~41~

Pov. Polska

Kolejny tydzień zleciał raczej spokojnie. Niemcy przemyślał całą propozycję NATO i zgodził się, podając mu jednak kilka warunków. Z jego opowieści mogłem wywnioskować, że mężczyzna bardzo niechętnie podchodził do wymagań mojego narzeczonego. Tym bardziej że to Niemcy powinien się starać bardzo o posadę u niego, a nie oni o niego.. Mimo wszystko było całkiem spokojnie jak na razie. Mieliśmy oboje luźne dni, a nasz mały synek w końcu wyzdrowiał, a także spędzał znacznie więcej czasu ze swoim drugim ojcem.

Tydzień jednak nie był spokoju dla Ameryki i Rosji. Co chwilę dostawaliśmy telefon albo od jednego, albo od drugiego. Czasem nawet od nich dwóch. Nie zbyt byłem w stanie odnaleźć się w ich sytuacji. Spokojniejszym jednak był Ameryka. Jakoś bez emocji podchodził do dziecka z każdym dniem i wydawał się mało obecny. Martwiłem się o niego, a pytania typu ,,wszystko dobrze?" były przez niego ignorowane. Zaczynałem czuć, że przytłacza go to wszystko.. Rosja natomiast był prosty w zrozumieniu. Nie chciał dziecka, ale bał się usunąć, a także jego ojciec się o tym dowiedział. Przez Rzesze i jego nastawienie do wnuków ZSRR także nalega na małego bąbelka od Rosji.. Zaczynam już mu współczuć, bo przeżywałem to już z ojcem Niemca..

- Poradzisz sobie na pewno?- Zapytałem, spoglądając na Niemca, który biegł z kuchni do salonu. Po ziemi za nim próbował pełzać nasz mały maluch. Coraz lepiej mu szło raczkowanie.

- Oczywiście skarbie. Jestem lepszy w pilnowaniu tego Słodziaka niż ty- Odparł, stając na chwilę.

Uśmiechnął się do mnie szeroko i złośliwie. Wywróciłem jedynie oczami na jego słowa lekko rozbawiony. Mimo wszystko był lepszy i każdy to mógł przyznać..

- Nie będę pił dużo, więc postaram się wrócić autobusem albo przywiezie mnie Rosja- Odrzekłem po krótkiej chwili.

- Ja po ciebie pojadę- Uśmiechnął się, zabierając z ziemi małego.- A na razie wybacz, ale idę uczyć go raczkować.

Zachichotał bardzo cicho pod nosem na jego słowa. Starszy bez żadnego innego słowa zbliżył się do salonu, gdzie leżał dywan i usiadł z Germanią na nim. Może i było to głupie, ale to takie słodkie.. Kochałem patrzeć na Niemca, który jest taki opiekuńczy i potrafi się dobrze, zając malutkim.. Poza tym często nawet przysparzało mi to rumieńców i ciepła..

W końcu postanowiłem ulotnić się z domu. Stałem na chodniku, czekając na mojego przyjaciela Czecha. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i upić wraz z nim Ame. Upity Ame powie nam, co go gnębi i w końcu przestanę zamartwiać się nad nim.

***

W końcu trafiłem na miejsce wraz z Czechami. W klubie czekał już na nas Ameryka, który zachwycony bawił się już sama ze sobą na zewnątrz. Kocham go po prostu.

Wszyscy we trzech znaleźliśmy się w środku pomieszczenia. Głośna muzyka grała, a dookoła ludzie tańczyli i bawili się świetnie. Oczywiście także wpadali na siebie, bo większość z nich była pijanych lub oddłużonych. Także chciałem się dziś tak zabawić, jak inni. Wraz z bliskimi przyjaciółmi skierowałem się do baru, gdzie zamówiliśmy dla siebie drinki.

- Więc rozumiem, że temat dziecka w końcu się rozluźnił?- Zapytał Czechy, opierając się o blat.

