~60~
Pov. Polska
Po rodzinnym obiedzie Niemcy zadeklarował, że posprząta trochę. Przystałem na to i sam poszedłem się już położyć do naszej sypialni, a także sprawdzi co słychać u naszego syna. Germania grzecznie się jeszcze sam bawił, a gdy usłyszał, że Niemcy sprząta postanowił pobiec mu pomóc.
Mój mąż uwinął się ze swoim zadaniem całkiem szybko i po piętnastu minutach zjawił się w sypialni. Zbliżył się do mnie do łóżka, a następnie położył za mną, wtulając się w moje plecy z racji, że leżałem na boku, przeglądając coś w telefonie. Nie mógł się oczywiście powstrzymać od składania czułych i delikatnych pocałunków na mojej szyi, a także odkrytych ramionach. Na mojej całej ręce jednak postanowił jeździć swoimi palcami delikatnie, wywołując tym przyjemny dreszcz.
- Wciąż jesteś na mnie zły..?- Zapytał szeptem, na co odpowiedziałem mu cichym westchnieniem.- Nie znam oddechowego, więc proszę użyć słów.
- Zdenerwowałeś mnie chwili i tyle..- Mruknąłem, naciągając na siebie kołdrę.
Niemiec jedynie zaśmiał się cicho pod nosem i odsunął kawałek pościel, aby odkryć moje ramię. Gdy uzyskał do niego dostęp zaczął składać tam mokre pocałunki. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc kontem oka na jego ruchy.
- Prędzej bym powiedział, że ty byłeś obrażony i bez humoru dzisiaj- Odparłem, śmiejąc pozycję. Leżałem teraz na plecach, a nade mną wciąż był Niemcy, który bokiem opierał się o swój łokieć.
- Ta sytuacja z CN nie dawała mi spokoju, a poza tym.. Nie miałem ochoty na towarzystwo innych.. Tym bardziej twojej rodziny.
- Nie lubisz ich?- Zapytałem zmieszany, widząc jego niechętny wzrok, który uciekał gdzieś na bok.
- Lubię.. Po prostu.. Czasem ci zazdroszczę Polen takiej rodziny. Takiej dużej rodziny, gdzie się wspieracie, kochacie i masz tak bliskich braci- Wydusił z siebie w końcu, kładąc się na proste plecy tak, jak ja.- U mnie takiego czegoś nie ma. Przede wszystkim dlatego, że mam rodzeństwa.
- Masz ojca, który także cię wspiera we wszystkim i zawsze był przy tobie- Uśmiechnąłem się delikatnie.
- To nie to samo, co z rodzeństwem. Czasem łatwiej coś powiedzieć bratu niż ojcu.. Pewnie sam dobrze o tym wiesz.. Niby miałem wielu przyjaciół, ale nigdy nie czułem się jakby byli mi na tyle bliscy jak bracia..- Westchnął Niemiec, patrząc prosto w sufit.
- Zdajesz sobie sprawę, że relacje z rodzeństwem nie zawsze są takie piękne?- Mruknąłem.
- Może.. Mam małą rodzinę i nigdy w niej nie miałem bardzo bliskiej mi osoby, nigdy relacje z członkami nie były piękne.. Pewnie tak samo by było, gdybym miał brata..
- Skarbie jesteś moim mężem, a moja rodzina to twoja rodzina, tak jak twoja rodzina to moja rodzina- Rzekłem, odwracając się na brzuch. W tej pozycji mogłem bacznie i bez problemu u obserwować jego wyraz twarzy.
- To brzmi tak jakbyś chciał nas uznawać za braci. Co my jakieś kazirodztwo?- Uśmiechnął się, a gdy tylko uświadomiłem sobie sam swoje słowa zarumieniłem się zawstydzony.. Niemiec z powodu zapewne śmiesznego wyrazu mojej twarzy zaczął się głośno śmiać.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło..! No wiesz tworzymy rodzine wspólną, jedną, wielką.. Bo jesteś moim mężem i no.. Rozumiesz- Zacząłem plątać się w słowach, próbując jakoś sensownie mu wytłumaczyć.
- Rozumiem.. To miłe, że próbujesz mnie tak pocieszyć, ale wcześniej nie miałem cię. Twoja rodzina nie zastąpi mi mojej niestety..- Westchnął głęboko, gdy tylko uspokoił swój wcześniejszy wybuch.
- Teraz sami tworzymy rodzinę..- Uśmiechnąłem się, przysuwając do niego.- I sądzę, że nasza rodzina jest najlepsza..
