~65~
Pov. Polska
Minęło sporo czasu. Tak naprawdę nie wiem ile dokładnie.. Mogło mi się wydawać jedynie, że czas szybko zleciał. Przedłużałem swoje wyjście z kabiny ciągle, zamawiając się o swoje bezpieczeństwo. Towarzystwo Japonii, który cały ten czas siedział za drzwiami kabiny, trochę mnie pocieszała. Naprawdę wziął sobie do serca mój strach i stres.. Nie opuścił mnie nawet na chwilę, a co jakiś czas pytał o moje samopoczucie.. Próbował też zawiadomić Niemca, ale nie chciałem go także martwić.. Jeśli już wie, że Chiny tutaj jest to zapewne nie uniknie stresu i zdenerwowania..
Nabrałem mnóstwo powietrza, stojąc już na prostych nogach. Mój oddech był już spokojny tak samo, jak myśli. Oczy przetarłem rękawem i były już pozbawione łez. W taki sposób byłem w końcu gotowy na wyjście.. Niepewnie podszedłem do drzwi, odkluczając je i pchając delikatnie do przodu. Poczułem, że odrywa się od nich Japończyk, abym mógł przejść. Już po krótkiej chwili stałem naprzeciwko niego, ale nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Mniejszy wykonał pierwszy ruch i ułożył dłoń na moim ramieniu.
- Już wszystko dobrze- Powiedział z uśmiechem.- Wróćmy na salę. Możemy iść razem do Niemca, jeśli nie chcesz być sam.
- Brzmi dobrze..- Odparłem powoli, podnosząc wzrok do góry.- Nie chce go zamartwiać..
- Mimo wszystko zna cię lepiej niż ja i sądzę.. że poradziłby sobie lepiej z twoimi emocjami teraz- Westchnął cicho. Zabrał w końcu rękę z mojego ramienia.
Odetchnąłem głęboko, podnosząc do góry odważnie głowę. Spojrzałem teraz prosto na mężczyznę tak samo, jak on na mnie. Przytaknałem delikatnie skinieniem głowy, zgadzając się z jego stwierdzeniem. Gdy tylko chciałem już coś powiedzieć do łazienki wszedł niespodziewany gość.
- Jest już dobrze..? Poczułeś się źle Polsko? Może coś ci zaszkodziło? Czy to po prostu to stres?- Zadał szybko pytanie, stając koło mnie i swojego chłopaka..
- Jest w początku- Uśmiechnąłem się do niego czule.- To kochane z waszej strony, że się tak martwicie jednak jest już wszystko w miarę dobrze..
- Cieszę się w takim razie. Jeśli będzie coś jeszcze, co mógłbym dla ciebie zrobić to śmiało mów- Odparł Korea, obejmując ręką swojego mniejszego chłopaka. On także dał mi znak, że mogę prosić go o pomoc.
- Myślę, że tyle wystarczy mi.. Naprawdę dziękuję, że tutaj byłeś ze mną Japonia.. Potrzebowałem takiego małego wsparcia..- Odparłem i odgarnąłem swoje włosy na bok.
Japonia jedynie ułożył dłoń na moim ramieniu i delikatnie je poklepał. Wraz ze swoim partnerem ulotnił się następnie z toalety, pozostawiając mnie jeszcze na chwilę samego, abym ochłonął ostatecznie. Oboje stwierdziliśmy, że nie będziemy mówili wprost swoim partnerom kogo także tutaj przywiało.. Nie chcemy ich stresować nie potrzebnie.. Istnieje opcja, że sami dostrzegą obecność tego gościa jednak na to już nie będziemy mieli wpływu.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, a także umyłem twarz zimną wodą. W końcu byłem gotowy do wyjścia. Powoli podszedłem do drzwi, wychylając najpierw swoją głowę za nimi. Rozejrzałem się dookoła, poszukując od razu stolika, przy którym powinien siedzieć mój mąż. Pamiętałem mniej więcej jego lokalizacje, więc bez problemu dostrzegłem w końcu Niemca. Rozglądał się jakoś zdenerwowany dookoła, a także wpatrywał w dół zapewne na swój telefon. Pewnie sam już się zmartwił moim zniknięciem.. Uśmiechnąłem się na twarzy delikatnie. Gdy tylko chciałem się ruszyć z miejsca poczułem niespodziewanie, czyjąś rękę przytrzymująca drzwi od toalety. Sylwetka mężczyzny pojawiła się natychmiast przede mną, uniemożliwiając mi ucieczkę.
