Part 6
Jesteście kochani, najwspanialsi i najważniejsi. Tylko dzięki wam mam ochotę pisać. Wiem, że od dłuższego czasu, podajże od lipca, moje aktualizacje są nieregularne... Ale dziękuję wam bardzo za wyrozumiałość. Może większość z was nie wie, ale jestem starą dupą (23) i na co dzień pracuję. Nie mam już tak dużo czasu na pisanie i robię wszystko co mogę, żeby wam coś wrzucać. Dziękuję każdemu z osobna za wiadomości prywatne, bo chyba nie zdajecie sobie sprawy ile one dla mnie znaczą. Każde słowo - pozytywne, negatywne, jest dla mnie ważne. Ktoś z was napisał mi, że Boss jest "mało znany", ale uwierzcie mi, że to co mam jest dla mnie moim osobistym sukcesem. I nie mogłabym prosić o więcej. Nie jestem osobą, która się reklamuje. Mam jednego posta na ls fanfiction i na ls polska i to mi starczy. Nie chcę pisać o Bossie pod każdym postem o jakieś ff, bo to nie na tym polega. I dlatego cieszy mnie, że to właśnie wy - z własnej woli, go reklamujecie, polecacie znajomym.
Kochani! Boss przekroczył 218 k wyświetleń i to jest wasza zasługa. Z mojej strony mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną przez te kolejne parędziesiąt rozdziałów.
Tak bardzo wam, kurwa, dziękuję!
Bardzo słaby smut :(
edit: usunęła mi się publikacja! Przepraszam za spam!
_________________________________________________________
* Niall POV *
Joseph Geobbels powiedział kiedyś : "Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą." Całkowicie się z tym zgadzałem. Byłem kłamcą, który dzięki temu zdobył miłość i rodzinę, ale i także ją stracił. I nie wiem czy bym coś zmienił. Nie jeśli miałbym go nie poznać.
Czasami wyobrażałem sobie jak mogłoby wyglądać nasze spotkanie, gdybyśmy nie byli tymi, którymi byliśmy. Ja pracowałbym za marne grosze, marudząc swoim najlepszym przyjaciołom o tym jak bardzo niesprawiedliwe było moje życie. Mógłbym być nawet nauczycielem muzyki! Pewnego piątkowego wieczoru, po ciężkim tygodniu z małymi potworami, bo tak nazywałbym swoich uczniów, wyszedłbym do baru na piwo. Wyciągnąłbym Louisa i Liama, z którymi oczywiście bym się przyjaźnił, marudziliby chwilę, ale po chwili by mi ulegli. Wszyscy by mi ulegali!
Byłby piątek, a bar pękałby w szwach. Mielibyśmy problem ze znalezieniem miejsca, aż w końcu Liam zauważyłby dwóch chłopaków, w naszym wieku, którzy siedzieli przy dużym stoliku. Louis podszedłby do nich, od razu wchodząc w tryb Tommo flirciarza. Ale na widok Harrego, pierwszy raz w życiu zabrakłoby mu słów. Wpatrywaliby się w siebie, a ich uśmiechy poszerzały by się z sekundy na sekundę. Miłość od pierwszego wejrzenia. Chwilę później wszyscy siedzielibyśmy przy jednym stole, rozmawiając jakbyśmy znali się całe życie. A ja ciągle nie mógłbym uwierzyć w to, jak piękny był Zayn. Ale nie zaskoczyłoby między nami od razu. Przynajmniej nie tak jak pomiędzy Louisem, a Harrym, którzy zniknęliby po dwóch godzinach, żeby obciągnąć sobie w kiblu. Wieczór skończyłby się za szybko, ale nie rozstalibyśmy się bez wymiany numerów. Harry i Louis tęskniliby za sobą, zanim dobrze by się rozstali.
Później ja i Zayn spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu, gdy Larry bzykałby się po kątach, a Liam pakowałby na siłowni. Po czasie nie moglibyśmy się od siebie oderwać. Wzięlibyśmy ślub, gdzieś na egzotycznej plaży, zaadoptowalibyśmy dwójkę, albo i trójkę dzieci i żylibyśmy długo i szczęśliwie.
Ale życie nie było bajką, a my nie poznaliśmy się w barze. Poznaliśmy się, bo miałem zadanie do wykonania, kłamstwa do powiedzenia. Gdyby nie to, że oszukiwałem, nigdy byśmy się nie poznali. Ani ja i Zayn, ani Harry i Louis... I może Louis byłby bezpieczny. Mogłem przyznać się do tego, że kłamałem o mojej tożsamości i zamiarach, ale to co czułem było prawdziwe. Chryste, ja naprawdę tego nie planowałem. Zakochać się w kryminaliście, samemu będąc po stronie prawa? Pierdolony paradoks. Śmiechu warte, serio.