- W marzeniach sobie tylko wyobrażałem posiadać tak wspaniałego męża.. i małą gromadkę dzieci. Może nie mamy gromadki, ale mamy jednego ukochanego synka..- Także odwzajemnił uśmiech.
Wpatrywałem się w jego pogodny już wyraz twarzy. Oboje sobie poprawiliśmy humor po całym dniu stresowania się i dąsania.. Jednak słowa Niemca trochę mnie zdziwiły.. On zazdrosny o mnie, że posiadam rodzeństwo? W zasadzie nie wie jak to jest.. Jest jedynakiem.. Zapewne, patrząc na moje relacje z braćmi sądzi, że posiadanie rodzeństwa jest czymś kolorowym.. Nie koniecznie zawsze jest to prawda..
- Przez to, że chciałbyś mieć rodzeństwo też chciałbyś, aby Germania je miał tak..?- Zapytałem po chwilowej ciszy.
- Może trochę.. Nie chce zrzucać jednak na ciebie i niego moje niemiłe doświadczenia z bycia jedynakiem i moich wymyślonych marzeń, aby posiadać przynajmniej brata jednego.. Zawsze też wydawało mi się, że rodzeństwo to taki drugi rodzic.. Szczególnie te starsze.. Uczy i pilnuje młodsze, a także daje rady przed popełnieniem kolejnego błędu.. U ciebie jest to bardzo widoczne..- Odparł, kładąc rękę na moim policzku. Swoim kciukiem zaczął gładzić delikatnie moją skórę.- Jeśli nie jesteś gotowy na drugie dziecko to nie musimy się starać.
- Myślę, że tą kwestią jest jeszcze do przemyślenia..- Uśmiechnąłem się po czym podniosłem się do góry. Przesunąłem się bliżej jego twarzy. Na jego odkrytym czole złożyłem długie muśnięcie.- Kochanie przejmujesz się głupotami.. Wyrosłeś na dobrego, kochanego i mądrego faceta bez rodzeństwa. To zasługa twojego ojca, a nie rodzeństwa. Kompulsywne szukasz jakichś plusów z posiadania brata lub siostry, ale tak naprawdę.. Nie ma.. Każdy to odbiera inaczej..
Mężczyzna patrzył na mnie w milczeniu. Po jego wzroku wnioskowałem, że nie ma więcej ochoty na rozmowę w tej sprawie. To dziwne, że taki twardy i zawsze pewny siebie Niemiec umiejący rozmawiać o seksie, ale nie lubi o rodzinie... To jego czuły punkt i także trochę go rozumiem.. Ma złe doświadczenia ze swoimi członami rodziny, czyli tymi, którym powinien ufać najbardziej.. Myślę, że brakowało mu po prostu kogoś kto nie skrzywdziłby go nigdy..
***
Niemcy w poniedziałek do pracy pojechał prawie z godzinnym wyprzedzeniem. Nie wiem skąd ten jego pośpiech, ale liczyło się dla mnie, że miał już lepszy humor. Z racji, że Niemiec pojechał do NATO nie zabrałem się z nim i wraz z synkiem przygotowywałem się aż podjedzie po nas Włochy. Od czasu do czasu zabiera nas i podwozi do przedszkola, a także do pracy.
- Słoneczko pośpiesz się, bo musisz jeszcze zjeść śniadanie- Krzyknąłem do synka, stojąc przy schodach.
Uzyskałem od niego jedynie w odpowiedzi jakieś jęki i jak w końcu schodzi na dół. Każdy jednak kolejny ruch męczył go tak samo, jak ciągnięcie za sobą swojego plecaka.
- Ktoś dziś chyba lewą nogą wstał- Odetchnąłem, czochrając jego włoski.
Mniejszemu jednak nie spodobały się moje słowa i przejechał mnie złowieszczym wzrokiem. Stanęłam zmieszany, kierując za nim wzrok jak powoli zasiada do stołu, biorąc do ręki łyżkę, aby zabrać się za jedzenie. Czy kolejny dzień mam się męczyć z obrażonym facetem w tej rodzinie?
