~8~

Pov. Niemcy

Przesiedziałem w pracy prawie dziewięć godzin. Polski, jak i reszty pracowników na pewno już nie było w pracy. Sam w zasadzie nie wiem czemu tak długo siedziałem. Możliwe, że była to moja ucieczka przed wszelkimi problemami.. Cóż myślę, że tak mogę to chyba nazwać.

Po całym weekendzie czułem się, beznadziejnie. Nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Cały czas czułem jak rana na czole piecze i zapewne nie za dobrze się z nią dzieje, ale nie koniecznie miałem czas, aby iść z tym do lekarza. Jednak moja kłótnia z Polską była dla mnie bardziej bolesna. Nie potrzebnie powiedziałem wtedy tyle głupot. Czuje się winny za to wszystko, chociaż Polska też nie szczędził na mnie słów. Przez to, że nawet podczas nocy nie chciał, abym go przytulał czułem się znacznie gorzej. Zaczynałem się martwić, że Polen przestanie mieć chęć, na jaki kolwiek dotyk...

Siedziałem cały czas, wpatrując się w ekran komputera. Opierałem swoją głowę o jedną rękę, a drugą kierowałem myszką na ekranie. W moją stronę świeciło zachodzące powoli słońce. Niebo przybrało koloru pomarańczowego i wyglądało pięknie. Przynajmniej to jak kolwiek mogło wywołać we mnie teraz uśmiech. Z głuchej ciszy, która trwała w całym pomieszczeniu wyciągnęło mnie delikatne pukanie. Zerknąłem w tamtą stronę, a po chwili w drzwiach stanął Włochy z niezbyt wyraźną miną.

- Niemcy idź lepiej do domu- Powiedział, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.- Jest późno, a ty powinieneś teraz siedzieć w domu z Polską. Sam widziałeś, że poczuł się dzisiaj źle.

- Myślę, że Polsce lepiej zrobi, jeśli mnie w ogóle nie będzie widział..- Mruknąłem cicho, zabierając swoje okulary z nosa i przekładając je do góry na czoło.

- Co ty robiłeś cały ten dzień? Wyglądasz gorzej niż Francja bez makijażu- Stwierdził, stając po chwili przede mną.

- Włochy jak bardzo dzisiaj nic nie chce to przede wszystkim najbardziej nie chce z tobą teraz gadać. Po prostu idź do domu- Westchnąłem, patrząc na niego po chwili.

- Masz w koszu dużo chusteczek. Płakałeś, czy waliłeś konia? - Zapytał, ignorując moje wcześniejsze słowa.- Co się do cholery stało Niemcy? Najpierw Polska się boi wejść do kuchni, bo tam jesteś potem się źle czuje, słysząc waszą rozmowę, a teraz ty odpierdalasz takie rzeczy i wyglądasz jakbyś ryczał przynjamniej przez całą noc.

- Mamy gorszy okres w związku jasne? To nie wygląda tak jak ty sobie to wyobrażasz. Nie ma czegoś takiego jak seks i koniec problemów- Mruknąłem, przecierając rękoma swoją twarz.

- Czemu się mnie czepiasz? Zgaduje, że to ty jakieś gówno odwaliłeś i teraz udajesz męczennika. Zdradziłeś Polskę?- Zapytał, uderzając po chwili ręką o biurko.

- Zwariowałeś? Całą noc spędziłem z tobą. Co jedynie to tylko mógłbym się z tobą przelecieć, ale tego na pewno nie zrobiłem. Poza tym, po co ja ci mam to wszystko tłumaczyć. Nie potrzebuje od ciebie pomocy w sprawie rozwiązywanie moich problemów z Polską. Nie chce, abyś był jakimś pośrednikiem między nami- Warknąłem po czym wyłączyłem komputerach i wstałem z miejsca.

- Polska jest załamany Niemcy. Jeśli nic z tym nie zrobisz to on prędzej znajdzie sobie kogoś, kto go ,,pocieszy" niż ty. Lepiej załatw to szybko. Jak kolwiek nie lubiłem żadnego z twoich chłopaków to Polska jest jedyny, na którego zasługujesz i lepiej, abyś to w końcu zauważył. Nie wiem, co mu zrobiłeś, ale pewnie coś chujowego w twoim stylu.

