~63~
Pov. Niemcy
Kolejnego dnia zaspałem niespodziewanie do pracy. Spóźnienie było naprawdę spore, że rozmyślałem nawet, aby nie pójść do pracy w ogóle. Polska jdnak pogonił mnie i wyrzucił z ciepłego łóżka pachnącego jego skórą, a także pełnego jego części po wczorajszej nocy. Miałem jeszcze na głowie odwożenie Ruska do jego ojca.
Podobno w nocy przeprowadził on poważną i trzeźwą rozmowę z Ameryką. W drugą kwestię nie wierzę jakoś szczególnie tym bardziej, wiedząc ile wypił on u nas wódki, a nawet dobierał się do wina, czy piwa. Kompletnie się stoczył. Mam nadzieję, że jego ojciec go postawić do pionu, bo ja nie mam zamiaru się z nim męczyć, a nie chce też, aby Polska tracił nerwy i czas. Pomimo tego współczułem mu tej trudnej sytuacji i miałem nadzieję na dobre zakończenie jego ostatnich kłótni. Niestety jego relacja z Ameryką miała często jakieś zgrzyty.. Nie często przez głowę przechodziła mi myśl, że to może się szybko skończyć...
- Tata, a kiedy będę mógł następnym razem każdego dnia bawić się z Amessią?- Zapytał Germania, który przy okazji także znalazł się w samochodzie, gdyż musiałem go zawieść do przedszkola.
- Na pewno będziecie mieli jeszcze mnóstwo okazji aniołku. Dziś będziesz musiał niestety pobawić się tylko z dziadkiem- Odparłem, spoglądając na małego w lusterku, a także następnie na dziewczynkę.
Oboje mieli smutne miny z powodu rozłąki.. Spędzili ze sobą ledwie kilka dni razem, a żegnają się jakby mieli się nie zobaczyć już nigdy.. Tym bardziej dziwne jest dla mnie to, że Germania jest aż tak opiekuńczy i przywiązany do Amessi.. Zazwyczaj jest samotnikiem i woli bawić się i być sam.. Może myślenie o drugim dziecku wcale nie jestem takim złym pomysłem.
- Nie wierzę, że mi to robisz przyjacielu. Ja jako twój zawsze wspierający kumpel nigdy bym cię nie wysłał do Rzeszy, a ty mnie bez namysłu wysłałeś do mojego ojca- Mruknął zrozpaczony także Rusek.- Nie zamierzam oglądać jak pieprzy się całymi dniami z twoim ojcem. Czuje się wtedy jakbyśmy byli braćmi.
- Nie narzekaj. Ostatnio są we dwóch bardziej jak przyjaciele niż kochankowie. Poza tym myślę, że mając na głowie dwójkę dzieci nie skupi się na romansie- Odetchnąłem poważnie, zatrzymując w końcu auto na podjeździe do domu ZSRS.- To dla twojego dobra i mojego komfortu.
Mężczyzna odwrócił głowę najpierw w stronę budynku, a potem z powrotem do mnie. Próbował w ten sposób jakoś wymusić we mnie współczucie. Ja jednak byłem nieugięty i patrzyłem na niego z dużą irytacją. Gdy rusek zrozumiał, że nic z tego poddał się i westchnął głęboko.
- Przynajmniej.. Choć trochę pomożesz mi z Ameryką..? Chce z nim się skontaktować, ale on odrzuca moją każdą próbę zbliżenia.. Martwię się, że coś złego się z nim dzieje.. Że ktoś.. Jego zmusza do czegoś.. i..- Mówił, a jego głos powoli się załamywał.- Pomimo wczorajszej naszej nocnej rozmowy.. Nie myślę, że może być dobrze u niego..
- Rosja, jako twój przyjaciel, który by cię nigdy nie okłamał, mówiąc ci, że z Ameryką wszystko dobrze. Mieszka w waszym domu i trzyma się dobrze. Twierdzi, że potrzebujecie ochłonąć, więc niech tak będzie. Zgaduje, że tobie też to powtarzał- Uśmiechnąłem się do niego na pocieszenie.- Bądź cierpliwy i wytrwały, a przede wszystkim nienachalny.
- Może masz rację..
Rosja w końcu ożywił się, przecierając ręką całą warz. Nabrał do swoich płuc duża ilość powietrza, które szybko jednak wypuścił. Na jego twarzy zagościł uśmiech, który natychmiast posłał do córeczki.
- To, co gotowa na cały dzień z tatusiem i dziadkiem?- Spytał, otwierając drzwi od swojej strony.
