~82~
Pov. Polska
W trakcie weekendu zacząłem rozmyślać nad wcześniejszą propozycją Francji dla mnie. Mimo nie ufności Niemca postanowiłem jednak zdecydować się pójść pogadać z Ameryką. Jego matka bardzo się ucieszyła tak samo, jak jej były mąż. Oboje chcieli się z nim spotkać.. Po tych wszystkich wydarzeniach podobno polepszyły im się relacje. Jednak utrzymują się na relacjach przyjaźni niż miłości. To pewne, że już do siebie nie wrócą..
Francja powiadomiła mnie dokładnie, kiedy mam się zjawić pod psychiatrykiem. Niemcy zdecydował, że sam ze mną tam pojedzie, aby mieć oko na to wszystko. Zgodziłem się, gdyż nie dałby mi spokoju. Postanowił jednak, że nie będzie wchodził do środka, a jedynie poczeka przed budynkiem. Od razu po pracy skierowaliśmy się do psychiatryka.
- Francja już jest.. Czeka przed wejściem..- Cicho rzekłem, wpatrując się przez okno samochodu na kobietę.- Chyba powinien też już iść. Lepiej to załatwić szybko..
- Pamiętaj, aby na siebie uważać Polen- Powiedział Niemcy, łapiąc mnie za rękę i nie puszczając. Natychmiast na ten ruch odwróciłem głowę w jego stronę, aby na niego patrzeć. Niemcy ujął moją twarz rękoma za policzki.- Naprawdę uważaj i bądź ostrożny.
- Wiem skarbie. Będę na siebie uważać, tak samo Francja będzie dbać, aby nic mi się nie stało. Poza tym przy spotkaniu będzie ochrona, czy ktoś tam inny.. Gdyby Ameryka wzbudzał podejrzane zachowanie lub był agresywny zabiorą go od razu- Rzekłem, uśmiechając się do niego bardzo delikatnie. Starszy mężczyzna wpatrywał się we mnie jeszcze chwilę w ciszy.
- Dobrze.. Będę tutaj czekać na ciebie- Powiedział ostatnie zdanie, a następnie cmoknął mnie w usta na pożegnanie.- Powodzenia..
Uśmiechnąłem się jedynie na znak wdzięczności. Oderwałem się następnie od niego i otworzyłem drzwi od auta. Wysiadłem, kierując się powoli w stronę wejścia do budynku. Francja, która stała już tam od razu mnie dostrzegła, czekając aż podejdę bliżej. Westchnąłem cicho, będąc już centralnie przed starszą kobietą.
- Dobrze cię wiedzieć Polen.. Cieszę się bardzo, że jednak się zdecydowałeś na to.. Słusznie postąpiłeś- Powiedziała, odgarniając swoją kosmyki włosów, które powiewały na wietrze.- Niemcy nie ma się, o co bać i ty także. Psychiatryk to nie jest straszne miejsce.
- Zdaje sobie z tego sprawę..- Odparłem, łapiąc za klamkę od drzwi. Wpuściłem najpierw kobietę, a potem sam wszedłem do środka rozglądając się dookoła.
Kobieta podeszła do jakieś innej, rozmawiając z nią przez chwilę. Następnie przyciągnęła mnie do siebie bardzo mocno i rzekła cicho:
- Bądź blisko mnie.
Przytaknąłem jedynie na jej słowa, a następnie oboje ruszyliśmy w stronę długiego białego korytarza. Wokół trwała głucha cisza. Nic nie było słychać z żadnych drzwi. Byłem nawet w stanie usłyszeć nasze kroki do puki nie zbliżyliśmy się do pewnej sali. Przyjrzałem się im, a następnie zerknąłem na kobietę, która stała obok.
- Nie będziemy mogli wejść we dwóch. Wejdziesz pierwszy dobrze?- Zapytała, odwracając się do mnie przodem.
- Nie ma dla mnie problemu..- Rzekłem, wzdychając głośno i spoglądając teraz na drzwi.- Trochę się stresuje..
- Nie masz na prawdę czym.. Ameryka będzie się bardzo cieszył, gdy cię zobaczy.