Spojrzałem na niego jedynie wściekły po czym zabrałem swoje rzeczy, chowając je do mojej torby. Przejechałem go jedynie wzrokiem jeszcze raz i podszedłem do drzwi, otwierając je i czekając aż Włochy wyjdzie.

- Jak kolwiek niczego się nie uczę od nikogo tak od Hiszpania nauczyłem się jedynego. Potrafię zauważyć, że coś cię gryzie Niemcy i powinieneś z kimś o tym pogadać albo coś zrobić w tym kierunku. Zgaduje, że chodzi ci o Polsce. Więc zrób coś, abyś czuł się już lepiej- Powiedział, wychodząc po chwili z mojego biura. Także wyszedłem za nim, zamykając drzwi na klucz.

- Zrobię to, co ja uważam za słuszne...- Mruknąłem, odwracając się po chwili do niego delikatnie. Następne westchnąłem, widząc jego nie zbyt zadowoloną minę.- Po prostu daj mi działać. Znam Polskę i wiem, co muszę zrobić Włochy.

- Niech będzie, ale nie rób nic, abyś stracił już kolejną osobę. A raczej osoby- Odparłem, a następnie skierował się w stronę windy.

Stałem jeszcze chwilę w miejscu, patrząc na niego jak powoli oddala się, a następnie znika za drzwiami windy. Przetarłem jeszcze raz swoją twarz, czując jak oczy zaczynały mnie powoli piec. Płakałem, ale nie z powodu kłótni, a dlatego, że nie było obok mnie Polski..

W końcu ruszyłem się z miejsca, kierując się na schody, aby zejść nimi szybciej na dół. Cały czas patrzyłem w dół na podłogę. Dopiero na dworze podniosłem głowę, zauważając jedynie mój samochód na parkingu. Podszedłem do niego, otwierając drzwi i wsiadając do środka. Rzuciłem na siedzenie obok swoją torbę i ułożyłem ręce na kierownicy. Oparłem także głowę o nią przymknąłem przy tym oczy. Potrzebuje przerwy i to znacznej. Praca mnie przytłacza tym bardziej, gdy widzę jak w biurze unika mnie Polska. W domu tak samo jest.. Zaczynam mieć wrażenie, że nigdy nie będę mógł powiedzieć mu przepraszam, bo po prostu odsunie się ode mnie kolejny raz..

Po dobrych trzydziestu minutach wróciłem do domu. Nie zamierzałem już rozmyślać godzinami o mojej i Polski kłótni. Włochy miał rację. Lepiej, abym coś zrobił puki nie będzie za późno. Po drodze do domu zajechałem jeszcze do kwiaciarni, w której kupiłem bukiet czerwonych róż, czyli ulubionych kwiatów Polski. Wiem, że za pewnie to nie załagodzi od razu sytuacji, ale przynajmniej pokaże Polsce, że mi głupio i przeproszę go za wszystko.

Wszedłem do domu natychmiast, rozglądając się dookoła za moim ukochanym. Poszedłem w głąb domu nie zdejmując z siebie nawet butów. Nie dostrzegłem go jednak ani w salonie, ani w kuchni. W domu wydawało się jakoś zbyt cicho. Szybko jednak ta głucha cisza została stłumiona przez głos ojca Polski:

- Nie wiem, co chciałeś uzyskać, przynosząc mi te kwiaty do domu.

- Są dla Polski- Mruknąłem, marszcząc brwi, widząc go w korytarzu zamiast mojego Polena.

Zdjąłem w końcu swoje buty, rzucając je gdzie kolwiek w przedpokoju. Wróciłem następnie do RONa, który stał po środku korytarza ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.

- Polska ci nie pisał, że nie wróci do domu po pracy?- Zapytał, przejeżdżając mnie wzrokiem z góry na dół.

- Słucham?- Mruknąłem zdziwiony jego pytaniem. Wyciągnąłem szybko swój telefon, odblokowując go i przeglądając szybko wiadomości moje i mojego narzeczonego. Jednak żadnej nowej nie przegapiłem.- Ale jak go nie ma? To gdzie on jest? Mówił coś więcej?