- Tak! Kocham się bawić z tobą i dziadkiem!- Krzyknęła uradowana, podnosząc nawet swoje ręce.
Patrzyłem na nich ze zdumieniem na twarzy. Niesamowite, że tak szybko zmienił się nagle w spokojnego i kochanego ojca.. Lepiej, aby taki pozostał. Bycie energicznym i żywym do niego pasuje, a także sprawia, że zmartwienia z nim związane znikają. Myślę, że malutka będzie w stanie choć trochę go wesprzeć w tym wszystkim.
W końcu oboje ulotnili się z samochodu, zabierając swoje wszystkie rzeczy. Zostałem całkiem sam z Germanią, który nadal miał kiepski humor po tym jak opuściła go przyjaciółka.
- Wiesz kochanie, jeśli poprosisz ładnie dziś dziadka to może zabierze cię do ZSRS i będziesz się tam mógł pobawić z Amessią- Rzekłem w trakcie drogi do synka.
- Wiem.. ale lepiej by było, gdyby mieszkała nadal z nami..- Wymamrotał smutno.
- Niestety nie wszystko da się zrobić. Teraz Amessia musi mieszkać z tatą, gdzie indziej, ale nadal będziecie mogli się często bawić.
- Dobrze.. ale znowu będzie mi smutno w moim pokoju..- Oparł swoje ręce blisko szybko, w którą zaczął się teraz wpatrywać. Szczególnie zainteresował się delikatnie padającymi kroplami deszczu, które uderzamy o szkło.
- Kochanie chciałbyś mieć kogoś z kim bawiłbyś się, a on mieszkałby z tobą jeszcze?- Zapytałem, próbując lepiej sobie ułożyć z czego wynika jego smutek.
- Może coś takiego.. znaczy z tatusiem i papą jest super, ale wy jesteście za starzy!- Przeciągnął głośno, uderzając nogami o siedzenie.- Chce kogoś jak Amessia, a najlepiej to Amessie.
Spoglądałem na niego przez chwilę jeszcze w lusterku. Na moją twarz wkradł się uśmieszek, rozmyślając nad krótką rozmową z synkiem. Sam nie wiem, co o tym myśleć. Owszem także tak samo, jak Germania bardzo chciałbym, aby w naszym domu zamieszkała jeszcze jedna osóbka. Czuje się świetnie w roli ojca, jednak Polska wręcz przeciwnie. Był niechętny do posiadania jakiego kolwiek dziecka jednak w końcu zaakceptował fakt posiadania chociaż jednego. Myślenie, a co dopiero rozmowa o drugim byłaby dla niego okropną wizją. Nie chcę zmuszać ukochanego do kolejnego dziecka, gdyż z tym wiążą się dodatkowe problemy tak jak to było z początku z Germanią. Poza tym sądzę, że chłopiec po jakimś czasie jednak zrobiłby się szybko zazdrosny o uwagę od nas.. Lubi być w centrum, a poza tym nie jest przyzwyczajony do tego, abym ja i Polska poświęcał na kogoś innego czas i emocje poza oczywiście nami nawzajem.
Zawiozłem syna do przedszkola, a następnie sam wybrałem się do pracy. Nie spieszyłem się już z racji, że już dawno miałem opóźnienie. Jakie kolwiek śpiesznie się było bez sensu w końcu kilka minut w te czy w te było bez znaczenia. Mam nadzieje, że przynajmniej NATO nie zwróci większej uwagi na moje przybycie teraz.
Wszedłem do wielkiego budynku, kierując się jak gdyby nigdy nic do mojego biura. Miałem po drodze znajome mi już twarze pracowników między innymi recepcjonistkę lub też ochroniarzy. Szybko doszedłem do windy, którą pojechałem na wyższe piętra. Na korytarzach było cicho, a także w powietrzu utrzymywała się spokojna atmosfera. Zaciekawiło mnie to tym bardziej że nie było żadnego pracownika w jego biurze.. Dopiero po przejściu przez korytarz, na którym mieściła się wielka sala konferencyjna dostrzegłem oznaki życia. Drzwi od sali były otwarte, a ja mogłem słyszeć głos szefa i dostrzec sylwetki ludzi. Podszedłem bliżej, stając w wejściu i widząc pracowników stojących wokół ogromnego stołu, a za nim na małej jakby mównicy znajdował się NATO.