Uśmiechnąłem się delikatnie, a następnie złapałem za klamkę, otwierając drzwi. Gdy tylko wszedłem natychmiast za mną zamknął drzwi najpewniej jeden z ochroniarzy. Bardziej jednak przypominał jakiegoś lekarza.. Przywitałem się nie pewnie, po czym popatrzyłem przed siebie zauważając mojego przyjaciela. Wpatrywał się we mnie tak jakby nie mógł uwierzyć że to ja.. Wciąż z delikatnym uśmiechem na twarzy zbliżyłem się do niego, siadając naprzeciwko. Położyłem dłonie na stoliku delikatnie je ze sobą splatając.
- Hej.. Dobrze cię widzieć Ame..- Rzekłem, aby między nami nie trwała taka niezręczna i głucha cisza..
- Nie sądziłem, że przyszedłbyś.. Myślałem, że wyjechałeś z miasta i kompletnie o mnie zapomniałeś..- Mruknął, spuszczając swój wzrok w dół.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nie było cię przy mnie, ale to nie oznaczało, że nie przyjaźnimy się już- Odparłem, czekając aż młodszy na mnie spojrzy. Stało się to o chwili, przez co kolejny raz posłałem mu uśmiech, aby poprawić jego humor. Nie wydawał się szczęśliwy..
- Nawet po tym, co ci zrobiłem?- Zapytał niepewnie, kładąc dłonie na stoliku tak samo, jak ja wcześniej.
- Nic mi nie zrobiłeś.. Tak szczerze ten twój plan nawet sprawił, że poznałem miłość swojego życia..- Uciekłem wzrokiem na bok, myśląc teraz o Niemczech i o tym wszystkim, co wydarzyło się kilka miesięcy temu.- Nawet jeśli go skrzywdziłeś to wiem, że nie byłeś sobą. To zrozumiałe, czemu taki byłeś..
Ameryka wpatrywał się we mnie przez chwilę w ciszy. Wydawał się jakby analizował każde moje wypowiedziane słowo. Z jednej strony wydawał się cieszyć, że tu jestem, ale z drugiej bał się mnie.. Miał pewnie do siebie duże wyrzuty za to, co zrobił.
- On chyba mnie nie nawiedzi, więc będzie chciał cię do tego też zmusić.. I nie będziemy się mogli potem przyjaźnić.. Zrobię sobie głupie nadzieję, a potem znikniesz- Westchnąłem, opierając się po chwili o krzesło bardziej.
- Do niczego mnie nie zmusi. Poza tym jestem teraz tutaj. Gdyby Niemcy chciał, abym się tutaj nie pojawił to by mnie nie było. On rozumie całą tę sytuację. Myślę, że byłby w stanie ci wybaczyć. Może nie od razu, ale po jakimś czasie na pewno..
- Nie wiem, czy chce od niego jakiego kolwiek wybaczenia.. Ja dotąd nie wybaczyłem mu, że to przez niego moi rodzice się rozwiedli- Mruknął bardzo cicho tak jakby nie chciał, abym to słyszał.
- To na pewno trudne..- Odparłem cicho, drapiąc się po karku. Ame od razu spojrzał na mnie, wpatrując się chwile bez słowa.
- Ożeniłeś się?- Zapytał, zauważajc najpewniej mój pierścionek od Niemiec. To na nim skupił wcześniej swoją całą uwagę.
- Nie.. Znaczy jeszcze nie. Oświadczył mi się dopiero..- Uśmiechnąłem się lekko i zarumieniłem na twarzy. Nie zbyt chciałem poruszać między mną, a Ameryka temat związany z moim związkiem. Było to dla niego na pewno trudne tym bardziej że wciąż trzymał w sobie uraz do mojego ukochanego.
- Przyjaźnicie się jeszcze z Rosją..?
- Jasne, że tak. Jest to przecież najlepszy przyjaciel Niemiec. Tęsknisz za nim..?- Zapytałem, przyglądając się jego zmęczonym oczom.- Myślałem, że był ci obojętny i raczej trzymałeś go na dystans..
- Był czasem okropny i obrzydliwy, ale mimo wszystko starał się w uroczy sposób.. Przez ten mój plan kompletnie nie skupiałem się na nim i może dlatego tak to wszystko wyszło. Chciałbym z nim spędzić czas, gdy wyjdę stąd.. Chociaż nawet nie wiem, czy wyjdę..- Westchnął cicho, bawiąc się swoimi palcami po chwili.
