~42~
~pięć lat później~
Pov. Niemcy
Spałem wygodnie, obejmując jedną rękę mojego ukochanego. Mniejszy spał wygodnie na boku, przytulając się do mnie, a bardziej to do mojej piersi. Poranek był spokojny i ciepły jednak nie miała zbyt dużo sił na wstanie. Wciąż byłem ledwo przytomny. Niespodziewanie usłyszałem z korytarza głośne tuptanie do naszych drzwi. Już po chwili odchyliła się, a wręcz uderzyły mocno o ścianę, dając przejść małemu potworkowi. Nieproszony gość wspiął się na nasze łóżku i zaczął skakać przede wszystkim po mnie i Polsce, urządzając sobie świetną zabawę.
- Papa!- Krzyknął głośno, rzucając się na Polskę i siadając na jego piersi.- Papa wstawaj! Tatuś!
Na moje szczęście zaatakował dzisiaj go, a nie mnie. Niestety wiedziałem, że zaraz także to mnie to spotka. Przekręciłem się natychmiast na bok, aby unikać skakania po moim ciele. Skakanie na moim boku raczej nie będzie możliwe dla tego potworka.
- Tata!- Krzyknął, rzucając się po chwili na mnie. Przede wszystkim złapał za moje włosy ciągnąć za nie.- Tata jest już lano!
- Germania złaś ze mnie..- Szepnąłem, łapiąc go jedną rękę i odsuwając od siebie.- Tata musi spać.
- Aniołku tata nie potrafi się po prostu bawić- Rzekł lekko zachrypniętym, ale wciąż pięknym głosem Polen.- Zostawmy tego pana marudę samego.
- Chce lobić śniadanie!- Krzyknął z powrotem wpychając się na ciało Polski. Szybko jednak pośpiesznie zszedł z łóżka i potuptał schodami na dół. Odetchnąłem cicho, kładąc się na plecy kolejny raz. Czułem wzrok mojego ukochanego, ale po chwili także jak zbliża się do mnie.
- Dzień dobry skarbie..- Rzekł krótko i cicho.
- Dzień dobry..- Wymruczałem, otwierając lekko swoje powieki.
Mniejszy wbił się w moje usta w delikatny sposób. Z powodu tak miłego powitania na moją twarz wkradł się uśmieszek. Podniosłem dłoń do góry, wplątując palce w jego kosmyki włosów. Oderwał się niespodziewanie od moich warg, klepiąc ręką moją pierś. Wstał z łóżka, zakładając na siebie sweter z podłogi. Bez żadnego słowa ulotnił się z sypialni, pozostawiając mnie samego z pustką na ustach. Odetchnąłem głęboko, odchylając lekko głowę do tyłu i patrząc na śnieżny sufit. Mam ochotę wstać, ale jednocześnie mam ochotę jedynie leżeć.. Przymknąłem, więc oczy jeszcze na kilka minutek.
Prawdopodobnie leżałem w łóżku sam jeszcze przez dwadzieścia minut. Z powoli upływającym czasem czułem, że na nowo zasypiam. Na moje szczęście głośne tuptanie małych stópek o podłogę mnie rozbudziło. Do sypialni wbiegł Germania, rzucając się natychmiast na mnie.
- Papa mówi, że jesteś leniwa kluska!- Krzyknął oburzony, wyrywając ode mnie kołdrę. Zaśmiałem się cicho, pozwalając mu ją zabrać.
- Soboty są od tego, aby odpoczywać w przyjemny sposób wraz ze swoimi najbliższymi- Odparłem jedynie, czochrając jego lekko pokręcone ciemniejące włosy.
- Ale ty nawet nie wstałeś!- Szybko rzekł i wpełznął mi na kolana, patrząc zdenerwowany.
Wywróciłem jedynie oczyma, zauważając w drzwiach mojego ukochanego. Szedł z tacką wypełnioną szklankami z sokiem oraz z talerzami wraz ze słodkim śniadaniem. Podszedł do nas, podając mi tace, którą grzecznie zacząłem trzymać. Polen w tym czasie wgramolił się pod kołdrę koło mnie i Germanii. Od razu po tym zabrał się za jedzenie. Oczywiście za nim ruszył nasz syne ubrudził się po pierwszym gryzie na twarzy i rączkach. Było widać, że sprawia mu to dużo szczęścia. Uśmiechnąłem się, nabijając na widelec owoce leżące obok. Przyłożyłem go do ust ukochanego, a ten od razu je zjadł, uśmiechając się do mnie czule. Zbliżyłem się do niego, odwzajemniając od razu uśmiech i przecierając kciukiem jego dolną wargę.