- Punktualnie się zjawiłeś- Zażartował niespodziewanie ktoś koło mnie. Jednak, gdy dostrzegłem kto taki odezwał się do mnie od razu wypowiedź nie traktowałem jako przyjacielski żart, a przytyk.
- Ciebie też widzieć miło rankiem w pracy- Uśmiechnąłem się szybko i sztucznie do Rumuni. Świetnie.. Jeszcze mi tylko tutaj jej brakowało.
- Trzymaj tak dalej, a w końcu zdecyduje się przywrócić EU na twoje miejsce, a tak w zasadzie jego miejsce- Odrzekła szeptem, wpatrując się w szefa jak w obraz.
- To miejsce nie jest Unii. Zwolnił się dobrowolnie, tracąc jednocześnie te miejsce- Westchnąłem, próbując się wkręcić w wydarzenie, które sprawiło, że NATO zebrał wszystkich na sali konferencyjnej.
- Ktoś tu chyba ma jednak lekki stres widzę.
Zignorowałem kompletnie jej kolejną zaczepkę i skupiłem się wyłącznie na słowach szefa. Wciąż nie koniecznie wiedziałem, co się dzieje wokół, a rozmowa z Rumunia wcale mi w tym nie pomagała, a wręcz rozpraszała mnie swoją obecnością, o którą nikt nie prosił. Skrzyżowałem swoje ręce na piersi lekko zrezygnowany. Zapytam się kogoś później, o co w tym wszystkim chodzi, jeśli nie załapie żadnych słów klucz.
- Miło mi naprawdę powiedzieć, że spisaliście się świetnie, a przede wszystkim mógłbym pochwalić Niemcy, który naprawę starał się w tym roku- Rzekł NATO, przejeżdżając wzrokiem wzdłuż każdej osoby aż w końcu odnalazł mnie.- Widzę, że łaskawie też raczył się tutaj zjawić.
Machnąłem do niego głową w ramach powitania. Przez jego słowa wiele osób zwróciło na mnie większą uwagę, a także między nimi pojawiły się szepty. Przyzwyczaiłem się do tego, że robię wokół siebie wiele szumu. Wynikało to albo z mojej przystojnej twarzy, albo kiepskich i nudnych plotek na temat mojego życia prywatnego. Spodziewałem się jednak tych dwóch rzeczy naraz.
- Jako moja lewą rękę zapraszam cię Niemcy najserdeczniej na bal i nie chce słyszeć żadnej odmowy- Uśmiechnął się do mnie niespodziewanie.- Liczę na twoje towarzystwo wraz z osobą towarzyszącą, a w zasadzie to z mężem.
Zawiesiłem na nim wzrok przez chwilę. Jaki znowu bal? Owszem trochę mnie zaniepokoiły te słowa. Tym bardziej że ostatnio naprawdę nie mam ochoty na towarzystwo innych ludzi. Stałem się mniej aktywny, a moje introwertyczne ja zaczęło dawać o sobie znak.. Chciałem się kontaktować i spędzać czas z innymi ludźmi, ale nie potrafiłem.. Chciałem być jedynie sam lub z Polską.. tak, abyśmy mogli spędzać wyłącznie czas we dwójkę.
- Ta zabawa na prawdę wiele znaczy i jest w zasadzie pewnym rodzajem podsuwania tego obfitego dla nas roku. Oprócz naszej firmy jest zaproszonych wielu innych z wysokich stanowisk szefów. Impreza jest naprawdę rozciągnięta na wschód, zachód, północ i południe. To szansa przede wszystkim dla nas, aby zdobywać więcej partnerów współpracujących. Dlatego pojawienie się na nim ważnych i najważniejszych członków naszego zespołu jest konieczne. Musimy się świetnie prezentować. Na bogato, elegancko i ekskluzywnie- Rzekł mężczyzna z każdym słowem, uśmiechając się coraz szerzej. W końcu jego uśmiech był aż tak duży, że myślałam, że zaraz pęknie ze swojego szczęścia i silnych emocji pobudzających..- Myślę, że to na tyle z ważniejszych spraw organizacyjnych. Mam nadzieję, że znajdziecie się wszyscy, a szczególnie goście, którzy otrzymali ode mnie słowne i bezpośrednie zaproszenie.
Ludzie zaczęli ulatniać się niespodziewanie z sali. Zrobił się deliaktny tłok jednak udało mi się przedrzeć, aby dostać się bliżej NATO. Nie jestem przekonany czy zdecyduje się na wyjście na ten bal, tym bardziej że mam jeszcze na głowie inne prywatne sprawy, a szczególnie mojego przyjaciela.