- Spieszysz się gdzieś?- Zapytał Chiny, spoglądając na mnie z góry.
- Tak się składa, że tak- Odparłem pewny siebie, chcąc już wyminąć przeszkodę.
- Hej~ no proszę, dziwne, że nawet nie masz chwili na rozmowę. Tak mocno cię przycisnęło to życie na bogatym poziomie, że masz tu wielu przyjaciół? Jakoś mi się wierzyć nie chce- Wyszczerzył się szeroko, przesuwając się bliżej mnie, przez co z powrotem wszedłem do wcześniejszego pomieszczenie.
Milczałem, wpatrując się w niego uważnie, aby doskonale widzieć jego każdy ruch. Wolę być gotowy na jego niespodziewany czyny.. W końcu napotkałem na swojej drodze ścianę, w którą wbiłem swoje ciało. Mężczyzna powoli zbliżał się do mnie jak gdyby nigdy nic. Przed moimi oczami przemknął obraz z kilku lat temu.. Moją rękę zacisnąłem w delikatną pięść, a w głowie, powtarzając jedynie, że jest wszystko dobrze.
- Nie spodziewaj się wiele- Mruknął, zakładając ręce z tyłu siebie.- Policja ma na mnie oko, więc nie sądzę, aby miał się na ciebie rzucać. Prędzej mogę stwierdzić, że chciałbym cię przeprosić.
Zamarłem. Czułem jakbym sam nagle stał się jak ściana, w którą próbowałem się wtopić od kilku sekund. Chiny wpatrywał się we mnie uważnie już bez swojego uśmieszku. Wydawało mi się to jednocześnie dziwne, ale także całkiem...szczere? Mimo wszystko zwykle przepraszam to wcale nic przy tym, co mi zrobił.
- Wspaniale, że więzienie cię odmieniło, ale to nie sprawi, że to, co było nagle wymażesz, jak ołówek gumka- Stwierdziłem, wypuszczając w końcu nagromadzone we mnie powietrze.- Życie tak nie działa, że nagle się pojawisz i przyjmę twoje przenosiny.
- Nie liczę wcale na to. Zgaduje, że jednak lżej ci, słysząc moje słowa prawda?- Nachylił się nade mną po czym szybko uśmiechnął. Przez te nagle ruchy odsuwałem się i przesuwałem do niego na zmianę nie do końca, wiedząc, o co mu chodzi.
- Świetnie. Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej- Odparłem stanowczo, a następnie pewny siebie wyminąłem mężczyznę.
Zacząłem zbliżać się do drzwi toalety. Gdy tylko złapałem za klamkę bez problemu poczułem jakby nagle zło opuściło moje ciało.. Jakiekolwiek zmartwienie przebiegło wzdłuż mojego kręgosłupa i spadło na ziemię ginąc. Pomimo że Azjata wciąż utrzymywał wzrok na mnie nawet to nie sprawiło, że czułem się nie komfortowo. To tak jakby nagle wszystko już nie było dla mnie tak dużym strachem do pokonania. Mimo to ciągle przed oczyma, a także w myślach błądziły wspomnienia z czasu pracy u Chin..
Wydostałem się z pomieszczenia, kierując się do stolika, przy którym siedział mój mąż. Z daleka dostrzegł mnie i od razu uśmiechnął się na twarzy. Odwzajemniłem ten czuły gest, odgarniając swoje włosy na boki. Także czule przywitał mnie Brazylia, a także prawdopodobnie Portugalia, którzy towarzyszyli Niemcowi. Po dojściu do stolika stanęłam koło ukochanego od razu, będąc złapanym przez niego nie tylko wzrokiem, ale także ręką.
- Wszystko dobrze? Japonia i Korea mówili, że poczułeś się źle.. Martwili się, że będziesz wymiotować- Rzekł, gładząc kciukiem moją dłoń.- Może to coś zwiastuje?
Patrzyłem na niego chwilę niezrozumiałe. Nie do końca rozumiałem jego ostatnie słowa. Jednak, gdy ten zjechał dłonią na mój brzuch wszystko stało się dla mnie jasne. Zabrałem jego rękę spanikowany. Moja twarz zapewne przybrała koloru czerwieni, mieniąc się na mojej twarzy i ukazując moje zawstydzenie z powodu partnera..