- Twoja mama coś wspominała.. Jak dla mnie nie powinieneś trafiać do tego więzienia. Byłeś chory.. To sprawiło, że nie byłeś sobą i stwarzałeś zagrożenie. Teraz jesteś całkiem kimś innym..
- Łatwo ci mówić Polen, bo mnie lubisz jakoś przyjacielu. Sąd jest obiektywny i sam zdecyduje, co ze mną zrobi bez względu na to kim jestem i jaki byłem.. Eh.. Przynajmniej jak tam trafię to skrócą mi czas siedzenia..
Westchnąłem cicho, odgarniając swoje kosmyki włosów za ucho. Między nami nastała chwila ciszy. Cały jednak czas oboje wpatrywaliśmy się w siebie. Utrzymywał się między nami kontakt wzrokowy. Wydawało się to dziwne i nie zręczne, ale nam to nie przeszkadzało..
- Tęsknię za tobą Polska..- Cicho rzekł, uciekając wzrokiem na bok.
- Ja za tobą też Ame.. Gdy tylko wyjdziesz będziemy spędzać czas tak jak kiedyś. Nie straciłeś nigdy u mnie miana najlepszego przyjaciela- Odparłem, posyłając w jego stronę szeroki i czuły uśmiech. Młodszy odwzajemnił go.
Ochroniarze dali mi znak, że powinnam już iść.. Czas mijał, a ja nie mogłem tutaj siedzieć wiecznie, jeśli jego rodzice także chcieli z nim pogadać. Wstałem z miejsca i pożegnałem się z Ameryką. Nie czekałem już na Francję lub Anglię. Wyszedłem z pomieszczenia, kierując się do wyjścia. Na twarzy ciągle widniał u mnie uśmiech. Cieszę się, że go w końcu zobaczyłem w dobrym stanie.. Gdy wyjdzie będzie już tylko lepiej..
Niemcy oczywiście ciągle stał na parkingu, czekając na mnie. Nie siedziałem długo z Ame, więc na pewno się zdziwi, gdy zobaczy mnie tak szybko. Otworzyłem drzwi i wsiadłem do środka, wzdychając głośno.
- Szybko..- Mruknął starszy, odrywając wzrok od telefonu.- I jak?
- Bardzo się cieszę, że zobaczyłem Amerykę.. Trzyma się dobrze i widać, że leczenie dobrze na niego wpływa.. Teraz na pewno nie mogę go zostawić samego z tym wszystkim- Odparłem, spoglądając na mojego ukochanego, który słuchał mnie uważnie.
- Zacznę robić się zaraz zazdrosny- Uśmiechnął się żartobliwie, kładąc dłonie na kierownicy. Wywróciłem oczami na jego durne słowa, a następnie złożyłem pocałunek na jego policzku.- Wciąż nie mam jednak do niego zaufania w stu procentowego.
- Wiem skarbie. Nie będę ci już kolejny raz powtarzam, że powinieneś zauważyć, w jakiej on był sytuacji, bo tego nie zrobisz. Jednocześnie znam cię też dobrze i wiem, że gdy ja będę dbał o Amerykę to ty też staniesz się milszy.. I kto wie, ale może się polubicie..- Uśmiechnąłem się do niego, trzymając na jego policzku dłoń.- On też nadal średnio za tobą przepada..
- I ty się czepiasz, że ja go nie lubię.. Zaatakował mnie Polska. To nie jest do niezapomnienia- Westchnął, kładąc dłoń na mojej tali, aby mnie obejmować.- Nie rozmawiajmy już o tym. Nasze rozmowy na ten temat zawsze kończą się tak samo.
- Ale rozmowa jest ważna.. Nawet jeśli znów stwierdzisz to samo, co wcześniej- Odetchnąłem cicho i pocałowałem starszego w czubek jego głowy.- Ale dobrze.. Skończymy to na razie. Wracajmy do domu..
Usiadłem z powrotem na swoje miejsce, a Niemiec puścił mnie. Zapiliśmy oboje pasy po czym starszy ruszył autem. Wpatrywałem się przed siebie, mając w głowie ciągle mojego przyjaciela.. Siedzieliśmy w ciszy, więc nic ani nikt nie przerywał mi rozmyślania na spokojnie.. W zasadzie to do czasu..