- Napisał mi, że wychodzi na miasto, a tak w zasadzie to pójdzie do jakiegoś przyjaciela- Odparł, przybliżając się po chwili do mnie. Patrzyłem na niego przez chwilę, a następnie z powrotem zanurzyłem wzrok w ekran swojego telefonu. Zacząłem przeszukiwać w kontaktach przyjaciół Polski, aby do nich napisać. Nie mogłem udawać, że się nie martwiłem tym bardziej że nikt wcześniej nawet nie zamierzał mnie ostrzec, że Polska gdzieś wyjdzie.- Niemcy coś mi się wydaje, że się pokłóciliście i to naprawdę poważnie. To aż dla mnie szok, że mój syn gada ze mną chętniej niż ze swoim partnerem. Czy mogę łaskawie się w końcu dowiedzieć, o co tu chodzi?

- Po prostu się pokłóciliśmy tak jak to sam pan odkrył. Nie musi pan wiedzieć, co się stało dokładnie- Odparłem, wypisując wiadomości najpierw do Czech, Ukrainy i jeszcze na koniec do Ameryki.

- Chce się w końcu dowiedzieć, dlaczego mój syn chodzi smutny i to prawdopodobnie twoja wina- Mruknął po czym zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, patrząc na mnie z góry z wściekłym wyrazem twarzy.- Jeśli mój syn będzie przez ciebie cierpieć to uwierz, że nie będę już dla ciebie taki miły.

- Jakoś nadal nie wiedzę tej dobroci- Rzekłem, spoglądając także na niego niezadowolony kierowanymi groźbami w moją stronę.

- Jeśli nie potrafisz go traktować z szacunkiem i miłością, a przede wszystkim zapewnić, aby nie chodził smutny to nie zasługujesz na niego. Mam nadzieję, że Polska w końcu przejrzy na oczy i zauważy, jaki jesteś- Dodał, odsuwając się ode mnie w końcu jednak wciąż na jego twarzy namalowana była złość.

- Polska wie najlepiej jaki jestem. To, co panu się wydaje na mój temat nie jest prawdą. Nasz związek od początku nie był kolorowy, ale Polska i tak w to wszedł, wiedząc, jaki jestem- Odparłem, odkładając następnie kwiaty na blat kuchenny i zerkając do telefonu, czy ktoś już odpisał na moją wiadomość. Ekran jednak świecił pustkami. Jestem niecierpliwy.- Nie martwi się pan o Polskę? A może specjalnie pan mi nie powiedział, gdzie poszedł?

- Wiem tyle ile ty. Poza tym ufam Polsce i wiem, że nie wpakowałby się w jakieś kłopoty. Zapewne siedzi teraz bezpiecznie u swojego przyjaciela. Nie wiem, którego, ale na pewno kogoś dobrego- Wzruszył ramionami i podszedł do kanapy, gdzie następnie usiadł.

Westchnąłem zrezygnowany na jego odpowiedź i oparłem się o blat, wybierając następne kontakty tym razem do osób, które nie są aż tak bliskie z Polską, ale się znają. Między innymi napisałem do Hiszpanii, Rosji, Japonii. Po wysłaniu ostatniej wiadomości do ostatniej osoby stałem, wpatrując się kompulsywne w ekran urządzenia, czekając, na jaką kolwiek relacje ze strony przyjaciół. Ich milczenie zaczynało mnie powoli przytłaczać i przysparzać więcej stresu i zmartwień o Polskę. Zdaje sobie sprawę z tego, że zapewne siedzi u kogoś, ale nie lubię, gdy o niczym nie wiem. Czułbym się lepiej, gdyby dał mi znać wcześniej tak samo, jak swojemu ojcu. Nawet takich rzeczy nie chce robić względem mnie..

- Nie stój tak wkurwiony i zmartwiony, bo wróci. Jak kocha to wróci- Usłyszałem po chwili głos RONa z salonu. Zerknąłem na niego natychmiast nie zbyt pocieszony jego słowami.- Polska potrzebuje ochłonąć po kłótni bez osoby, z którą się wykłócał. Nie wypisuj głupot do wszystkich dookoła, bo to niepotrzebne. Jest dorosły poradzi sobie. Nie udziecinniaj go.

- Nie robię z niego dziecka tylko się martwię. Tak samo Polska martwiłby się o mnie lub nawet o pana. To zwyczajne, że jeśli się kogoś kocha to martwi się o niego, że nie odpowiada i nie reaguje. W zasadzie nawet się nie odzywa..- Westchnąłem cicho, podchodząc następnie do kanapy.

