~66~
Pov. Polska
Po całkiem spokojnym weekendzie wróciłem do pracy wraz z partnerem, natomiast Germania do przedszkola. Dzień był o dziwo spokojny, ale także cichy między nami. Niemcy nie miał swoich dwuznacznych zaczepek, a ja nie prosiłem go o nic. Tak samo Germania nie dawał się uwolnić swojej ogromnej wyobraźni. Prawie w całkowitej ciszy dotarliśmy do swoich prac. Tam niestety cisza została przerwana głośnymi rozmowami, hałasami lub po prostu czyjąś obecnością. Szczególnie tyczyło się to Włocha.
- Przystojni faceci byli?- Zadał kolejne pytanie po ogromnej ilości poprzednich. Spojrzałem na niego przelotnej od razu z powrotem, kierując wzrok na drukarkę, przy której staliśmy.- No co? Próbuje z ciebie cokolwiek wyciągnąć, a ty odpowiadasz, jak dzieciak po jednym dniu szkoły. Może cię jakiś facet podrywał i Niemcy jest wkurwiony albo na odwrót.
- Świetnie się czuje w obecności takich bogatych facetów wiesz- Warknąłem z sarkazmem. Ta odpowiedź spodobała się od razu przyjacielowi.- Znasz moje nastawnie do tego rodzaju imprez.
- Znam, ale także znam cię i wiem, że czasem możesz przekazać mi całkiem ciekawe ploty- Powiedział, rozglądając się krótko dookoła.- Szczególnie że na pewno gorącym tematem jest NATO i jego mała wpadka.
- Włochy- Rzekłem, zabierając w końcu papiery z drukarki.- Nie lubię obgadywać innych i wpychać się im w życie. Mało istotne jest dla mnie to, co się dzieje.
- Jesteś człowiekiem, jak ja i jestem pewny, że zżera cię od środka jego sprawa- Wymruczał, wyszczerzając się.
Patrzył jednak na kogoś innego niż mnie. Dokładnie na EU.. Były szef od długiego czasu często tutaj przebywał i przeprowadzał rozmowy z Francją. O dziwo zawsze był też chętny do rozmowy z innymi oraz był miły. Kilka razy zdarzyło się, że przyprowadził swojego syna, którym zachwycali się wszyscy.
- Nie sądzisz, że to sprytne?
- Co masz dokładnie na myśli?- Zapytałem nie rozumiejąc zbytnio tego, co ma w głowie Włoch.
- NATO organizuje imprezę nie zapraszając EU, swojego dawnego i bardzo bliskiego przyjaciela i współpracownika. Robi to, aby przekonać jak najwięcej ludzi, że jest ciągle wspaniałym i o dobrym serduszku facetem. Na dodatek nastawia innych przeciwko Unii- Odpowiedział, wpatrując się cały czas na stojącego na korytarzu Unię.- Eu nie pozostawia to jednak bez słowa, bo sam tutaj cały czas siedzi, aby przekonać przynajmniej tę firmę na swoją stronę. W zasadzie mnie nie musi przekonywać, bo od dawna wiedziałem, że NATO jest chujem. I to takim nieprzyjemnym w ruchaniu.
Patrzyłem chwilę na mężczyznę, wsłuchując się w jego dziwną teorię. Dlaczego niby mieliby walczyć ze sobą w taki sposób? Nie mają jakiś złych relacji przynjamniej tak mi się wydaje.. Poza tym EU kocha NATO.. Jeśli to uczucie jest szczere to nie przeszkadzał by mu w życiu tylko robił wszystko, aby mu pomóc.
- To kompletnie bez sensu Włochy- Odparłem w końcu zgodnie z moimi myślami.- Nie doszukuj się niepotrzebnego problemu, którego nawet nie ma. Przez takie coś powstają właśnie plotki. Temat skończony.
Zabrałem z drukarki ostatni wydrukowany dokument i położyłem go na małą kupkę innych. Zabrałem całą tę stertę w ręce i powoli oddaliłem się od mężczyzny. Po drodze wyminąłem oczywiście jeszcze EU, który mile mnie przywitał uśmiechem. Niespodziewanie usłyszałem także jego głos kilka sekund po tym jak go minąłem:
- Może ci pomóc Polsko? Już trzeci raz widzę, że niesiesz coś do swojego biura.