- Nawet mi nie wspominaj o tym. Szybciej to ja zniknę z tego świata niż te dziecko się tu pojawi.

- Daj spokój Ame. Jesteś cudownym wujkiem dla Germanii, więc także będziesz świetny dla własnego dziecka- Odparłem, posyłając mu uśmiech.

- Jasne, że go wielbię, ale nie muszę się nim opiekować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Polska ja się zanudzę- Warknął cicho.- O tyle dobrze, że to Rusek jest w ciąży, a nie ja.

- Na waszym miejscu martwiłbym się o zdrowie tego dziecka- zażartował drugi przyjaciel.

Zaśmiałem się cicho pod nosem, dopijając do końca swój alkohol. Sięgnąłem do kieszeni po kartę, aby zamówić kolejną szklankę. Kochałam dostawać pieniądze od Niemca, bo wiem, że mogę wtedy zaszaleć.

- Tak w zasadzie to nie usuwacie?- Zapytał kolejny raz Czechy.

- Prawdopodobnie.. Ale masz rację. To dziecko nie przeżyje w Rosji, jak on pali i piję jak nałogowiec- Prychnął.- Chociaż jak się jego ojciec do nas wprowadzi to będzie miał strażnika na całe dnie.

- Pewnie ojciec Niemca mu nagadał jak to cudownie być dziadkiem.

- A weź nawet nie wspominaj mi. Ruchają się więcej niż wy i jeszcze wymagają wnuki. Oni bardziej przejmują się sobą niż nami Poland- Odparł, spoglądając na mnie szybko i przelotnie.

Wywróciłem jedynie oczami, przybliżając szklankę z drinkiem koło nich. Przyjaciele spojrzeli na mnie zaciekawienie tym, co zamierzam zrobić. Posłałem do nich szeroki uśmiech, a przede wszystkim zerknąłem na Amerykanina i rzekłem:

- Dzisiejszej nocy nie pozwolę ci się smucić przez to wszystko! Jeśli Niemcy sprawił, że ja cieszę się z tego, że Germania jest na świecie to sprawie, że także pokochasz swojego synka lub córkę! Jednak.. Jeśli nie chcesz o tym słuchać to mogę gadać o czymś innym.. heh..

- Oh jak ja cię kocham Poland. Jesteś taki słodki i kochaniutki- Odparł od razu Ame, rzucając mi się na szyję. Szybko pociągnął także do nas Czecha, obejmując nas obu.- Przy was nie da się smucić! Jesteście zajebiści!

Po chwili poczułem, jak najmłodszy wyrywa mi i Czechom drinka i wlewa sobie wszystko do buzi. Zaśmiałem się głośno, ale także zdenerwowany próbowałem wyrwać mu mój alkohol. Zabrał mi drinka, za którego dałem prawie cztery dychy..

- Lecimy się bawić!- Krzyknął Ame, wyrywając się na parkiet, ale także zaciągając tam nas.

Pozwoliłem się zabrać na środek klubu. Od razu tam wszyscy we trzech zostaliśmy wciągnięci w rytm piosenki, ale także atmosfery dookoła. Pomimo tego, że nie potrafiłem tańczyć to potrafiłem wczuć się w rytm i ponieść się piosenkom. Tym bardziej świetnie się bawiło i tańczyło przy kimś takim jak Ame, który był mistrzem parkietu, a jego ruchy z każdego mogły zrobić geja.. Nawet ja jako jego bliski przyjaciel potrafiłem się rumienić jak się wypinał..

W trakcie naszej zabawy ciągle chodziliśmy do baru, aby zamawiać więcej alkoholu. Raz były to drinki, a raz czysta wódka. Spędziliśmy tam prawie cztery lub pięć godzin. Po tym czasie zrobiliśmy sobie małą przerwę i wyszliśmy na zewnątrz. Było mi strasznie gorąco, a pot lał się ze mnie jak woda. Poruszałem delikatnie swoją koszulą, aby ochłodzić się choć trochę.

