~58~
Pov. Niemcy
Dwa dni później nastała wolna sobota podczas której mogliśmy odpocząć. W zasadzie jednak odpoczynek to było dość wygórowane słowo, gdy ma się dziecko w wieku przedszkolnym pełne energii, a także będące często nieznośne i uparte. Jednak w dwójkę można łatwo sobie poradzić. Dzisiejszego dnia jednak nie mogłem liczyć na pomoc męża.
- Na pewno sobie poradzisz? Miej go ciągle na oku, bo ostatnio upodobał sobie zaglądanie do szafek w łazience z chemikaliami- Rzekł Polska, chodząc za mną po całym domu.
- Polen wyluzuj- Mruknąłem, zatrzymując się w kuchni, w której robiłem sobie kawę.- To tylko dziecko, a poza tym grzecznie będzie się bawił ze mną. Nie zostaje z nim na cały tydzień, a jedynie na kilka godzin.
- Martwię się o twoje i jego zdrowie. Wasza dwójka to..- Zaczął, patrząc na mnie, a potem na syna, który jadł śniadanie w jadalni.- Kompletnie dwie takie same osoby, więc jeśli jesteście razem tworzycie mieszankę wybuchową.
- Zacznę myśleć, że uważasz, że jestem kiepski w pilnowaniu dzieci. Czy ty podajesz w wątpliwość moją odpowiedzialność?- Zapytałem, marszcząc delikatnie brwi.
- Oczywiście, że nie.. Po prostu..- Zaczął, patrząc na mnie zmieszany. Westchnął po chwili głęboko.- Może masz rację. Jestem niepotrzebne nadwrażliwy. Na pewno będzie dobrze.
Uśmiechnąłem się delikatnie i zbliżyłem do ukochanego. Ucałowałem go w czubek głowy ostatni raz na pożegnanie.
- Będzie dobrze, a ty skup się jedynie na wyjściu. Spędź miło czas z przyjaciółmi- Rzekłem, zjeżdżając po chwili dłońmi na jego biodra i obejmując go tam.
- Mam nadzieję, że będzie dobrze.. eh.. Ja i Czechy najpierw musimy zmusić Ame do tego, co miał już dawno zrobić..- Odparł, a następnie szybko musnął moje wargi.- Lecę lepiej, bo pewnie się już niecierpliwią.
Przytaknąłem i wypuściłem go. Za nim wyszedł podszedł jeszcze do naszego synka, całując go w głowę na pożegnanie, a następnie cicho coś szepnął do jego ucha. Patrzyłem podejrzliwie na mojego męża, który jedynie uśmiechnął się niewinnie w moją stronę. Po chwili zniknął na korytarzu. Gdy usłyszałem ostateczne zamykanie drzwi, co oznaczało, że w końcu wyszedł, podszedłem do chłopca.
- Gotowy na cały dzień z twoim ulubionym tatą?- Zapytałem, czochrając jego puchowe włosy.
- Tak!- Krzyknął, uśmiechając się szeroko i od razu, schodząc z krzesła.
- Zrobimy dziś razem obiadek i upieczemy ciasteczka, co ty na to hm?- Zapytałem, nachylając się nad nim.- I pozwolę ci zjeść tyle słodkiego ile będziesz chciał.
- A papa nie będzie zły?- Spytał.
- Jak się nie dowie to nie będzie zły- Uśmiechnąłem się do niego szeroko, co od razu odwzajemnił.- Obiecajmy sobie, że to, co dziś się wydarzy nie zostanie wydane tatusiowi- Rzekłem, a następnie wyciągnąłem do mniejszego rękę z wyciągniętym małym paluszkiem.
Germania zachwycony złapał też swoim najmniejszym palcem ten mój, dając znak, że godzi się na naszą obietnicę. Następnie zaśmiał się głośno, patrząc na mnie. Do naszego towarzystwa dołączył po chwili Mysia, siadając na podłodze z wystawionym języczkiem. Młodszy od razu zszedł do krzesła, podchodząc do zwierzaka.
- Mysia też musi obiecać, że nic nie powie!- Rzekł i chwycił psa za łapę, podnosząc ją do góry. Zwierzę jedynie patrzyło na chłopca ciągle, oddychając głośno z wystawionym językiem. Szybko jednak zbliżył się do niego i zaczął lizać go po twarzy.
- Zaraz będzie miał ochotę, aby cię zjeść, bo zapewne smakujesz szynką z kanapki- Uśmiechnąłem się, a następnie podniosłem Germanie do góry, ratując go od psa.- Najpierw trochę obowiązków, a potem zabawa dobrze? Idź grzecznie umyć twarz i rączki.