- Dużo ostatnio papierkowej roboty i problemów ze sprawami firmy- Odparłem grzecznie także z uśmiechem.- Dziękuję za propozycje, ale poradzę sobie. Papier mało waży.
Mężczyzna jednak nie dawał za wygraną i zbliżył się do mnie. Zabrałem, a wręcz wyrwał część papierów z moich rąk. Bez słowa następnie zaczął iść w kierunku mojego biura. Lekko oszołomiony jego zachowaniem patrzyłem zmieszany w jego sylwetkę. Dziwne uczucie opanowało moje ciało, a w głowie jedna myśl zaczęła mnie gnębić. Czy Włochy miał rację..?
Odgoniłem od siebie natychmiast te głupotę. Włoch wymyśla plotki jedynie i wyciągnięte z palca teorię. To nie możliwe, aby Unia na siłę próbował być dla mnie miły, abym uważał, że to on jest tym poszkodowanym i dobrym facetem. Zawsze był miły, ale nie na pokaz. W końcu więc ruszyłem za nim pewnym krokiem. Po krótkiej chwili stanęliśmy obydwoje przed drzwiami pomieszczenia. Powoli otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. Tam niespodziewanie czekała na mnie mała niespodzianka.
- Papa!- Krzyknął uradowany Germania, rzucając mi się do nóg.- Zrobiliśmy ci niespodziankę! Fajna prawda?
- Oczywiście słoneczko- Uśmiechnąłem się do małego. Dokumenty na moich rękach zastąpiłem szybko synkiem. Papiery wylądowały natomiast na biurku.- Tylko czy ty nie powinieneś być w przedszkolu, a tatuś w pracy?
- Mała niespodzianka w postaci zaproszenia przez twoich dwóch ukochanych mężczyzn w życiu na obiad- Odparł Niemcy, łapiąc mnie w tali od tyłu.
- Oh.. ja nie wiem, czy mi można tak się nagle zwolnić teraz z pracy- Mruknąłem nieświadomie, zawieszając wzrok na EU tak jakbym oczekiwał jego pozwolenia.
- Nie krępuj się Polsko i idź spędzić miło czas z rodziną- Rzekł najstarszy mężczyzna, patrząc na naszą trójkę.- Sądzę, że Francja wcale nie będzie taka zła. Ja bym na pewno nie był.
- Miło mi, że tak sądzisz..- Westchnąłem cicho, spuszczając jednak wzrok na podłogę. On może mówić, co zechce, bo już nie jest moim szefem.. Francja kompletnie inaczej reaguje na takie rzeczy.. Ciężko może być z wyrwaniem się stąd w środku pracy.
- Wujku! A możemy zabrać też nowego kolegę do domu?- W drzwiach pojawiała się mała dziewczynka, trzymając za rękę chłopca. Natychmiast w małym rozpoznałem syna EU.
- Bardzo bym chciał, ale zapewne ma inne plany ze swoim tatą. Poza tym nie wiadomo, co Rosja powie prawda?- Odpowiedział Niemcy, klepiąc delikatnie moje udo.- No to się zbieramy prawda?
Uśmiechnąłem się krótko do męża. Z moich rąk wyrwał się po chwili Germania, zbliżając się do dwójki dzieci, których mocno przytulił. Cała trójka zbiła się jakby w kulę, tuląc się naprawdę mocno tak jakby nie chcieli się rozdzielać.
- Tatuś zabierzmy ze sobą ich..?- Wymruczał od razu teatralnym smutkiem Germania.- Czemu nie możemy jechać wszyscy razem?
- Są do siebie naprawdę przywiązani- Zaśmiał się cicho EU przyglądając się tak jak ja i Niemcy maluchom.
- Uwierz, że nie było łatwo ich wyrwać od siebie i posadzić w aucie- Westchnął Niemiec, krzyżując ręce na piersi.
- Więc bawisz się dziś w przedszkolankę?- Zapytałem, a na mojej twarzy zawitał uśmieszek. Niemiec od razu spojrzał na mnie także z szerokim uśmiechem, ale nic nie odpowiedział na to.
