~27~

Pov. Niemcy

Wieczór z przyjaciółmi upłynął całkiem szybko i przyjemnie. Gdy zbliżała się późna godzina wszyscy wyszli, żegnając się z nami i pozostawiając nas w małym bałaganie. Wraz z Polską zabraliśmy wszystkie brudne naczynia do kuchni, gdzie zamierzałem pozmywać.

- Pójdę się już położyć..- Rzekł cicho Polska powoli, chcąc ulotnić się z pomieszczenia.

- Czy wszystko dobrze skarbie? Byłeś taki przymulony przy rozmowach..

- Jest dobrze po prostu jestem zmęczony Niemcy..- Odparł i bez żadnego pocałunku ulotnił się z kuchni.

Wychyliłem się na chwilę, aby na niego spojrzeć. Zmartwiłem się trochę jego dziwnym zachowaniem pomimo tego, że zapewnił mnie, że wszystko dobrze. Nic nie jest dobrze.. Podszedłem z powrotem do blatu, aby włożyć do zmywarki brudne naczynia i pójść za polską.

Po pięciu minutach w końcu posprzątałem wszystko i mogłem spokojnie iść do spania. Zgasiłem wszędzie światka, a następnie szybko wbiegłem na górne piętro od razu, wchodząc do sypialni. W oczy natychmiast rzucił mi się Polska siedzący na łóżku i próbujący siłą zdjąć z siebie ubranie.

- Nie mogę zdjąć skarpetek..- Powiedział cicho, uciekając wzrokiem w bok.

Uśmiechnąłem się delikatnie, a następnie zbliżyłem się, kucając przed nim na podłodze. Złapałem za jego nogę i zsunąłem niepotrzebne ubranie tak samo, jak na następnej stopie. Nie wstałem jednak po wykonaniu zadania, a wciąż siedziałem na panelach, jeżdżąc ręką wzdłuż jego nogi.

- Co się stało? Nie jesteś i nie będziesz w stanie przede mną ukryć swoich zmartwień i smutku- Rzekłem podnosząc głowę do góry i wpatrując się w jego mizerny wyraz twarzy.- Czy.. Coś cię zmartwiło, gdy rozmawialiśmy?

Polak uciekł szybko wzrokiem w bok, co dawało jednoznaczną odpowiedź, że tak właśnie było. Zacząłem natychmiast myśleć nad całą naszą rozmową z przyjaciółmi, próbując znaleźć moment, gdy Polska mógł czuć się niepewnie. Prawie cały czas Włochy lub Rosja rzucali jakieś żarty.. Wszystko mogło sprawić jego przygnębienie.

- Będę.. Wyglądać obrzydliwie..- Mruknął cicho w końcu, kładąc ręce na swoim podbrzuszu.- Niemcy ty sobie nie zdajesz sprawy, że.. Nie będę już wyglądać jak teraz.. Będę miał okropne ciało z bliznami..

- Naprawdę posłuchałem się tych kretynów? Daj spokój Polen gadają głupoty, a nawet nie mają pojęcia jak to będziecie. Udają jedynie jakiś wielkich specjalistów- Mruknąłem, kładąc rękę na jego kolanie.- Nigdy nie będziesz wyglądać okropnie. Będziesz dla mnie przepiękny, a nawet i piękniejszy.

- Jak mam ci się niby podobać z bliznami i szwami? Od początku wygląd u mnie był dla ciebie najważniejszy.. Czemu niby teraz mam się nie przejmować, że będę wyglądać okropnie..?- Wymamrotał, a w jego oczach mogłem dostrzec pojedyncze łzy.

- Kocham twoje ciało jednak gdybym jedynie nim się interesował nie spędziłbym z tobą tylu nocy, aby pogadać o głupotach. Nie pytałbym się o wszystko z twojego dzieciństwa, nastoletniego życia. Nie obchodziłoby mnie twoje życie lub charakter. Uwielbiam tak samo, jak twoje ciało też to jaki jesteś. Jednak żadna mała blizna ani pojedyncze szwy nie będą wstanie wciąż przyćmić twojego piękna- Rzekłem, łapiąc za jego dłonie i całując je od zewnętrznej strony.

Polen milczał. Wpatrywał się w dół z mocno zaszklonymi oczami, próbując nie uronić żadnej łzy. Wpatrywałem się w niego smutno.. Nie chciałem, aby wmawiał sobie głupoty, które powodują jego większe zmartwienia.

- Wiem, że.. Może moje słowa nie będę w stanie sprawić wiele.. Ludzie obiecują dużo rzeczy, a potem się nie wywiązują.. Bywają to jedynie głupie słowa na wietrze.. Jednak chce, abyś wiedział, że kocham cię ponad wszystko, a twoje blizny są także dla mnie piękne.. Nie będą one cię oszpecać, a sprawią, że twoje ciało nabierze pięknej historii.. Za każdym razem, gdy na nie spojrzę będę wiedział, że jesteś kimś, kto wydał na świat naszego ukochanego syna.. Będę każdego wieczoru całował cię po każdej bliźnie, żeby ci pokazać jak bardzo je kocham, bo są częścią ciebie..- Powiedziałem, co sprawiło, że Polak na mnie spojrzał niepewnie.