- Daj spokój Niemcy- Odparł, odwracając głowę w moją stronę.- Odpuść na razie i tyle. Gdy się zjawi to przeproś go i pogadaj z nim na poważnie. On nie ma teraz ochoty na rozmowę, bo potrzebuje się najpewniej wypłakać i ochłonąć.

- Tylko że ja nie chcę, aby płakał..- Mruknąłem spuszczając głowę w dół.

- Ty też płakałeś prawda? Widzę, że masz podkrążone oczy i prawie całe czerwone- Odrzekł ciągle, przypatrując się mi.

- Jest to dla mnie mało istotne nie chce, aby to on płakał- Mruknąłem, zbliżając się do kanapy, na którą następnie usiadłem, wzdychając głośno.

- Więc, o co tak w zasadzie poszło?- Spytał, krzyżując ręce na piersi.

- Jeśli pan to usłyszy to będzie pan na mnie krzyczał tak samo jak Polska. Znów będzie pan mówił ,,wykorzystujesz jedynie Polskę".. Chociaż możliwe, że to nawet prawda..- Powiedziałem, uciekając wzrokiem w bok.

- Jedyne co mi pasuje do tych słów to seks. Czy o to wam poszło?

- Ta.. Wymuszałem na nim seks i się pokłóciliśmy przez to.. Teraz czuję się chujowo przez to, co robiłem tym bardziej że Polen jest w ciąży, a ja nie pokazałem żadnego zrozumienia dla niego- Rzekłem, będąc przygotowany na krzyki ojca Polski w moją stronę.

- Jesteś idiotą Niemcy- Rzekł jedynie RON, marszcząc brwi wkurzony.- Kurwa jak można.. Dobra.. Nie będę ci teraz robił tutaj kazania na temat traktowania drugiej osoby nie przedmiotowo. Pewnie Polska ci to wytknął podczas kłótni.

- Tak.. Teraz jednak to do mnie dotarło. Co mam teraz zrobić?- Zapytałem, odwracając głowę w jego stronę. Mężczyzna wpatrywał się we mnie przez chwilę jeszcze, myśląc zapewne nad odpowiedzią.

- Przeproś go i przyznaj się do błędu. Nie dość, że da to Polsce satysfakcję, że się z nim zgadzasz to poprawisz mu humor, że zrozumiałeś swój błąd. To najprostsza droga Niemcy. Takie słowo przepraszam potrafi dużo- Odparł po czym położył rękę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego, patrząc na jego dłoń chwilę.- I nie musisz się do mnie zwracać na pana. To chyba najwyższy czas, abyś mówił normalnie. W końcu mieszkam w twoim domu i jeśli ja nie zwracam się do ciebie tak jak ty do mnie to ty też masz taką powinność.

- Dziękuję.. Wiele to dla mnie znaczy tym bardziej że nie lubi pan.. znaczy nie lubisz mojego pochodzenia- Rzekłem, wpatrując się w starszego.

- Jesteś pożądanym facetem. Mimo że coś złego zrobiłeś mojemu synowi to, jeśli zobaczę, że się uśmiecha to będę wiedział, że na prawdę go kochasz i zależy ci na nim. Jego uśmiech mi wystarczy.

Przytaknąłem jedynie, a następnie usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Kilka osób w tym też Rosja odpisało mi na wiadomość. Jednak ta od Ruska była znaczącą.. U niego był Polska. Poczułem jak moje serca przyspiesza i nie z samego szczęścia, ale też dziwnego stresu. Ameryka mieszka u Rosji, co oznacza, że do niego poszedł Polska.. Ame mnie nie lubi.. Nagada mu pewnie jakichś głupot na mój temat.

- Ja muszę jechać..- Powiedziałem, a następnie wstałem szybko z kanapy i skierowałem się biegłem w stronę wyjścia z domu.

Założyłem niestarannie buty i zabrałem klucze z szafki. Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Chciałem jak najszybciej zobaczyć mojego ukochanego. Wsiadłem do auta i ruszyłem, nie zwracając nawet uwagi na jeżdżące auta na ulicy, co było wielkim błędem, gdyż wszyscy, którym wjeżdżam w drogę trąbili do mnie i krzyczeli coś z okna. Ignorowałem ich, wyjeżdżając w końcu prędko z podwórza.

~~~~~~~~~~
Niemcur idzie wybawić swoją księżniczkę z rąk (jego zdaniem) złego Ameryczki.

Kremelka~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top