- Musimy już lecieć- Rzekł Unia, zabierając swojego syna na ręce. Chłopiec chwilę się wiercił, ale w końcu zaakceptował, że to koniec już zabawy.- Dzięki wielkie za dopilnowanie małego.
- Nie ma sprawy- Odrzekł Niemiec, kładąc po krótkiej chwili rękę na moim ramieniu.- Nie było cię na sobotniej imprezie firmowej z powodu syna?
Mężczyzna patrzył dość zmieszany pytaniem mojego męża. Od razu poczułem się nie zręcznie zapewne tak samo, jak EU. Czemu Niemcy nie umie czasem ugryźć się w język? Dobrze sobie zdaje sprawę z relacji jego i NATO.. Pewnie to delikatna sprawa. Cóż jak się okazało nawet bardzo:
- Nie. Nie dostałem zaproszenia, ale cieszę się, że wy się dobrze bawiliście- Uśmiechnął się krótko, podchodząc do drzwi wyjściowych.- Nie jestem już częścią tej firmy dlatego nie było sensu, abym tam się znalazł.
- A ty i NATO? Między wami już dob- Nie skończył, gdyż uszczypnąłem go dość mocno w udo z tyłu. Przejechał mnie przeraźliwym wzrokiem. Nie chcę, aby się wypychał w to, jak Włochy..
- Nic nie szkodzi za pytanie- Westchnął, odwracając jednak wzrok.- Jest okey. Płaci za małego i czasem gadamy. Nasza relacja już dawno byka na straty, ale gdybym miał teraz wybierać między nim, a moim synkiem.. Mały wygra wszystko- Uśmiechnął się i przytulił mocno do siebie chłopczyka. Ten od razu odwzajemnił uścisk, chwytając się jego szyi, a następnie cicho chichocząc.
Od razu uśmiechnąłem się na twarzy rozczulony tym pięknym widokiem.. Niespodziewanie poczułem jak Niemcy łapie mnie za rękę i delikatnie ściska. Od razu uznałem to za jakiś przekaz w moją stronę od niego lub po prostu bez słowne powiedzenie "wybrałbym naszą rodzinę zawsze".. Uśmiechnąłem się na tą myśli szerzej, a na moją twarz wpłynął delikatny rumieniec. Odwzajemniłem jego znak wcześniejszy w taki sposób, że chwileczkę mocno zacisnąłem dłoń jego. Niemiec z tego powodu także uśmiechnął się szeroko, dając znak, że zrozumiał.
Niemcy oczywiście zgarnął w końcu mnie z dwójką dzieci do samochodu. Udało mi się wydostać jakoś z firmy przed gniewem Francji. Po drodze do jakieś knajpy, w której mieliśmy zjeść obiad, zajechaliśmy do domu Ameryki i Rosji odwiźdź jeszcze Amessie. Rosja wcześniej powiadomił mojego męża, aby zawiózł małą nie do domu ZSRR, a do jego wspólnego z Ameryką..
- Może się pogodzili..?- Zapytałem, gdy staliśmy przy drzwiach wejściowych.
- Oby- Westchnął Niemiec, pukając do drzwi. Następnie otworzył je, a pierwszą osobą, która się przez nie przedarła była Amessia. Wszyscy grzecznie weszliśmy do środka, aby zbadać, jak wygląda sytuacja w środku. Było cicho do puki nie usłyszeliśmy śmiechu Rosji wraz z jego córka.- Rosja. Ty tutaj?
- Nie chciałem być udręka dla ojca- Odparł z delikatnym uśmiechem.- Tak samo, jak Ameryka dla mnie..- Jego uśmiech po tych słowach jednak zniknął.
Rozejrzałem się trochę zmieszany dookoła. Zaczęło mnie to trochę nie pokoić tym bardziej że nigdzie nie widziałem śladu przyjaciela.. Czy mogło dojść do czegoś najgorszego..?
- Co masz konkretnie na myśli..?- Zapytałem, obserwując jak mężczyzna stawia na podłodze swoją córkę. Następnie popędził ją, aby poszła do swojego pokoju, do którego zabrała oczywiście Germanie.
