~54~

Pov. Polska

Minęły cztery od wieczoru spędzonego ze znajomymi. Wróciliśmy wszyscy do naszych typowych obowiązków z tygodnia. Jedno się jednak tylko zmieniłem. Ciągle w głowie miałem wyznanie Ameryki, które dosłownie zżerało mnie od środka. Okropnie się czułem, rozmawiając z kilka razy z Rosją i wiedząc co takiego zrobił mu jego chłopak.. Tak samo bolało mnie, że nie mogę powiedzieć Niemcowi, gdyż to jego najbliższy przyjaciel. Miałem jedynie ochotę się komuś z tego wyżalić, ale nie było takiej osoby, która mógłby to usłyszeć.

Przygotowywałem się właśnie do wyjścia do pracy. Niemcy miał ubrać Germanie do przedszkola i zrobić dla nas trzech śniadanie, więc byłem całkowicie sam w sypialni. Ubierałem się, próbując przy okazji dodzwonić się do mojego przyjaciela. Jedyne, co czułem, że mogę zrobić to męczyć go tą sprawą aż w końcu zmięknie i wyzna prawdę Rosji.. Może to trochę okrutne.. ale mam nadzieję, że skuteczne.

Chodziłem w kółka, trzymając przy uchu telefon z wybranym numerem do Ameryki. Po usłyszeniu trzech sygnałów miałem już dość czekania i postanowiłem, że przerwę połączenie. Niespodziewanie jednak usłyszałem po drugiej stronie głos mojego przyjaciela:

~ Zdajesz sobie sprawę, że niektórzy chcą się wyspać?

- To nie ty będziesz mi tutaj prawił morały- Mruknąłem, zatrzymując się gdzieś pośrodku pokoju.- Wiesz dobrze w jakim celu dziwnie.

~ Tak i dlatego sądzę, że ta rozmowa nie jest kompletnie potrzebna. Ja ci powiem to samo i ty też mi powiesz to samo, co wcześniej- Odparł lekko zaspanym i zachrypniętym głosem.

- Ameryka błagam cię.. Może nie przepadam aż tak za Rosja, bo bywa.. Okropny i obrzydliwy, ale do cholery! To twój chłopak, macie razem dziecko i mimo wszystko kocha cię ponad innych! Zasługuje, aby znać prawdę- Rzekłem natychmiast w odpowiedzi, słysząc westchnienie przyjaciela.- Ameryka proszę cię.. Nie chce, abyś ty lub on cierpiał.. a przede wszystkim nie chce, aby to wpłynęło na Amessie..

~ Ludzie się kłócą, rozstają się, a potem schodzą. Wyluzuj Poland. Czemu się tym aż tak przejmujesz skoro to nie twoja tak naprawdę sprawa hm?- Rzekł dość niemiło i chamsko w moją stronę.

- Bo jestem twoim przyjacielem i myślę, że potrzebujesz jakiegoś głosu rozsądku w tym wszystkim! Choć raz się mnie posłuchaj! Kłamstwo ma krótkie nogi Ameryka.

~ Ale ja nawet nie skłamałem. Nie widzę sensu w tej rozmowie, więc bayyy~ - Przeciągnął ostatnie słowa bardzo długo i głośno.

- Ameryko!- Warknąłem, ale młodszy zdążył się ze mną rozłączyć.

Przesunąłem telefon naprzeciwko siebie, wpatrując się teraz w ekran ukazujący godzinę. Przymknąłem oczy, wypuszczając przy okazji z siebie mnóstwo powietrza. Dlaczego, gdy chce komuś pomóc traktuje mnie nie poważnie?

- Kłótnia? Z twojej powieści z wieczoru z Ame wydawało się, że między wami dobrze- Usłyszałem niespodziewany i cichy oraz męski głos za sobą. Wystraszyłem się szybko, odwracając się do postaci. Dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że to mój ukochany. Schowałem telefon do kieszeni spodni, krzyżując ręce na piersi.

- Nie to.. Po prostu Ame coś obiecał dla mnie znaczy tak jakby dla siebie zrobić, ale nie dotrzymuje słowa..- Odparłem, unikając kontaktu wzrokowego.

- Mhm..- Przeciągnął, opierając się o framugę drzwi.- Dość poważnie to brzmiało, ale nie chce się wam mieszać w wasze prywatne sprawy. Jedynie chce cię teraz zaprosić na pyszne śniadanie wraz z pyszną, ciepłą kawą.

- Już tylko o tym marzę- Uśmiechnąłem się do mężczyzny i zbliżyłem się.