- Jak Ameryka daje radę wytrzymać już kolejną godzinę na parkiecie?- Westchnął cicho Czechy, odgarniając swoje włosy.

- Też bym był pełny sił, gdybym miał takie problemy i chciał się rozerwać- Odparłem.- Poza tym jest tam gwiazdą.

Czechy zaśmiał się cicho i oparł się o ścianę, oddychając trochę głośniej tak samo, jak ja. Oboje wpatrywaliśmy się w ciemne niebo pełne gwiazd. Na dworze było całkiem chłodno, ale nam to nie przeszkadzało. Między nami była cisza, ale była spokojna i całkiem przyjemna. Mimo że atmosfera wydawała się miła to oboje mieliśmy w głowie prawdziwe problemy naszego kumpla. Ameryka ciągle chciał unikać tego tematu, ale tej nocy nie wywinie się na pewno.

- Martwię się o Ame- Usłyszałem cichy głos Czecha po chwili.

- Ja także.. Nie lubię na niego patrzeć, gdy ukrywa coś, a robi to na prawdę świetnie.. Poza tym.. Czuje się, że jego problemy psychiczne wracają- Westchnąłem, czując na swoim ramieniu rękę przyjaciela.

- Dlatego chcemy mu pomóc, a przynajmniej spróbować.

Przytaknąłem jedyne skinieniem głowy. Staliśmy jeszcze chwilę na chłodzie aż w końcu wróciliśmy do środka. Wokół ciągle trwała głośna ciemna impreza. Ciężko mi było znaleźć tutaj kogoś tak jak Czechom. Zaczęliśmy oboje się błąkać i przyglądać się każdej osobie, szukając gdzieś tutaj Amerykę. Na moje nieszczęście wpadłem przez przypadek na jakąś osobę w moim wzroście. Zatrzymałem się, próbując rozpoznać odwróconą postać.

- Bardzo przepraszam!- Powiedziałem trochę głośniej, aby mnie usłyszał.

- Ohhh- Westchnął głęboko, odwracając się do mnie od razu.- Miło mi cię widzieć Polen. Jeszcze widzę, że zmieniłeś kolegę i przyprowadziłeś kogoś innego. Może tym razem skusisz się z nim na mnie?

Zamarłem, stojąc jak wryty pomimo tego, że ludzie mną szturchali. Przede mną stał Chile. Ten sam Chile, który kilka miesięcy wcześniej proponował mi seks. Ten Chile, którego nienawidzi Ameryka i sądził od długiego czasu, że planuje zemstę. Ten Chile, który wymagał kasy za odszkodowanie. Ten Chile, który.. Po prostu był dupkiem.

- Spieszę się- Odparłem, łapiąc Czecha za rękę.

Chciałem uciec jak najszybciej jednak nie spodziewanie poczułem jak coś, a raczej ktoś łapie mnie mocno od tyłu i przytula. Doskonale wiedziałem, że za mną stoi właśnie Ame, który zachwycony zabawa znalazł nas pierwszy. Akurat w takim momencie.

- Ohh znalazłem was słodziaki~ - Rzekł donośnie, patrząc na nas po kolei.

- Tutaj jesteś. Zniknąłeś mi tak nagle- Rzekł drugi mężczyzna, stając za Chile.

Wszyscy, którzy byli zaangażowany w te sytuację stanęli jak wryci. Za mną stał Ameryka i Czechy, patrząc na spotkanych towarzyszy. Za Chile natomiast stał ktoś kogo nigdy bym się tutaj od spodziewał. Był to ojciec Ameryki.


- Tato?- Rzekł Amerykanin.

- Synu?- Spytał natomiast Brytyjczyk.

Chile jak gdyby nigdy nic zbliżył się do piersi ojca mojego przyjaciela. Przytulił się do niego i zaczął poruszać ciałem w sposób bardzo namiętny i seksowny. Anglia wyglądał jakby mu to nie przeszkadzało, a wręcz podobało się. Dobrze już w trzech wiedzieliśmy, co to oznacza.