Głośny i donośny dźwięk z telefonu Niemiec wyrwał mnie z myśli. Natychmiast zabrałem urządzenie wiedząc, że mój narzeczony i tak nie odbierze, bo właśnie prowadzi. Westchnąłem, gdy zauważyłem kto do niego wydzwania.
- To Rzesza..- Rzekłem, spoglądając na mężczyznę. Ten także zareagował tak samo, jak ja wcześniej.
- Odbierz i weź na głośno mówiący- Stwierdził, zaciskając mocniej palce na kierownicy. Uczyniłem po chwili to, co sobie zażyczył.
~ W końcu.. Ile można się zastanawiać, aby odebrać. Dobra, ale słuchaj mnie uważnie synu. Twój dziadek się dowiedział, że masz kogoś i od razu wymarzył sobie, że się masz żenić. Wiesz, jaki on jest. Uważa, że musi was zobaczyć przed ślubem i dać te swoje jakieś błogosławieństwo..- Mruknął Rzesza przez telefon. To, co mówił od razu zainteresowało mnie jak i Niemcy. Przede wszystkim zdziwiłem się, gdy usłyszałem, że jego dziadek wciąż żył..~ Jest tylko jeden problem.. On myśli, że masz kobietę.
- Co ty mu do chuja znów nagadałeś? Zawsze mu wmawiasz jakieś głupoty o mnie, a potem się wścieka, że jest inaczej.. I po co mu mówiłeś, że mam kogoś?- Warknął najwyraźniej niezadowolony Niemiec. Chyba nie zbyt przepada za swoim dziadkiem.. Nie mieszam się lepiej do tej rozmowy..
~ Sam sobie to nagadał! Co złego to nie zawsze ja Niemcy. Poza tym lepiej mnie słuchaj i rób jak ci każe. Polska powinien się zgodzić na to dla dobra waszej dwójki. Zapłać jakieś kobiecie, aby z tobą pojechała do niego na obiad. Pogadamy, zjemy i odjedziemy stamtąd. Potem możesz sobie robić, co tylko zechcesz. Tylko proszę cię. Potraktuj to poważnie synu..
- Nie zrobię tego. Polska to mój chłopak, a teraz narzeczony. Nie wstydzę się go przed nikim tym bardziej przed rodziną. Nikogo nie będę oszukiwać i okłamywać na temat naszego związku. Poza tym zdajesz sobie sprawę, że to wyjdzie, że go oszukaliśmy? Co, jeśli dojdzie do ślubu i będziemy musieli go zaprosić?
~ Już się tak nie martw o przyszłość. On już i tak umrze i będzie po sprawie- Westchnął Rzesza przez telefon.~ Nie rób sobie niepotrzebnych problemów.
- Nie robię. Chce żyć w prawdzie bez myśli, że komuś nie spodoba się to, że mam chłopaka. Jeśli chce mnie zobaczyć z moim partnerem tak też zrobiłem. Nie próbuj przekonywać ani mnie, ani Polskę do twojego głupiego planu. Pojedziemy tam we dwóch. Jak kolwiek zareaguje dziadek będzie to dla mnie bez znaczenia- Powiedział po czym wyrwał ode mnie telefon i rozłączył się.- Nienawidzę, gdy ma te swoje świetne plany..
- Niemcy.. Jeśli twój dziadka jest gorszy od twojego ojca to może wcale to nie jest głupie.. Wiesz lepiej, aby go nie denerwować.. Jeszcze zawału dostanie jak nas zobaczy i co wtedy?
- To będzie świetnie.. Gorszy jest od mojego ojca i to nie jest tajemnica. Wyrzekł się dobrego życia, a teraz marudzi na wszystko.. Lepiej by było jakby już umarł na ten zawał..- Odparł wzdychać głośno i zerkając na mnie kontem oka.
Westchnąłem cicho na jego słowa. Skuliłem się bardziej na siedzeniu nie wiedząc, co o tym myśleć..
~~~~~~~~~~~
Polska wie, co mówi. On wie, że nie chce iść do CN...
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top