Gdy widziałem, że grzecznie zajadał się swoim posiłkiem, postanowiłem spakować ostatnie swoje rzeczy, a także jak zwykle zabawki Germanii. Przy okazji kręciłem się obok kuchni, w której stała moja zima już kawa, którą popijałem. Wyrobiłem się prawie ze wszystkim do puki nie usłyszałem dzwonka do drzwi. Włochy tak szybko? To dziwne, bo zazwyczaj przyjeżdżał jedynie kilka minut przed rozpoczęciem pracy i zazwyczaj się we dwóch spóźnialiśmy.. Nie zamierzałem nad tym się zastawiać i szybko poszedłem do przedpokoju, otwierając drzwi, w których stała osoba, której najmniej mógłbym się spodziewać. Mężczyzna, gdy tylko na mnie spojrzał, pociągnął nosem, a jego gałki oczne zaszkliły się, wypełniając się powoli woda.
- Rosja, co się stało? Czemu przyjechałeś?- Zapytam, dostrzegając jego smutny wyraz twarzy.
- Ameryka mnie wyrzucił z domu..- Rzekł ledwo, wchodząc do środka i rzucając się na moją szyję. W wejściu pojawiła się także Amessia, która wpatrywał się w swojego ojca zmartwiona oraz tuliła do jego nogi. To zapewne niecodzienny widok widzieć w takim stanie Ruska.. Sam pierwszy raz widzę go takiego rozbitego.- Powiedziałem mu, że go zdradziłem na imprezie.. a on mnie z jakiś oblechem.. Jest wściekły na mnie.
- Rosja..- Cicho Szepnąłem, obejmując go, aby choć trochę go wesprzeć. Nie do końca wiedziałem, co mu powiedzieć.. To trudne dobrać idealne słowa akurat do takiej sytuacji.- Aż tak się pokłóciliście o to..?
- Wiedziałeś o tym prawda? Czemu mi nic nie powiedziałeś..?!- Mruknął, wtulając się w moje ciało jeszcze bardziej.
Westchanekm cicho także już pewniej, zbliżając się do niego i obejmując go. Było to całkiem nie wygodne, bo Rosja był bardzo wysokim mężczyzną.
- Tak wiedziałem.. Dla waszego dobra to było.. Chyba lepiej, że Ame ci o tym powiedział niż gdybyś miał się tego dowiedzieć od kogoś innego prawda?- Spytałem spokojnie.
- Wolałbym się w ogóle nie dowiadywać..- Powiedział, a ja mogłem usłyszeć jak jeszcze głośniej zaczyna płakać.
Moja cała koszula była już mokra. Jego łez było mnóstwo, przez co skutecznie przemoczył moje ubranie i już na skórze mogłem poczuć wilgoć.
- Wiem Rus, że to bardzo ciężkie.. Ale uwierz, że prawda jest lepsza niż gdybyś nic nie wiedział.. To może wam pomóc..- Odparłem cicho, rozglądając się dookoła.
- Pomóc?! Jak ma mi to pomóc jak on nie chce mnie widzieć!?- Warknął i oderwał swoją twarz ode mnie.- Ja nawet nic nie zrobiłem! Ktoś mnie wyruchał jak byłem upity, a on uważa, że to moja wina! A to on przespał się z jakimś chujem dobrze, wiedząc na, co się pisze! Przecież to nie ja jestem tym gorszym!
- Tak.. To całkiem dziwne z jego strony.. Nie wierzę, że Ameryka mógł ci tak powiedzieć, że to twoja wina..- Odparłem, wpatrując się w jego kompletnie zmarnowany wyraz twarzy.- Może tamte emocje tak na niego wpłynęły..? Albo sam boi się i jest zły na siebie przez to co zrobił..?
- On mnie już nie kocha..- Wymruczał i z powrotem wtulił się we mnie.- A ty pewnie też masz mnie gdzieś, bo to Ame to twoja psiapsióła i będziesz trzymać jego stronę.
- Nie trzymam żadnej strony.. Powinniście sami rozwiązać tę sprawę..- Westchnąłem, obejmując go z powrotem lekko.- Przepraszam, że nie jestem dla ciebie taki czuły.. Nie wiem jak mam reagować na taką sytuację.. Nie sądziłem, że aż tak bardzo pokłóciliście się przez to, a Ameryka powie ci takie okropne słowa.. To dla mnie też szok..
Starszy nic nie odpowiedział, a jedynie mocniej wtulił się w niej ciało. Nie szlochał już, ale wciąż cała moja koszulka była przemoczona jego łzami. Teraz próbował się choć trochę uspokoić. Wydawało mi się, że moje delikatne ruchy na jego plecach pomagały mu i sprawiały, że nie czuł się samotnie, pomimo że nie potrafiłem go pocieszyć. W taki jedynie sposób mogłem go teraz wesprzeć.