- Tato! Do chuja, co ty robisz z tym pojebem! On chciał mnie wyruchać, a potem wyłudził ode mnie kasę! Jak śmiesz się z nim spotykać!?- Krzyknął Ame, odsuwając nas od nich.

- Ameryko nie sądzę, że to chwila na takie rozmowy i wyjaśnienia- Odparł, uciekając wzrokiem na bok.

- Nie do chuja! Mówisz mi tu teraz albo nie zamierzam cię już nigdy widzieć- Rzekł szybko, a jego twarz przybierała coraz więcej złości.- Co ty robisz z tym swoim starym życiem?!

- Twój ojciec jest dorosły. Ruchanie mnie lub nie ruchanie, nie powinno cię interesować- Wtrącił się Chile, krzyżując ręce na piersi.

- Poza tym synu nie powiedziałeś mi wszystko, co wydarzyło się wtedy. Nakłamałeś mi- Odrzekł Wielka Brytania także powoli, patrząc na nas wzrokiem pełnym złości.

- Ah i to ja jestem ten najgorszy? Spotykasz się z obrzydliwym typem, który bawi się uczuciami! On.. Tato! On jest z tobą tylko po to, aby dopiec mi!

- Wszyscy mogą popełniać blady. Jeśli jest tak jak mówisz to ja będę cierpiał, więc nie musisz się tym przejmować. Żyje tak ja tego chce- Westchnął jedynie.- Związałem się z okropną kobietą to teraz daj mi się trochę nacieszyć.

- Wpadasz na samych najgorszych ludzi! Chce ci po prostu pomoc!- Krzyknął Ameryka, podchodząc do nich dwóch coraz bliżej.

- Oh jaki odważny lew się znalazł. Teraz jeszcze mnie pobijesz, bo sypiam z twoim ojcem?- Kolejny raz nie potrzebnie do rozmowy dołączył Chile.

W tym właśnie momencie Ameryka nie wytrzymał. Po zaczepkach Chile i słowach Anglii, które nie zgadzały się z myślami jego syna rzucił się na mniejszego. Spowodował, że wszyscy wokół natychmiast zwrócili uwagę i zaczęli dopingować. Wielka Brytania próbował coś zrobić, ale na marne. Ame uderzał i znęcał się nad Chile jeszcze gorzej niż za pierwszym razem.. Powoli zacząłem się go bać. Nie mogliśmy jednak zostawić ich dwóch w taki sytuacji. Atak Ameryki jedynie go pogrąży potem, a poza tym agresja nie była rozwiązaniem w jego sytuacji..

Wraz z Czechem zaczęłam odrywać przyjaciela od drugiego faceta. Nie dawaliśmy sobie jednak rady, a coraz głośniejsze dopingowanie ludzi dookoła powodowało, że Ame nabierał więcej siły. Poza tym był pod wpływem, więc nie myślał racjonalnie. W rozdzieleniu ich pomógł nam ochroniarz, który podniósł wręcz Ameryka do góry i wyniósł na zewnątrz. Poszliśmy od razu za nim, trzymając za drzwiami przyjaciela.

- Jak on śmie znowu się wpychać w moje życie! Jeszcze brakuje, aby wyruchał mi Rosja albo matkę! A najlepiej to od razu wszystkich najbliższych!- Krzyknął w stronę drzwi, który były zamknięte.

- Ame spokojnie.. Nie przejmuj się. Nic się przecież nie stało..- Rzekłem przerażony, patrząc błagalnie na Czecha.

- Jesteś pijany nie myślisz trzeźwo. Wracajmy do domu. Musisz ochłonąć- Odparł drugi kumplem, sięgając do kieszeni po telefon. Drugą ręką wraz ze mną trzymał mocno Ame, aby nam nie uciekł. Wybrał na szybko jakiś numer.- Halo? Chciałbym zamówić taksówkę.