- Papa nie jest małym dzidzi, aby go kalmić!- Zaprotestował Germania, wpychając się między nami i niszcząc przyjemną chwilę.
- Aniołku myślę, że zapomnieliśmy przynieść jedną ważną rzecz- Rzekł Polska.- Przyniósłbyś syrop klony? Jest w szafeczce na dole tam, gdzie często chowasz ciasteczka. Będę ci bardzo wdzięczny.
- Dobzie!- Uradowany zeskoczył z łóżka i pobiegł czym prędzej na dół.
- Tylko ostrożnie na schodach kochanie!- Krzyknął jeszcze prędko młodszy. Wrócił wzrokiem do mnie, kładąc rękę na mojej nagiej piersi.- Syrop jest, gdzie indziej, więc.. Mamy troszeczkę czasu..
Zagryzłem swoją dolną wargę i z powrotem zbliżyłem się do ukochanego. Ucałowałem go w usta namiętnie, muskając jego wargi, a powoli, przechodząc coraz to dalej. Polska dla wygody oparł rękę bardziej o moją pierś powoli, zaciskając palce na mojej skórze.. Oderwaliśmy swoje wargi od siebie jedynie na kilka sekund, aby potem z powrotem wbić się w siebie brutalnie i namiętnie. Polen zaczął błądził rękoma po moim ciele aż w końcu ułożył je wygodnie na mojej szyi. Cóż niestety przyjemna chwila nie mogła trwać wiecznie.
- Papa robi krzywdę tacie!- Krzyknął chłopiec, wpakowując się między nas i odsuwając od siebie. Następnie spojrzał niezadowolony na Polskę i przytulił się do mnie mocno.- To mój tata!
- Ah tak?- Zapytał, uśmiechając się.- Więc dla mnie to, kim jest?
- Nie wiem, ale to tylko mój tatuś- Odparł, wtulając się mocniej jeszcze w moją pierś.
- To także mój tatuś, musisz się ze mną nim podzielić. W końcu to ja się z tatusiem ożeniłem.
- Nie!- Krzyknął, obejmując całą moją twarz. Zaśmiałem się cicho, łapiąc go za biodra i trzymając.- Wujek Amelika mówił, że całowanie jest nie doble. Muszę chlonić tatę.
- Ah Ameryka- Odparł Polen, wywracając oczami i łapiąc za Germanie i przytulając do siebie.- całowanie to tylko wyraz swoich uczuć. Tak właśnie cię kocham mój ty maleńki- Rzekł, a po chwili zaczął całować policzek Germanii.
Mniejszy zaśmiał się cicho i zaczął swoimi rękoma odsuwać Polskę. Mój ukochany natomiast trzymał mocno go, aby nie uciekł. Uśmiechnął się lekko także po chwili, całując mniejszego w drugi policzek.
- Tata pszestań!- Krzyknął, śmiejąc się cicho i wyrywając w końcu się od nas. Uciadł między nami, chichocząc nadal cicho.
Zabraliśmy się w końcu z powrotem za jedzenie śniadania. Nie ominęło się bez kolejnych zabaw i znęcaniem się nad Germanią, który z każdym kęsem brudził jednocześnie siebie i nas. Jednak raz na jakiś czas pozwalaliśmy mu na to tak samo, jak na brudzenie naszego łóżka. Siedzieliśmy ciągle w naszej sypialni, odpoczywając po dość słodzącym i napełniającym śniadaniu.
- Tata leciałeś samolotem?- Zapytał mały, zwracając moją uwagę na siebie.
- Jasne, że tak. Leciałem już naprawdę wiele razy i zawsze było fajnie- Odparłem z uśmiechem na twarzy.
- Też bym chciał! Jak to jest?- Uradowany szybko wgramolił się mi na kolana, aby mnie lepiej widzieć i słychać.
- No cóż..- Mruknąłem po czym złapałem go i podniosłem do góry.- Myślę, że pan pilot powinien o tym wiedzieć najlepiej. Właśnie odlatujemy!