- Niemcy..! Zwariowałeś? Zabezpieczamy się.. Poza tym biorę tabletki- Westchnąłem całkiem cicho, aby mężczyźni obok nas nie słyszeli. To nie jest rozmowa, którą powinniśmy prowadzić przy innych..
- Po prostu sobie gdybam.. Wiesz mimo wszystko ostatnio często sypialiśmy i zdarzało się, abym w dobie doszedł- Także wyszeptał, ale z powodu, że Niemca głos był całkiem niski brzmiał jakby mówił to głośniej. To przyprawiło mi więcej rumieńców.
- Cicho..! Nikt nie musi się od razu dowiadywać o pszczółkach i ptaszkach- Warknąłem do niego całkiem ostro.
- Do twarzy ci z rumieńcami naprawdę- Cicho się zaśmiał. Zrozumiałem dopiero teraz, że specjalnie ciągnął ten temat, aby mnie zawstydzać..
Odwróciłem wzrok, kierując go na chwilę na Brazylię i Portugalię. Byli skupienie na rozmowach pomiędzy sobą jednak widziałem, że zaciekawieni byli także nami. Mam nadzieję, że Niemcy ze swoim gadulstwem, a także częstym chwaleniem się innym nie wygadał nic dosadnego o nas.. Poza tym ledwo sobie przypomniał kim oni są, więc na pewno nic złego nie mógł powiedzieć na mój temat..
- Mimo to jak się czujesz?- Zapytał dzięki czemu wróciłem myślami do niego.
- Ah.. Jest chyba dobrze.. Tak myślę.. Było mi po prostu trochę duszno.. Wiesz te tłumy ludzi- Westchnąłem.- Poza tym pewnie to tylko stres.
- Może powinieneś ochłonąć w jakimś ustronnym miejscu?- Dołączył się do rozmowy Brazylia, co ewidentnie było dowodem, że nas podsłuchiwał.
- Nie widzę sensu zbytnio tutaj pozostawać w ogóle..- Westchnąłem cicho, zawieszając wzrok na punkcie za oknem.
- Praktycznie przed chwilą przyjechaliście. Daj się rozerwać- Mruknął Brazylijczyk. Niepewnie zerknąłem na niego na kilka sekund. Uśmiechał się do mnie szeroko, a także przyjaźnie.
- To miłe z twojej strony, że chcecie mnie zatrzymywać.. ale znacznie lepiej to zrobi dla każdego, jeśli zniknę stąd- Powiedziałem, drapiąc lekko swój kark.- Nie będę wam zabierać Niemca z towarzystwa. Wrócę taksówką do domu.
Po moich słowach od razu poczułem wzrok ukochanego na sobie. Wydawało się, tak jakby patrzył na mnie pełny jakichś wyrzutów. Popatrzyłem, więc na niego trochę zmieszany, próbując wzrokiem wyciągnąć z niego jakąś odpowiedź.
- Obiecaliśmy sobie, że wieczór spędzimy razem. Co kolwiek się stanie będziemy to przeżywać we dwóch- Rzekł, łapiąc za moją dłoń.- Tam, gdzie ty będziesz, tam będę też ja.
- Bądźmy szczerzy, że ja nie jestem wcale tutaj aż tak potrzebny- Splotłem nasze palce w mocny uścisk, uśmiechając się do męża.
- Mój mąż źle się czuje, jest w nie humorze i potrzebuje wsparcia oraz całej mojej uwagi- Wymruczał, przejeżdżając całe miej ciało wzrokiem.
Zarumieniłem się delikatnie nie tylko z powodu na jego słowa, ale także przez jego wzrok, którym cały mnie zbadał..
***
- Niemcy przestań..~ - Cicho zachichotałem, czując zimne dłonie ukochanego pod moją kurtką, a także koszulą.- Głupek- Dodałem, gdy ten był przyssany do mojej szyi.
- Już, już- Wymruczał, odrywając się od mojej szyi i oblizując usta.
Trzymałem swoje ręce oparte na jego ramionach. Wpatrywałem się w jego zadowolony wyraz twarzy, a przede wszystkim w oczy, które tryskały szczęściem. Chyba naprawdę odjazd z tamtego miejscu mu się podobał tym bardziej że mogliśmy spędzić czas na całowaniu i mizianiu.. Może nie szczególnie było wygodnie, bo siedzieliśmy w aucie na dodatek w garażu. Jednak jak to stwierdził Niemcy ,,nie mógł wytrzymać tego napięcia".