Westchnąłem głęboko, czując jak najmłodszy uspokaja się powoli. Gdy na dobre stanął na proste nogi i nie wierzgał się puściliśmy go. Objąłem go w zamian, próbując jeszcze bardziej go pocieszyć.

- Chce zniszczyć mi życie.. Zaraz zacznie się do was przystawiać i zabierać mi was.. Potem pewnie jeszcze Rosja..- Rzekł cicho, przytulając się do mnie mocno.

- Ame spokojnie.. Nie jesteśmy na tyle głupi, aby mu zaufać. Twój ojciec też nie jest.. Po prostu.. wiesz jak to czasem bywa z miłością lub pożądaniem- Odparłem, głaszcząc jego plecy.

- Niszczy mi tak życie jak sobie sam to zrobiłem i robie..

- Nie mów tak. Masz cudowne życie, mnóstwo znajomych, którzy cię kochają, wspaniałego i kochającego chłopaka i także cudowną rodzinę.

- To nie zmienia faktu, że ja jestem beznadziejny- Wymruczał, odsuwając się ode mnie.

Czechy stał koło nas, patrząc zmartwiony na przyjaciela. Także powoli zaczynam się czuć coraz gorzej, słysząc dziwny ton jego głosu..

- Ściągnąłem na ciebie taki problem, jak Niemcy i sprawiłem, że się martwiłeś o niego..ściągnąłem na Rosję te cholerne dziecko..- Odparł szybko.- Czuje się taki zmęczony i najgorszy..

- Polska wybaczył ci wszystko, Rosja nie ma ci za złe dziecka. To szok jedynie i stres przed rodzicielstwem- Wtrącił się Czech, obejmując lekko także Ame.- Jesteś zdecydowanie najlepszą osobą na świecie, jaką poznałem. Nie obraź się Polska, tylko.

- Zdecydowanie cię popieram Czechy. Nigdy nie spotkałem kogoś tak zajebistego i jednocześnie pełnego energii i zawsze umiejącego pocieszyć..

- oh jak, ja was kocham..- Szepnął Ame, rzucając nam się obu na szyję i mocno, przyciągając do siebie.- Przynajmniej wy nie jebcie się z idiotami proszę was..

Zaśmiałem się bardzo cicho pod nosem tak samo, jak Czech. Ame był pod wpływem, ale jego słowa brzmiały zbyt rzeczywiście na jego trzeźwy umysł.. Mam nadzieję, że tym razem także się przed nami nie zgrywa, a jego humor choć trochę poprawiliśmy..

- Rozumiemy się, że wszystko wyjaśnione?- Zapytał Słowianin.

- Nie wiem.. Stary Rosji chce tego dzieciaka, a ja nie wiem. Rosja to w ogóle ma teraz w głowie nic jak zwykle- Westchnął.- Jeśli nie zrobimy aborcji to te dziecko szybciej zginie przez Rosji zamiłowanie do palenia i picia.

- Masz trochę racji.. Znając Rosję..- Zaczął powoli Czech.- Wiecie.. Może zatrzymać dziecko, ale zrobi wszystko, aby zniknęło..

- Nie chce o tym myśleć.. chce do domu proszę..- Rzekł, kierując się lekko chwiejnym krokiem w stronę drogi.- Ale nie do Ruska..

Zerknąłem na mojego drugiego bliskiego kumpla. On jedynie zdumiony i wciąż przepełniony zmartwieniami myślał o Ame. Niepewnie rzekłem:

- Wezmę go do siebie. Niemcy nie będzie miał na pewno nic przeciwko.

- Tak.. Potrzebuje kogoś przy sobie.. Miejmy nadzieję, że ta noc da mu trochę do myślenia- Odrzekł szybko.

~~~~~~~~~~
Ja cię lubię Ameryka kochany.

Kremelka~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top