- Skarbie pójdziesz do Germanii do salonu?- Przypomniałem sobie, że obok wciąż stała mała córeczka Ruska, która musiała wpatrywać się w tak bolesny obraz ojca. Pomachała główka na tak i grzecznie zdjęła swoje buciki. Szybko potupała w głąb domu, znikając za ścianą.- Rosja, co teraz zamierzasz zrobić..? Nie powinieneś siedzieć z Ameryką i wyjaśniać tę sprawę?
- Już powtarzam trzeci raz.. Nie chce mnie widzieć, ma mnie gdzieś.. Kazał mi się wynosić- Pociągnął cichutko nosem.
- Ale na ile? Zamierzasz wracać do domu..?- Spytałem, drążąc bardziej temat. Zrozpaczony Rosja to kiepski myślący Rosja...
- No wiesz.. Potrzebujemy dużej przerwy tym bardziej, gdy Ameryka jest wściekły..- Westchnął, podnosząc lekko głowę do góry.- Może byście mnie przygarnęli, choć na kilka dni?
- Rus.. To.. Wiesz, że bardzo byśmy chcieli, ale nie wiem, czy będziemy w stanie.. Wiesz ta decyzja też należy do Niemca..
- Proszę wyłącznie tylko na tydzień.. Będę spał na kanapie, będę wam sprzątał, gotował, co kolwiek zechcecie..- Zaczął wymieniać zrozpaczony z powrotem, przylegając do mojej piersi.
- Wstępnie mogę się zgodzić, ale musisz sam przekonać Niemca do tego- Odparłem, wzdychając głośno, wpatrując się w jego ciało.
- Oh dziękuję Polska.. Zawsze wiedziałem, że jesteś kochanym człowiekiem z dobrym sercem. Jesteś taki wspaniały- Rzekł.- I jesteś jeszcze taki przyjemny do przytulania.. Taki ciepły..
- Rosja- Upomniałem go, odsuwając się kawałek od niego, czując się powoli niepewnie.
- W takim przyjacielskim sensie- Dodał szybko, śmiejąc się zawstydzony. Wpatrywaliśmy się w siebie trochę zmieszani. Atmosfera natychmiast uległa zmienia i zrobiła się bardzo niezręczna...- Może.. ja lepiej pójdę..
Westchnąłem cicho, kładąc rękę na jego ramieniu, wpatrując się cały czas w jego oczy.
- Rus.. Poradzisz sobie sam dziś..? Widzę, że ledwo się trzymasz.. I trochę się martwię- Westchnąłem, widząc jego podkrążone i całe czerwone oczy od łez.
- Jest ciężko, ale stabilnie- Mruknął, uśmiechając się niepewnie.- Nie zawracaj sobie głowy, jak już mówiłem będę dla was niewidoczny i nie będę ci i Niemcowi tutaj przeszkadzać.
- Może zostanę dziś z tobą, zamiast iść do pracy? Potrzebujesz wsparcia, a poza tym.. Niestety ktoś musi zmieszać się w waszą sprawę i trochę wam pomóc- Spojrzałem w bok, drapiąc są lekko po szyi.- Muszę pogadać jeszcze z Ameryką..
- Ty jesteś aniołem, a nie człowiekiem Polsko- Odparł, a po chwili kolejny raz rzucił się na mnie, przytulając się w moją pierś.
Odwzajemniłem uścisk, obejmując go rękoma. Poklepałem go delikatnie po plecach, uśmiechając się w ramach wdzięczności za komplement. Niespodziewanie przed nami otworzyły się drzwi, w których stanął drugi znajomy mojego męża.
- Oho chyba w czymś przeszkadzam- Wymruczał, a gdy zorientował się, kto stoi tak blisko mnie uśmiechnął się szeroko.- No proszę, cicha woda brzegi rwie. Zdrady po tobie Polska się nie spodziewałem.
- Ah to nie tak.. W złej chwili wszedłeś..- Rzekłem, odsuwając się jak poparzony od Rosjanina. Wyższy, gdy zauważył, że przywiało kolejnego gościa rzucił się także na jego szyję, tuląc się mocno.
- Upił się, czy co, że taki emocjonalny się zrobił?- Zapytał niepewnie, odwzajemniając uścisk. Objąłem się sam rękoma, patrząc na dwóch mężczyzn. Rosja w ciszy próbował powstrzymywać swoje łzy i smutek przed drugim przyjacielem, który był zmieszany, a także trochę zirytowany.
~~~~~~~~
Polska psycholog wszystkich.
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top