Podniosłem najwyżej jak mogłem na rękach Germanie. Na jego twarzy rozpromienił się szeroki i szczęśliwy wyraz twarzy, który był doprawiany jego naturalnymi rumieńcami. Rozłożył po chwili swoje ręce na boki, udając, że są one skrzydłami samolotu. Zacząłem nim poruszać na boki, wydając przy tym dźwięki odrzutowców. Jednak z każdą sekundą trzymania tego małego potworka na rękach czułem, że jedną ręką powoli traci szczególnie siły. Nie przejmowałem się jednak aż tak bardzo, widząc ile radości sprawia to małemu. Zwróciłem po chwili swój wzrok na Polskę. Leżał obok uśmiechać się rozczulony i wpatrując się zapewne od początku w nas.
- Panie pilocie wydaje mi się, że zaraz nie damy rady! Zaczynamy ładowanie awaryjne!- Rzekłem głośno, kierując ciałkiem chłopca w stronę mojego ukochanego.
Polska natychmiast pochwycił Germanie, tuląc do swojej piersi i śmiejąc się cicho wraz z nim. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ja chcę jeszcze laz!- Zaproponował, a wręcz zażądał najmniejszy.- Tata do góly!
- Nie aniołku to już koniec. Jak samolot wyląduje to grzecznie stoi na lotnisku.
- Nie! Potem leci- Warknął oburzony ciągnąć za moją dłoń.
- Nie męcz taty- Dołączył się do małej naszej kłótni także Polska, poprawiając ubranie małego.- Tata jest wymęczony słoneczko. Jak odpoczniemy to pójdziemy razem na plac zabaw, a tam to dopiero będziesz mógł odlecieć.
Germania odwrócił od razu wzrok na Polen zachwycony. Wkopał mnie wystarczająco w to zadanie. Spojrzałem dlatego na niego niezadowolony. Niech się nie zdziw jak to on będzie musiał nieść Germanie, a nie ja. Chłopiec uśmiechnął się delikatnie, a następnie wybiegł z naszej sypialni. Zapewne skierował się do swojego pokoiku.
- Pamiętasz, że za tydzień są urodziny Germanii?- Zapytał Polska.
- Jasne, że tak. Będę na czas, aby ci ze wszystkim pomoc tylko nie wydzwaniaj do mnie wcześniej, bo mam spotkanie z NATO i Japonią- Odparłem, uśmiechając się delikatnie.
- W sobotę? Wolałbym, abyś takie sprawy załatwiaj nie w weekend tym bardziej że twój synek ma imprezę- Mruknął, krzyżując ręce na piersi.
- Nie spóźnię się. Obiecałem, że będę i przypilnuje tę małą zgraję, więc tak też będzie- objąłem ręką Polskę, zaciskając palce na jego ramieniu i całując krótko jego wargi.- Dlaczego się tak bulwersujesz?
- Bo już nie raz powtarzałeś ,,będę na czas" , ,,kupię po drodze" , ,,zrobię to po pracy" , ,,spotkanie się szybko skończy" i jakoś nie wywiązywałeś się- Mruknął, patrząc zimnym wzrokiem na mnie.
- Tym razem z przyczyn okazji, jaka będzie grzecznie się wyrobie na czas.
- Trzymam cię za słowo- Odrzekł i oparł głowę o moje ramię.
***
Po południem wybraliśmy się we trzech na spacer. Po drodze oczywiście stanęliśmy na placu zabaw, gdzie Germania bawił się z innymi dziećmi. Siedziałem, więc na ławce, gdzie niedaleko wraz z ukochanym. Robiłem coś na telefonie tak samo, jak Polska, kontrolując, co chwilę wzrokiem chłopczyka.
- Tak sobie też myślałem..- Zacząłem, patrząc na niego kontem oka.
- Tak?- Zwrócił całą swoją uwagę na mnie.
- Może byśmy poprosili do pomocy przy przyjęciu także twojego lub mojego ojca?- Spytałem, krzyżując ręce na piersi.
- Tata ma dużo lekarzy za tydzień, bo miał ostatnio problemy z sercem- Odparł, wzdychając cicho.- Jednak myślę, że Rzesza mógłby być chętny.. Tylko gorzej z jego siłą i energią.