- Niemcy- Rzekłem.- Wiesz, że nie jesteśmy wiecznie ze sobą złączeni i nie musimy robić tego samego?
- Nie zaczynaj. Nikt nawet nie zauważy mojego zniknięcia- Wymruczał, wywracając oczami.- Dlaczego mam ryzykować większym stresem, nie mając ciebie przy sobie?
- Może dlatego, że jestem dorosłym facetem tak samo, jak ty i potrafię sobie poradzić?- Podniosłem jedną brew do góry, patrząc na niego lekko zirytowany.- Poza tym istnieje coś takiego jak telefon. I na dodatek nic złego ani aż tak bardzo okropnego mi się nie dzieje.
- Martwię się po prostu, że to.. Wiesz.. Kolejny mały problem- Mruknął, a jego ręce wylądowały na moim podbrzuszu.
- Niemcy!- Warknąłem, odrywając jego ręce.- Przestań się tak napalać na to dziecko. Nie jestem w ciąży.
Przejechałem go wzrokiem z góry na dół, widząc jego lekkie zakłopotanie. To już nie jest delikatne wypychanie do tematu posiadania drugiego dziecka, a dosłowne już ukazywanie tego.. Niemcy chce mieć więcej dzieci..
- Nie napalm się- Westchnął głęboko.- Po prostu się martwię o twoje zdrowie dobrze?
- Cieszy mnie to, że nie jestem ci obojętny, ale.. Niemcy chcesz mieć naprawdę to drugie dziecko prawda?
Mężczyzna zamilkł. Uciekł na chwilę wzrokiem na bok, a także wyprostował się na fotelu. Jego ręce zniknęły z mojego ciała, a ja poczułem kompletną pustkę. Zmieszany, a także zmartwiony patrzyłem na Niemca. Czy powiedziałem coś nie tak..?
- Może trochę chce tego dziecka.. Po prostu.. Czasem się nie czuje spełniony jako ojciec i myślę, że mógłbym dać z siebie więcej. Oczywiście robię to przy Germanii, ale jeszcze jedno dziecko by mnie jeszcze bardziej cieszyło- Powiedział, patrząc na mnie po chwili. Patrzyłem na niego natomiast zmieszany. W głowę wbiły mi się jego ostatnie słowa..- Źle to powiedziałem.. Nie chce cię w taki sposób manipulować i grać na twoich uczuciach, że to mnie rozweseli. Życie przy tobie i posiadanie z tobą rodziny mnie cieszy.. Nawet bardzo cholernie cieszy..
- Ale byłbyś weselszy, gdybym dał ci jeszcze jedno dziecko prawda..?- Mruknąłem cicho, widząc od razu smutny wyraz twarzy Niemcy.
- Kochanie.. To nie miało tak zabrzmieć. Owszem byłbym szczęśliwy, gdybym miał z tobą małą gromadkę, ale nie zmuszam cię, bo taka nasza mała rodzinka jest dla mnie cudowna- Rzekł i zbliżył się do mnie. Następnie złożył czuły i długi pocałunek na moim czole.
Uśmiechnąłem się delikatnie, spuszczając lekko swój wzrok w dół. Powoli zbliżyłem się do męża i wtuliłem w jego tors.
- Germania przyznał się, że chciałaby mieć rodzeństwo.. Znaczy może nie koniecznie braciszka lub siostrzyczkę, ale nawet zwykłego bliskiego przyjaciela- Dodał po krótkiej chwili ciszy.
- I teraz próbujesz mnie zmanipulować Germanią hm?- Zaśmiałem się cicho, a po krótce Niemcy także się dołączył.- Ty i Germania to moja największa słabość..
- Gdybym chciał cię zmanipulować abyśmy zrobili sobie jeszcze jedno dziecko to dawno bym już to zrobił- Wymruczał, odsuwając się kawałek ode mnie. Oparł swoje czoło o te moje i uśmiechnął się szeroko.- Ale moje serce by się złamało, gdybym cię tak skrzywdził..
- Kocham cię Niemcy..- Wyszeptałam, patrząc prosto w jego oczy.
- A ja kocham cię Polen..
~~~~~~~~~~
A ja kocham was.
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top