Posłałem w jego stronę delikatny uśmiech, a następnie podniosłem się do góry, aby musnąć jego usta. Mniejszy na ten gest także uśmiechnął się delikatnie, a ja z powrotem usiadłem na podłogę, wpatrując się w niego.

- Kocham każdą część ciebie..- Dodałem jeszcze na koniec, a następnie złapałem za jego nogę.

Zniżyłem się i złożyłem kilka pocałunków najpierw na jego stopię, kostce, a potem w końcu na łydce. Zacząłem kierować się z pocałunkami w górę aż do jego bioder.

- Niemcy przestań..- Cicho rzekł, śmiejąc się pod nosem. Zerknąłem na niego kontem oka uśmiechając się szeroko i całując teraz jego dłonie.

Z początku złożyłem kilka pocałunków na palcach, a potem tak jak na nogach zacząłem kierować się coraz wyżej aż do jego szyi. Tam już zacząłem składać znacznie więcej pocałunków. Z czasem nawet delikatnie przyssałem się do jego skóry. Mniejszy objął mnie rękoma, wkładając jedną z nich w moje kosmyki włosów. Mogłem usłyszeć z jego strony pomrukiwania, ale zaczynały one powoli przybierać charakteru dyszenia.

- Niemcy.. uh dziwnie się czuję..- Rzekł cicho młodszy.

Oderwałem się natychmiast od jego szyi. Spojrzałem na niego jak wpatruje się w jeden punkt, gdzieś na ścianie. Jego ręce skierowały się na jego podbrzusze, co oznaczało, że zapewne dostał kolejnych skurczy. Położyłem rękę na jego udzie, jeżdżąc nią delikatnie w górę i w dół, aby oderwać jego myśli od bólu. Coś jednak było nie tak.. Polska wyglądał na coraz bardziej obolałego, a jego skurcz wydawał się jakby nie miał końca.

- Polen.. Ty chyba rodzisz- Rzekłem cicho, słysząc ciche jęknięcie mniejszego.

Gdy usłyszał moje słowa spojrzał bardzo przerażony na moją minę, która także była zmieszana i zakłopotana. Natychmiast wręczyłem Polsce sweter, aby ubrał na siebie i wstałem z ziemi.

- Niemcy spokojnie.. To tylko skurcz..- Rzekł, a po chwili znów syknął głośno.- Zaraz mi przejdzie.. Poród ma być dopiero za dwa tygodnie..

- Skurcze nie schodzą Polen coś jest nie tak. Jedziemy do szpitala. Autem będzie szybciej niż gdybym wzywał karetkę- Rzekłem, patrząc na niego coraz bardziej wystraszony oraz zmartwiony. Pomogłem mu założyć sweter wraz ze spodniami- Dasz radę..?

Polak wstał niepewnie z łóżka, trzymając się mnie. Wciąż jednak widziałem, że jego skurcze w dolnych partiach tułowia przeszkadzają mu znacznie. Wręcz wyglądał jakby przejęły nad nim kontrolę.. Złapałem go, aby nie spadł. Bez namysłu, widząc jak ten się męczy wziąłem go na ręce niczym pannę młodą i szybko wyszedłem z sypialni. Na schodach szedłem trochę ostrożnie, a następnie z powrotem zacząłem szybko biec do przedpokoju. Ubrałem na siebie kurtkę tak samo, jak na Polskę i włożyłem nam obu buty. W napięciu wyszliśmy z domu, kierując się do samochodu. Zająłem miejsce kierowcy, a Polskę posadziłem obok siebie. Ciągle dyszał i syczał z powodu skurczy..

Szybko ruszyłem autem z podwórza, rozglądając się dookoła. Było już ciemno, więc na drodze nie było też zbyt dużo innych samochód. Bez problemu szybko wyjechałem i czym prędzej zacząłem kierować się do pobliskiego szpitala.

- Niemcy zwolnij..- Cicho Rzekł Polen między dyszeniem.

- Polen oddychaj i nie zwracaj uwagi na drogę..- Rzekłem, zdejmując jedną rękę z kierownicy i kładąc ją na jego udo.

Mniejszy zamilkł, a jedynie wciąż oddychał głęboko, głaszcząc swój brzuch i podbrzusze. Coraz bardziej zacząłem się stresować jego stanem.. To nie jest zdecydowanie odpowiedni czas na poród.. Jest za wcześnie, a na dodatek żaden z nas nie był gotowy na to tak szybko.. Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze..

W końcu dojechaliśmy pod szpital. Zatrzymałem się centralnie przed wejściem, na co zwróciła mi uwagę jakaś kobieta. Nie słuchałem jej, a jedynie zabrałem Polskę z siedzenia obok i wbiegłem do szpitala, rozglądając się.