- Ame stwierdził, że.. Nie potrafi sobie sam poradzić ze swoimi problemami i aby żyć ze mną musi poradzić sobie najpierw ze sobą- Odparł z trudem, obejmując się sam rękoma. Widać było, że słowa ledwo przedarły mu się przez gardło.- Pojechał do swojego ojca i prawdopodobnie będzie chodził na wizyty do specjalisty.. Nie wie jeszcze jak częste i czy.. Może go znowu nie wsadzają do psychiatryka..
- Oh Rosja..- Cicho rzekłem i podszedłem do niego, a następnie objąłem go.- Wiesz, że to dla waszego dobra.. Przede wszystkim on to robi dla ciebie.. Dla waszej rodziny..
- Wiem.. ale ciężko mi tu będzie tak bez niego.. Nie chce czekać kolejne kilkanaście miesięcy na niego..- Wymruczał. Po krótkiej chwili, gdy dałem mu znak, że może mnie dotknął wtulił się w moje ciało bardzo mocno.
Nie odpowiedziałam mu już nic, aby bardziej go nie dołować i wciągać do niepotrzebnej rozmowy. Zapewne samo wspomnienie o tym, że Ameryki tutaj nie ma i zapewne na jakiś czas nie będzie krzywdzi go psychicznie.. Jest jednak dorosły i musi się nauczyć żyć bez kogoś u boku pomimo jak trudne to może być. Sam nie wyobrażam sobie życia bez moich bliskich. Odwróciłem na chwilę głowę, aby spojrzeć na Niemca. Wpatrywał się w nasz dwójkę z bardzo dobrze widocznym smutkiem i zmartwieniem na twarzy. Od początku udawał zobojętnienie na sprawę i emocje Rosji, ale tak naprawdę ciągle się o niego martwił..
- Co zamierzasz teraz zrobić...?- Zapytałem szeptem niepewnie. Nie zbyt wiedziałem, czy to odpowiedni czas na kolejne pytania..
- Żyć, a co innego mi pozostaje?- Stwierdził, odrywając swoje ciało ode mnie. Jego oczy stały się lekko czerwone, co oznaczało, że ledwo powstrzymywał łzy.- Nie mogę paść i płakać za nim. Nie odszedł na zawsze.. Będzie przyjeżdżał raz na jakiś czas.. Poza tym ktoś musi żyć dla małej.
- Jeśli będzie ci trudno to możesz.. no wiesz na nas liczyć..- Posłałem do niego czuły i szczery uśmiech jednak Rosjanin nie zwrócił na to większej uwagi.
- Tym bardziej przy opiece nad Amessia- Dodał Niemiec, podchodząc do nas. Zauważyłem, że wyciąga swoją dłoń delikatnie do góry. Czekałem, więc aż położy ją na moim ramieniu lub tali. Niespodziewanie jednak jego dłoń spoczęła na barku przyjaciela, stając przez to naprzeciwko niego.- Zaopiekujemy się nią, gdy będziesz miał słabszy dzień albo będziesz zmęczony.
- Dzięki.. To naprawdę wiele dla mnie- Odparł, podnosząc do góry swój kącik ust.
To sprawiło mi trochę ulgi, że mimo wszystko uśmiechnął się delikatnie. Może był to wymuszony uśmiech, ale sprawił chociaż trochę nadziei i ciepła, że jego szczęście nie uleciało całe.. Nie sądzę, aby po rozdzielaniu się tej dwójki tylko Ameryka potrzebował specjalistycznej pomocy. Myślę, że może kilka wizyty też dobrze zrobi Rosji.. Jest naprawdę oddany, wierny i bardzo zakochany w Ame.. Nawet ja nie mógłbym czuć aż tak dużego bólu, jak on teraz po chwilowym odejściu Niemca. Jego ucznia są dwa razy mocniejsze, a może nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że ma małą obsesję na punkcie Ameryki.. Może to go trochę nauczy i odzwyczaja od tego uczucia. Obsesja nie zawsze jest równa czystej miłości..
Zerknąłem natychmiast na bok.. Muszę przyznać w końcu rację, a nie wzbraniać się.. Rosja miał obsesję, ale przerodziła się ona w miłość...
~~~~~~~~~
Bywa pochmurno. 🙁
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top