Chłopiec energicznie pomachał głową i czym prędzej wyrwał się z mojego uścisku. Zeskoczył na podłogę i pobiegł w stronę łazienki, a za nim natychmiast popędził pies. Uśmiech zagościł na moją twarzy z powodu tego widoku, ale szybko także znikł, gdy uświadomiłem sobie, że Polska zostawił mnie nie tylko z naszym bąblem, ale także obowiązkami w całym domu.
***
Nastało południe. Przez praktycznie cały czas z synkiem oglądaliśmy bajki, nie biorąc się za żadne zadanie domowe. Obiadu także nie zrobiliśmy, a żywiliśmy się jedynie jakimś na szybko zrobionym prostym posiłkiem lub resztkami z lodówki. Ja i Germania w kwestii odpoczynku byliśmy praktycznie tacy sami.
Jednak bezczynne leżenie szybciej znudziło go i prawie cały czas właził na mnie i mną szturchał. To zmusiło mnie do wymyślania zabaw dla niego. W końcu jednak zdecydowałem się, że wykonam z nim moją wcześniejszą obietnicę. Zabraliśmy się za pieczenie ciasteczek. Postanowiliśmy, że zrobimy czekoladowe, kruche wraz z kawałkami czekolady z racji zamiłowania Polski, jak i Germanii do takiego typu słodyczy. Większość oczywiście przygotowałem ja, ale synek próbował pomagać jak tylko mógł, donosząc mi składniki. Nie chciałem go zbytnio dopuścić do ciasta, aby nie zepsuł niczego, ale w końcu uznałem, że to zadanie bardziej ucieszy go niż mnie samego. Nawet jak nie wyjdzie to zgaduje, że będzie wstanie zjeść te surowe ciasto.
- A co gdybym był dinozaurem?- Rzekł chłopiec, stojąc na małym taboreciku i wpatrując się na blat, na którym zagniatałem ciasto.- Mógłbym niszczyć i okradać wszystkie sklepy z ciastek! Nikt by nie mógł mnie pokonać, bo byłbym duży i straszny!
- Jest jeden zasadniczy problem. Dinozaury nie jedzą ciastek- Odrzekłem, posyłając do niego uśmiech.
Moje słowa nie zbyt spodobały się młodszemu, na którego twarzy namalował się grymas. Po chwili także rzekł:
- Ale ja nie byłbym aż takim dinozaurem! Byłbym pół człowiekiem pół dinozaurem, więc mógłbym zjeść.
- A co to za dinozaur, co wygląda, jak człowiek?- Uśmiechnąłem się szerzej, widząc jak cierpliwość jego się kończy.
- Ale nie jak człowiek! Jak dinozaur będę wyglądać!- Warknął, patrząc na mnie wściekły.- Tata nie rozumiesz! Jesteś za stary, aby zrozumieć.
- Ah tak? Jak cię dorwę to zaraz się okaże, kto tu jest dinozaurem prawdziwym- Kolejny raz zawiesiłem na niego wzrok.
- Nieeee!- Krzyknął i zszedł z taboretu, odsuwając się tym samym ode mnie.
Zbliżył się do drugiego końca kuchni, wpatrując się we mnie, aby mieć pewność, czy zamierzam wykonać swój plan. Uśmiechał się szeroko, a wręcz śmiał cicho. Gdy tylko ciasto zwarli się w całą kulkę, a moje ręce trochę wytarłem o ścierkę chciałem rzucić się w pogoni za chłopcem. Jednak mój plan przerwał dzwonek do drzwi. Natychmiast popatrzyłem w stronę wejścia, a następnie z powrotem na Germanie.
- Słonko otworzysz i sprawdzisz, kto to? Jeśli ktoś powie, że przyszedł do mnie to przybiegnij- Powiedziałem szybko.
Młodszy grzecznie wysłuchał mojej prośby i potuptał do przedpokoju. Zniknął za ścianą, co uniemożliwiło mi zobaczenie, jaki gość u nas postanowił zagościć. Było też całkiem cicho, co mnie zdziwiło z racji, że Germanii jak to dzieci mają jest zawsze głośny. Wpatrywałem się w tamtą stronę, próbując wychwycić jakieś słowa. Po dobrych dwóch minutach synek przybiegł z powrotem do mnie.
- Kto to był?- Zapytałem, podchodząc do kranu, pod którym umyłem dokładnie ręce.
- Jakiś pan.. Wszedł do domu tata..- Cicho rzekł, stojąc bardzo blisko mojej nogi.- Powiedział, że cię zna i jest twoim dziadziem.
Zamarłem, zatrzymując w miejscu swoje dłonie, jak i spojrzenie. Szybko jednak zwróciłem uwagę na syna, a potem jeszcze w stronę przedpokoju. Po chwili ze środka ujawnił się wysoki mężczyzna, którego twarz doskonale znałem. Wyłączyłem natychmiast wodę, a Germanie przesunąłem za mną i powiedziałem, aby grzecznie stał w kuchni. Skierowałem się naprzeciw CN.