- Jakbym był, codziennie ruchany przez ZSRR to też nie miałbym energii- Prychnąłem.
- Może nie wybiegaj tak marzeniami w przód, póki masz męża hm?- Uśmiechnął się do mnie złośliwie, a także, udając lekko niezadowolonego z moich słów.
- Oh marzeniami wybiegam jedynie i wyłącznie z twoim ciałkiem i tym, co zamierzam zrobić wieczorem- Odrzekłem, posyłając mu wzrok pełny namiętności.
Polen zarumienił się lekko i uśmiechnął szeroko. Nic nie odpowiedział, a wróciłam wzrokiem do swojego telefonu. Widziałem po nim, że na zewnątrz udaje zimnego, ale w środku cały gotuje się z przyjemności. Patrzyłem na niego, uśmiechając się coraz szerzej. Ten jakby nigdy nic także uśmiechnął się jak głupi, udając, że nie zwraca na mnie uwagi. Niespodziewanie usłyszeliśmy krzyki dzieci, a także piski należące w większości do dziewczynek. Zerknąłem w tamtą stronę, zauważając Germanie kierującego się w moją stronę z brudnymi ubraniami, brudnymi rękoma, w których trzymał jak zdobycz nieżywe zwierzę.
- Germania!- Krzyknąłem, podbiegając do niego jak najszybciej.- Nie wolno tak zabierać nieżywych zwierząt.
- Ja chcę myszkę jako swoje zwierzątko- Odparł uradowany, próbując mi wręczyć zdechłe stworzenie.
- Wyrzuć to Germania- Złapałem za jego ręce i wytrząsnąłem z nich mysz. Wziąłem go następnie na swoje ręce, czując jak mały śmierdzi struchelizną, a muchy ciągnął się za nim.- Nie wolno dotykać nieżywe stworzenia. To niedobre.
- Ale ja chcę myszkę!- Krzyknął, wyrywając się ode mnie i oczywiście, dotykając swoimi brudnymi rękoma moją twarz.- Kup mi myszkę! Papa!
Polska natychmiast zaaregował, podchodząc i zabierając chłopczyka. Postawił go na ziemi, patrząc niezadowolony.
- Aniołku.. Nie dotyka się zdechłych zwierząt- Rzekł spokojnie i powoli.- A jeśli chodzi o zwierzątko domowe..
- Chce mieć myszkę! Będę się z nią bawić i tulić- Odparł szybko, stawiając ciągle na swoim..
- Ale myszka to za malutkie zwierzę i jeszcze może przegryzać kable i uciec..- Mruknął Polska, kucając przed nim na ziemi.
- Ja dam radę!- Krzyknął, tuląc nóżką o ziemię.
Od razu spojrzałem, że prawie cały plac zabaw na nas patrzy. Ludzie wpatrywali się w nas nie zbyt przyjemny sposób, a wręcz szeptali do siebie okropne rzeczy na nasz temat. Nawet dzieci matek zaczęły udawać w obraźliwy sposób naszego synka. Gdyby Polska nie skupiał są teraz na nim czułby się nie komfortowo, myśląc, że ludzie nas oceniają przez jedną małą wpadkę.
- Wracamy do domu, bo nie umiesz się zachować- Rzekłem, łapiąc go za rękę i ciągnąć bardzo delikatnie do furtki.
- Nie! Jedziemy do sklepu! Po myszkę!- Krzyknął kolejny raz, a po chwili wyrwał się ode mnie i przyczepił się do mojej nogi.- Do sklepu! Do sklepu!
- Do domu, do domu- Odparłem, wzdychając i patrząc na przytulnego mocno Germanie do mojej łydki.- Ktoś dziś chyba wstał lewą nogą, że ciągle taki marudny i niezadowolony.
- Chce mieć swoje zwierzątko! Najlepiej myszkę!- Zmarszczył swoje brwi, patrząc na mnie wściekły z dołu.
Westchnąłem jedynie, zerkając na mojego męża, który stał ciągle obok, obejmując się swoimi rękoma. Z jednej strony chciało mu się zapewne śmiać, ale z drugiej widziałem, że także jest bardzo zdenerwowany na naszego synka. Pierwszy raz aż tak nie grzecznie i niewychowanie się zachował..
~~~~~~~~
A tu bejbi bobo duże 🧐🧐☝️
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top