Za nim wyszedłem na korytarz ucałowałem go prosto w jego także odchylone do góry wargi. W ciszy skierowaliśmy się oboje na dolne piętro, gdzie czekał na nas nasz synek. Uśmiechnął się od razu do mnie i krzyknął zachwycony:

- Dzień dobry papa!

- Dzień dobry słoneczko- Odrzekłem, czochrając jego włoski. Na stole obok miski z jedzeniem dla naszego synka znalazłem jajecznicę zrobioną dla mnie.- Wyspałeś się?

- Tak, ale nie chce iść do przedszkola. Mogę zostać w domu?- Zapytał, wstając na krzesło, aby być w moim wzroście, gdy tylko zająłem miejsce przy stole.

- Ja i tata idziemy do pracy i kto się tobą tutaj zajmie?- Zapytałem, uśmiechając się.

- Dziadzia! On lubi się ze mną bawić- Także się uśmiechnął, opierając ręce o stół.

- Nie kombinuj już- Do naszej rozmowy dołączył się Niemiec, który wyszedł z kuchni. Postawił przede mną kubek z kawą, a przed Germanią z kakałem.- Też marzę, aby zostać dziś w domu niż iść do firmy.

- Ja i tata zostaniemy razem! A papa pójdzie do placy- Odrzekł głośno, a w jego głośnie rozbrzmiewał entuzjazm.

- Tata idzie grzecznie do pracy tak samo, jak ty do przedszkola- Krótko Rzekłem, zabierając do rąk bardzo gorącą porcelanę.

Zerknąłem na Niemca, uśmiechając się do niego w ramach podziękowania za przygotowanie posiłku. Zabrałem się w końcu za jedzenie, popijając przy okazji stopniowo i powoli kawę z racji, że wciąż była całkiem gorąca.

- Idę dziś znowu do naszej firmy- Powiedział, wzdychając cicho i spoglądając na ekran telefonu.- Już chyba jestem skazany na pozostanie tam.

- NATO powiedział ci wprost, że nie chce cię już widzieć u siebie?- Spytałem.

- Nie do końca. Od czasu tamtej wpadki nie odzywa się, a ja wolę się nie narzucać- Mruknął, stając po chwili za mną i kładąc ręce na oparcie krzesła.

- Niemcy nie możesz unikać tak firmy. Lepiej, abyś pojechał tam z własnej woli niż siedział grzecznie i czekał na pozwolenie jak pies. Pokaż, że ci zależy.. Wiesz to tobie powinno mocniej zależeć niż im..- Rzekłem, łapiąc za jego dłoń i kładąc na swoim ramieniu. Ciągle jednak trzymałem go za rękę.

- Chcesz mi powiedzieć, że znajdą sobie kogoś lepszego ode mnie lub na takim samym poziomie, że wywalenie mnie nie miałoby i tak wpływu?- Skończył tek jakby za mnie. Odchyliłem głowę do tyłu, aby spojrzeć prosto w jego twarz.

- Tak wcale nie powiedziałem. Sam sobie odpowiadasz- Odrzekłem, marszcząc brwi.- Nie o to mi chodzi Niemcy. To duża firma, a wręcz potężna, więc nie sądzę, aby mieli marnować czas na kogo kolwiek tam. Nawet na taką Rumunia, która no całkiem dużo tam zrobiła to i tak nie sądzę, aby nagle cała ekipa miała uganiać się za nią.

- Może racja. Nie sądzę jednak, aby polubili mnie przez te kilka lat. Takie rzeczy się widzi Polen.

- Oh kochanie.. Nie liczy się to, czy ktoś cię lubi, czy nie. Zawsze będzie ktoś kto za tobą nie będzie przepadał..- Odparłem, splatając powoli palce naszych dłoni.- Dla mnie jednak jesteś najlepszy z nich wszystkich. Jesteś świetny w zarządzaniu firmą i prowadzeniu nią. Rozwijasz nie tylko siebie, ale także wszystko dookoła. Takich ludzi się poszukuje wszędzie i są doceniani. Jesteś najlepszy..- Dodałem, a następnie wstałem z miejsca, łapiąc dłońmi za jego policzki i składając czułe muśnięcie na jego czole.- Jeśli oni zrezygnują z ciebie to stracą najlepszego pracownika i nigdy nie znajdą nikogo kto zapełni pustkę jaka zostanie po tobie.

- Polen..- Cicho rzekł, ale nie pozwoliłem mu skończyć.