- Miło, że nigdy się nie pofatygowałeś po ciąży Polski zadzwonić do mnie- Powiedział, patrząc na mnie z góry.- Tym bardziej że nigdy nie widziałem mojego prawnuka i nie byłem na waszym ślubie. Patrząc na to jak on się odbył.. To chyba nawet bym nie skorzystał z zaproszenia.
- Teraz też nie skorzystasz. Nawet go nie dostałeś- Rzekłem zimno, patrząc kontem oka na syna.- Wynoś mi się stąd albo będę zmuszony zadzwonić po policję.
- Zakazu zbliżania nie mam żadnego, więc co niby mają mi zrobić?- Uśmiechnął się szeroko, a jego wzrok także zatrzymał się na chłopczyku.- Tutaj jest ten mały słodziak.
- Nie zbliżaj się do mojej rodziny- Szybko złapałem go za ramię, gdy zauważyłem, że zmierza w stronę Germanii.- Nie zbliżaj się ani do mojego syna, ani do mojego męża.
- Jaki ty niemiły dla swojego własnego dziadka. Idealny pokaz przed dzieckiem, że nie szanujesz swojej rodziny, a zapewne cały czas wpajałeś mu, że powinien kochać innych- Wyrwał swoje ramię od mojego uścisku i skrzyżował ręce na piersi.
- Germania idź do pokoju- Mruknąłem szybko, co chłopczyk grzecznie wykonał natychmiast.
Był wystraszony i zmieszany zapewne sytuacja. Od razu za nim pobiegł też pies ze skulonym ogonkiem. Gdy usłyszałem trzaskanie drzwi mocno złapałem mężczyznę za jego koszule deliaktnie, podnosząc do góry i przyciskając z całej siły do ściany. Zmarszczyłem mocno brwi i rzekłem głośno:
- Pieprzony pedofilu nie pozwolę ci się nigdy zbliżyć do mojego syna! Postaram się o to dobrze, abyś nigdy go już nie zobaczył tak samo, jak Polski!
- Po co ta cała agresja? Nie interesują mnie dzieci- Warknął, próbując się ode mnie oderwać.- Polska jest dorosły, więc mog-
- Spróbuj tylko dokończyć. Skrzywdziłeś go chuju! Dopuściłeś się prawie gwałtu! Nigdy nie miałeś prawa go tknąć, zbliżyć się, a nawet spojrzeć na niego!- Krzyknął i jeszcze mocniej wbiłem mężczyznę w ścianę.- Wynoś się stąd i nie nazywaj się już nigdy więcej moim dziadkiem.
Puściłem go. Wciąż jednak stałem blisko na wszelki wypadek, gdyby chciał coś zrobić. Poprawił lekko swoją koszulę, przejeżdżając mnie przeraźliwym wzrokiem. Po krótkiej chwili cicho prychnął i odwrócił się tyłem.
- Tyle lat wychowywania cię na dojrzałego faceta, a wciąż jesteś beznadziejny jak swój ojciec- Powiedział, gdy skierował się w stronę drzwi wyjściowych.
- Tyle lat niszczenia nam życia. Mnie i tacie- Odparłem. Moja pięść mocno zacisnęła się w uścisk, gdy widziałem, że ten nie rusza się z miejsca.
Odwrócił na chwilę głowę i zerknął na mnie przelotnie. W końcu ruszył się z miejsca, zabierając swoje rzeczy i wyszedł z domu. Od razu podszedłem do drzwi, które zakluczyłem i spojrzałem przez okienko, czy sobie idzie. Na szczęście podszedł od razu do swojego auta, którym miał zamiar pojechać.
Odetchnąłem głośno w końcu, luzując całe moje ciało. Najgorsza w życiu chwila stresu.. Jak on śmiał po tylu latach przyjeżdżać tu i uważać, że nigdy nic się nie wydarzyło? Czy naprawdę jest na tyle głupi, myśląc, że dopuściłbym go do Germanii? Będę dbał o to, aby nigdy go już nie zobaczył.
Wyszedłem z przedpokoju, zauważając niepewnie schodzącego po schodach Germanie. Gdy mnie zobaczył zatrzymał się, nie będąc pewnym, czy może zejść już, czy nie. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i kucnąłem na podłodze, rozchylając swoje ręce na boki. Mniejszy od razu zbiegł po stopniach i wpadł w mój uścisk, tuląc się do mnie mocno.
- Nie lubię, gdy tata krzyczy..- Rzekł cicho, obejmując rączkami moją szyję.