- Potrzebuje natychmiast Szwajcarię do cholery!- Krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Proszę spokojnie. Co się stało?- Zapytała najpewniej jedna z pielęgniarek.

- Mój narzeczony rodzi!- Warknąłem.

Kobieta po usłyszeniu moich słów jakby oprzytomniała i spojrzała na Polskę, który zwijał się z bólu na moich rękach. Ciągle oddychał głęboko i głośno. Kobieta wysłała jakąś inną pielęgniarkę, aby poszła po Szwajcarię. Natomiast sama zabrała jedno z łóżek szpitalnych na, które kazała mi położyć Polskę. Czym prędzej skierowała się z nim w stronę porodówki. Szedłem grzecznie cały obok mojego ukochanego, trzymając go za rękę i próbując wciąż uspokoić. Widziałem, że się boi i martwi.. Przede wszystkim jednak się tym bardzo stresował..

W końcu obok zjawił się Szwajcaria. Odetchnąłem cicho z ulgą, że znajdował się teraz w szpitalu.. Wszyscy weszli na jakąś sale.

- Przepraszam, ale nie może pan iść dalej. Musimy przeprowadzić operację- Powiedział starszy mężczyzna, patrząc na mnie przelotnym wzrokiem. Następnie w ciszy wraz z dwiema pielęgniarkami wszedł na salę.

- Skarbie będzie wszystko dobrze! Kocham cię!- Krzyknąłem jeszcze na koniec do mojego narzeczonego.

Nie ucieszył mnie fakt, że nie mogłem iść dalej z nimi.. Jednocześnie także byłem w stanie to zrozumieć w końcu zabierają go na stół operacyjny zapewne.. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie Polsce i naszemu dziecku.. Zbyt szybko zaczęły się skurcze.. Będę jednak dobrej myśli. Polen jest w dobrych rękach Szwajcarii, który wie doskonale, co ma robić..

Westchnąłem cicho, rozglądając się dookoła po pustym i cichym korytarzu. Usiadłem naprzeciwko drzwi na krześle, myśląc nałogowo o tym wszystkim.. Z jednej strony rozpierała mnie radość.. To już teraz.. Za chwilę zobaczę mojego ukochanego syna.. Jednak z drugiej strony ciągle czuje niepewność i jakiś strach.. Polska zapewne także miał mętlik w głowie, gdy zaczęły się tak duże skurcze.. Nie byliśmy na to gotowi, ale żeby przyjąć w końcu nasze dziecko już teraz. Będę miał dużo czasu do przemyśleń.. Zapewne spędzę tu kilka godzin, aby zaczekać aż skończy się operacja i Polska się wybudzi..

Sięgnąłem niepewnie po telefon, aby zadzwonić do bliskiej osoby. Z początku myślałem o ojcu, ale szybko zjechałem w kontaktach w dół, zatrzymując się na Węgrzech. Wybrałem do niego numer, czekając aż ten odbierze.. Mam nadzieję, że nie śpi..

~ mh.. Halo..?- Usłyszałem jego zachrypnięty lekko głos, co oznaczało tylko jedno. Spał, a ja wyciągnąłem go z tej czynności.

- Wybacz, że dzwonię.. Polska miał mocne skurcze i zaczął rodzic.. Jesteśmy teraz w szpitalu i zabrali go na operację, a ja czekam przed salą..

~ Tak nagle..? Nie mieliście przypadkiem terminu za dwa tygodnie dopiero?- Wymruczał, mając już znacznie żywszy głos.

- Tak.. Jest wcześniak najwyraźniej.. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze..- Odparłem szybko.- Wybacz, że cię wyciągałem z łóżka, ale mógłbyś pojechać do naszego domu i zabrać rzeczy dla Polski do szpitala? Będzie musiał zapewne spędzić chwilę czasu tutaj z dzieckiem.. Poza tym zapomniałem zamknąć drzwi od domu.

~ Tak jasne nie ma problemu Niemcy... Już jadę i zostanę z tobą w szpitalu, jeśli będziesz chciał- Rzekł, a ja mogłem usłyszeć w tle, jak wychodzi zapewne spod kołdry.

- Dziękuję.. Jednak nie chce ci zabierać energii i czasu. Lepiej, abyś od razu potem wrócił do domu i poszedł spać.. Dam radę poczekać sam- Rzekłem, słysząc jedynie jego ciche mruknięcie na tak.

Po chwili już rozłączyłem się, pozostając kolejny raz w głuchej ciszy na długim korytarzu. Przechyliłem się lekko do przodu, opierając ręce o nogi, a o dłonie swoją głowę. Taka operacja chyba nie trwa długo.. Mam nadzieję, że za krótką chwilę będę mógł zobaczyć całego Polskę, a z nim naszego małego synka..

~~~~~~~~~
Będą Polusiowi grzebać we wnętrznościach, a tylko Niemiec może to robić 😨😨😨

Kremelka~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top