- A jeśli oni sądzę, że na świecie ludzie nie popełniają małych błędów to żyją w beznadziejnym i nienormalnym, a także smutnym świecie wyidealizowanym przez umysł jakichś dupków, którzy sądzą, że rządzą światem. Poza tym sądzę, że twoje wszystkie przewinienia to pikuś przy tym, co oni mogli robić w przeszłości lub teraz, a na dodatek tego, co będą robić nawet w przyszłości!- Rzekłem głośno i surowo, patrząc ciągle prosto w oczy męża.- Kocham cię i masz tam iść do nich i tak im powiedzieć.

Niemcy wpatrywał się we mnie chwilę zmieszany, a także milczał, analizując każde słowo pojedynczo. Szybko jednak zrozumiał cały przekaz mojej wypowiedzi i uśmiechnął się delikatnie do mnie. Ułożył jedną z dłoni na moją rękę i wtulił swój policzek tak jakby w nią.

- To naprawdę słodkie i kochane, co mówisz.. A przede wszystkim ja ciebie też kocham i sądzę, że takie przemówienie przekonałoby każdego..- Odparł spokojnym i bardzo kojącym głosem. To niesamowite jak wiele potrafi czynić swoimi strunami głosowymi.. Raz brzmi tak groźnie, a jednocześnie seksownie, a innym razem spokojnie i potulnie, jak baranek..

- A ja?!- Krzyknął Germania, wchodząc na stół, aby zostać lepiej zauważonym.

- Ciebie też kocham promyczku- Odparł od razu Niemcy, łapiąc małego i biorąc na swoje ręce. Dziecko natychmiast wtuliło się w jego szyję, uśmiechając się do mnie zwycięsko.

- A Mysia?- Zapytał po krótkiej chwili.

- Mysie tak samo, ale nie gdy wpycha swoją gębę do twojego jedzenia- Mruknął Niemiec, patrząc prosto wzrokiem pełnym nienawiści na wspomnianego psa. Germanii od razu zaśmiał się głośno, a ja natomiast bardzo cichutko wraz z nim.- Miałeś zadbać, aby był najedzony.

- Zadbałem! Dałem mu mięsko z lodówki- Uśmiechnął się, patrząc na ojca.

- Germania, ale mięso z lodówki jest dla ludzi nie dla pieska. Jedzenie dla Mysi trzymamy w szafce na dole- Wytłumaczyłem mu, mając już przed twarzą sytuację jak Niemcy wściekły krzyczy na syna.

- Lubi bardzo szynkę- Zaśmiał się głośno, przytulając się z powrotem do Niemca szyi. Także się uśmiechnąłem natomiast, a Niemcy patrzył z lekką nienawiścią.

***

W końcu wraz z ukochanym podjechaliśmy pod firmę po drodze, zatrzymując się jeszcze w przedszkolu, zostawiając naszego syna. Niemcy zdecydował, że dziś jeszcze pojedzie wraz ze mną do Francji, a jutro już do NATO. Byłem z niego dumny, że zdecydował się w końcu nie czekać jak grzeczny piesek na ich rozkazy lub pozwolenia skoro jest częścią ich grupy.

Po wejściu do firmy w powietrzu czułem jakieś dziwne napięcie i stres niż zwykle. Było całkiem cicho, ale wydawało się tak jakby każdego coś poganiało lub co gorsza coś groziło. Gdy kierowaliśmy się razem do windy minęliśmy recepcjonistkę, która niedbale i bardzo szybko wciskała przycisk na klawiaturze. Wpatrywałem się w nią zmieszany, ale także lekko dumny z racji, że nie przepadaliśmy za sobą od pierwszych dni pracy tutaj, więc gdy jej coś nie szło miałem lepszy humor. Nie ujawniałem jednak mojego szczęścia, gdyż Niemcy także patrzeć na nią i wyglądał na zamyślonego oraz bardzo zmieszanego. Także wyczuwał coś złego już. Bez żadnego słowa weszliśmy do środka windy, kierując się na odpowiednie piętro firmy.

- Jakoś dziś wydaje się jakby był chaos- Mruknął tak jakby sam do siebie Niemiec, ale byłem w stanie to usłyszeć.

- Także nie uszło mi to uwadze..- Mruknąłem, drapiąc się po szyi.- Nie lubię, gdy coś takiego przeczuwałem, bo zazwyczaj te przeczucia okazują się prawda.

- W rzeczy samej..- Rzekł, gdy tylko drzwi od windy otworzyły się przed nami, prezentując zniecierpliwionego Włocha.- Już się zaczyna pierwsza kostka domina- Wyszeptał do mnie, wychodząc z pomieszczenia do swojego przyjaciela.

- Kurwa jak ty się dowiesz, co się stało... Nigdy, przenigdy byś nie myślał, że do czegoś takiego może dojść- Powiedział, łapiąc mojego męża za ramiona.- Niemcy tobie nigdy taka myśl nie przeszła przez głowę!