I nawet kiedy cały mój świat runął, rozpadł się na małe kawałeczki... Ja nie chciałem się poddać. Chociaż miałbym odbudować go gołymi rękami. Cegła po cegle. Ale musiałem uszanować prośbę Zayna, zrozumieć go. To nie ja byłem oszukiwany przez tyle czasu, a on. To ja sprawiłem, że jego serce zostało wyrwane. Chciałem zabrać cały ból jaki mu sprawiłem. Pomóc mu w uldze, pomóc mu zapomnieć. Ale o czym? O mnie? O tym co nas łączyło? Czy Zayn chciałby wymazać z pamięci czas, który razem spędziliśmy? Jeśli byłbym na jego miejscu z pewnością wolałbym o tym nie pamiętać.
Najgorsze było to, że nawet wtedy, gdy prawda wyszła na jaw, ja nadal musiałem być agentem. Gdyby nie sytuacja z Louisem to z pewnością bym to w pizdu rzucił. Odszedłbym z SIS byleby tylko móc być z Zaynem. Jeśli oczywiście by mnie przyjął.
L.A. było upalne. Czekałem na jakiś znak od Harrego albo Liama, żebym mógł wkroczyć do akcji. Marysia i Ola nadal szukały resztek notatek od Karny, ale bez powodzenia. Czułem się bezużyteczny.
Właśnie smarowałem ramiona kremem z filtrem, gdy ktoś zatrzymał się, przy moim domu, z piskiem opon. Jakiś kształt mignął mi przed oczyma, gdy przebiegał podwórko. Jebane słońce, znowu mnie oślepiło. Chwyciłem swojego glocka i po cichu skierowałem się w stronę drzwi. Usłyszałem ciężkie kroki. Osoba, która wtargnęła do mojej posesji była nieostrożna. Najwidoczniej nowicjusz. Jednak po chwili go zobaczyłem. Mojego męża, biegnącego w moją stronę ze łzami w oczach. Opuściłem pistolet, wychodząc mu na przeciw. Wpadliśmy sobie w ramiona.
- Zayn - załkałem, biorąc głęboki oddech.
Jego słodki zapach uderzył w moje nozdrza. Pachniał domem.
- Niall, kotku - westchnął, mocniej zaciskając wokół mnie ramiona. - Kocham Cię, kocham - mamrotał, obcałowując moją twarz.
- Przepraszam - powtarzałem niczym modlitwę. - Tak bardzo cię przepraszam skarbie.
- Nie rób mi tego nigdy więcej - poprosił. - Nie przeżyję tego drugi raz.
- Cokolwiek. Cokolwiek zechcesz Zayn, tylko mnie kochaj.
Usiedliśmy na kanapie, cały czas się przytulając. Zayn pozwolił mi, abym znowu mu wszystko opowiedział. Czułem się jak grzesznik spowiadający się ze swoich grzechów. Ale tym razem było inaczej. Nie bałem się powiedzieć prawdę. Dlatego gadałem i gadałem, a on uważnie słuchał zadając mi pytania. Zamilkłem dopiero, gdy sen i głód dał o sobie znać. Zamówiliśmy pizze, połowę z kurczakiem i brokułami dla niego i z pepperoni dla mnie. I było tak jakbyśmy nigdy się nie pokłócili.
Położyliśmy się na łóżko, które jeszcze kilka godzin temu wydawało mi się za duże. Całowałem go wolno, bojąc się, że go wystraszę. Ale on nie uciekał, a wręcz przeciwnie. Lgnął do mojego ciała, uśmiechając się przy moich ustach.
Na dworze było ciemno, ale i tak mogłem zobaczyć każdy szczegół jego twarzy. Pełne, lekko wydęte usta, długie rzęsy rzucające cień na jego policzki. Błyszczące, pokazujące miłość, brązowe oczy. Położyłem dłoń na nagiej, karmelowej klatce piersiowej Zayna, lekko drapiąc skórę. Przemieścił się tak, że nade mną górował, jego kolana ciasno przylegały do moich bioder. Nachylił się i zanim znowu mnie pocałował, oblizał usta. Mruknąłem z uznaniem, czując jak powoli przemieszczał wargi od mojej szyi po ramiona, a na wrażliwym miejscu, tuż za moim uchem kończąc. Jęknąłem cicho, a on zaczął ssać i lizać skórę na moich obojczykach. Wiedziałem, że malinka, którą robił, następnego dnia będzie ogromna i bordowa. Chciałem, żeby oznaczył mnie całego.
