-44-

Pov. Polska

Po dobrej godzinie czułem się trochę lepiej. Poza tym także niecierpliwiłem się bardzo, aby zobaczyć Niemca i z nim pogadać. Martwiłem się bardzo o niego o jego stan zdrowia. W końcu wciąż nie było dla mnie jasne, czy sam sobie zrobił krzywdę, czy ktoś się na niego rzucił.. Bardziej jednak obstawiałem to pierwsze.. W końcu, kto niby chciałaby atakować Niemcy? On jest silny i raczej potrafiłby się obronić..

Za nim poszedłem do Niemiec zostałem na piętrze, na którym się znajdowałem. Wszystkie sale były związane z ciążami.. W takim właśnie wypadku skierowałem się w stronę porodówki, gdzie stanąłem przed drzwiami, wpatrując się przez małe okienko w ludzi siedzących wraz ze swoimi nowo narodzonymi dziećmi. Między kobietami znalazł się jeden mężczyzna.. Wpatrywałem się szczególnie w niego. Był bardzo szczęśliwy, trzymając w swoich ramionach małe stworzenie. Wpatrywałem się w tę całą sytuację, bez jakich kolwiek uczyć. Nie czułem ani smutku, ani szczęścia. Byłem obojętny na te cudowną chwilę.

Po kilku minutach stanie bezczynnie poczułem na swoich ramionach ciepłe, a wręcz gorące ręce osoby. Wzdrygnąłem się na to, a już po chwili dostrzegłem, że był to Niemcy..

- Tak się cieszę, że widzę cię całego i zdrowego..- Wymruczał, całując mnie cały czas po policzku i szyi. Po chwili zaprzestał, widząc, co znajduje się za drzwiami.- Też bardzo chciałbym mieć dzieci Polen. Jednak najpewniej nie będziesz w stanie mi ich dać.

Odwróciłem się do niego przodem, widząc go z nagą klatką piersiową. Większość jego ciała i tak była zasłonięta przez ogromny opatrunek wraz z bandażem. Zasmuciłem się ogromnie, gdy go takiego zobaczyłem. Tym bardziej było mi szkoda go, bo nie chciałem mu mówić o naszej wpadce i, że w zasadzie nie ma jej już z nami.. Wiem ile dla Niemca znaczyła by ta informacja. Bardzo chce mieć dzieci, ale ja nie widzę tego, jak on.. Westchnąłem głęboko, próbując udawać trochę zadowolonego.

- Wiem.. No niestety nie dam ci małych pociech- Rzekłem, spuszczając wzrok na podłogę.

- Mimo wszystko i tak cię bardzo kocham. Z dziećmi, czy bez nich- Odparł, a po chwili przysunął mnie delikatnie do siebie.- Przytul się tylko trochę mocniej do drugiego ramienia. Tamto piekielnie boli.

Uczyniłem to czego chciał starszy. Przytuliłem się do jego prawego ramienia, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten czuły gest. Brakowało mi tego od kogoś bardzo bliskiego. W końcu mogłem przytulić go. Mam nadzieję, że Węgry także niedługo tak obejmę. Chwilę później przypomniałem sobie, że Niemcy miał ranę pod bandażem. Odsunąłem się, więc od niego i zerknąłem na wielki bandaż.

- Co dokładnie się stało Niemcy..?- Rzekłem, wpatrując się po chwili w jego jasne oczy.- Zrobiłeś sobie coś przeze..? Przez to, co ci mówiłem.. Nie chciałem, aby to zabrzmiało tak jakbym cię nie kochał i nie chciałabym być z tobą.. b-bo to nie prawda. Bardzo mocno cię kocham całym moim sercem..

Za nim dokończyłem mówić mężczyzna położył na moim policzku rękę, przejeżdżając palcem po moich ustach. Uśmiechał się przez ten cały czas, wpatrując się we mnie rozczulony. Mnie wcale jednak nie było do śmiechu.. Martwiłem się, że Niemcy na prawdę sobie coś zrobił przez moją głupotę i niepanowaniem nad emocjami.. Po krótkiej chwili dostrzegłem, że starszy robi się smutniejszy. Wystraszyłem się jego relacją, więc złapałem za jego rękę, którą trzymał na mojej skórze. Splotłem nasze palce, wpatrując się przez ten cały czas w jego oczy.