- Geri! Cieszę się, że wpadłeś. Ze spóźnieniem, ale wpadłeś- Uśmiechnął się do mnie szef, widząc mnie.- Tak samo będę się cieszył, jeśli wpadniesz na bal. Wraz z tobą oczywiście twój ukochany partner, z którym pogadam kolejny raz z chęcią. Nie ma opcji, abyś się miał z tego wypisać.
- W zasadzie mogą wyniknąć małe komplikacje- Westchnąłem cicho, kładąc rękę na mojej szyi i drapiąc się delikatnie.
- Kto jak kto, ale ty potrafisz skutecznie odgonić pracę od życia prywatnego- Odparł i poklepał szybko moje ramię.- Wierzę w ciebie- Po tych słowach skierował się za zgrają innych pracowników. Udało mu się szybko zniknąć praktyczne od razu za ścianą.
Wpatrywałem się w tamtą stronę z wielką pustką. Nie dał mi dojść do słowa, aby wyjaśnić moją sytuację, a jeśli się nie zjawię na tej imprezie będzie miał do mnie wyrzuty.. Świetnie.
***
- I jak?- Zapytałem, widząc siedząco na łóżku mojego ukochanego. Był zamyślony, a stres zżerał go nie tylko od środka, ale także od zewnątrz.
- Nie wiem.. Podobno prowadzili spokojną, ale poważną rozmowę znowu, bo Rosja nie mógł wytrzymać..- Westchnął cicho, zaciskając dłoń na telefonie.- Ameryka pisał, że oboje w końcu uznali jedynie, że to jeszcze nie jest czas na mieszkanie razem.. Więc pewnie zostanie tak jak teraz.. Tylko z taką zmianą, że Rosja mieszka teraz u ojca..
Odetchnąłem cicho. Podszedłem do Polski, siadając obok niego na łóżku. Zbliżyłem swoją dłoń do tej jego powoli, wjeżdżając moimi plecami na jego rękę. Złączyłem nasze dłonie w mocny uścisk. Zwróciłem swoje oczy ku niemu i rzekłem z uśmiechem:
- Myślę, że to dobrze zrobi każdemu.. Nawet nam.. Tym bardziej dobrze może nam zrobić mały wypad gdzieś..
- Co masz na myśli?
- NATO robi jakiś wielki bal firmowy. Będzie tam wielu ważnych ludzi i jak to on twierdzi ja też tam muszę być, aby prezentować naszą firmę na poziomie- Odrzekłem, widząc powoli jego malujący się grymas na twarzy.
- I ja jako twój mąż też jestem zaproszony?- Westchnął cicho.
- W rzeczy samej. Musisz iść. Ty i Prawdopodobnie Japonię to jedyne osoby, z którymi zamienię choć jedno słowo. Nie zamierzam się mieszać w te bogate, wywyższone towarzystwo- Warknąłem bardziej do siebie.- Chyba ktoś jeszcze musi mieć na mnie oko nie sądzisz?
- Myśl, że będą cię obmacywać wzrokiem i rękoma ludzie jakoś mnie zachęca do pójścia tam- Zaśmiał się cicho, kładąc po chwili głowę na ramieniu.- Ale nie czuje się komfortowo, gadając z takimi ludźmi.. W sensie wiesz.. Ta cała "burżuazja"..
- Ja tym bardziej Schatz.. Myślę, że jednak damy radę we dwóch- Mruknąłem, spuszczając wzrok.
- Jednak wiesz.. ty jesteś ważną częścią zespołu i.. Powinieneś rozmawiać z tymi ludźmi. Taka robota wymaga kontaktu z ludźmi i na ogół używanie jakichś sztuczek psychologicznych, czy coś..- Rzekł, przytulając się do mojego ramienia.
- Zdaje sobie sprawę, że tu jedynie chodzi o pieniądze i władze. To właśnie mnie przeraża. Zwykły papier może zrobić coś tak okropnego z ludźmi..- Zabrałem rękę od niego i objąłem go za ramię, całując jego czubek głowy.
- Cóż.. Witaj w dzisiejszym świecie.. Myślę, że oboje wystarczająco dobrze wiemy jak to jest z pieniędzmi.. Szczególnie ja..- Wyszeptał, a jego oczy przymknęły się. Zwróciłem wzrok ku niemu, widząc jak ze spokojnym wyrazem twarzy wtula się w moje ciało mocniej.
~~~~~~~
Mogę też wpaść na impre?
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top