- Też tego nie lubię.. Czasami to jedyny sposób, aby się dogadać niestety..- Odparłem i musnąłem go w czubek głowy.- Kochanie.. Pamiętaj, aby nigdy nie wpuszczać nieznajomych do domu dobrze? Zawsze, gdy otworzysz drzwi i jeśli ktoś chce wejść, podając się za kogoś kogo ty nie znasz nie wpuszczaj go.
- Ale to był twój dziadek.. Czyli nasza rodzina- Mruknął, odsuwając swoją głowę od mojego ciała.
- W tym przypadku to prawda, ale czasem ludzie mogą kłamać, podając się za kogoś. Świat jest pełny złych ludzi, którzy mogliby cię skrzywdzić- Patrzyłem na niego smutno.- Znasz swoich wujków i ciocie, a także dziadków. Tylko oni są godni zaufania, gdy chcą wejść do środka.
Mniejszy patrzył na mnie także smutno i z oczkami pełnymi zmartwienia. To ciężki temat do poruszania z takim małym dzieckiem jak on... ale bardzo konieczny.
- Wiesz dobrze aniołku, że jest dużo złych ludzi na świecie, którzy nie zawsze mają dobre zamiary- Powoli powiedziałem, obserwując jego relacje.- Chcą, abyś im zaufał, ale nigdy nie powinieneś.. Nigdy nie wiemy z kim mamy do czynienia, gdy widzimy kogoś obcego. To też się tyczy mnie, czy taty.
- Ale z rodziny zawsze są fajni i mili ludzie..- Wyszeptał, tuląc się z powrotem do mnie mocno.
- Źli luzie też mają swoje rodziny, do których należą, a i tak są nie dobzi..- Rzekłem, głaszcząc go swoją dłonią po plecach.- Musisz być ostrzony skarbie, bo ktoś mógłby ci coś zrobić, a to bardzo zabolałoby mnie lub tatusia..
Chłopiec milczał, wtulając się jeszcze mocniej w moją szyję i ramię. Cicho westchnąłem, zamykając swoje oczy na kilka sekund. Po krótkiej chwili ciszy z powrotem zacząłem mówić:
- Gdy nie czujesz się dobrze przy kimś lub ktoś ci coś robi czego byś nie chciał to zawsze ten ktoś jest kimś złym i masz prawo powiedzieć nie i czuć, że coś jest nie tak. Wiesz nie zawsze przytulanie.. i dotyk jest dobry.
- Ktoś mógłby mnie pobić?- Zapytał cichutko.
- To też, ale.. Czasami też zrobić inne rzeczy. Gdy ja i tata cię przytulamy, całujemy na dobranoc w czułko jest fajnie prawda?- Zapytałem, obserwując jego odruchy. Natychmiast pomachał głową na znak tak.- Jest też tak, że nie zawsze to może być fajne, bo może ci się nie podobać. To tak jakby.. Gdy ja cię przytulam jest dobrze, a wokół świeci się taka zielona lampeczka, bo nie czujesz się świetnie przy mnie. Gdy robi to ktoś obcy w niefajny sposób to tak jakby nagle świeciło się czerwone światełko prawda?
- No.. Może- Mruknął i odsunął twarz ode mnie.- Gdy pobiłem się z kolegą nie było fajnie..
- Dokładnie- Uśmiechnąłem się do niego szeroko z racji, że zrozumiał.- Z przytulaniem lub innym dotykiem może być tak samo.
- Ale przytulanie jest fajne i miłe. Dlaczego może być nie fajnie?- Mruknął, patrząc na mnie pytająco.
- Gdybym cię mocno ścisnął hm?- Posłałem do niego kolejny uśmiech i delikatnie mocniej go objąłem.
- To wtedy boli! I tata zmienia się w silnego dinozaura!- Krzyknął, próbując się wyrwać. Rozluźniłem swój uścisk, a chłopiec od razu się zaśmiał.- Przestraszyłem się tata! Nie rób tak.
- No widzisz.. Czy teraz też czułeś, że światełko jest czerwone?- Zapytałem, podnosząc jedną brew do góry.
- Tak! Myślałem, że zaraz wybuchnę!- Zaśmiał się głośno, chowając głowę w moją szyję.
- Tak właśnie może być z kimś obcym. Może cię tak mocno dotykać albo tam, gdzie nie można- Odparłem spokojnym głosem.- Dlatego pamiętaj, aby nie ufać wszystkim obcym i nie pozwalać im na za dużo.
- Dobrze tata. Będę pamiętał..
Na moją twarz kolejny raz wkradł się delikatny uśmiech. Przymknąłem swoje oczy, całując znów młodszego w czubek głowy. Jest mądrym dzieckiem.. Ale wciąż małym i niewinnym stworzeniem, które myśli, że świat jest piękny.. Musimy go powoli uczyć o jego odczuciach, emocjach, a także tego, co robią inni..
~~~~~~~~~
Niemcy to dobry ojciec.
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top