy może priorytetem stała się ochrona i trwanie przy boku Sohyun, którą mieli niegdyś pogrążyć, a wraz z nią całe Taeyang?

      Im samym było trudno odpowiedzieć na to pytanie, dlatego też ich beztroski śmiech, który blokował zmartwienia, trwał między nimi przez dziesięć minut.

      Dopiero gdy obaj ucichli... Dopiero gdy obaj wrócili do szarej i brutalnej rzeczywistości... Wiedzieli, że trzeba coś postanowić, lecz żaden nie wiedział, co powinien powiedzieć.

      – Hyung, dawno cię takiego nie widziałem – rzekł po długiej ciszy Minki. – Mam też wrażenie, że od poznania jej jesteś mniej gburowaty, a sam przecież wiesz...

      Ich spojrzenia się spotkały i nie musieli nic sobie mówić. Wiedzieli wszystko w tym przyjacielskim spojrzeniu.

      – Nie możesz się w niej zakochać, bo nici z naszego planu.

      – Wiem – odparł zrezygnowanym głosem Jaebum, patrząc na sufit z wyczekaniem na jakiś znak, który powie mu, co powinien zrobić.

      Niemniej żadna wiadomość się nie pojawiła, więc jedynie, co mógł powiedzieć sobie na pocieszenie, rozbrzmiało szeptem po cichym salonie:

 – Ale serce zawsze będzie chciało, czego chce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top