Skopałem z nas koc, żeby w końcu móc się o niego otrzeć, Zayn zakołysał biodrami, a ja jęknąłem głośno. Jedynym materiałem, który nadal nas od siebie oddzielał pozostały bokserki i jeszcze nigdy nie chciałem być nagi, tak jak w tamtej chwili.
Pozwoliłem moim dłoniom podążyć jego tors. Śledziłem palcami każdą bliznę i bruzdę jakbym chciał nauczyć się ich na nowo. Na dłużej zatrzymałem się na jego sutkach, drażniąc je kolistymi ruchami, aż stwardniały. Czułem jakbym płonął, a nawet dobrze go nie dotknąłem. Zayn warknął gardłowo, wychodząc naprzeciw moim biodrom.
- Jak ja za tobą tęskniłem - szepnął, odnajdując moje usta. - Nie mogę bez ciebie żyć Niall.
Przeturlaliśmy się tak, że ja byłem na górze. Jego dłonie od razu zacisnęły się na moich pośladkach, zmuszając mnie, żebym mocno się o niego otarł. Miałem wrażenie, że tylko kilka ruchów biodrami dzieliło mnie od spełnienia. Czułem twardność jego erekcji, która mimo bielizny, znalazła się między moimi pośladkami. Wiedziałem jak wilgotna była jego główka, wydzielając coraz więcej preejakulatu.
- Proszę - mruknąłem, wkładając palce pod gumkę jego bokserek. - Potrzebuję cię Zaynie.
Zayn uniósł swoje biodra, ułatwiając mi ściągnięcie z niego bielizny. Chwilę później i ja byłem nagi i tak bardzo potrzebowałem go w sobie. Pocałowałem go mocno, od razu pozwalając jego językowi, aby wślizgnął się do moich ust. Po omacku sięgnąłem do szafki, tej obok łóżka, i sprawnym ruchem wyciągnąłem z niej lubrykant. Nie miałem prezerwatyw, bo od dłuższego czasu ich nie potrzebowaliśmy. Tylko teraz... Nie wiedziałem czy miał kogoś czy nie. Ale Zayn nie był głupi. Gdy tylko przestałem kołysać biodrami, zacisnął palce na moich biodrach.
- Nie było nikogo innego - szepnął, jakby czytając mi w myślach. - Tylko ty.
Uśmiechnąłem się przez łzy, odpowiadając krótkie "tylko", zanim rozsmarowałem przeźroczysty żel na moich palcach. Mój mąż patrzył na mnie jakby głodował, jakby był spragniony. I wiedziałem, że na mojej twarzy było dokładnie to samo. Zbyt długo byliśmy osobno.
Zadrżałem.
Otwierałem się szybko i gwałtownie. Bolało, ale byłem zbyt zniecierpliwiony, żeby móc dłużej czekać, ale Zayn złapał za mój nadgarstek.
- Robisz sobie krzywdę - stwierdził, rozlewając lubrykant na swoje palce. - To ma być dobre dla nas obu - uśmiechnął się, przyciągając mnie za szyję.
I nagle przestaliśmy się śpieszyć. Zayn powoli, delikatnie wsuwał i wysuwał ze mnie palec, zataczając nim kółka w moim wnętrzu. Moje biodra same poruszały się w ósemkę, chcąc więcej i mocniej, ale z drugiej strony nic nie chciałem zmieniać.
Przygryzłem wargę, aby zatrzymać każdy jęk czy pomruk, ale Zayn dodał drugi palec, a ja zapłonąłem na nowo. Nachyliłem się nad nim, łapiąc w zęby jego dolną wargę, by chwilę później mocno ją zassać.
- Jesteś piękny - westchnąłem, ujeżdżając jego palce.
Zayn uśmiechnął się, oddychając ciężko.
- Mogę być na górze? - zapytałem, a on pokiwał głową.
- Kurwa kotku - jęknął, posuwając mnie mocniej, ale niechlujnie.
Wyciągnął ze mnie palce, a ja westchnąłem. Sięgnął za mnie, żeby móc w końcu, Boże w końcu, dotknąć swojego penisa. Jego ręka poruszała się szybko, gdy rozprowadzał żel na całej swojej męskości.
- Nie dojdź - powiedziałem, cofając biodra do tyłu.
Zayn przytrzymał swojego penisa, gdy się o niego ocierałem. Główka, kolistymi ruchami, drażniła moje wejście, aż pozwoliłem, żeby wślizgnęła się do mojego wnętrza. Odebrało mi dech, mój mąż warknął.
- Jesteś taki cudowny - pochwalił mnie Zayn, trzymając moje biodra. - Taki ciasny, taki mokry.