- Nic sobie nie zrobiłem skarbie.. Nigdy bym się nie skrzywdził przez ciebie, bo zbyt bardzo cię kocham i wiem, że to by bolało też ciebie- Ucałował mnie w czoło, głaszcząc już po chwili moją dłoń kciukiem.

- W takim razie, kto ci to zrobił..? I czemu w ogóle to zrobił? Przecież nie masz żadnych wrogów.. Nikt nie ma ci nic za złe.. Jedynie Francja, ale ona nie byłby na tyle silna, aby cię skrzywdzić..

Wpatrywałem się zniecierpliwiony w Niemca. Ten jedynie unikał mojego wzroku i udawał jakby szukał odpowiedzi, gdzieś na podłodze lub na ścianie. Zacisnąłem, więc mocno swoją rękę na tej jego, aby dać mu tym znak, że nie musi się niczego bać. Nie zareaguje źle, jeśli wyjawi mi jaka była prawda.. Gdy w końcu starszy mężczyzna wziął głęboki wdech i wydawało się jakby miał zaraz zacząć mówić na korytarzu pojawiło się dwóch policjantów. Poczułem jakby moje serce stanęło na chwilę.

- Dzień dobry. Dostaliśmy w końcu zezwolenie od lekarza na przesłuchanie pana w sprawie tego ataku- Powiedział jeden z nich, wpatrując się w nas obu.

Niemcy popatrzył na mnie chwilę, a następnie odsunął się ode mnie, podchodząc bliżej tamtej dwójki. Za nim jednak poszli mój ukochany odwrócił się do mnie przodem, posyłając mi bardzo delikatny, ale czuły uśmiech. Następnie spokojnym krokiem wraz z policją zszedł po schodach na dolne pięterko. Nie zamierzałem tak stać tam bezczynnie. Natychmiast pobiegłem za nimi, aby może choć trochę podsłuchać to, co Niemcy będzie mówił do policjantów.. Wiem, że to nie zbyt dobre z mojej strony, ale muszę wiedzieć, kto skrzywdził ważną dla mnie osobę. Poza tym Niemcy dobrze wie, że przede mną nie da się ukryć tak ważnych spraw, jak to.

Po dobrych trzydziestu minutach panowie policjanci w końcu wyszli z sali, na której znajdował się Niemcy. Gdy tylko ich dostrzegłem natychmiast podbiegłem do nich, aby może podpytać o całe przesłuchanie.

- Przepraszam, ale to dla mnie bardzo ważne. Niemcy to mój chłopak i ważne jest dla aby poznać osobę, która go tak okrutnie skrzywdziła. Czy mogliby panowie mi tylko powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za jego stan..?- Zapytałem, wpatrując się raz w jednego, a potem w drugiego.

- Przepraszamy, ale twój partner zażyczył sobie, aby nic nie ujawniać oraz stwierdził, że sam z panem pogada- Odparł jeden z nich, a już po chwili poszli w stronę wyjścia ze szpitala.

Westchnąłem cicho, wpatrując się jeszcze przez chwilę w oddalającą się dwójkę. Bez namysłu zbliżyłem się drzwi na salę. Jeśli chce mi sam to wszystko powiedzieć to logiczne, że chce mnie widzieć.. Niemcy nie lubi zwlekać z ważnymi sprawami. Wszystko woli załatwić na szybko bez żadnych komplikacji, więc jestem pewny, że chce to zrobić teraz. Wszedłem na salę od razu, dostrzegając starszego w pół leżącego i siedzącego na łóżku. On po chwili także mnie zauważył. Natychmiast przybliżyłem się do niego, sięgając po mały stołek, na którym usiadłem obok jego łóżka. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie w głuchej i nieprzyjemnej ciszy. To trudny temat, więc też ciężko znaleźć odpowiednie słowa na początek

- Więc.. Ta osoba zostanie złapana..? Nic ci już nie będzie grozić?- Zapytałem przejęty. Po chwili popatrzyłem na jego zawiniętą ranę wciąż, czując się okropnie z tym wszystkim.