- Ale o czym mowa?- Zapytał, odrywając się jednak od bruneta.

- Coś, a raczej ktoś czeka na ciebie z małą niespodzianką w biurze- Uśmiechnął się szeroko do niego, a po chwili zwrócił też uwagę na mnie.- Ty oczywiście idziesz w bonusie Polska tak jak w bonusie jest ten mały prezent.

Oboje wraz z Niemcem spojrzeliśmy na siebie zainteresowani słowami Włocha. Bez żadnej odpowiedzi ruszyliśmy jedynie szybkim tempem do starego biura Niemiec. Nic nie mówiliśmy, czekając, aby ujrzeć niespodziankę, o której wspomniał nam spotkany mężczyzna. Jakimś cudem stresowałem się troszeczkę.. Mimo wszystko takie słowa ze strony akurat Włocha mogą zwiastować wszystko.. Dosłownie wszystko. Od najgorszej rzeczy do najpiękniejszej..

Gdy tylko stanęliśmy przed drzwiami te dziwne uczucie w środku zwiększyło się. Czy to kolejna dziwna i bardzo szokująca informacja na równi z tym, co wyznał mi Ameryka..?

Mój mąż zapukał delikatnie do drzwi. Ze środka usłyszeliśmy męski głos zapraszający nas do środka. Był całkiem znajomy.. Aż zbyt znajomy.. Grzecznie Niemiec wykonał polecenie i otworzył drzwi, wpuszczając mnie kulturalnie pierwszego do środka. Uśmiechnąłem się do niego w ramach podziękowania, ale uśmiech szybko zniknął z twarzy. Zamiast niego namalował się szok i wszystkie uczucia jednocześnie. Sam nie wiedziałem, co tak w zasadzie czuć.

- Miło mi was widzieć i cieszę się, że po tylu latach zapewne ciężkich i pełnych kłótni, problemów wciąż widzę was razem.. Jesteście dla siebie stworzeni- Mężczyzna wstał z krzesła powoli, podchodząc do nas. Wciąż był bardzo wysoki i szczupły. Było jednak widać ślady na jego twarzy i także włosów. Lekko białawe pojedyncze włoski plątały się między innymi ciemniejszymi częściami, a w kącikach oczu pojawiły się zmarszczki. Wciąż jednak był to ten sam facet.. EU..

- EU.. Ale.. Co ty tu robisz? Przecież zrezygnowałeś ostatecznie i na stałe z pracy. Nie tylko tu, ale także u NATO. Od miesięcy o tobie nie słyszałem nigdzie..- Rzekł Niemcy, stając blisko mnie także w dużym szoku.

- Sam nie byłem do końca pewny czy przyjeżdżać.. To duży szok zapewne, gdy nagle zniknął i nagle się też pojawiam- Westchnął, krzyżując ręce na piersi.- Chciałem jednak zobaczyć jak sobie poradziłeś. Słyszałem o tobie mnóstwo dobrych rzeczy.. Jak zawsze najlepszy Niemcy..

- Cóż.. Dziękuję, jednak w takiej sytuacji nie skupiałbym się teraz na mnie, a na tobie- Mruknął, przejeżdżając wzrokiem mężczyznę, aby być w stu procentach pewnym czy to na pewno ta osoba.

- Także ułożyłem sobie całkiem życie jak wy.. Słyszałem też, że mieliście ślub, a na dodatek wasz mały szkrab już ma sześć lat.. Jak ten czas szybko leci- Zaśmiał się cicho, podchodząc do nas bliżej.- Pamiętam jeszcze jak krzyczałem na was, abyście nie romansowali w firmie.. a teraz? Macie już własne dziecko... To niesamowite..

- Całkiem niesamowite jest to, że pan znów się tu pojawiał..- Wymruczałem bardziej sam do siebie, ale EU usłyszał to.

- Nawet nie wyjechałem z miasta. Mogliśmy się spotkać nawet gdzieś niespodziewanie. To wcale nie jest jakaś wyjątkowa okazja- Odetchnął, patrząc na nas. Szybko jednak jego wzrok skierował się na drzwi, które się uchyliły. Do środka wbiegła jakaś bardzo malutka osoba, rzucając się do nóg Unii Europejskiej.

- Tata!- Krzyknął maleńki chłopiec, patrząc na niego.

Zaraz.. Tata?

~~~~~~~~
Trzeba coś te sprawy rozwiązać 🧐🧐. Jakie my tms jeszcze mamy.. Ame.. unia.. ron.. intrygujące..

Kremelka~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top