Całkowicie na nim usiadłem, mój tyłek dotykał jego ud, które napinały się i trzęsły. Byłem tak wspaniale pełny. Zacząłem ujeżdżać go jakby moje życie od tego zależało. Nie interesowało mnie pieczenie w moich nogach, ani ból mojego tyłka. Chciałem poczuć jego spełnienie, chciałem, żeby wypełnił mnie całkowicie. Zayn ponownie złapał moje pośladki, trzymając je mocno, gdy wychodził na przeciw moim ruchom. Gdy ja spadałem w dół, on pchał w górę. Jęczałem głośno, ciągnąc swoje włosy. Przeturlaliśmy się, Zayn był między moimi udami. Pieprzył mnie mocno, upewniając się, że za każdym razem uderzał moją prostatę. Schowałem twarz w dłonie, chcąc chociaż trochę zamaskować swoje jęki, ale on za każdym razem prosił mnie, żebym był głośno. On uwielbiał jak krzyczałem. Sięgnąłem między nami i złapałem swojego penisa. Szybko poruszałem po nim dłonią, dostosowując rytm, do pchnięć Zayna.
- Dojdziesz dla mnie skarbie? - wysapał.
Nadal utrzymywał swoje bezlitosne tempo, a ja kląłem głośno, zaciskając powieki. Było mi tak cholernie dobrze. Tak mało brakowało mi do spełnienia. Moje wejście zaciskało się spazmatycznie, sprawiając, że Zayn jęczał niczym gwiazda porno.
- Jezu! Och Boże! Kurwa, och tak! Szybciej Zayn, szybciej! Jezu!
Złapałem jego pośladki dwoma rękoma, przyciągając go do mnie bliżej. Doszedłem między nami, a moje plecy wygięły się w łuk. Na chwilę poczerniało mi między oczami, a w głowie zaszumiało. Czułem własną spermę na brodzie, tak mocno doszedłem. Zayn poruszał się we mnie jeszcze chwilę, zarzucając moje nogi na swoje ramiona. Poczułem jak rozlał się w moim środku, wypełniając mnie tak jak tego chciałem. Opadł na mnie, całując moje ramię i szyję.
- Kocham Cię - szepnął.
- Kocham Cię - odpowiedziałem, wtulając się w jego spocone ciało.
Kilka godzin i rund później Zayn spał spokojnie u mojego boku. Przeczesywałem jego włosy palcami, wpatrując się w sufit.
Miałem jeszcze jeden sekret. Tajemnicę, którą dzieliłem z Liamem i nie miałem pojęcia czy wyznanie jej pomogłoby naszej sprawię. To nie ja powinienem był ją wyznać, ale nie mogłem pozwolić sobie na kolejne kłamstwo. Ale czy tajemnica była kłamstwem?
* Wspomnienie *
- Liam! Musimy go znaleźć! Musimy go znaleźć szybko! - krzyknąłem, łapiąc w garści swoje włosy. - Boże. Ty tego nie widziałeś Liam! Ten film! Ciągle słyszę w głowię jak on krzyczy!
- Wszyscy jesteśmy przeszkoleni w torturach - odpowiedział spokojnie.
- Co ty pierdolisz człowieku! Przeszkolenie, a prawdziwe tortury to dwie różne sprawy! Kurwa, Liam! Czy ty myślisz? Jesteś teraz Kapitanem! Stwórz jakiś zespół, zbierz najlepszych! Znajdź go!
Liam uderzył pięścią w stół.
- Mówisz tak jakbym nie próbował! Zrozum Niall, że nie mamy nic! Nic kurwa! Nawet jednej, jebanej poszlaki! Nie mam pojęcia gdzie on jest! To chciałeś usłyszeć? Mamy jedno wielkie nic! To moja jedyna rodzina! Nie mam nikogo innego, ale on... - urwał gwałtownie.
- To też moja rodzina i... Zaraz, zaraz. "Ale" co? Liam?
- Dowiedziałem się tego tylko dlatego, że teraz zarządzam tym kurwidołkiem - powiedział po dłuższej chwili. - I wiem o tym ja, Matka i ty. I nikt inny nie może się na razie dowiedzieć, rozumiesz Niall?
Pokiwałem twierdząco głową. Odwróciłem się, żeby zamknąć drzwi od jego gabinetu. Usiadłem obok niego.
- Louis całe życie myślał, że miał tylko babcie... Ale okazało się, że to kłamstwo.
- Nie rozumiem. Jego rodzice nie żyją, a rodzeństwa nie miał.
- Austin - powiedział Liam, podając mi akta.
- Och kurwa - szepnąłem, przeglądając papiery
Były złej jakości, ale oczy osoby ze zdjęcia były takie same jak Louisa.
- Jesteś pewny?
- Tak. Nadal ich szukamy.
- Ich?
Liam pokiwał głową.
* Koniec wspomnienia *
____________________________________
I jak? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top