- Na pewno Polen.. Ani tobie nic nie grozi, ani mi- Uśmiechnął się do mnie delikatnie, jednak jego uśmiech szybko zniknął z jego twarzy. Nie była to sytuacja do śmiania się..- Pewnie jedynie czekasz na to, abym wyznał ci, kto mi to zrobił. To naprawdę trudne Polen.. Bardzo chce ci powiedzieć, ale martwię się, że pogorszę tym twój stan. Martwisz się jednocześnie bardzo o Węgry i teraz też o mnie, a ta kolejna informacja odbije się na tobie mocno.

- Ale czemu tak uważasz..?- Rzekłem, nie rozumiejąc nic z jego wypowiedzi.

- To zrobił ktoś kogo znasz.. Aż bardzo dobrze znasz- Westchnął, wpatrując się teraz prosto w moje oczy. Przybrał bardzo poważną minę, a już po chwili rzekł cicho.- To był Ameryka. To on wbił we mnie nóż.

- A-Ale..- Cicho Wymruczałem.

Jak to możliwe, że mógłby to być Ame.. Przecież on lubi Niemcy, zawsze o nim dobrze mówił. Wydawało się nawet jakby on mu się podobał.. Teraz słyszę nagle takie coś.. On nie mógł być do tego zdolny.. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i nigdy by nie skrzywdził kogoś kogo kocham..

- Polen on wiedział o zdradzie jego matki już znacznie wcześniej. To go zniszczyło od środka.. On jest chory. Nie jest zły, ale potrzebuje odpowiedniej pomocy..- Rzekł starszy, kładąc swoją dłoń na tej mojej. Popatrzyłem na niego przez chwilę załzawionymi oczami. Nie chciało mi się jednak płakać, a jedynie w moich oczach zbierały się pojedyncze łzy.- Miał mi za złe, że to wszystko moja wina.. Że tak cierpiał po tym wszystkim. Teraz jego rodzice biorą rozwód, a on nie umie się z tym pogodzić..

- O-on przecież nic nie wiedział.. O niczym nie wiedział..- Powtarzałem sobie sam do siebie cicho. Jak to wszystko jest możliwe.. Ameryka był przecież zawsze ciągle szczęśliwy.. Czy to możliwe, że jedynie udawał to wszystko..?

- Chodziło mu o to, że zostałeś specjalnie podłożony do mojej firmy.. Ameryka cię pewnie zachęcał..- Westchnął głęboko.- Wiesz ja bym się w tobie zakochał, a ty we mnie tak nie zbyt i cierpiałbym na tym, że ty byś mnie odrzucił i nic nie chciał ze mną.. Jednak się zakochałeś. Jednocześnie teraz odstawiłeś mnie na bok.. Bo Węgry jest dla ciebie najważniejszy, więc można powiedzieć, że mu się udało, abym także poczuł ogromny ból...

Pociągnąłem nosem, a już po chwili rzuciłem się na jego szyję. Nie chciałem już więcej słuchać o Ame. O tym wszystkim, co sobie wymyślił. Udawał jedynie przede mną szczęśliwego i najlepszego przyjaciela, aby zemścić się na Niemcu.. Wszystko moim kosztem.. Teraz jednocześnie skrzywdził mnie i go. Nie wierzę, że Ameryka byłby do tego zdolny.. On zawsze wydawało się taki jaki był..

Starszy mocno przytulił mnie do siebie, uważając na zranione ramię. Przymknąłem oczy, chcąc nie myśleć nad tym wszystkim. Nie dało się tak po prostu o tym zapomnieć. Czułem jakby mój cały świat wywrócił się do góry nogami. Najpierw Węgry, potem Niemcy, a teraz Ameryka.. Co jeszcze musi się wydarzyć, abym cierpiał bardziej i mocniej..?

~~~~~~~~~~~~~
Zawsze trochę smutu, a potem trochę szczęścia. :)

Kremelka~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top